Rozdział XI
Poe siedział na dachu razem z Zorii.
Na razie postanowił nie poruszać tematu Phasma'y.
Siedzieli w ciszy i patrzyli na miasto. Wszędzie było widać wybuchy i latarnie Najwyższego Porządku.
Cieszył się, że Zorii wzięła flaszkę. Potrzebował drinka.
Wziął od niej srebrny pojemnik i się napił. Ciesz paliła go w gardle i rozlała przyjemne ciepło po jego organizmie. Westchnął. Minęły lata, odkąd ostatni raz miał skordu w ustach.
Był to popularny drink na Kijimi, tłoczony z grzybów rosnących w lodowych jaskiniach, wysoko w górach.
Lokalne legendy mówiły, że Mnichowie Dai Bendu jako pierwsi go wytłoczyli, jeszcze wtedy, kiedy Kijimi City było jedną ze stolic religijnych tej planety, zanim zostało ono przejęte przez złodziei, szmuglerów i uchodźców.
Poe nie był pewien, czy ma wierzyć, że Kijimi było kiedyś miejscem spokoju i uczciwości.
- Makabra. Długo to już trwa? – zapytał Poe, patrząc na miasto.
Kijimi City było miastem, w którym się dość dużo piło. Alkohol pomagał rozgrzać się, co przy mroźnym klimacie planety było dość ważne.
Kantyny sprzedawały prawie w hurtowych ilościach skordu lub Ultra-Ox. Jeśli miałby zacząć wszystko od początku, to chyba właśnie prowadziłby tu kantynę, a nie był szmuglerem.
Zaoferował Zorii flaszkę z powrotem.
- Za długo Najwyższy Porządek zabrał już prawie wszystkie dzieci. Nie mogę już na to patrzeć. – odpowiedziała Zorii. – Mam dość kasy, że by zniknąć. Wynoszę się do Kolonii.
Poe podniósł głowę i spojrzał na nią.
Wzięła flaszkę i odwróciła się. Kiedy upewniła się, że nie zobaczy jej twarzy zdjęła maskę i również się napiła. Założyła maskę i oddała mu flaszkę.
- Jak? Wszystkie hiper linie są zamknięte. – zapytał.
Nikt nie mógł się teraz dostać do Kolonii bez specjalnej zgody na to.
Zorii wyjęła jakieś małe urządzenie z kieszeni na pasku i pokazała je Poe.
Mały obiekt błysnął w blasku lampy oliwnej niedaleko nich.
Poe zagwizdał z uznaniem.
- To jest identyfikator kapitana Najwyższego Porządku. Pierwszy raz widzę to z bliska. – powiedział pilot.
- Przepustka do wszystkich sektorów, pierwszeństwo lądowania zawsze i wszędzie. – odpowiedziała i schowała urządzenie.
- Kogo przekupiłaś? Co zapłaciłaś? – zapytał sceptycznie.
Kliknęła przycisk na swoim hełmie i otworzyła szybkę, którą miała na oczach i popatrzyła na Poe.
Miała intensywnie zielone oczy, które w oświetleniu lampy niedaleko zdawały się żółte. Poe przełknął ślinę. Jej oczy od zawsze dziwnie na niego działały.
- Może się ze mną zabierzesz? – zapytała.
Poe patrzył na nią. Jak może powiedzieć nie, widząc te oczy?
Westchnął. Myślisz o wszystkich na których ci zależy. Tak możesz powiedzieć nie, pomyślał.
- Nie mogę się teraz wycofać. – odpowiedział po chwili milczenia. – Nie, dopóki to się nie skończy.
Zawsze staraj się kogoś zrekrutować, powiedziała mu kiedyś Leia.
- Ruchowi Oporu przydałby się taki pilot jak ty. – powiedział. – Nie mamy prawie nikogo.
Szczerze, to dzięki niej jego umiejętności osiągnęły taki poziom.
- Czemu? Co z buntami w całej galaktyce. Podobno to wasi ludzie są głównymi sprawcami. – powiedziała.
- Bajki. – wymamrotał. - W czasie bitwy na Crait wysłaliśmy wezwanie o pomoc. Nikt nie przybył. Ludzie się boją... Ja się boję, że wszyscy się poddali.
Oboje zamilkli.
Poe i Leia przez ostatnie miesiące próbowali skontaktować się ze starymi przyjaciółmi i sojusznikami.
- Błagam, przecież naprawdę sam tak nie myślisz. – powiedziała, lecz po chwili milczenia dostała swoją odpowiedź. – Ej! Przegramy, tylko jeżeli w to uwierzymy. Pamiętaj o tym. Jest nas więcej niż ich.
Poe pokiwał głową na znak, że rozumie.
- Nie jesteście sami.
*****
D-O pozwolił Rey do siebie podejść. Pierwsze parę kropel nic nie zmieniło i koło dalej skrzypiało. Ale wydał z siebie dźwięki radości, więc nie przestała. Po kolejnych kilku kroplach uznała, że starczy.
- Koło skrzypi. – powiedział droid. – S-s-skrzypi.
- Spróbuj teraz. – powiedziała.
Droid zrobił kółeczko i pojeździł w przód i w tył.
- Nie skrzypi. – powiedział. – Dziękuję. Ba-ba-bardzo miło.
I odjechał, a Rey wstała z klęczek.
Wszystkiemu przyglądała się Phasma, ale nic nie mówiła, tylko stała i przyglądała się robocie Rey.
Finn podszedł, aby spojrzeć o co chodziło droidowi i się uśmiechnął. Dał Rey kuksańca, przekazując jej: Dobra robota.
Nagle Rey uświadomiła sobie skąd zna ten statek.
Rey zaczęła intensywnie patrzeć w D-O, co zaintrygowało Phasma'ę, która podeszła na taką odległość, aby słyszeć ich rozmowę.
- Ten statek... Ten na którym go znaleźliśmy... Wiem, gdzie go widziałam.... Statek Ochi'ego.
- Gdzie? – tym razem odezwał się Finn.
- To nim odlecieli moi rodzice, po tym jak zostawili mnie na Jakku. Zabrali ich tym statkiem. – powiedziała i w końcu podniosła wzrok na Finna i Phasma'ę.
- Jesteś pewna? – zapytał Finn.
Rey pokiwała twierdząco głową.
Nagle drzwi się otworzyły i wszedł Poe razem z Zorii.
- Nie jest dobrze. Leci tu Niszczyciel. – powiedziała Zorii.
- Trzeba się zbierać. Załatwione? Babu? – zapytał Poe.
- Aha! Droid będzie dobra! – powiedział Babu.
Rey poczuła ukłucie w klatce. Nie ważne co się stanie, czy odniosą sukces, straciła następnego przyjaciela.
Nagle C-3PO się podniósł, ale coś było nie tak. Miał czerwone oczy. Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, lecz po chwili popatrzył prosto przed siebie.
- Tellurium znajduje się w skarbcu imperialnym Delta-3-6, współrzędne 9-3-6, namiar 3-2, Księżyc w Układzie Endor, Południowe wybrzeże. Tylko ta klinga to wie. Tylko ta klinga to wie... – powiedział 3PO mrocznym głosem, a po chwili jego oczy zgasły i opadł bez zasilania na fotel, na którym siedział.
- He-Heeeeyyyy! – krzyknął Babu.
- W Układzie Endor? Tam, gdzie ta słynna bitwa? – zapytał Finn.
- Endor! – krzyknął Babu. – Znam to. Babu pomoże.
- Tam była również Druga Gwiazda Śmierci. – powiedziała Phasma.
Nagle wszystko zaczęło się trzęść. Rey pobiegła do okna zobaczyć co się dzieje.
Zobaczyła na niebie Niszczyciel.
- Niszczyciel Rena. – powiedziała patrząc w niebo.
Znowu ich znaleźli. Jeśli teraz ruszą do statku, mają jeszcze szansę uciec.
- On tu jest? – zapytał Finn.
Rey się skupiła. Był blisko. Wyczuła, że teraz konflikt w jego umyśle nie był jedyną torturą. Przeszukiwał czyjeś wspomnienia, w ten sam sposób co jej, jednak teraz odniósł dużo lepszy efekt...
- Tak... - odpowiedziała Rey znowu tępo patrząc w ziemię.
- Kto? – zapytała Phasma.
- Kylo Ren. – odpowiedziała Rey.
Nikt już nie zauważył, jak Phasma po tych słowach szybko wychodzi z pomieszczenia.
Po chwili poczuła dreszcze. Wyczuła jeszcze jedną obecność.
- Chewie... – powiedziała.
Ren coś mu zrobił. Na pewno. Może chwilę temu.
- A co on ma do tego? – zapytał Finn.
- Chewie jest na tym statku. – powiedziała Rey. – On żyje, czuję to!
Nie zabiła go. Mogła go jeszcze odbić.
- Co?! Jak to? – zapytał Poe.
- Nie mam pojęcia! Najwidoczniej były 2 transportowce. – powiedziała Rey.
- Musimy go odbić! – powiedział Finn.
- Tam jest wasz przyjaciel?! – zapytała Zorii.
- Na to wygląda. – odpowiedział Poe.
Jego głos był prawie tak samo szczęśliwy, jak Rey się czuła.
Nagle C-3PO gwałtownie się podniósł.
- Państwo pozwolą, że się przedstawię. Jestem C-3PO relacje ludzie-roboty. Z kim mam przyjemność? – zapytał.
- Z nim mogą być problemy. – powiedział Poe wskazując na złotego droida.
Rey jednak była szczęśliwa. Nie straciła całkiem przyjaciela.
- Cześć. – powiedział Babu. – Ja, Babu Frik.
- Moje uszanowanie. – powiedział 3PO.
Zobaczyli, że w kierunku planety leci kilka myśliwców TIE.
- Szybciej! – pośpieszał wszystkich Poe. – 3PO mam ci dać kopa na rozpęd?
- Jak tak można. Lewo się poznaliśmy. – powiedział oburzony droid.
Kolejny zakręt. Bestoon Legacy był prosto prze nimi. Poe poczuł kłucie w klatce piersiowej. Przynajmniej tym razem nie odejdzie bez pożegnania.
Zorii i Rey kiwnęły sobie głowami.
Rey podbiegła do przodu do Finna, dając Poe i Zorii chwilę.
- Poe. – zatrzymała pilota Zorii i wyjęła identyfikator kapitana Najwyższego Porządku z kieszeni. – Z tym łatwiej wam pójdzie. Ratujcie przyjaciela.
Poe spojrzał na medalion, jego oddech uwiązł w gardle.
Fakt, że Zorii nie chciała rozmawiać o tym jak go zdobyła, oznaczał, że zrobiła niewyobrażalne rzeczy, żeby go zdobyć.
Poe pokręcił głową.
- Przestań. Nie wiem czy mogę to przyjąć. – powiedział.
- Mówiłam ci, że mało wiesz. – powiedziała i wcisnęła mu do ręki urządzenie.
Poe się uśmiechnął. To wciąż ta sama Zorii.
- Poe! – krzyknęła Rey. – Rycerze Ren. Chodź!
Poe wziął medalion, ale nie mógł się ruszyć. Jak mógłby zostawić Zorii znowu?
Co się w ogóle mówi w takich momentach?
Rey i Finn patrzyli na nich, ale po chwili Rey usłyszała charakterystyczny dźwięk wydawany przez myśliwce TIE, oraz wyczuła, że Kylo jest coraz bliżej.
- Musimy ruszać. – powiedziała. – Teraz.
- Leć z nami. – zaproponował Poe, zwracając się do Zorii.
Zorii westchnęła.
- Proszę... - powiedziała.
- Chcesz się całować? – zapytał Poe.
- Idź już. – odpowiedziała Zorii, jednocześnie popychając go lekko w kierunku przyjaciół.
Poe jednak z zadowoleniem rozpoznał w jej głosie rozbawienie.
Poe, choć niechętnie poszedł za przyjaciółmi z małym uśmiechem na ustach.
*****
Rey i Poe wbiegli do kokpitu i zajęli miejsca. Rey na miejscu pilota, Poe obok niej, na miejscu drugiego pilota.
Obojga zaczęli przełączać wiele guziczków i włączników. Silniki obudziły się do życia.
Finn starał się śledzić ich poczynania. Niestety w przeciwieństwie do Rey i Poe, nie był urodzonym pilotem, jednak starał się czegoś nauczyć.
- Mocno się trzymajcie. – powiedział Poe. – Polecimy ostro.
W Sokole ,,polecimy ostro'' oznaczało, że lepiej, żeby usiadł na jakimś fotelu, ale niestety w tym statku były tylko dwa miejsca.
- Uh... Świetnie sobie radzicie. – powiedział.
Rey wystartowała w takim tempie, że Finn prawie upadł.
Jak to się działo, że on zawsze kończył lecąc w kierunku statków Najwyższego Porządku?
Poe włożył identyfikator, który dostał od Zorii na miejsce i go uruchomił.
Bb-8 i D-O wjechali do kokpitu, blokując wyjście. Finn nie przejmował się tym.
Kiedy próbujesz wkraść się na pokład statku wroga – znowu – i twoje serce bije jak szalone, a nogi są gotowe do ucieczki, coś co blokuje wyjście może pomóc.
Wszyscy w kokpicie byli cicho i czekali w napięciu na to co się stanie dalej.
Co piknęło i ramiona Poe opadły w geście ulgi.
- Medalion działa. – poinformował resztę. – Będę dokował w hangarze dwunastym.
- Trzymaj się Chewie. – powiedziała Rey w pustkę. – Już idziemy.
- Kimkolwiek jest ten Chewie... To jest szaleństwo. – powiedział 3PO.
Był taki czas, kiedy Finn zgodziłby się z droidem, ale wtedy nie miał przyjaciół.
Wylądowali na Niszczycielu i szybko wyszli ze statku.
Do ich statku podeszła dwójka patrolujących szturmowców. Jednego zastrzelił Finn, drugiego Poe.
- Wasza trójka zostaje na statku. – powiedziała Rey, odwracając się do droidów.
- Gdzie teraz? – zapytał Poe, patrząc na Finna.
- Bo ja wiem... Tędy. – odpowiedział i poszedł w kierunku wyjścia.
Miał przeczucie. Poza tym był jakiś algorytm, na podstawie którego budowali statki. Jeśli zorientuje się, gdzie jest, będzie wiedział, gdzie mają iść.
Biegli korytarzem. Tak jak na bazie Starkiller podłogi były nieskazitelnie czyste, panele oświetlające, konsole sterowania.
Finn wiedział, ile pracy wymaga utrzymanie tego wszystkiego w takim stanie, wyglądające, jakby właśnie zostały zdjęte z linii produkcyjnej.
Wolał opadające liście i wystające korzenie, tak jak na Ajan Kloss.
Minęli kilka patroli szturmowców.
Kiedy doszli na odpowiedni korytarz usłyszeli dźwięk otwierania drzwi. Spojrzeli za siebie, ale nikogo nie było.
Nagle przed nimi pojawiło się dwóch szturmowców, którzy celowali w nich.
- Rzuć broń! – krzyknął jeden.
Rey jako jedyna zachowała zimną krew i stanęła przed przyjaciółmi, którzy stanęli w panice. Machnęła ręką sięgając po Moc. Użyła perswazji Mocy.
- Spokojnie, nic się nie dzieje. – powiedziała spokojnie do szturmowców.
Finn wstrzymał oddech.
Szturmowcy po chwili się rozluźnili i opuścili broń.
- Spokojnie, nic się nie dzieje. – powtórzył jeden.
- Wszystko dobrze. – powiedział drugi.
Ponownie machnęła ręką.
- Nasza obecność was cieszy. – powiedziała.
- A, jak miło, że wpadliście! – powiedział jeden.
- Ale fajne! – powiedział drugi.
- Nam też tak robi? – zapytał szeptem Poe, zwracając się do Finna, ale ten go uciszył.
Oczywiście, że nie. Ona by nigdy – nie, czekaj... zdecydowanie by to zrobiła. Aby ich chronić. Aby zatrzymać jednego z nich przed podążeniem za nią na pustyni.
Do diabła.
- Przyszliśmy zabrać jeńca i jego rzeczy osobiste. – powiedziała Rey.
Szturmowiec z radością powiedział im, gdzie mają iść.
Kiedy patrol poszedł dalej, razem z przyjaciółmi pobiegła dalej.
Weszli do kolejnego rozwidlenia korytarzy. Wyglądało dokładnie tak jak opisali je szturmowcy.
- Kamery! – krzyknęła.
Wszyscy natychmiastowo odwrócili się do urządzeń i zestrzelili wszystkie, jakie widzieli w tym pomieszczeniu, wyłączając je w ten sposób.
Z pomieszczenia, gdzie się znajdowali wychodziły trzy korytarze. Każdy z przyjaciół pilnował jednego, aby nikt ich nie zaszedł.
Nagle Rey się zatrzymała. Serce Finna zabiło mocniej. Znał to spojrzenie. Wiedział, że ich plan zaraz szlag trafi.
- Mówili, że Chewie jest tam. – przypomniał wskazując jeden z korytarzy.
Zajął się otwieraniem drzwi.
Kiedy drzwi się otworzyły, razem z Poe chcieli przez nie przejść i iść dalej, ale zobaczył, że Rey idzie w inną stronę.
- Rey, idziemy. – powiedział.
- Sztylet gdzieś tu jest. – powiedziała tak jakby zamyślona. – Muszę go znaleźć.
- Po co? – zapytał Poe podchodząc do niej.
Przecież C-3PO już przetłumaczył co było na nim napisane.
- Przeczucie. – powiedziała. – Spotkamy się potem w hangarze.
Zaczęła biec, nim którykolwiek zdąży ją zatrzymać.
- Ej, nie możesz iść teraz... – powiedział Finn do odchodzącej Rey, ruszając za nią, ale Poe go zatrzymał.
- Chewie. – powiedział i pociągnął przyjaciela zasobą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top