Rozdział 3

Po pięciu dniach wróciliśmy do domu. Chyba bym umarła przez te 5 dni gdyby nie książki, które ze sobą zabrałam. Przez cały pobyt u babci nie wyjęłam z kieszeni niebieskiego kamienia. Mam nadzieję, że nikt go nie szukał. O dziwo moje sumienie nie szaleje, jak to mi się zwykle zdaża kiedy zrobię coś czego nie powinnam.
Poszłam wyjąć kamień z kieszeni. Usiadłam na łóżku i obracałam kamień w palcach. Nie wygląda na nadzwyczjny. Nie jest, ani oprawiany w złoto, ani oszlifowany, ani nic z tych rzeczy. Jest za to bardzo przejrzysty. Mogę bez trudu ujrzeć co jest za nim.
W tym momencie zobaczyłam, że niebo jest bezchmurne. Idealnie widać każdą gwiazdę. Są takie piękne. Kocham gwiazdy, to malutkie odległe światy do których tak bardzo chciałabym uciec.
Otworzyłam okno i weszłam na dach. To z tąd właśnie oglądam gwiazdy w takie noce jak ta. Niebieski kamień tak pięknie wygląda w ich świetle. Jest tak przejrzysty, że cudownie oglądać przez niego gwiazdy. Zamknęłam na chwilę oczy, a gdy je otworzyłam...
-Gdzie ja jestem!-krzyknęłam przerażona.
Nie znajdowałam się już bowiem na moim dachu. Byłam w jakimś strasznym miejscu. Było ciemno, okolice słabym światłem oświetlały jedynie gwiazdy. Dookoła mnie były góry.
Jak ja się tu znalazłam? Gdzie ja w ogóle jestem? Było tu dość zimno a ja miałam ze sobą tylko krótką piżamę i ten kamień...zaraz, zaraz, chwila. Przeniosłam się tutaj, kiedy oglądałam jakąś gwiazdę przez ten kamień. Czy to możliwe, że ja...że jestem na innej planecie! Nie, to niedorzeczne. A może jednak! Może spróbuję to zrobić jeszcze raz. W końcu nie mam nic do stracenia. Tylko która planeta to Ziemia? No trudno lecę na chybił, trafił. Moje szanse wynoszą jakieś jeden do nieskończoności, ale nie mam wyboru. Obejrzałam gwiazdę przez kamień zamknęłam oczy i...znowu byłam gdzie indziej. Czyli to jednak prawda! Mogę podróżować między planetami dzięki temu jednemu kamykowi! Niesamowite! Tylko że planeta na której się znajdowałam nie była Ziemią. Wszędzie dookoła były turkusowe skały i piasek. Muszę spróbować jeszcze raz, chociaż nie wierze, aby tym razem się udało. Nie mam wyboru. Powtórzyłam wszystkie czynności. Otworzyłam oczy. Dookoła był piasek. W niektórych miejscach tworzył wydmy. Jestem na Ziemi! Chura! Fakt, że jestem na środku pustyni. Ale przynajmniej jestem na swojej planecie. Ze szczęścia zaczęłam się obracać wokół własnej osi, po czym upadłam na piasek. Zaraz, zaraz. Czy mi się dwoi w oczach od tego szczęścia? Widzę dwa słońca. Popatrzyłam na swoją rękę. Była tylko jedna. Nie wierzę! To nie możliwe! To nie jest Ziemia! Nie mogę spróbować znaleźć się na Ziemi bo nie ma gwiazd! Zaczęłam płakać. Ja nie mówiłam na serio, że chcę się znaleźć w tych odległych światach. Nigdy nie płakałam tak mocno i tak szczerze. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Rozdział dedykuję mania2308 w twoim opowiadaniu bohaterowie ze SW trafiają na Ziemię, a u mnie jest na odwrót xD
Mam nadzieje, że rozdział się podobał. Trochę nad nim spędziłam. Jak zawsze czekam na komentarze. Przypominam o stronie na Facebooku https://m.facebook.com/profile.php?id=315574448638917
Pozdrawiam :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top