Rozdział 14
Rozdział dedykuję @Tusiexelpia, która męczyła mnie cały czwartek i piątek, abym napisała ten rozdział.
Otworzyłem oczy. To nie był sen. Wstałem, aby dowiedzieć się kiedy będziemy na Tatooine. Nagle zobaczyłem, że pode mną leży jakiś wielki potwór. Zacząłem krzyczeć i wybiegłem z pokoju.
-Potwór!!!- krzyczałem.
-Spokojnie. Jaki potwór?- zatrzymał mnie chłopak z którym wcześniej rozmawiałem.
-Pod łóżkiem. To znaczy łóżko niżej.
-To tylko Zeee...Widmo 4.
-Aha. Kolejny, kórego dane są tak bardzo tajne.
-Muszą być. Jesteśmy rebeliantami. Gdyby złapało cię imperium, mógłbyś nas wsypać.
-Nie dzięki. Mam już za sobą torturowanie przez imperim.
-Ty też jesteś rebeliantem?
-Nie. Przypadkowo pomogłem jednej rebeliantce.
-A ona się odwdzięczyła.
-Nie chodzi o panią Remensez. Innej rebeliantce.
Nagle statkiem zatrząsło.
-Widmo 6 do działka na rufie!- usłyszałem tubalny głos.
-Co się dzieje? -zapytałem.
-To imperim.- odpowiedział chłopak.
Po czym pobiegł. Zostałem sam na korytarzu. Pobiegłem do kabiny pilota dowiedzieć się o co chodzi. W środku była Remensez, jakiś gość którego wcześniej nie widziałem i kobieta. Nie potrafiłem stwierdzić jej rasy. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej obcej. Z resztą na Tatooine w ogóle nie wiele widziałem. Za sterami siedziała zielona twilek'anka.
-Co tu się dzieje?!- zapytałem, ale nikt nie raczył nawet odwrócić wzroku.
-Imperium nas zaatakowało. -odezwała się pani Tanam.
-Mogę jakoś pomóc? -zapytałem.
-Raczej niewiele. Wróć do kajuty. -powiedział mężczyzna.
Odszedłem. Czułem się niepotrzebny i bezwartościowy. Dałem się złapać imperim. A teraz, kiedy nas atakują nie mogę pomóc. Pomimo, że to prawdopodobnie przeze mnie nas gonią.
Katy
Po wielu próbach wytłumaczenia Honi, że nic nie zdziałamy i że musimy tu zostać w końcu zabrakło jej kontrargumentów. Usiadła w kącie obrażona. Nie miałam ochoty się z nią użerać. Próbowałam więc zasnąć. Z zamyślenia wyrwał mnie głos komunikatora.
-To mama? -Honi nagle przeszedł foch.
Wcisnęłam guzik połączenia.
-Katy? Jesteś tam?
-Luke?! Ty żyjesz?! -krzyknęłam zdziwiona.
-Miło słyszeć, że kogoś to interesuje.
-Gdzie jesteś?
-Na statku rebeliantów z panią Remensez.
-Jest z tobą mama?! -odezwała się Honia.
-Tak jest cała i zdrowa. To jej komunikator.
-Dlaczego się z nami nie skontaktowała? zapytała zawiedziona Honia.
-Tego nie wiem. -odpowiedział Luke -trzymajcie się tam i czekajcie na nas. Pod żadnym pozorem nie wychodźcie ze schronu.
-Dobrze. -odpowiedziałam.
Luke
Zakończyłem połączenie. Nie mówiłem o tym, że walczymy z imperium. Nie chciałem ich martwić. Wyszedłem na korytarz. Błądziłem w tę i z powrotem nie zwracając uwagi na to co dzieje się wokół mnie. Myślałem o ostatnich wydarzeniach. Stwierdziłem, że pomimo tortur imperim i uczucia bezużyteczności cieszę się z tej przygody. Na Tatooine nigdy nic się nie działo. Najciekawszą rozrywką były wyścigi ścigaczy, na które wuj nie pozwalał mi chodzić. Mówił, że stoczę się jak mój ojciec. Tak bardzo chciałbym go poznać.
Oj Luke jak już go poznasz nie będzie tak fajnie jak myślisz xD. Wasze teorie na temat różnicy wiekowej były prawie zgodne, ale mimo to błędne. Między Lukiem a Ezrą jest różnica jedynie ok. 3 dni. Zdziwieni? A pomyślcie, Luke urodził się w dzień w którym Palpatine stworzył imperium, a Ezra urodził się w Dzień Imperim. Flying_Ewok uczy i bawi XD. Jeśli mi nie wierzycie jest o tym mowa w którymś "Rebels Recon". Zapraszam do oceniania, komentowania i pozdrawiam :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top