Rozdział XII

Zorii przykucnęła na dachu. Obserwowała kolejny patrol szturmowców, którzy zebrali się pod bramą Mnicha.

W pewnym momencie jej lewa stopa poślizgnęła się i strąciła trochę śniegu, który spadł na stopę szturmowca.

Zamarła w bezruchu, oddychając najciszej jak umiała.

Szturmowiec niedbałym ruchem strzepnął śnieg z nogi, ale to była jego jedyna reakcja.

Ostrożnie i najciszej jak potrafiła sięgnęła do butów i nacisnęła odpowiedni przycisk.

Z podeszw wyskoczyły małe kolce, które miały zapobiec podobnej sytuacji, jaka miała miejsce chwilę temu.

Teraz, kiedy się trochę zabezpieczyła przed upadkiem, nachyliła się i zaczęła się przysłuchiwać.

Wysoka humanoidalna postać, odziana w czerń z dziwnym hełmem i długą peleryną zaczęła iść w kierunku szturmowców.

Za jego plecami szło kilka podobnych wojowników.

Nie widziała ich twarzy, ale ich bronie dodawały im grozy.

Jeden miał siekierę, która jak się ją oparło o ziemię była wyższa niż on sam.

Inny miał jakąś maczugę lub coś podobnego.

Jeszcze inny miał kosę. Kosa ociekała czymś o lepkim o ciemnym kolorze.

Kiedy postać odziana w czerń podeszła do grupki szturmowców, oficer od razu zwrócił na niego uwagę.

- Naczelny Wodzu. – powiedział.

Ledwo powstrzymała westchnięcie z szoku. Ten mężczyzna stojący na dole z grupą wojowników to był Kylo Ren we własnej osobie.

Mężczyzna odpowiedzialny za wszystkie te okropieństwa jakie widziała przez ostatnie miesiące.

- Poruczniku Barok. – odpowiedział Najwyższy Dowódca.

Jego głos był ostry i pozornie spokojny, jednak Zorii słyszała, że była w nim wściekłość.

Rozejrzał się, jakby coś wyczuwał.

- Jesteśmy za późno. Zbieraczka uciekła. – warknął.

Zbieraczka... Czemu Naczelny Wódz Najwyższego Porządku przybył po dziewczynę, którą właśnie poznała?

Rey była niezwykła, to było oczywiste. Ten miecz świetlny, te umiejętności walki... W co się wplątał Poe?

Zdecydowała, że nie będzie tracić więcej czasu. Porucznik wspomniał o ,,granicy'' dookoła miasta, a to źle wróżyło jej biznesowi.

Kiedy tylko szturmowcy odejdą od bramy Mnicha pójdzie z powrotem do kryjówki Szmuglerów i powie swoim ludziom, aby...

Kylo Ren wyjął swoją rękojeść miecza świetlnego, który włączył. Ten miecz był inny niż ten, który widziała u Rey.

Ten miał niestabilne, czerwone ostrze, z którego leciały czerwone iskry.

Zamachnął się i przeciął w półkamienną kolumnę w furii.

Szturmowcy odsunęli się poza zasięg ostrza, a jego grupa wojowników patrzyła na to rozbawieni.

Kiedy skończył pozostałości po kolumnie leżały na ziemi.

- Miała pomoc. Jeszcze raz przeszukać miasto. Znaleźć ich i zniszczyć. – rozkazał postaciom za nim.

Oni posłusznie rozeszli się.

- Jest blisko. – powiedział do siebie odchodząc.

Zorii przygotowała sobie plan. Teraz jeszcze jakoś musiała prześlizgnąć się do kryjówki i zamiast prosić ich o wykonanie jakiejś roboty związanej z biznesem, rozkaże im otworzyć wyjścia awaryjne i natychmiastowo wynosić się z miasta.

*****

Po przejściu jeszcze paru korytarzy znaleźli Chewie'go.

Był przykuty do ściany.

Wookiee zaczął ryczeć na ich widok. Finn dał radę wyłapać tylko ,,zaskoczony'', ,,niebezpieczeństwo'' i ,,bardzo szczęśliwy''.

- No pewnie, że po ciebie Chewie. – powiedział Poe.

Chewbacca coś zaryczał.

- Tak, Rey też. Szuka tego sztyletu. – powiedział Finn.

Potem Chewie zaczął mówić o Kylo Renie i informacji i o tym jak bardzo przeprasza, ale nie mieli czasu.

Najwyższemu Porządkowi zajmie chwilę, żeby się zorientować, że Bestoon Legacy nie powinien się znajdować w doku dwunastym, jeśli już się nie zorientowali.

- Mamy statek Ochi'ego. – przerwał Finn Wookiee'mu. – Za mną.

Biegli korytarzami i starali się omijać patrole.

- Chodźcie za mną. Tędy. Szybko! – rozkazał przyjaciołom Finn.

Nagle zza zakrętu wyszła dwójka szturmowców. Zaczęli do nich strzelać. Finn zestrzelił jednego, a potem zamknął drzwi.

- Nie, nie tędy. – powiedział idąc w przeciwnym kierunku.

- Zdaje się, że na jedno wychodzi. – powiedział Poe, kiedy z drugiej strony także pojawili się szturmowcy.

Biegli korytarzem strzelając do szturmowców.

Kiedy dobiegli do rozgałęzienia korytarzy Poe został postrzelony w ramię.

Finn popatrzył co się dzieje, a kiedy zobaczył, że kolega został postrzelony podbiegł do niego.

- Wszystko dobrze? – zapytał, kiedy dobiegł do przyjaciela.

- Niedobrze. – odpowiedział pilot, kiedy zobaczył, że zostali okrążeni przez szturmowców. - Cześć chłopaki.

- Stul pysk bandyto. – warknął jeden ze szturmowców.

*****

Dziewczyna weszła do białego pomieszczenia. Prywatne kwatery Kylo Rena.

Powoli i ostrożnie zaczęła iść w kierunku sztyletu.

Pokój był piękny i jasny, ale pozbawiony ciepła. Jakby nie dbał o nic ani o nikogo.

A może to nie była prawda, bo kilka kroków od niej znajdował się piedestał. Głęboka czerń kontrastowała w przyjemny dla oka sposób z białym otoczeniem.

Na tym piedestale znajdowała się czarna maska. Była cała stopiona, ale dało się rozpoznać co, gdzie jest.

Patrzyła na to długi moment – za długi – nie potrafiąc się oderwać. Widziała ją w myślach Rena, kiedy próbował wydostać od niej mapę do kryjówki Skywalkera w bazie Starkiller. Należała do jego dziadka.

Ale ta straszna maska nie była rzeczą, po którą przyszła.

Rozejrzała się dookoła...

Kiedy się obróciła dostrzegła rzeczy, po jakie przyszła, czyli torbę Chewie'go, sztylet i inne rzeczy, które należały do Wookiee'go. Kiedy jej palce zacisnęły się na rękojeści sztyletu...

Krzyki. Płacz kobiety i jej zrozpaczony krzyk ,,Rey!''. Odgłos włączanych silników... I krzyk dziecka.

Kiedy usłyszała krzyk dziecka zamarła. Rozpoznała swój głos.

- Nie. – powiedziała szeptem.

Wszystkie elementy układanki zaczęły wchodzić na właściwe miejsce.

Marzyła o odnalezieniu rodziców, ale zaczęła pojawiać jej się w głowie straszna myśl. Zaczęła teraz rozważać, czy aby na pewno chce wiedzieć co się stało z nimi.

Podłoga pod jej stopami zaczęła się zmieniać. Dookoła zrobiło się ciemno. Co Moc znowu jej przygotowała. Wizja zaczęła przekształcać w połączenie.

- Rey. – powiedział głos zniekształcony przez maskę.

Od razu rozpoznała, kto za nią stoi i odwróciła się włączając miecz świetlny.

Stał przed nią. Miał na sobie maskę, jego pelerynę pokrywały nieliczne płatki śniegu.

- Gdzie jesteś? – zapytał Kylo. – Ciężko cię znaleźć.

- Ciężko się zgubić. – odpowiedziała.

Zaczęła się odwracać. Nie był wart poświęcenia mu więcej czasu.

- Sprowokowałem cię na pustyni, bo musiałem się upewnić. – mówił dalej. – Zobaczyć kim możesz być. Żebyś ty też zobaczyła. Znam już całą twoją historię. Rey...

Ona gwałtownie się odwróciła celując w niego mieczem świetlnym.

- Kłamiesz. – powiedziała szeptem ze łzami w oczach.

Mówiła szeptem, ale on świetnie ją usłyszał.

- Ciebie nigdy nie okłamałem. – powiedział.

A jednak okłamał ją. Ale musiała przyznać, że jego słowa zawsze zawierały kawałek prawdy, nawet jeśli cała reszta była kłamstwem.

– Twoi rodzice byli nikim. Na własne życzenie. Dla twojego dobra.

- Cicho bądź. – syknęła.

Nienawidziła tego. Tego, że on miał ta wiedzę, której ona nie miała, że to on miał jej powiedzieć.

- Pamiętasz więcej niż przyznajesz. – dalej mówił.

Cofała się, chcąc się znaleźć jak najdalej od niego.

– Byłem w twojej głowie. – przypomniał jej.

- Nie chcę tego słuchać. – krzyknęła.

Nie chciała. Nie od niego.

- Sięgnij w głąb pamięci. – domagał się.

- Nie!

Wtedy już nie wytrzymała. Zaatakowała go z krzykiem furii. Ren zrobił unik, a następny cios zablokował swoim mieczem.

- Przypomnij sobie. Zobacz. – powiedział nieugięty.

Wtedy Rey dostała wizji, która była zarazem jej wspomnieniem.

Piękna kobieta z niebieską chustą na głowie i łzami w swoich dużych brązowych oczach.

- Moje słoneczko. Będziesz dzielna. Prawda? – zapytała tuląc córkę, a mała Rey pokiwała głową.

Młody mężczyzna do nich podszedł. Patrzył na dziecko z wielką miłością, nadzieją i desperacją.

- Tu nic ci nie zrobią. Przysięgam. – powiedział łamiącym się głosem ze łzami w oczach. – Nie bój się maleńka.

On także przytulił córeczkę.

Bestoon Legacy odlatywał, znikał na czystym niebie Jakku.

- Wracajcie! – krzyknęła mała dziewczynka. – Nie!

Zaczęła płakać, ale ręka Unkara ciągnęła ją w tył. Ciągnęła ją z dala od ostatniej rzeczy jaka została jej po rodzicach.

Wtedy wizja się skończyła.

Popatrzyła chwilę w skrzyżowane miecze, próbując otrząsnąć się z tego co zobaczyła.

Nagle pojawiła się w niej nowa siła. Odepchnęła Kylo. Zaczęli się okrążać.

- Sprzedali cię, żeby cię chronić. – powiedział.

- Dość gadania.

- Rey, wiem co się z nimi stało.

Jego spokój zaczął ją irytować. Zaatakowała go, zadała serię ciosów i pchnięć. Teraz była szybsza.

Miecz był przedłużeniem jej duszy, a nie osobną bronią.

Rey się zamachnęła; on zrobił unik. Jej miecz świetlny przeciął koszyk.

Czerwone owocki pojawiły się znikąd i rozsypały się... Na białej podłodze w kwaterach Rena?

Byli razem i osobno. Byli w swoich umysłach i miejscach pobytu drugiego, ale Rey nie przejmowała się tym. Chciała tylko wykonać takie cięcie, żeby go trafić.

Ich ostrza skwierczały z każdym zetknięciem z ostrzem przeciwnika. Zbliżali się coraz bardziej do maski Vadera.

*****

Cała trójka została skłuta, a teraz była prowadzona przez szturmowców do jakiegoś pomieszczenia.

Nie szli długo.

Finn patrzył, jak dochodzi do nich generał Hux. Drugi mężczyzna był obcy dla Finna.

Szczupły, poważny gość, nieustannie marszczący brwi i o przeszywających niebieskich oczach.

Insygnia rangi w Najwyższym Porządku były subtelne, ale Finn znał je wszystkie.

Ten człowiek miał dodatkowe fałdy na ramieniu i podwójną opaskę rangi na lewym ramieniu. Nie mógł być nikim innym niż generał Pryde, którego rangą przewyższał jedyne sam Naczelny Wódz.

Już byli martwi.

- Generale. Melduję, że dziewczyny z nimi nie było. – zameldował jakiś szturmowiec.

Generał Pryde wydawał się być znudzony.

- Nie są mi potrzebni. – powiedział bezemocjonalnie. – Zlikwidować.

Finn nie mógł w to uwierzyć. Żadnego przesłuchania? Bez żadnego pytania? Co takiego było w Rey, że ignorowali szansę na zdobycie dodatkowej wiedzy na temat Ruchu Oporu?

Hux podszedł do Finna tak blisko, że były szturmowiec mógł poczuć ciepły oddech generała na swojej skórze.

- Przynajmniej. – powiedział Hux.

Pryde odszedł, ale Hux szedł za nimi.

Prowadzący ich szturmowcy wbijali lufy swoich blasterów w ich plecy i popychali do przodu, prosto do pokoju egzekucji.

*****

Rey i Kylo wymieniali się ciosami od kilku minut.

- Powiedz mi, gdzie się chowasz. – żądał Kylo. – Nie wiesz wszystkiego.

Kolejna seria ciosów.

- To Palpatine kazał porwać twoich rodziców. Szukał ciebie. Nie chcieli powiedzieć, gdzie jesteś. – kontynuował Kylo.

Okrążała go powoli, czekając na szansę, żeby zadać skuteczny cios. Cokolwiek, co sprawi, że przestanie mówić.

- Więc wydał rozkaz.

W tym momencie Rey dostała kolejnej wizji, która była ostatnim wspomnieniem jej rodziców:

Czarnooki Ochi z Bestoon podnosi swoje przeraźliwe ostrze.

Jej matka błagająca asasyna.

- Nie ma jej na Jakku. Wyjechała... Nie! – krzyknęła matka.

Ochi wbijający ostrze w brzuch jej ojca. Płacz jej matki w udręce nagle przeradzający się w ciszę.

Wtedy wizja się skończyła.

- Nie! – krzyknęła Rey i znowu zaatakowała Kylo.

Ich ostrza znowu zaczęły się ze sobą zderzać w serii agresywnej wymiany ciosów.

Nagle, przez ułamek sekundy mogła zobaczyć jego otoczenie, a może naprawdę tam była – zacienione, kamienne dachy, mroźne powietrze. Kijimi. Prawdopodobnie przyleciał wtedy, kiedy ona odlatywała.

Nie miała szczęścia i nie mogła nigdzie zobaczyć, że się odsłania. Zaczęła machać mieczem na oślep, chaotycznie. Zaczął blokować jej ciosy.

Piedestał się rozpadł. Maska Vadera pędziła na spotkanie z ziemią... i zniknęła z pola jej widzenia.

*****

Wylądowała na śniegu nie daleko nogi Mrocznego Rycerza. Popatrzył na nią, a potem spojrzał na dziewczynę.

- Więc tutaj jesteś. – powiedział. - Wiesz, czemu Imperator chce twojej śmierci?

- Nie. – odpowiedziała szeptem.

- Powiem ci osobiście. – powiedział, do jego głosu wkradła się dziwna satysfakcja.

Przerwał połączenie.

- Była w mojej kabinie. – powiedział do szturmowca, który akurat przyszedł. – Przeszukać statek!

*****

Rey wzięła kilka kroków w tył. Co ona zrobiła? Pozwoliła gniewowi przejąć nad sobą kontrolę. Pozwoliła się zdezorientować. Teraz Ren wiedział dokładnie, gdzie ona i jej przyjaciele się znajdują.

Spodziewała się, że jeszcze raz ją zaatakuje, ale nie. Wszystko ucichło, a on zniknął. Jedynie jej własny oddech zagłuszał ciszę.

Spojrzała jeszcze na czarne resztki piedestału.

Co się właśnie stało?

Nie było czasu. Musiała znaleźć resztę i się stąd zabierać, zanim Ren wróci na okręt. Wzięła sztylet i rzeczy Chewie'go i ruszyła biegiem do wahadłowca.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top