Znałem twego ojca...
Pirat szedł ze mną i Colinem w stronę palisady, przechodziliśmy obok składzika, kuchni i zbrojowni aż w końcu dotarliśmy do wielkiego kamiennego łuku u podnóża którego była budowana palisada, to było jedyne wyjście z bazy po była ona okrążona przez pomarańczowo-czerwone skały, zastanawiałem się czy to nie Geonosis, doszliśmy do "szatni",
-Przebierajcie się i do roboty!-Spojrzał na nas i odszedł.
Przebraliśmy się szybko i poszliśmy w stronę palisady.
-Musimy z tąd uciec.-Powiedział Colin kiedy szliśmy w stronę palisady.
-Wiem.-Odpowiedziałem nie spoglądając na niego.
Zapadł zmrok i rozbrzmiał głos z emitera.
"KONIEC ROBOTY LENIWE ROBAKI"
Szliśmy do jaskini gdzie mieliśmy swoje posłania, wszyscy położyliśmy się spać, oprócz jednego. Spoglądałem na niego, lekko posiwiały i prodaty popijał whisky z butelki. Postanowiłem wstać i usiąść obok.
-Chcesz łyka?- Zapytał zanim zdążyłem coś powiedzieć.
-Nie nie chciałem się zapytać tylko z kąd to masz?
-Po co się pytasz, skoro nie pijesz?-Odpowiedział po czym wziął łyka.
-Ile pan tu siedzi?-zapytałem.
-Nie Pan... Jansen.
-Dobrze Jansen ile tu siedzisz?
-Od wczoraj.
-A wiesz jak z tąd uciec?
-Jest jeden sposób.
-Jaki?
-Codziennie o godzinie 16:00 strażnik zbrojowni wynosi skrzynki z bronią na
Handel, wynosi zazwyczaj trzy. Wystarczy wejść do zbrojowni, wziąść broń, schować się do skrzynek i podczas przewozu wyjść, po czym przejmiemy statek. Proste no nie?
-Tak. -Wstałem i powiedziałem-zrobimy to jutro, powiem Colinowi.
-Weź też tą dziewczynę z która tu z tobą przyleciała.
-Ajimi...
-Tak, ja nie lecę.
-Dobrzę.
-Ale ty mi go przypominasz...
-Kogo?
-A nie ważne.
★★★★★★★★★★★★★★★★
NARESZCIE JEST!!!!
Aaa i kto pamięta jansena pisze komentarzyk :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top