Rozdział XVII

Choć pobyt w sektorze medycznym czasem nieco mu się dłużył, Tatsuma prędko wracał do zdrowia. Może sprawiły to leki przeciwbólowe, których wciąż zażywał całe tony, ale tak szczęśliwy nie czuł się nigdy wcześniej. Uwielbiał, kiedy Katsura zasypiał przytulony do jego lewego boku, podczas gdy Megan siadywała, albo rozciągała się po jego drugiej stronie. Widok ich obojga, jego cudownej rodziny, napełniał jego serce ogromem radości. Było po prostu idealnie... No, może za wyjątkiem chwil, gdy Megan usiłowała wcisnąć mu do ust kolejną łyżkę tej obrzydliwej, szarawej brei, którą go tu karmili. Dokładnie tak, jak w tej chwili. Mężczyzna mocno zacisnął usta i odwrócił głowę, zupełnie jak marudne dziecko, odmawiając jedzenia. Megan zmarszczyła brwi. Starała się nie denerwować. Jeszcze.

— Tatsuma, nie wygłupiaj się! — rzuciła. — Musisz jeść, żeby prędko odzyskać siły!

— To daj mi prawdziwy obiad! — jęknął mężczyzna.

Na sam widok odżywczej papki aż pozieleniał na twarzy. Megan jednak nie dawała za wygraną. Pomachała mu łyżką prosto przed nosem, zupełnie jak Katsurze, gdy grymasił przy posiłku.

— Zobacz, Tatsuma, leci myśliwiec! Otwórz hangar!

Mężczyzna gwałtownie pokręcił głową. Mu obserwował całą tę scenę z rozbawieniem wypisanym na twarzy. Odwrócił się ku Shace, który jednak nie sprawiał wrażenia zainteresowanego tym, co dzieje się wokół niego. Siedział na podłodze ze skrzyżowanymi nogami. Ramiona splótł na piersi. Sprawiał wrażenie, jakby medytował. Mu przewrócił oczami i ponownie spojrzał na Tatsumę.

— Przyznaj się — powiedział z uśmiechem. — Podoba ci się Megan w roli pielęgniarki!

— Pielęgniarki?! Raczej sadystki! — uniósł się Tatsuma.

Megan zmarszczyła brwi. Ponieważ mężczyzna się odezwał, wykorzystała ten moment, aby wepchnąć mu do ust łyżkę szarawej papki. Tatsuma pobladł, ale jego oczy ciskały gromy. Megan pociągnęła łyżkę, ale mężczyzna ze złości zacisnął na niej zęby i nie chciał puścić. Kobieta szarpnęła mocniej, a potem chwyciła Tatsumę za włosy i pociągnęła jego głowę do tyłu.

— Nie waż się pluć — ostrzegła. Jej oczy płonęły. — Przełknij to!

— Sadystka! — jęknął bezradnie mężczyzna, ale, nie kryjąc obrzydzenia, przełknął tę wstrętną breję. Gdy jednak zauważył, że Megan znów zaczyna grzebać w misce, jakby chciała wcisnąć w niego kolejną łyżkę papki, chwycił ją za rękę. — Nie... Błagam! Już mi wystarczy! Nie jestem głodny!

Megan nie wyglądała na zadowoloną, ale z brzękiem odstawiła miskę na niewielki stolik. Tatsuma uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.

— Dziękuję — powiedział.

— Zachowujesz się jak dziecko — burknęła kobieta.

— Nieprawda! — zaprotestował natychmiast Sakamoto. — Po prostu chciałbym wreszcie zjeść coś normalnego! Nie możecie przemycić dla mnie steku z nerfa? Odrobiny gulaszu? Albo chociaż jednego jogana?

— Masz tam już przecież małego joganka! — zaszczebiotał Mu, wskazując Katsurę. — Czyż on nie jest słodki? W sam raz do schrupania!

Tatsuma rozwichrzył dłonią ciemne włoski chłopca.

— Tak bardzo się o ciebie martwił! — zachwycał się Mu po raz nie wiadomo który. — Ależ on was kocha!

Megan prychnęła.

— No mnie już chyba nie — mruknęła. — Przypomina sobie o mnie tylko wtedy, gdy musi iść do odświeżacza...

Tatsuma wyszczerzył wszystkie zęby w szerokim uśmiechu.

— Czyżbym słyszał w twoim głosie zazdrość, klejnociku?

— Ależ skąd — syknęła Megan.

Mężczyzna niespodziewanie chwycił ją za przód tuniki, pociągnął ku sobie i pocałował. Megan drgnęła, jej oczy rozszerzyły się. Co on znów wyprawiał?! Przecież Mu na wszystko patrzył! Postanowiła się na niego zezłościć, ale gdy Tatsuma puścił ją, poczuła jedynie rozczarowanie, że zrobił to tak szybko...

— Kocham cię, Megan... — wyszeptał.

Kobieta poczuła, że na jej policzki wypełzł gorący rumieniec.

— Jesteś niemożliwy... — mruknęła.

Tatsuma obdarzył ją kolejnym, szerokim uśmiechem.

— Wiem!

W tym samym momencie Katsura poruszył się niespokojnie, ziewnął i przetarł oczka łapkami. Utkwił spojrzenie w Megan.

— Mama! — zawołał.

Kobieta zerknęła na niego.

— Proszę, proszę, teraz sobie o mnie przypomniałeś? — spytała cierpko.

— Tak — odrzekł chłopiec z rozbrajającą szczerością. Przepełzł przez Tatsumę, a potem wyciągnął ku niej rączki. Megan wzięła go na ręce, a malec natychmiast przytulił się do niej mocno, z całych sił, jakby czegoś się bał.

— Coś się stało? — spytała Megan, nieco zdumiona. — Miałeś jakiś zły sen?

Katsura skinął głową, ale niczego nie powiedział. Tylko tulił się do niej rozpaczliwie, jakby bał się, że ktoś spróbuje mu ją odebrać...

— Już dobrze... — powiedziała delikatnie. — To był tylko sen... — Pogłaskała go po włoskach i plecach.

— Ta dziewucha tu idzie — burknął nagle Shaka.

Megan westchnęła ciężko. „Ta dziewucha" mogła oznaczać wyłącznie jedną osobę. Oryou. Shace nie podobało się, że Megan pozwoliła jej pozostać na pokładzie „Dzikiego Włóczęgi". Nie zwracał przy tym uwagi, jak ciężko pracowała ta dziewczyna i jak wiele robiła, aby inni przestali wreszcie widzieć w niej jedynie osobę, która postrzeliła Tatsumę. W tej sytuacji ona także była ofiarą. Obwinianie jej o wszystko, co najgorsze, było zupełnie niesprawiedliwe...

— Ona ma imię, wiesz — rzuciła.

Shaka podniósł się, muskając dłonią rękojeść miecza świetlnego. Mu zganił go wzrokiem.

— Chyba nie zamierzasz go tutaj używać, co?

— Jeśli nie będę musiał — warknął Shaka.

— Przestańcie — wtrącił się Tatsuma. — Oryou to dobra dziewczyna! Nie chciała zrobić nic złego! — Miał już okazję ją poznać, bo Oryou przyszła przeprosić go za to, co zrobiła, gdy tylko dowiedziała się, że odzyskał przytomność. I od tamtego czasu przepraszała go dosłownie codziennie. — To był tylko nieszczęśliwy wypadek!

Shaka splótł ramiona na piersi. Zawsze słuchał swojej intuicji. A w tym przypadku podpowiadała mu ona, że tej całej Oryou nie można ufać. W dodatku, dziewczyna wydawała mu się w dziwny sposób znajoma, ale nie mógł sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek ją spotkał... Dlaczego Megan była tak ślepa? Tatsuma myślał, czym myślał, ale po niej spodziewałby się czegoś więcej!

Nagle drzwi do sali otworzyły się i do środka wkroczyła niewysoka, szczupła, młodziutka kobieta o jasnych włosach. Przed sobą niosła tacę pełną obranych i pokrojonych na mniejsze kawałki owoców.

— Pani kapitan... — powiedziała, skromnie spuszczając oczy i rumieniąc się lekko. — Panie Tatsuma... Przyniosłam panu trochę owoców... Doktor Keerin powiedziała, że nie powinny zaszkodzić...

Tatsuma z wrażenie aż poderwał się na posłaniu.

— Oryou, jesteś aniołem! — zawołał, wyciągając dłonie po tacę. — Megan wmuszała we mnie tylko te obrzydliwe, odżywcze papki, sadystka jedna!

Oryou uśmiechnęła się niepewnie.

— Proszę tak nie mówić! Pani kapitan bardzo się o pana martwi, to wszystko!

Dziewczyna minęła Mu oraz Shakę, nie zaszczycając ich nawet jednym spojrzeniem, a następnie przysiadła na koi, obok Tatsumy. A on nie zaprotestował. Gawędził sobie z nią wesoło, jakby wszyscy inni nagle zniknęli. Usta Megan zacisnęły się w wąską linię. Dotarło do niej, że Oryou to przecież młoda, chuda, cycata blondi... W następnej sekundzie skarciła w duchu samą siebie. Nie powinna myśleć w ten sposób o żadnej kobiecie! Ale Oryou... Ona... Wyglądała jak... Spełnienie marzeń Tatsumy. Megan nieco zrzedła mina. Oryou bezustannie wodziła swymi pięknymi, zielonymi oczami za Tatsumą. Megan nagle uświadomiła sobie, że przecież... Ona nie ma z nią żadnych szans. Oryou była młodsza od niej. Miała wcięcia i krągłości tam, gdzie trzeba. Megan zazdrościła jej tak cudownej figury. Sama nie za bardzo miała się czym pochwalić. Poza tym, twarz Oryou była gładka, cera promienna, a Megan u siebie dostrzegała już pierwsze zmarszczki. Przecież to oczywiste, kogo będzie wolał Tatsuma... Megan nie była w stanie dłużej na nich patrzeć. Wstała, oznajmiając, że zabierze Katsurę na obiad i prędko wyszła z pomieszczenia. Nie minęło wiele czasu, gdy dogonili ją Shaka oraz Mu.

— Wszystko dobrze, tooczko? — spytał Mu, kładąc dłoń na jej ramieniu.

— I co? Nadal uważasz, że ta dziewucha jest taka kochana i słodka? — spytał niemal w tej samej chwili Shaka.

— Dajcie mi spokój — warknęła Megan.

— Tooczko, wiem, że każda kobieta chce być piękna dla swojego mężczyzny, ale wygląd to nie wszystko... Jeśli sama uważasz, że nie zasługujesz na szczęście, to nigdy go nie znajdziesz... — powiedział delikatnie Mu.

Megan prychnęła. Za nic nie przyznałaby się do zazdrości.

— A co to ma do rzeczy?! — syknęła. — Tatsuma nie jest moją własnością, tak samo jak ja nie jestem jego własnością! Oboje możemy robić co chcemy i z kim chcemy!

— Wysadźmy tę dziewuchę na najbliższej planecie, a problem sam się rozwiąże — podsunął Shaka.

— Na „Dzikim Włóczędze" nie postępujemy w ten sposób! — oburzyła się Megan. — Będzie chciała, to sama stąd odejdzie!

— Razem z Tatsumą — dodał Shaka.

Megan z całych sił zacisnęła zęby.

— To będzie jego wybór — warknęła.

Katsura drgnął w jej ramionach.

— Gdzie pójdzie tata? — spytał płaczliwie. — Dlacego nie będzie z nami?

— Kochanie, tata na razie nigdzie się nie wybiera — powiedziała delikatnie Megan, posyłając Shace mordercze spojrzenie.

— Będzie z nami?

Kobieta miała wrażenie, że za chwilę pęknie jej serce. Dlaczego Katsura zadawał tak trudne pytania?

— Tak — odrzekła ze ściśniętym gardłem.

Katsura uśmiechnął się szeroko.

— Nie być smutna, mama — poprosił, a potem głośno cmoknął ją w policzek.

W oczach Megan zabłysły łzy. Z całych sił przytuliła chłopca, obsypując jego kochaną buźkę pocałunkami. Malec roześmiał się.

— Mama!

— Klejnociku! — usłyszeli nagle.

Megan odwróciła się. Tatsuma pełzł w jej stronę, podpierając się jedną dłonią ściany. Miał na sobie tylko krótką, białą, szpitalną koszulę, wiązaną na plecach. W dodatku, szedł boso po zimnym pokładzie. Za nim podążała Oryou, starając się go przekonać, żeby wrócił do łóżka.

— Panie Tatsuma, nie powinien pan wstawać!

— Tatsuma! — zawołała Megan ze złością. — Co ty wyprawiasz?! Kto ci pozwolił wstać?! — Postawiła Katsurę na ziemi i podbiegła do mężczyzny. — Nie dość, że łazisz boso, to jeszcze z gołym tyłkiem! — fuknęła, opierając dłonie na biodrach.

— Zostawiliście mnie samego, bez słowa... — poskarżył się mężczyzna.

— Bez słowa? Mówiłam, że zabieram Zurę na obiad. Poza tym, nie byłeś sam. Oryou była z tobą...

— Ale nie ty! — jęknął Tatsuma. Wyciągnął ramiona i przytulił ją mocno, a właściwie oparł się na niej całym ciężarem ciała, ponieważ nadal był bardzo słaby.

— To... Ja już pójdę... — wymamrotała Oryou, czując, że nie jest tam zbyt mile widziana i umknęła czym prędzej. Shaka odprowadził ją pełnym niechęci spojrzeniem, a Mu ujął Katsurę za rączkę i podprowadził go do Megan i Tatsumy.

— Chyba nie jesteś zazdrosna o Oryou? — spytał Sakamoto.

— Tatsuma, nawet ty musiałeś się zorientować, że ta dziewczyna wolałaby mieć cię dla siebie — rzucił Mu, przewracając oczami. — Brzydko tak łasić się do innej na oczach swojego kochania...

— Łasić się? — Oczy Tatsumy zrobiły się okrągłe niczym spodeczki. — Przecież Oryou to jeszcze dziecko!

— No bez przesady — mruknął Mu.

— W porównaniu do Megan! — dodał prędko Tatsuma.

Kobieta cała aż zesztywniała.

— A to co niby miało znaczyć? — spytała lodowatym tonem.

— N-nie to, co myślisz... — jęknął Tatsuma. — Wcale nie jesteś stara!

— A wypchaj się! — mruknęła Megan, ale jednocześnie ujęła go pod ramię. — Wracasz do łóżka! I to już!

— Ale nie jesteś na mnie zła, prawda, klejnociku? — dopytywał Tatsuma. — Kocham tylko ciebie! Inne kobiety dla mnie nie istnieją!

— Nie, nie jestem na ciebie zła — rzuciła Megan. — Siedź cicho i przebieraj nogami!

— Tata ma goły tyłek! — zawołał nagle Katsura ze śmiechem.

— Skarbeńku, nie wolno tak mówić — strofował go delikatnie Mu. — To niegrzeczne!

— Mama tak mówić!

— To dlatego, że twoja matka ma niewyparzoną gębę — mruknął Shaka.

— Odezwał się elegant! — rzuciła przez ramię Megan. — Zura, a ty nie powtarzaj po mnie wszystkiego, co najgorsze! Jak to jest, że tego akurat uczysz się najszybciej, co?

Katsura ze śmiechem ukrył twarz w obu dłoniach.

— Nie fiem — wymamrotał, nadal śmiejąc się radośnie.

Tatsuma zaśmiał się z zawstydzeniem. Przeczesał palcami swe ciemne, lekko kręcone włosy.

— Mogłem coś na siebie narzucić... — powiedział. — Wybaczcie, nie pomyślałem...

— Jak zwykle — rzuciła Megan, a potem klepnęła go dłonią w goły pośladek, tak mocno, że w korytarzu rozległ się głośny plask, a mężczyzna aż podskoczył. — Do łóżka! — powtórzyła.

— Tak jest! — pisnął Sakamoto, ale po chwili spojrzał na Megan z dziwnym błyskiem w oku. — A pójdziesz ze mną, klejnociku? — Pochylił się ku niej. — Pomogę ci zdjąć te niewygodne ciuchy...

Mu odchrząknął.

— Pohamujcie się trochę, tu jest dziecko!

Tatsuma drgnął. Przez moment miał wrażenie, że znalazł się w innym świecie. Bliskość Megan tak go oszołomiła, że nie mógł przestać myśleć o tym, aby zerwać z niej wszystkie ubrania, wziąć ją w ramiona i kochać się z nią do utraty tchu... Tak wiele lat minęło, odkąd w pełni mógł pokazać jej, jak wiele dla niego znaczy... Nawet, gdy przeniósł się do jej kwatery i zaczęli wspólnie spędzać noce, nie było mowy o niczym więcej oprócz przytulania i ewentualnie kilku pocałunków. Katsura bardzo często sypiał razem z nimi, a obecność dziecka zdecydowanie nie sprzyjała miłosnym igraszkom. Gdy więc wyobraził ją sobie bez dodatku zbędnych ubrań, drżącą i tulącą się do niego, nic dziwnego, że wywołało to zdecydowanie niestosowną reakcję jego ciała... Na ten widok brwi Megan powędrowały wysoko ku górze.

— No wiesz co! — prychnęła. — Niedawno byłeś umierający!

Tatsuma zaśmiał się niepewnie.

— Przepraszam, klejnociku! Ale to właściwie twoja wina! Ty tak na mnie działasz!

Mu przykucnął przy Katsurze, zakrywając chłopcu oczka dłonią.

— Nie patrz, kochanie — zaszczebiotał. — Ten widok mógłby wypalić ci oczka!

Malec pisnął, wystraszony, i natychmiast z całych sił zacisnął powieki.

— Zabierzcie Zurę do mesy, proszę — powiedziała Megan. — Za chwilę do was dołączę.

Shaka zakrył usta dłonią, aby ukryć uśmiech.

— To się nazywa chci... — zaczął, ale nie dokończył, bo Mu szturchnął go mocno łokciem w żebra. Potem chwycił Katsurę za łapkę, a Shakę ujął pod rękę.

— Bawcie się dobrze! — zawołał, mrugając porozumiewawczo do Megan.

Kobieta zaczerwieniła się tak mocno, że jej twarz przypominała dojrzałą zoochjagodę. Zaklęła paskudnie, po czym pchnęła Tatsumę przed sobą.

— Głupoty przychodzą wam do głowy! — fuknęła, goniąc go ponownie do łóżka.

Tatsuma szczerzył się do niej jak mynock.

— A ty byłaś zazdrosna! — Zacmokał. — Naprawdę myślisz, że spędziłbym u twego boku tyle lat tylko po to, żeby teraz cię opuścić? — spytał, nagle poważniejąc.

Megan wzruszyła ramionami.

— Nazwałeś mnie sadystką, a Oryou aniołem...

Tatsuma chwycił ją w pasie i pociągnął na siebie.

— Bo ty jesteś sadystką — poskarżył się. — Ale to niczego nie zmienia. I tak cię kocham...

Megan oparła głowę na jego piersi i przytuliła się do niego.

— Na pewno? I nie przeszkadza ci, że jestem stara? — spytała. — Brzydka? Nie przeszkadza ci mój wystający brzuch?

Tatsuma przewrócił oczami, a później parsknął śmiechem. Nie mógł się powstrzymać. Megan, spoglądając w lustro, widziała najwyraźniej coś zupełnie odmiennego niż on...

— A co z twoim charakterem, klejnociku? Przeszkadza mi twoje marudzenie! — drażnił się z nią. — Tylko na to mógłbym narzekać!

— Sam widzisz! — Kobieta delikatnie uderzyła go dłonią w pierś. — Oryou jest młodsza, ładniejsza, ma zgrabną figurę, w przeciwieństwie do mnie, anielski charakter i ewidentnie wpadłeś jej w oko! Idealnie!

— Przestań już mówić o tej dziewczynie! — rzucił Sakamoto. — Ona ma jedną poważną wadę!

— Niby jaką? — mruknęła Megan.

Tatsuma ujął jej twarz w obie dłonie i spojrzał jej głęboko w oczy.

— Nie jest tobą, klejnociku... — szepnął.

Apotem, zanim Megan znów zdążył zaprotestować, zamknął jej usta w długimpocałunku...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top