Rozdział XII

Po kilku kolejnych dniach i dwóch uzdrawiających kąpielach w pojemniku z bactą, Megan mogła wrócić do swoich obowiązków. Czuła się już wystarczająco dobrze, aby znów większość czasu spędzać na mostku „Dzikiego Włóczęgi". Shaka zaczął uczyć Katsurę, jak posługiwać się Mocą i panować nad nią, więc w czasie, gdy Megan nie dyrygowała niszczycielem, ani nie zajmowała się chłopcem, prowadziła swoje śledztwo odnośnie tego, co wydarzyło się w hangarze. Wszystkie tropy, włącznie z nagraniem z jedynej działającej kamery bezpieczeństwa, zaprowadziły ją jednak do młodego mechanika, który zginął w wybuchu, zasłaniając ją własnym ciałem. Mało miało to sensu, ale może w ostatniej chwili ruszyło go sumienie? Na nagraniu wyraźnie widać było, że niósł w dłoniach niewielką paczuszkę, a potem majstrował przy rampie wahadłowca. Ponieważ jednak mężczyzna zginął, Megan uznała sprawę za zamkniętą. Wątpiła, aby działał z czyjegoś polecenia. Atak na nią nie miał przecież żadnego sensu. Jeśli komukolwiek nie podobał się sposób, w jaki kierowała niszczycielem, mógł powiedzieć jej to wprost. To, czy zastosowałaby się do uwag i dobrych rad, to zupełnie inna sprawa, ale w swoim mniemaniu nigdy się nie wywyższała, ani nie stawiała ponad innymi, nie miała także pojęcia, kogo mogłaby skrzywdzić tak bardzo, że aż próbowałby ją zabić. Przyszedł jej do głowy wyłącznie Shaka. Rodzina Tatsumy sprzedała w niewolę jego siostrę. Takich rzeczy się nie wybacza. Wiedział, że Tatsumie na niej zależy, więc mógłby chcieć się na nim zemścić, odbierając mu to, co kocha, czyli ją, ale Megan stwierdziła, że choć ta teoria miała jako taki sens, była wielce nieprawdopodobna. Shaka wyglądał na zaniepokojonego, gdy wezwano ją do hangaru. Poszedł z nią, zostawiając za sobą zmartwionego Mu. Poza tym, ocalił jej życie. Gdyby nie użył Mocy, aby odepchnąć ją od rampy promu, już byłoby po niej... Ku niezadowoleniu Tatsumy uznała więc ten nieudany zamach za wybryk szaleńca, który i tak stracił życie, więc nie było sensu dalej roztrząsać tej sprawy. Mężczyzna nie był jednak zadowolony z takiego obrotu spraw, ponieważ, pomimo tego, że przeprowadził się do kwatery Megan i kobieta co noc zasypiała utulona w jego ramionach, dręczyły go jakieś dziwne sny i wizje o niej. Były one tak wyraziste, jakby dosłownie przenosił się do innego wymiaru. Zanim się pogodzili, śniło mu się przeważnie, że czule kochał się z Megan, ale potem sny stały się bardziej zagmatwane i mroczne... Widział ich oboje, zawieszonych w próżni. W jasnych oczach Megan odbijała się rozpacz. Zetknęli się hełmami od skafandrów i kobieta drżącym głosem wyznała mu, że go kocha, a potem puściła jego dłonie, a Tatsuma nie mógł jej uchwycić. Wrzeszcząc co sił w płucach, mógł jedynie spoglądać, jak jej sylwetka oddala się od niego, niknąc na tle jasno błyszczących gwiazd... Innym razem znów miał sen, że usiłował jej dotknąć, ale ona dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Nie pozostał po niej nawet ślad. Tatsuma zbudził się wtedy zlany zimnym potem. Nie chciał jej stracić... Bał się tego najbardziej we wszechświecie... A na domiar złego, następnego dnia, gdy Megan, trzymając na kolanach Katsurę, siedziała przy jednej z niedziałających konsolet na mostku, aby chłopiec mógł pobawić się i powciskać różne guziki, z pulpitu nagle sypnęły iskry i buchnął gorący dym. Megan instynktownie przycisnęła do siebie chłopca i osłoniła go własnym ciałem, przez co znów jej dłonie oraz twarz poparzyły gorące iskry. Po raz kolejny jednak kobieta zbagatelizowała całą sprawę, uznając to za zwykły wypadek. Doszło do zwarcia i to czysty przypadek, że akurat ona siedziała wtedy przy tej konkretnej konsolecie. Tatsuma jednak nie potrafił przestać się o nią martwić. Zwłaszcza, że kilka dni później znów omal nie zginęła, tym razem przygnieciona przez myśliwiec TIE. Jeden ze statków runął w miejsce, gdzie stała ledwie kilka sekund wcześniej, ponieważ oberwała się mocująca go do specjalnego wysięgnika linka. Jak to stwierdziła Megan, pewnie ze starości. Nie przyjmowała go wiadomości, że mogła to być kolejna, nieudana próba zamachu na nią. A sny Tatsumy stawały się coraz straszniejsze... Przerażające wizje ciągle pojawiały się w jego umyśle. Co było tego przyczyną? Bliskość Megan? Czy kobieta potrzebowała go bardziej niż wcześniej? A może to jego własne myśli i niepokoje przywoływały te wizje? Sam już nie wiedział... Ale gdy tylko zamykał oczy, znów widział Megan... Wbiegał do jakiegoś ciemnego zaułku, szukając jej i widział, jak kobieta idzie w jego stronę, ledwo powłócząc nogami. A potem wpada mu w ramiona. Była w ogromnym niebezpieczeństwie. Czuł to. Chwytał jej ciało i tulił je. Megan była słaba, jej piękna twarz była posiniaczona i zakrwawiona. A jego wypełniały strach oraz bezsilność. Megan chciała mu coś powiedzieć, poruszała ustami, ale nie dobywał się z nich żaden dźwięk. Tatsuma rozglądał się wokół siebie, wzywając pomocy, ale bezskutecznie. Był sam, a z Megan powoli uchodziło życie. Umierała w jego ramionach, a on mógł tylko wrzeszczeć z rozpaczy rozdzierającej jego serce... W konsekwencji bał się w ogóle zasnąć. Wlewał w siebie hektolitry kafu, byle tylko nie zapadać w sen, więc pod jego oczami wykwitły ciemne sińce, całkowicie stracił humor i stał się drażliwy, co było do niego zupełnie niepodobne. Z trudem był także w stanie cokolwiek przełknąć, ale gdy Megan w końcu spytała, co się z nim dzieje, dlaczego od kilku dni chodzi jak struty, nie przyznał się, że prześladują go wizje jej śmierci. Pochodził w końcu z Honjo, a mieszkańcy tej planety należeli do przesądnych. Obawiał się, że jeśli choćby wspomni o tym, co musi oglądać w swoich snach, prędzej czy później te straszliwe wizje staną się rzeczywistością. W głębi duszy zdawał sobie jednak sprawę, że nie może dłużej funkcjonować w podobny sposób. Musiał powiedzieć komuś o dręczących go koszmarach. Sam nie potrafił sobie z nimi poradzić. Potrzebował pomocy, wyjaśnienia, co fierfek, mogą one znaczyć... Czy to jego własny niepokój odbija się na nim, czy chodzi o coś innego? Czuł, że jeśli nie uda mu się rozwikłać tej kwestii, to chyba oszaleje... W akcie ostatecznej desperacji zwrócił się o pomoc do kogoś, kogo w innych okolicznościach wolałby raczej omijać szerokim łukiem. Korzystając z faktu, że Shaka sam zaproponował, że zajmie się nauczaniem Katsury i był wrażliwy na Moc, Tatsuma postanowił porozmawiać na temat swoich wizji właśnie z nim. Ku zdumieniu Tatsumy, Shaka wydawał się całkiem ukontentowany z powodu tego, że Sakamoto przyszedł po radę akurat do niego. Najwidoczniej podobało mu się, że na pokładzie „Włóczęgi" traktuje się do niemal jak uczonego mistrza Jedi i schlebiało to jego próżności. Gdy Tatsuma opowiedział mu o swoich wizjach, nie wdając się jednak w drastyczne szczegóły, Shaka stwierdził, że o dziwo, Sakamoto jest odrobinę wrażliwy na Moc. Dziwił się samemu sobie, że nie zorientował się wcześniej. Najwidoczniej jego wściekłość na ród Tatsumy zaburzyła mu osąd sytuacji. Sakamoto wyznał, że jego sny były tak rzeczywiste i przerażające, że czasem był przekonany, że doświadcza wszystkiego na jawie. Megan umierała, a on nie potrafił jej ocalić. Shaka zastanawiał się dłuższą chwilę. W zamyśleniu pocierał brodę dłonią. Tatsuma nie nadawałby się na Jedi. Podejrzewał, że nie dałby rady przesunąć Mocą nawet najmniejszego przedmiotu, ale wizje i sny to zupełnie co innego... Mogły zwiastować niecodzienne, często tragiczne w skutkach wydarzenia, ale Moc jest w ciągłym ruchu, więc równie dobrze mogło się okazać, że nie znaczą one kompletnie niczego. Powtarzający się motyw śmierci Megan można było wytłumaczyć lękiem Tatsumy. Bał się ją utracić i to manifestowało się w jego snach. Ostatnie wypadki też mogły mieć na to spory wpływ. Jedi nauczali jednak, że wizje, które zsyła Moc należy po prostu zaakceptować. Najważniejsze to nie starać się im zapobiec, bo wtedy niezwykle skutecznie można przyczynić się do ich urzeczywistnienia.

— Mówisz, że twoje sny dotyczą Megan — odezwał się w końcu. — To kobieta, którą kochasz. Martwisz się o nią. Ten fakt na pewno nie pozostaje bez wpływu na twoje serce i umysł. Musisz jednak zrozumieć, że nawet jeśli zestarzejecie się razem, śmierć i tak was rozdzieli. Na to nie ma żadnej rady. Według mnie, jeśli to zaakceptujesz, wizje przestaną cię nękać.

Tatsuma pobladł śmiertelnie. Shaka zamiast poprawić, tylko pogorszył mu nastrój. Nie miał nigdy w zwyczaju wybiegać myślami tak daleko w przyszłość. A Shaka prosto z mostu oznajmił mu, że przyjdzie taki dzień, kiedy na zawsze będzie musiał rozstać się z Megan. Śmierć i tak ich rozłączy. Do oczu mężczyzny napłynęły łzy. Nie chciał umierać. Nie chciał, żeby Megan umarła... Wolałby umrzeć przed nią, ale myśl o pozostawieniu jej samej także łamała mu serce... Po co Shaka mu o tym przypomniał?! Teraz tym bardziej nie da mu to spokoju... Perspektywa życia bez Megan była po prostu nie do wytrzymania... Rozszlochał się, ocierając twarz rękawem płaszcza. Shaka patrzył na niego ze zdumieniem. Starał się ze wszystkich sił zachować spokój. Powoli wypuścił powietrze z płuc.

— Czego ryczysz? — spytał.

Tatsuma pociągnął nosem.

— Jak możesz mówić, że Megan umrze i być tak spokojnym?! — wykrztusił.

Shaka zmarszczył brwi.

— No to co mam ci powiedzieć? — rzucił. — Przecież nie umrze dziś ani jutro! Za dużo się martwisz i przez to ci odbija! Myślisz, że mnie na nikim nie zależy? Kocham Mu! Też nie chcę się z nim rozstawać, ale na pewne rzeczy nie mam wpływu! Dlatego zamiast myśleć o tym, co najgorsze, zamierzam cieszyć się jego obecnością tak długo, jak to tylko możliwe! Idź lepiej do Megan i nie przejmuj się tymi snami! Nie muszą niczego oznaczać!

— Ale mogą, prawda? — jęknął Tatsuma.

Shaka skrzywił się i spuścił wzrok. Nie odpowiedział, ale jego milczenie było bardziej wymowne niż jakiekolwiek słowa. Sakamoto przeczesał włosy drżącą dłonią. Jeśli sądził, że Shaka zdoła mu pomóc, to srogo się rozczarował. Opuścił kwaterę samozwańczego Jedi z pogłębiającym się przygnębieniem. Nie przejmuj się snami. Łatwo mu było mówić. To nie on musiał co noc oglądać sceny śmierci Megan... Tatsuma nigdy wcześniej nie doświadczył niczego podobnego. Megan zawsze była obok niego i uznawał to za rzecz tak oczywistą, jak fakt, że oddycha... A teraz powoli docierało do niego, że tak nie będzie wiecznie... Że będą musieli się rozstać, a on nie mógł na to nic poradzić... Nieważne, czy miałoby to nastąpić za lat dziesięć, czy sto. Ból, który przeszywał jego serce nie zmaleje tylko dlatego, że zostanie odwleczony w czasie...

Wciąż ocierając z policzków łzy, które bezustannie napływały mu do oczu, skierował swe kroki do mesy. W jednym Shaka miał rację – powinien spędzać z Megan zdecydowanie więcej czasu. Zwłaszcza teraz, gdy w końcu udało im się pogodzić. Zmarnował już wystarczająco wiele lat... Wiedział, że zastanie Megan właśnie w mesie, ponieważ wcześniej kobieta zaoferowała, że zabierze Katsurę oraz Shuna na obiad. Nie podejrzewał jednak, że w mesie zastanie kompletny chaos... Na pokładzie widniały ślady krwi, naczynia i resztki jedzenia porozrzucane były wszędzie dookoła, a w dodatku w kącie pomieszczenia walały się osmalone szczątki jednego z droidów kuchennych. Gdy natomiast Tatsuma ujrzał droida medycznego oraz doktor Keerin, serce podszedł mu do gardła. Napełniły go złe przeczucia i wkrótce okazało się, że w centrum zdarzeń znów znalazła się Megan. Jedną, czy nawet dwie sytuacje, gdy jej życie zostało zagrożone, mógłby uznać za nieszczęśliwy przypadek. Ale nikt nie mógł mieć aż takiego pecha, aby coś podobnego spotkało go cztery razy pod rząd, w dodatku w tak krótkich odstępach czasu... Ile sił w nogach podbiegł do kobiety, która siedziała na ławie przy jednym ze stołów, trzymając na kolanach i mocno tuląc do siebie Katsurę i śmiertelnie bladego, trzęsącego się Shuna. Po jej skroni spływała krew z paskudnego rozcięcia na czole, które właśnie opatrywał droid medyczny.

— Megan! — zawołał Tatsuma, blednąc śmiertelnie. — Co się stało?!

Kobieta skrzywiła się i syknęła, gdy droid przyłożył do rany na jej czole kawałek bandaża nasączonego środkiem odkażającym.

— Droid kuchenny zwariował — powiedziała ponuro. — Zaczął rzucać w nas wibronożami... Ale na szczęście nikomu nic się nie stało. Chłopcy są cali, chociaż bardzo przerażeni...

— Nikomu nic się nie stało?! — wrzasnął Tatsuma. — Nikomu oprócz ciebie! Znów to samo! — Chwycił ją za ramiona i potrząsnął mocno. — Dlaczego nie widzisz, że ktoś najwyraźniej robi wszystko, aby się ciebie pozbyć?!

Megan zmarszczyła brwi.

— Tatsuma, przestań szaleć! — odparła. — Tylko niepotrzebnie straszysz dzieci!

— Ja naprawdę oszaleję! — zawołał Tatsuma, chwytając się obiema dłońmi za głowę. — Oszaleję przez ciebie! Megan! Ja nie mogę cię stracić! Nie mogę...!

Kobieta zamrugała, a potem niepewnie zerknęła na doktor Keerin.

— Możesz dać mu coś na uspokojenie? — spytała.

— Jestem spokojny! — wrzasnął mężczyzna, tak wściekle, że Katsura aż się rozpłakał. Megan posłała mu mordercze spojrzenie.

— Potem porozmawiamy — syknęła, a następnie całą swoją uwagę przeniosła na chłopca, starając się go uspokoić.

Tatsuma poczuł, że cała krew odpłynęła mu z twarzy.

— Przepraszam... — bąknął.

Kobieta burknęła tylko coś niewyraźnie w odpowiedzi. Tatsuma znów poczuł się całkowicie bezsilny i bezużyteczny. Był jednak przekonany, że nie może tak po prostu odpuścić i zostawić tej sprawy. Po raz pierwszy Megan się myliła. Ktoś ewidentnie czyhał na jej życie, a on nie rozumiał, dlaczego wolała składać wszystko na karb nieszczęśliwych wypadków. Bała się? Sądziła, że jeśli nie będzie zajmowała się tymi sprawami to osoba, która pragnęła się jej pozbyć, po prostu da sobie spokój? Tatsuma wcale nie zdziwiłby się, gdyby okazało się, że zniszczenie Nan także miało z tym jakiś związek. Może była to pierwsza, nieudana próba zamachu na Megan? Mężczyzna postanowił więc wziąć sprawy w swoje ręce. Bez wiedzy kobiety zainstalował w jej koi sensory wykrywające krew. Ktoś był bardzo zdeterminowany, aby się jej pozbyć, więc mógł w końcu także spróbować skrzywdzić ją pod osłoną nocy, w trakcie snu, gdy była najbardziej odsłonięta i bezbronna. Choć mogło się wydawać inaczej, była ufną kobietą, czasem aż za bardzo i nie miała zwyczaju sypiać z blasterem pod poduszką. Tatsuma pragnął więc mieć pewność, że jeśli nocą wydarzy się coś złego, a jego nie będzie przy Megan, dowie się o tym natychmiast i będzie mógł ruszyć jej w porę na ratunek. W końcu, zdarzało się, że niektóre noce nadal spędzali osobno. Czy to dlatego, że posprzeczali się o jakąś głupotę, czy też dlatego, że Megan była bardziej zmęczona niż zwykle i potrzebowała spokoju, albo dlatego, że spała z Katsurą, bo chłopiec, w napadzie złego humoru dawał jej mocno w kość i płakał rozdzierająco, gdy chciała zostawić go samego, więc była zmuszona zabierać go do swojej kwatery. W takich przypadkach Tatsuma przeważnie przenosił się na noc do kajuty chłopca. Tak było po prostu wygodniej. Po zainstalowaniu czujników w koi Megan mężczyzna poczuł się odrobinę lepiej. Nawet sny ustąpiły. Przez kilka następnych dni nie wydarzyło się nic niepokojącego. Megan zasypiała obok niego, obejmując go prawym ramieniem i wsuwając nogę między jego nogi. Tak lubiła najbardziej. Mogła wtedy tulić się do niego całym ciałem. A on mógł delikatnie gładzić ją dłonią po włosach i przyglądać się, jak śpi. Najchętniej nie opuszczałby jej nawet na krok. Czuł, że gdy jej pilnuje, nie przydarzy jej się nic złego. Tylko przy nim była naprawdę bezpieczna. Ale pewnego dnia Megan była tak wściekła i drażliwa, że ledwo pozwalała mu się do siebie zbliżyć. Wybuchała i urządzała mu awanturę o każdą, najmniejszą głupotę. Wieczorem natomiast, gdy na okręcie przygaszono światła, oznajmiła, że jest zmęczona, nie czuje się najlepiej i chce zostać sama. A potem zatrzasnęła mu drzwi do kwatery przed nosem. Nawet nie położyła spać Katsury! Mężczyzna sam musiał się tym zająć, a ledwo był w stanie skupić się na czymkolwiek, ponieważ znów ogarnęły go jak najgorsze przeczucia. Intuicja go nie zawiodła. Niestety. Tej samej nocy załogę „Dzikiego Włóczęgi" postawił na nogi dźwięk alarmu. Tatsuma, wyrwany ze snu, gwałtownie poderwał się na równe nogi. Świdrujący dźwięk alarmu przeraził Katsurę, który od razu zbudził się i rozszlochał. Tatsuma spanikował. Wiedział, co oznacza alarm. Coś złego stało się Megan. Nie chciał jednak zostawić chłopca samego, więc chwycił go w ramiona i zabrał ze sobą. W drodze do kwatery Megan spotkał Mu oraz Shakę, rozczochranych i zaspanych, ale Shaka mocno ściskał w dłoni rękojeść miecza świetlnego. Tatsuma jeszcze nigdy wcześniej nie cieszył się tak bardzo na ich widok.

— Trzymaj go! — zawołał, wciskając w ramiona Mu zapłakanego i zasmarkanego Katsurę.

— Co się stało?! — spytał Shaka.

— Co tak wyje?! — krzyknął jednocześnie Mu, starając się uspokoić Zurę.

— To Megan! — wyjaśnił prędko Tatsuma. — Coś musiało się stać!

— Megan? — zdumiał się Mu.

— Potem ci wyjaśnię! — zapewnił Tatsuma, biegiem rzucając się w stronę kwatery kobiety.

Przed drzwiami natknął się na Ikkiego, który strzałem ze swojego nieodłącznego karabinu blasterowego zamierzał rozwalić panel sterowania, aby dostać się do środka. Ikki oraz Shaka jako jedyni zostali wtajemniczeni w plan Tatsumy z sensorami.

— Poczekaj! — zawołał mężczyzna. — Znam kod!

Chłopak drgnął. Odwrócił się, przy okazji mierząc w Tatsumę lufą karabinu. Sakamoto instynktownie uniósł do góry obie ręce w geście poddania.

— Ikki! To tylko my!

Nastolatek prędko opuścił broń.

— Przepraszam... — bąknął, odsuwając się od włazu.

Tatsuma, nie czekając dłużej, wstukał kod dostępu do kwatery Megan. Właz rozsunął się z cichym sykiem. Mężczyzna wpadł do środka niczym burza, chwytając blaster i gotując się do strzału. Tuż za nim byli Ikki oraz Shaka, który aktywował złotą klingę swego miecza świetlnego. Wszyscy trzej gotowi byli stanąć do walki z napastnikiem, który śmiał zranić Megan. W pomieszczeniu zapłonęły światła. Tatsuma natychmiast ujrzał, że koja kobiety jest pusta. Pościel była skotłowana, pled leżał na ziemi, jakby ktoś dosłownie wywlekł stamtąd Megan. Co gorsza jednak, na materacu mężczyzna dostrzegł świeże, ciemne plamy krwi. Nie były duże, ale Tatsuma wiedział, że wyszkoleni zabójcy potrafią zabić jednym ciosem, zadając maleńką rankę, z której wypłynie zaledwie kilka kropel krwi, a która i tak będzie śmiertelna. Poczuł, że cała krew nagle odpłynęła mu z twarzy. Nogi ugięły się pod nim.

— Megan! — wrzasnął rozdzierająco.

W tej samej chwili do jego uszu dobiegł cichy syk. Właz prowadzący do odświeżacza rozsunął się i ze środka wyszła Megan. Jej twarz pokryła się śmiertelną bladością, szła zgięta niemal w pół, ledwo powłócząc nogami.

— Dlaczego się tak drzesz? — spytała z kwaśną miną. — I co tak wyje, do cholery?! Możesz to wyłączyć?!

Tatsuma aż się wzdrygnął.

— Klejnociku... Ty krwawisz...

Kobieta zmarszczyła brwi, nie będąc pewną, czy Sakamoto o coś ją pyta, czy po prostu stwierdza fakt. W dodatku, alarm wciąż wył, nie poprawiając jej tym nastroju. Czuła się paskudnie, a ostry dźwięk aż wibrował w całym jej ciele.

— Tak — warknęła głucho. — Krwawię, jak tysiące innych kobiet, ale do ich kwater nie wpada trzech kretynów uzbrojonych w blastery i miecze świetlne!

Tatsuma pobladł wyraźnie, a Ikki zaczerwienił się aż po same czubki uszu. Najwyraźniej jako jedyny zaczął domyślać się, co Megan ma na myśli, bo Shaka nadal rozglądał się po pomieszczeniu, gotów użyć miecza świetlnego, gdyby zaszła taka potrzeba. Wyczuwał bowiem, że kobieta cierpi. Jakby... Coś rozrywało ją od środka. Ikki odchrząknął.

— To znaczy, wszystko gra? — burknął. — Nie jesteś ranna?

— Ranna? — zdumiała się Megan. — Dlaczego niby miałabym być ranna?

Tatsuma sięgnął prędko do kieszeni płaszcza, wyciągając z niej datapad. Przebierał paluchami nad niewielkim ekranem starając się wyłączyć alarm. Shaka w końcu dezaktywował klingę miecza świetlnego, z niechęcią spoglądając na kapitankę.

— Byliśmy przekonani, że znów coś ci grozi — stwierdził z wyraźną urazą, jakby miał Megan za złe, że cała sytuacja okazała się zwykłym nieporozumieniem, a on nie miał przez to możliwości w pełnej krasie zademonstrować swych zdolności Jedi.

Kobieta na moment mocno zacisnęła usta.

— Co znów miałoby mi grozić? — spytała, siląc się na spokój.

— Sądziliśmy, że to kolejny zamach... — rzucił Shaka.

Megan prychnęła.

— Dajcie już spokój... Odbija wam? — burknęła. — Powtarzałam wam to już nie raz! Kto niby mógłby chcieć urządzać na mnie jakieś zamachy?!

Ikki wzruszył ramionami.

— Teraz to już sam nie wiem — mruknął. — Może Tatsuma? W końcu, to on najlepiej na tym wyszedł... Poza tym, to był jego pomysł!

— Ejże! — zawołał natychmiast Sakamoto, uporawszy się w końcu z wyłączeniem alarmu. — Nigdy nie skrzywdziłbym Megan!

Kobieta nagle groźnie zmarszczyła brwi. Choć znać było, że chodzenie z jakichś niewiadomych powodów sprawia jej ból, przypadła do Tatsumy, chwyciła go za ramię i szarpnęła, odwracając twarzą ku sobie.

— O czym mówił Ikki?! — syknęła lodowato. — Co było twoim pomysłem?! Coś ty znów wymyślił?!

Mężczyzna uśmiechnął się do niej niepewnie.

— Klejnociku, tylko się nie gniewaj... — zaczął.

Megan aż jęknęła. Wiedziała, że za nic nie spodoba jej się to, co za chwilę usłyszy. Cokolwiek wymyślił Tatsuma, znów nie przedyskutował tego z nią, a znając go, pewnie już zaczął wprowadzać, albo nawet wprowadził swój plan w życie. Czy on nie mógł zachowywać się jak dorosły chłop?! Czasem po prostu aż prosił się, żeby palnąć go w łeb!

— Ja... Jakby to... — zająknął się mężczyzna.

Shaka przewrócił oczami.

— Kazał zamontować w twojej koi czujniki wykrywające krew — wyjaśnił, widząc, że Tatsuma się ku temu raczej nie kwapił.

Megan zamrugała kilkakrotnie, jakby słowa Shaki nie do końca do niej docierały. A potem zaczerwieniła się mocno, zerknęła na koję, jej oczy rozszerzyły się i zaczerwieniła się jeszcze mocniej. Tatsuma dostrzegł plamy krwi także na jasnym materiale tuniki, w której zwykła sypiać. Z niepokojem zmarszczył brwi i chwycił za skrawek miękkiego materiału.

— Klejnociku, na pewno nic ci nie jest?

Kobieta ukryła twarz w dłoniach, mamrocząc coś niezrozumiale. Tatsuma puścił jej tunikę i chwycił dłonie Megan, odsuwając je od jej twarzy.

— Megan... — zaczął śmiertelnie poważnym tonem. — Mów natychmiast, co się stało!

Kobieta jęknęła cicho. Spuściła wzrok i zasznurowała usta. Sakamoto poczuł, że krew nagle uderzyła mu do głowy. A więc miał rację! Coś się wydarzyło! Coś złego! Poczuł, że Ikki podszedł do niego i usiłował odciągnąć go od Megan, mówiąc, żeby Tatsuma dał jej już spokój, ale mężczyzna zignorował go.

— Megan! — zawołał, z całych sił chwytając ją za ramiona. Do jego oczu napłynęły łzy. — Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?!

— Tak ciężko się domyślić?! — wrzasnęła kobieta, nie wiedzieć czemu, zalewając się łzami. — Musiałeś mnie tak upokorzyć?! To okres, Tatsuma! Dostałam pieprzonego okresu! Kogoś jeszcze zaprosisz tutaj, żeby go o tym poinformować?! Atrakcja „Dzikiego Włóczęgi"! Kapitanka dostała okresu i poplamiła cholerną koję!

Megan wiedziała, że Tatsuma z pewnością nie miał złych intencji, ale była wściekła, że tak bardzo ją zawstydził. Jakże subtelnie oznajmił całemu „Włóczędze", że właśnie dostała okresu. Spodziewałaby się wszystkiego, ale to było zdecydowane przegięcie, nawet jak na jego standardy. I tak czuła się paskudnie, bolało ją wszystko, co tylko mogło, a Tatsuma, zamiast po prostu opuścić jej kwaterę, gdy przekonał się, że nic jej nie dolega, to drążył i drążył, a na dodatek przyprowadził ze sobą Ikkiego i Shakę. Kobieta ciężko opadła na koję. Skrzywiła się i aż zgięła w pół, kiedy jej ciało przeszył kolejny, bolesny skurcz.

— Dajcie mi spokój — wymamrotała. — Wyjdźcie stąd...

Było jej na przemian zimno i gorąco, i jedyne, czego w tamtym momencie pragnęła, to wrócić do łóżka i zamknąć oczy. Wtedy być może ból osłabnie choć odrobinę... Tatsuma na moment zaniemówił. Ikki odwrócił wzrok, kierując się do wyjścia. Shaka położył dłoń na ramieniu Sakamoto i pociągnął go lekko.

— Chodź, geniuszu — mruknął.

Tatsuma jednak nie ruszył się z miejsca, zupełnie jakby wrósł w pokład. Ogarnął go wstyd, że wcześniej nie domyślił się, co się dzieje. Ale to dlatego, że... Że... Gdy się poznali, ból, który czasem dopadał Megan był tak ogromny, że dosłownie zwalał ją z nóg. Nie była wtedy w stanie normalnie funkcjonować, środki przeciwbólowe ledwo pomagały, ale ostatnimi czasy na nic się nie skarżyła. Myślał, że to... Że już jej przeszło. Skąd mógł wiedzieć, że znów wróciło?!

— Klejnociku, przepraszam... — bąknął, zdesperowany, żeby zrobić wszystko, aby wybaczyła mu to nagłe wtargnięcie do jej kwatery. — Nie wiedziałem... Myślałem, że...

— To już lepiej nie myśl — przerwała mu kobieta, ale mężczyzna nie zamierzał tak łatwo odpuścić.

— Może coś ci przynieść? — zaproponował. — Coś przeciwbólowego?

Megan spojrzała na niego spode łba, zła jak gundark.

— Już wzięłam — warknęła. — Myślisz, że specjalnie czekałabym z tym na ciebie?!

Było to raczej pytanie retoryczne, więc Tatsuma nie odpowiedział. Czy mogło być jeszcze gorzej? Znów odnosił wrażenie, że wszystko robi źle i Megan oddala się od niego. A on przecież naprawdę pragnął jedynie ją chronić! Czy to coś złego? Jego intencją nie było upokorzyć ją, ani skrzywdzić...

— Przepraszam... — wymamrotał płaczliwie. — Tak bardzo przepraszam, klejnociku...

Megan jęknęła. Na widok jego nieszczęśliwej miny i łez wzbierających w jasnych oczach, wyraz jej twarzy nieco złagodniał.

— Nie marz się, Tatsuma... — burknęła. — Chodź tu do mnie — rozkazała. — Skoro i tak już tu przylazłeś... Może jak posiedzisz obok mnie, to szybciej mi przejdzie.

Oczy mężczyzny rozszerzyły się. Odwrócił się, spoglądając pytająco na Shakę. Nie musiał nic mówić, jasnowłosy mężczyzna od razu, bez zbędnych wyjaśnień, zrozumiał o co pragnął prosić go Sakamoto. Ostentacyjnie przewrócił oczami.

— Dobrze — mruknął. — Poproszę Mu, żeby zajął się Katsurą. Na pewno będzie zachwycony.

Tatsuma uśmiechnął się szeroko i poufale poklepał Shakę po ramieniu.

— Dzięki, stary! — zawołał.

Shaka ze złością odepchnął jego dłoń.

— Sam żeś stary, nerfopasie! — oburzył się. Poczuł na sobie pytające spojrzenie Megan, więc odchrząknął, prostując się dumnie. — To ja już pójdę — oświadczył, odwracając się na pięcie. — Bawcie się dobrze!

Zanim Megan zdążyła czymś w niego rzucić, prędko wymknął się z jej kwatery. Kobieta odetchnęła ciężko. Tatsuma usiadł obok niej i delikatnie otoczył ją ramionami. Megan oparła głowę na jego szerokiej piersi.

— Jeszcze raz wykręcisz mi taki numer, a będziesz fruwał w próżni bez skafandra! — zagroziła.

Tatsuma czule ucałował czubek jej głowy.

— Nie przeszkadza mi to, jeśli tylko będziesz bezpieczna — powiedział.

Megan parsknęła.

— Wezwij droida sprzątającego — poprosiła, delikatnie wysuwając się z jego objęć. — Pójdę się przebrać.

Mężczyzna z powagą skinął głową. Megan nieco zaniepokoiło jego zachowanie. Nie rzuci jakąś dowcipną odzywką? Nie będzie się starał obrócić całej tej sytuacji w żart? Albo, skoro powiedziała, że idzie się przebrać, nie zaproponuje, że pójdzie z nią? Przecież to byłoby tak w jego stylu! Gadać to on uwielbiał! Tylko działać wtedy, kiedy trzeba, to już niekoniecznie.

— Co jest? — spytała. — Nie zaproponujesz, że pomożesz mi się przebrać?

Tatsuma popatrzył na nią jak zbita tooka.

— Wybacz, klejnociku... Jakoś... Nie mam ochoty...

Megan pokręciła głową. Na jej wargach błądził niewesoły uśmiech.

— Nie masz ochoty, co? — mruknęła. Westchnęła ciężko. — Jak to możliwe? Miałeś ochotę nawet jak na Canto Bight fathier kopnął cię w klejnoty!

Tatsuma aż zadrżał na samo wspomnienie tamtych wydarzeń. Megan zachichotała, jakby nagle wrócił jej dobry humor, chociaż gdy kilka lat temu odwiedzili Canto Bight, wcale nie było jej do śmiechu. Tatsuma zapragnął wtedy ujeżdżać fathiery. Naoglądał się wyścigów i wydawało mu się to takie proste! Przeszło mu jednak, gdy jeden z wierzchowców zasadził mu kopa prosto w krocze. Zabrała go wtedy, jęczącego z bólu, do hotelu, w którym się zatrzymali, ale nawet cios w tak wrażliwe miejsce nie powstrzymał Tatsumy przed dobieraniem się do niej. Megan była wściekła na jego brak rozwagi i lekkomyślność. Fathier mógł przecież zrobić mu krzywdę! Tatsuma jednak nie przejął się niczym i już następnego dnia radośnie przepijał w kasynie kolejne kredyty, śmiejąc się i żartując z tymi, którzy byli świadkami jego spektakularnej porażki. A potem spił się niemal do nieprzytomności i przegrał tak wiele kredytów, że Megan była pewna, że jeszcze chwila, a zastawi ją, żeby mieć za co grać w sabaka. Na Canto Bight nie byłaby to żadna nowość. Hazardziści z całej galaktyki przegrywali tam nawet własne dzieci...

Megan zerknęła na Tatsumę, ale on tylko spuścił wzrok. Nie kłócił się, ani nie droczył z nią i kobieta była pewna, że już nie doczeka się odpowiedzi, ale nagle zorientowała się, że mamrotał coś pod nosem. Zbliżyła się do niego, aby lepiej słyszeć.

— Dlaczego zawsze muszę zrobić coś źle? — żalił się. — Przecież wiesz, że to wszystko dlatego, że cię kocham! Nie chcę cię stracić...

Megan westchnęła ciężko.

— To wszystko dlatego, że mnie nie słuchasz — odparła. — Zacznij wreszcie słuchać, co do ciebie mówię, ratuj mnie wtedy, kiedy trzeba i wszystko się ułoży! — oznajmiła.

Tatsuma pociągnął nosem. Megan objęła go i przytuliła. Po chwili wsunęła się na jego kolana i zwinęła w kłębek w jego ramionach.

— Wiesz co... — wymamrotała. — Zostań dziś ze mną. Przy tobie jakoś... Lepiej się czuję.

Mężczyzna otoczył ją ramionami. Megan oparła głowę na jego piersi.

— Spróbuj zasnąć — powiedział cicho. — To ci dobrze zrobi. A ja będę pilnował, żeby nikt ci nie przeszkadzał.

Usta kobiety rozciągnęły się w leciutkim uśmiechu. Jak mogłaby się na niego dłużej gniewać? Przymknęła oczy. Przecież Tatsuma... Na swój pokręcony i nieco nieudolny sposób pokazywał jej, jak się o nią troszczy. Jak mocno ją kocha. A przecież to było najważniejsze, czyż nie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top