Rozdział 8

-Jak dobrze, że to już koniec- westchnęłam i opadłam na krzesło.
To była jakaś masakra! Od razu po wyścigach na raz wbiegli wszyscy ludzie i obcy przeróżnych ras. Wszyscy w tym samym momencie podeszli (a raczej podbiegli) do lady. Mnóstwo zamówień w jednej chwili. Każdy chciał żeby go obsłużyć od razu. Jedni stawiali kolejki znajomym, ponieważ dobrze obstawili kto wygra, a inni chcieli zapić przegraną. Nie było mowy o utworzeniu kolejki. Na szczęście obyło się bez blasterów, ale nie było łatwo. Teraz jeszcze muszę posprzątać. Nie, nie teraz. Teraz położę się spać. Weszłam do pokoju. Honia już smacznie spała. A ja zamierzałam zrobić to samo.
Jednak nie dane mi było zasnąć. Kiedy tylko zamknęłam oczy, usłyszałam czyjeś nawoływania.
-Halo! Jest tu ktoś!
-Zamknięte!- krzyknęłam siadając na łóżku. Założyłam buty i wyszłam z pokoju.
-Luke?!- stanęłam w drzwiach. Co on tu robi?
-Cześć. Przepraszam, jeśli cię obudziłem.
-Dopiero się położyłam. Co tu robisz?
-Pomyślałem, że przyda ci się pomoc przy sprzątaniu. Widzę, że miałem rację.
W innych okolicznościach bym go wyprosiła, bo nie podoba mi się jego podryw. Nie mam ochoty na takie rzeczy. Uważałam, że związek z kimś z innego miasta ma słabe rokowania, a on jest z innej planety. Ale to był fakt. Potrzebowałam pomocy.
-Żeczywiście, sama chyba tego nie ogarnę-powiedziałam.
-Dlatego tu jestem. Byłem w mieście i dowiedziałem się, że są wyścigi. Pomyślałem, że pewnie wtargnie tu to stado szumowin i zrobią spory bałagan, a ty zostaniesz z tym sama.
-Jest jeszcze Honia.
-Kto?
-Ta dziewczyna z którą do ciebie wczoraj przyjechałam.
-Acha no tak. To chyba córka właścicielki tego sklepu.
-Tak.
-A gdzie ona teraz jest?
-Śpi.
-Czyli tak czy inaczej zostałaś sama.
-Fakt. W takim razie do roboty. Bo nas noc zastanie.
Luke był pracowity. To było widać. Błyskawicznie się ze wszystkim uwijał. Zbierał potłuczone szkło i ustawiał stoliki. Wreszcie skończyliśmy.
-Chcesz coś do picia?- zaproponowałam.
-Poproszę wodę.
-Już po nią idę. Zaraz wracam.
Weszłam do kuchni.
On jest jakiś inny-pomyślałam- jest bardzo miły, spokojny, ale przy tym nie dziecinny. Wręcz przeciwnie. Był dojrzały. Potrafił to połączyć. Nie wiele chłopaków z Ziemi tak potrafi. W dodatku był nawet przystojny. Wychodzić za niego nie będę, ale międzyplanetarna przyjaźń. Czemu nie?
-Proszę -powiedziałam stawiając przed nim szklankę z wodą.
-Dziękuję.
Panowała krępująca cisza. Każde z nas starało się unikać połączenia naszych spojrzeń. Jednak każde z nas od czasu do czasu patrzyło na to drugie. Miałam ochotę go z tąd wyprosić i pójść spać. Ale nie chciałam być nie miła.
Idź już sobie!- powtarzałam w myślach.
-Ekhm- odchrząknął Luke.
W tym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Patrzyłam mu głęboko w jego piękne niebieskie oczy. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Czułam jak mój oddech przyspiesza.
-Jesteś taka piękna -powiedział Luke patrząc mi prosto w oczy.
-Przestań.
-Co mam przestać?
-Przestań tak na mnie patrzeć.
-Nie umiem.
-Ja też nie.
W ciągu tej wymiany zdań zbliżyliśmy do siebie nasze twarze. Teraz czułam jego oddech. Serce biło mi coraz szybciej. Luke założył kosmyk moich włosów za ucho. Dotknął mojego policzka. Miał takie gładkie ręce jak na farmera. Nasze usta prawie się stykały. Zamknęłam oczy.
-Co tu się dzieje!
Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Spojrzeliśmy na źródło tego krzyku. To była Honia. Stała w drzwiach pokoju. Minę miała jednocześnie złą i smutną.
-To ja może już pójdę- powiedział Luke. No jasne. Jednak ma coś z typowego faceta. Unika odpowiedzialności. I zostawia mnie kiedy go potrzebuje.
Nie zdążyłam się nawet odezwać, a Lukea już nie było w sklepie.
-Przepraszam cię- zaczęłam, ale Honia mi przerwała.
-Nie to ja przepraszam.
-Co?! Za co?!
-Nie powinnam wam przerywać. Chodzi o to, że...-nie dokończyła, bo zaczęła płakać. Przytuliłam ją i sama się rozpłakałam.
-Poznasz jeszcze idealnego faceta. On nie jest dla ciebie. Z resztą dla mnie też nie- mówiłam przez łzy.
-Nie mów tak pasujecie do siebie. -Ale nie powinnam przez niego płakać, a właśnie to robię.
-Nie płaczesz przez niego tylko przeze mnie.
-No właśnie! Żaden facet nie ma prawa skłucić mnie z siostrą.
-Jesteś najlepszą siostrą jaką mogłam sobie wymarzyć.
-Nie płaczmy już i chodźmy spać- powiedziałam ocierając łzy z policzków.
-Dobry pomysł. Jestem bardzo zmęczona.
Poszłyśmy do pokoju. Zgasiłam światło. Położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.

To się porobiło. Jesteście za związkiem Katy i Lukea? Jestem bardzo ciekawa. Komentujcie oceniajcie i do next. Pozdrawiam :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top