Rozdział IV
Leia nie miałaby nic przeciwko, gdyby Rey pokazała to wszystkim od razu, ale teksty Jedi należały do Luke'a i dziewczyna zawsze traktowała je z szacunkiem.
Kiedy doszła z Rey do swoich kwater, gdzie nikt nie będzie im przeszkadzać w spokojnej rozmowie, dziewczyna rozpoczęła swoje tłumaczenie.
- Wiem, jak odnaleźć tę planetę. – zaczęła stanowczo Rey, przejeżdżając palcem po notatkach. – Twój brat napisał o tym w swoich notatkach.
- Mianowicie? – zapytała Leia nie wiedząc o co dokładnie chodzi młodej Jedi.
- Luke też jej szukał. Przez wiele lat i prawie ją znalazł. Nie umiem odcyfrować niektórych znaków, ale z notatek wynika, że potrzebujemy czegoś takiego. – wytłumaczyła Rey pokazując rysunek z notatek Luke'a. – Tellurium Sithów. Kompas wskazujący drogę na Exegol.
Rey spojrzała na Leia'ę, która otworzyła szerzej oczy.
Jej oddech przyśpieszył. Jeśli Luke już zaczął szukać, mogli po prostu zacząć z miejsca, gdzie on zakończył swoje poszukiwania. To dawało im miejsce, gdzie zacząć. Dawało im nadzieje.
- Nie przetrwamy nadciągającej burzy. – kontynuowała Rey. - Trzeba doprowadzić dzieło Luke'a do końca. Muszę znaleźć Exegol. Dopaść Imperatora.
Teraz oddech Lei przyśpieszył z innego powodu.
- Nie. – zaprotestowała słabo.
Rey nie była gotowa. Zostało tyle rzeczy, których musiała się nauczyć. Jeśli odejdzie za szybko, będzie ciągnięta do Ciemnej Strony. Czuła jej pociąg do niej, tak jak czuła go lata temu u Bena.
Ale oczy Rey dalej ją prosiły, a Leia musiała zmierzyć się z prawdą: Rey musiała więcej trenować, to prawda. Ale prawdziwym powodem, dlaczego nie mogła pozwolić jej odejść, było to, że nie umiała patrzeć jak dziewczyna, do której tak się przywiązała, odlatuje.
Luke opowiadał jej o więzi Padawana i Mistrza. Nie wspomniał jej jednak, że może zacząć traktować swoją Padawankę jak córkę.
- Czy to nie jest to, do czego mnie trenowałaś? – powiedziała Rey. – Nie chcę lecieć bez twojej zgody. Ale zrobię to.
Leia wciąż potrząsała głową.
- Naprawdę. – kontynuowała Rey. - Zrobiłabyś to samo.
Nie miała na to odpowiedzi.
Kiedy Rey wyszła, ona opadła ciężko na kanapę.
Masywna flota, którą odkrył Ben – on zawsze będzie dla niej Benem – mogła przynieść zagładę Ruchowi Oporu, nadziei galaktyki. Gorzej, to mogłoby dać ją w ręce Palpatine'a.
Nawet jeśli Ruch Oporu go powstrzyma, Sith znów powstanie.
Na pewno planował to przez lata. Może pokolenia. Imperator i jej ojciec, Darth Vader, powinni być ostatnimi. Ale kiedy jeden upada, drugi powstaje. Zawsze. Najpierw Snoke, potem jej syn.
W końcu musiała coś zrobić. Teraz. Zanim Ben przejmie dziedzictwo Vadera.
*****
Rey siedziała w swoim pokoju. Pakowała się i przygotowywała do wylotu.
- Leia i Rose zostaną i będą planować atak na flotę. – powiedziała jej Maz. – Ale nie możemy zaatakować, dopóki nie skończysz misji Luke'a. Znaleźć Exegol.
Jej serce przyśpieszyło.
- Maz, mogę stanowić niebezpieczeństwo dla misji, dla wszystkich. Boję się, że...
- Nie ma nikogo innego. – przerwała jej Maz. – Znalezienie Exegol to misja dla Jedi.
Rey spojrzała na kawałki swojego jeszcze nieskończonego miecza.
- Nie jestem Jedi. Jeszcze nie. Nie jestem tak silna jak Leia myśli.
- Nie będziesz wiedziała jak silna jesteś, dopóki wiesz jak silna masz być. – powiedziała Maz pochylając się w jej stronę.
Rey pokręciła głową.
- Ciemna Strona ma dla mnie plany. Jeśli pójdę Kylo Ren mnie znajdzie.
- Mierzyłaś się z nim już wiele razy. – powiedziała Maz i wzruszyła ramionami.
Nie wydawała się zaskoczona słowami młodej Jedi.
- To nie jego się obawiam. – powiedziała Rey prawie szeptem.
- Żeby znaleźć najmroczniejsze miejsce w galaktyce, musisz zmierzyć się z własnym mrokiem.
Jakimś cudem Maz wiedziała przez co Rey przechodzi. Zawsze wiedziała.
- Musisz lecieć. Moc cię tu przywiodła. Musisz jej ufać. Zawsze. – powiedziała Maz.
*****
Następnego dnia Rey kończyła naprawę Sokoła i szykowała się do odlotu. Musiała jeszcze tylko wymienić kilka części. Po wykonaniu tej czynności była gotowa do lotu.
- Postawiłaś go na nogi. – stwierdził Poe.
- Miałeś wtedy rację. Pociągnę dalej poszukiwania Luke'a. zacznę tam, gdzie trop się urwał. Od Zakazanej Pustyni na Pasaana'ie.
- Wiem. Tak, tak. I zabierasz nas. – oznajmił Poe klepiąc ją po ramieniu, a następnie odwrócił się do Wookiee'go. – Chewie, przedmuchałeś tę dyszę?
Chewie ryknął coś w odpowiedzi i ruszył za pilotem do statku.
- To sprawa osobista. – próbowała przekonać ich, aby nie lecieli.
- Jasne. Twoja i nasza. – odpowiedział Finn.
- Misja, z której można nie wrócić. – użyła ostatniej deski ratunku.
- Dlatego jedziemy. – nie dawał za wygraną Finn.
Poe i Chewie wyszli ze statku i Wookiee zaryczał potwierdzająco. Rey popatrzyła na nich z niedowierzaniem, ale ostatecznie się uśmiechnęła. BB-8 zaczął coś pikać, a wszyscy popatrzyli na niego.
- Nie sposób się nie zgodzić. – powiedział C-3PO.
Rey wypuściła szybko powietrze i się cicho zaśmiała patrząc na przyjaciół, którzy w tym momencie patrzyli się na nią.
*****
Rose podbiegła do Finna i spojrzała na niego. Przytulili się.
- Rose, ostatni dzwonek. – próbował przekonać Rose do polecenia z nimi.
- Spróbuję znaleźć jakiś słaby punkt tych Niszczycieli. Jeśli namierzycie te flotę, to przylecimy.
- Jeśli? – zapytał, unosząc brew.
Rose zaśmiała się cicho.
- Kiedy. – poprawiła się.
- Właśnie. Kiedy.
Finn szybko pocałował ją w policzek i poszedł dalej kładąc jej rękę na ramieniu. Rose tylko odprowadziła do wzrokiem i poszła w swoją stronę.
*****
Jeszcze przez chwilę patrzyła na cudowny krajobraz planety, na której się znajdowali. Myśl, że możemy nie wrócić tutaj wydawała się trochę bolesna.
Była tak skupiona na podziwianiu krajobrazu, że nie zauważyła, kiedy zbliżył się do niej Poe.
- To co? Gotowa? Lecimy? – zaczął się pytać, a Rey dopiero wtedy go zauważyła. – Coś nie tak?
- Nie, nic. – odpowiedziała odwracając się z powrotem w stronę lasu.
Przed wylotem poszła jeszcze do Beaumonta.
- To jest antyk. – powiedział Beaumont wskazując na stronę z rysunkiem Tellurium. – Zostały zrobione tylko dwa; jeden dla Mistrza, jeden dla Ucznia. Luke szukał Tellurium Imperatora, ale skończyło się fiaskiem. Zakończył poszukiwania na pustyni na Pasaana'ie.
- W układzie Middian? – zapytał Finn.
Rey słyszała tą nazwę. Jeden z handlowców, który zatrzymywał się na Jakku w Przyczółku Niima mówił, że regularnie tam się zatrzymywał.
- Byłeś tam? – zapytał Beaumont. – Nie możesz tam dostać nawet przyzwoitego posiłku. Przynajmniej nie jest okupowana.
Finn zmarszczył brwi, a Rey już wiedziała o czym myślał. Nie jest okupowana na razie.
- Czyli zaczynamy na Pasaana'ie. – powiedział Poe.
- Tak. Luke zostawił koordynaty. Pokazują na Zakazaną Dolinę. – powiedział Beaumont.
*****
C-3PO patrzył przed siebie i analizował w swojej głowie schematy wszystkich możliwości tego, co się może stać.
- Na wypadek, gdybym nie wrócił, chciałbym abyś wiedział, że jesteś moim przyjacielem R2. – powiedział i spojrzał na swojego towarzysza. – Tak naprawdę to najlepszym.
Złoty droid zaczął iść w kierunku statku.
R2 jeszcze coś zapikał, co brzmiało dość szczęśliwie.
*****
Leia siedziała u siebie w pokoju i obracała w dłoniach medal, który dała kiedyś Hanowi.
Leia, usłyszała głos Luke'a w swojej głowie.
- Nie, Luke. – odpowiedziała szeptem.
Już czas, powiedział Luke. Próbował ją przekonać już od jakiegoś czasu.
- Jeszcze nie.
- Skąd miałaś wiedzieć, kiedy dałaś ten medal Hanowi? – usłyszała za sobą głos Maz. - Jak mogłaś wiedzieć, gdzie zaprowadzi cię życie? Wiem, że się boisz pociągu Rey do Ciemnej Strony. Że miałaś wizje jej śmierci.
Leia zmarszczyła brwi. Zdecydowanie za dużo mówiła Maz.
- Ale jak często mi mówiłaś, przyszłość jest ciągle w ruchu. – kontynuowała Maz. – Dziewczyna musi znaleźć swoją prawdziwą ścieżkę.
- Prawdziwą ścieżkę... - wymamrotała Leia.
Czy Ben był na swojej prawdziwej drodze? Leia, kiedy wysyłała go na szkolenie nie wierzyła, żeby to była jego prawdziwa ścieżka. I nie wierzyła, żeby to była również prawdziwa ścieżka Rey.
Miała jednak przeczucie. Moc próbowała jej coś powiedzieć. O Rey i jej misji.
- Twój duch jest silny, ale ciało już nie. Staje się słabsze z każdym dniem. Daj jej swoje błogosławieństwo. Daj jej miecz Luke'a Skywalkera. – powiedziała Maz, a po chwili dodała. - Póki jeszcze możesz. Póki jest jeszcze nadzieja.
*****
Przed wylotem, Rey podeszła do Lei i przez chwil stały w milczeniu. Patrzyły na siebie. Obie wiedziały co chcą powiedzieć, ale żadna z nich nie wiedziała jak dokładnie ma to ująć. W końcu młoda Jedi zaczęła rozmowę.
- Tyle mam ci do powiedzenia.
- Opowiesz po powrocie.
Rey skinęła lekko głową i słabo się uśmiechnęła.
Leia podniosła ręce, w których trzymała miecz świetlny Luke'a. Rey go wzięła i przypięła do pasa.
Zrobiła krok do przodu i przytuliła starszą kobietę. Ta odwzajemniła gest przytulając dziewczynę jak matka.
- Pamiętaj. Niewolno ci się bać tego kim jesteś. – szepnęła Leia do ucha Rey, której po policzku spłynęła samotna łza.
Chwilę później szóstka przyjaciół weszła na pokład Sokoła i startowali. Rey uśmiechnęła się.
Pilotowała razem z Chewbacca'ą, Finn usiadł w fotelu za nią, Poe na początku stanął na środku kokpitu, ale później zajął fotel za Chewie'm, a C-3PO stał w wejściu. Chewie nastawiał współrzędne do skoku, a BB-8 jeździł od fotela do fotela. Wookiee coś zaryczał, na co Rey się mocniej uśmiechnęła.
- To fakt. – odpowiedziała patrząc na Chewbacca'ę.
Kiedy wyszli z atmosfery planety skoczyli w nadprzestrzeń.
*****
Po powrocie na Niszczyciel Kylo razem ze swoimi Rycerzami w kierunku swojej i ich kwater. Kiedy szli ich wygląd budził strach i szacunek naraz.
- Rycerze Ren. – powiedział jeden szturmowiec do drugiego, kiedy ich mijali.
- Upiory. – powiedział drugi.
Kiedy Rycerze doszli do swoich kwater, został wezwany na mostek.
- Sir, nie mamy jeszcze żadnych śladów, ale poszukiwania dziewczyny nadal trwają. – powiedział generał Pryde.
- Nie mamy czasu. – powiedział Kylo z dziwnym jak na niego spokojem. – Muszę ją znaleźć sam.
- Tak jest Naczelny Wodzu. – powiedział Pryde.
- Kiedy ją znajdziemy, osobiście zbiorę egzekutorów... - zaczął Hux, ale Kylo uciszył go gestem dłoni.
- Przeskanować wszystkie systemy w poszukiwaniu Korreliańskiego Frachtowca typu YT-1300. Sokół Millenium jest statkiem, na którym na pewno będzie. – rozkazał Kylo. – Rycerze Ren poprowadzą poszukiwania, Generale Hux. Tu nie ma miejsca na błąd.
*****
Hux wiedział, że nie doceniali go. Jednak nie przejmował się tym, ani również tym, że uważali go za niepotrzebnego głupca.
Przyzwyczaił się już. Najpierw jego ojciec i admirał Brooks, potem Snoke i Kylo... już go to nie obchodzi.
Dzięki temu miał więcej czasu na własne zajęcia. To była część jego planu.
Nie wiedział jak generał Pryde mógł przekazać nawet najgorsze informacje Renowi i nie skończyć z co najmniej odciętą głową.
Ren nie okazywał litości nikomu – może z wyjątkiem zbieraczki – więc musiał być jakiś inny powód, dlaczego generał Pryde jest nietykalny. Bezpieczny. Nie wystraszony.
I Hux chciał się dowiedzieć co to dokładnie jest.
*****
Po pewnym czasie zostało zwołane zebranie najważniejszych osób w Najwyższym Porządku.
Kylo, po wejściu rzucił głowę informatora Ruchu Oporu na stół i podszedł do iluminatora, który znajdował się na końcu sali.
Z satysfakcją zauważył, że wszyscy obecni, nawet Pryde, się wzdrygnęli.
- Wśród nas jest szpieg. – oznajmił patrząc w gwiazdy. – Właśnie wysłał raport do Ruchu Oporu. Ale nawet zdrada już nas nie powstrzyma. Generał Pryde dał wam szczegółowe raporty z mojej wyprawy na Exegol.
Oczywiście, nie wszystkie szczegóły były tam zawarte. Zachował dla siebie to, czego dowiedział się o zbieraczce. Ale i tak zostali poinformowani o flocie, którą tam odkrył, że dobił targu z Imperatorem.
- Na Exegol zrozumiałem, że Najwyższy Porządek wkrótce stanie się prawdziwym Imperium. – kontynuował Ren.
Odpowiedziała mu cisza.
Zielona ciecz, która sączyła się z głowy zebrała się w małej kałuży. Hux odmawiał sobie na to spojrzeć, zamiast tego patrząc ze zniesmaczeniem na Rena i jego nowo naprawioną maskę.
- Czuję, że niepokoi pana mój wygląd, generale Hux. – powiedział Kylo odwracając się w stronę generała.
Wzrok wszystkich przeniósł się na Huxa.
- Czy mowa o masce? Przeciwnie. Twarzowa. – powiedział generał.
- To prawda. – powiedziała generał Parnadee.
- Proszę wybaczyć Wodzu, ale ci nowi sojusznicy z Exegol... To chyba jakaś sekta. Szarlatani i czarownicy. – odezwał generał Quinn.
Quinn był na tyle stary, że mógł być młodym oficerem w Starym Imperium.
- Którzy wyczarowali całe chordy Niszczycieli! – powiedział generał Pryde, podnosząc głos. – Dzięki flocie Sithów nasza wartość bojowa wzrośnie tysiąckrotnie. Nareszcie nadarza się sposobność, aby zmyć hańbę jaką okryła nas baza Starkiller.
Mówiąc ostatnie zdanie obrócił się twarzą w kierunku Huxa, który brał pełną odpowiedzialność za tamtą klęskę.
- Potrzebujemy więcej rekrutów. Zaczniemy pobór na nowych planetach. – powiedziała generał Parnadee.
- A tę flotę to co? Dostaniemy w prezencie? – zapytał kpiącą generał Quinn.
Kylo nie chciał odpowiadać dokładnie na to pytanie.
– Czego on oczekuje od nas w zamian? Bo mnie na przykład... - kontynuował Quinn.
Kylo wyrzucił przed swoją rękę przed siebie i wezwał wszystkie negatywne emocje, które w nim były. Generał uderzył z impetem w sufit łapiąc się za gardło.
Kiedy generał uderzył w sufit dało się usłyszeć nieprzyjemny dźwięk, który mógł oznaczać, że generał dostał poważnych obrażeń. Kylo nawet na niego nie spojrzał, tylko podszedł do stoły i się o niego oparł.
Zgromił wzrokiem wszystkich zebranych. Nawet Hux był widocznie wstrząśnięty. Dobrze.
- Bądźcie gotowi do zdławienia wszelkiego oporu. Ja i moi rycerze ruszamy teraz na łowy. – powiedział Ren.
Imperator chciał, aby zbieraczka była martwa. Kylo jednak miał inne plany. Chciał zabić przeszłość, tak. Mieć władzę absolutną w całej galaktyce. Wielka flota z Exegol mu w tym pomoże.
Jednak pragnienie, które było w nim już od jakiegoś czasu, to było rządzić razem z nią.
Byli połączeni. Pokonali Snoke'a. Razem byliby niepokonani.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top