Rozdział X

Megan nie mogła zasnąć. Wierciła się i przekręcała z boku na bok, ale sen złośliwie nie chciał nadejść. Wreszcie zwinęła się w kłębek, naciągając ciepły pled na sam czubek głowy. Serce biło dziko w jej piersi, nie mogła pozbyć się z głowy myśli o Tatsumie. Przecież oni prawie... Prawie... Jęknęła, z całych sił zaciskając powieki. Dlaczego nie zaprotestowała od razu, gdy wciągnął ją na koję? Dlaczego pozwoliła, żeby niemal ściągnął z niej ubranie? Ostatnio nie poznawała samej siebie. Postanowiła sprawdzić, czy Tatsuma naprawdę jeszcze ją kocha? Cóż, w takim razie boleśnie przekonała się, że nie. Nie powiedział jej tego. Współczuła mu, więc najwyraźniej chciał po prostu wykorzystać jej współczucie i skorzystać z nadarzającej się okazji. Zresztą, wskoczyłby do łóżka każdej kobiecie, która rozłożyłaby przed nim nogi, Megan nie była żadnym wyjątkiem. Prosił, żeby dała mu drugą szansę, ale... Może to też był tylko pretekst, żeby się z nią przespać? Jak mogła mu ponownie zaufać, skoro zachowywał się w taki sposób? Najpierw jak dziecko szlochał w jej ramionach, a potem bezczelnie dobierał się do niej! I to ma być miłość?! Ależ on ją czasem irytował! Dlaczego po prostu nie powiedział, że ją kocha?! Co go przed tym powstrzymywało?! Dlaczego nigdy nie mówił niczego wprost?! Dlaczego zawsze musiała się domyślać, co czuje, co myśli?! Nie widział, że po prostu ją to wykańczało?! Nie była żadną Jedi, ani telepatką, nie potrafiła czytać w myślach, więc dlaczego do cholery nie powiedział jej wprost, co do niej czuje, czego pragnie?! Chciał, żeby dała mu jeszcze jedną szansę, ale co to zmieni? Nadal będzie zgrywał idiotę, traktował wszystko lekko, niczym się nie przejmując i powtarzał jej, że ona tylko marudzi, że za dużo się przejmuje? Ale jak miała się nie przejmować, skoro on nie przejmował się kompletnie niczym?! Któreś z nich musiało być dorosłe. Padło na nią, czy tego chciała, czy nie...

Kobieta jęknęła, zwijając się w jeszcze ciaśniejszy kłębek. Czasem miała po prostu ochotę zniknąć. I niechby wszyscy dali jej wreszcie spokój... Mocno zacisnęła powieki i gdy już była przekonana, że w końcu uda jej się zasnąć, usłyszała dziwny dźwięk, jakby... Drzwi do jej kajuty rozsunęły się. Zmarszczyła brwi. To niemożliwe. Przesłyszała się? A może Tatsuma wpadł na kolejny genialny pomysł, żeby zakraść się do niej w ciemności? To byłoby tak bardzo w jego stylu... Żałowała, że nie trzyma blastera pod poduszką. Jakby dostał wiązką ogłuszającą, to wreszcie by się nauczył! Odrzuciła pled i gwałtownie poderwała się na łóżku, chcąc przyłapać go na gorącym uczynku, ale gdy w kajucie rozbłysło światło, nigdzie nie dostrzegła Tatsumy. Właściwie to nie spostrzegła zupełnie nikogo... Dziwne, pomyślała, ponownie opadając na poduszki. Pewnie się przesłyszała, albo coś jej się tylko wydawało. Światła w kajucie przygasły. Megan zamknęła oczy, ale wrażenie, że nie jest już sama w pomieszczeniu nie dawało jej spokoju. Tuż obok koi usłyszała coś jak szelest ubrań. Na moment ukryła twarz w dłoniach. Zaczęła wariować? Ostrożnie wychyliła się poza krawędź koi. Ujrzała niewielki, ciemny kształt, zwinięty na pokładzie. Jej oczy rozszerzył się ze zdumienia. Więc jednak nie zwariowała. I wcale nie miała omamów. W jakiś sposób do jej kajuty wszedł Katsura. I ułożył się do snu na pokładzie u stóp jej koi. Rozumiała, że jako dziecko mógł pragnąć być blisko kogoś, przy kim czuł się w miarę bezpiecznie, ale dlaczego położył się na zimnym pokładzie?!

— Katsura? Co ty wyprawiasz? — spytała.

Chłopiec drgnął, ale w pierwszej chwili nie zareagował, jakby jej nie usłyszał. Wiedziała jednak, że tylko udawał.

— Katsura — powiedziała. — Wiem, że mnie słyszysz...

Dzieciak usiadł na pokładzie i spojrzał na nią z rozpaczą w brązowo-oliwkowych oczkach.

— Co się stało? Co ty tutaj robisz?

Dwie wielkie łzy spłynęły po policzkach Zury, a jego broda zaczęła drżeć, jakby chłopiec bał się, że Megan wygoni go ze swojej kajuty. Kobieta zamrugała, zdumiona.

— Przestraszyłeś się czegoś? — spytała delikatnie.

Chłopiec wreszcie skinął głową i zaczął cichutko łkać. Pewnie miał zły sen..., pomyślała Megan.

— Chodź tu natychmiast! — zawołała, przesuwając się na koi, aby zrobić mu miejsce. — Przecież nie będziesz spał na zimnym pokładzie!

Malec spojrzał na nią z niedowierzaniem. Przez całe jego krótkie życie nie zdarzyło się, żeby ktoś inny oprócz kobiety pachnącej kwiatami, okazał mu choć odrobinę ciepła, czy miłości, więc nawet Megan wciąż nieco się obawiał, zwłaszcza, gdy przypomniał sobie, jak na niego nawrzeszczała... Ale z drugiej strony lgnął do niej i tęsknił za nią, gdy znikała mu z oczu i nie chodziło wyłącznie o zapach kwiatów, który unosił się wokół niej...

— No chodź — powtórzyła kobieta nieco łagodniejszym tonem. — Na pokładzie zmarzniesz... Nie bój się. Cokolwiek cię przestraszyło, tutaj nie ma wstępu. Obronię cię.

To go chyba w końcu przekonało. Katsura przestał chlipać, pociągnął nosem i powoli wdrapał się na koję. Megan pozwoliła, żeby położył się obok niej i naciągnęła gruby pled na nich oboje, dokładnie okrywając chłopca.

— Nie jest ci zimno? — spytała.

Katsura pokręcił głową. Megan westchnęła ciężko.

— Nie da się z ciebie wyciągnąć żadnego słowa, co?

Chłopiec spojrzał na nią z ogromną powagą.

— Cholela — oświadczył, jakby w ten sposób chciał sprawić jej przyjemność.

Megan roześmiała się i pogłaskała go po główce.

— To chyba twoje ulubione słowo, co? — Leżała na boku, podpierając głowę lewą dłonią, a prawą wciąż delikatnie gładziła włosy i policzek chłopca. Przyglądała mu się z rozbawieniem, zmieszanym z lekką dozą czułości. Nie potrafiła zrozumieć, kim trzeba być, żeby z pełną premedytacją, z całą świadomością tego, co się robi, skrzywdzić takie maleństwo. Po co ludzie w ogóle decydowali się na dzieci, skoro potem bili je lub mordowali? Lepiej byłoby, gdyby te dzieciaki nigdy się nie urodziły. Nie była wyznawczynią kultu cierpienia i uważała, że jeśli tylko jest taka możliwość, należy zrobić wszystko, aby go uniknąć. Katsura miał szczęście, udało mu się przeżyć. Ale jego siostra... Już nie. A co z tysiącami innych dzieci w podobnej co on sytuacji? Czy im ktoś pomoże? Czy je ktoś uratuje? Jak wiele z nich w ogóle dożyje dorosłości? Oczy Megan wypełniły się łzami. Zastanawiała się, czy Katsura w ogóle pamięta swoją siostrę...

Chłopiec spojrzał na nią i zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu wyciągnął do niej łapki, jakby chciał, żeby go przytuliła.

— Smutna... — powiedział cicho.

Kobieta przygarnęła go ku sobie.

— Smutna? Ja? No coś ty, wcale nie jestem smutna — odparła, rozciągając usta w uśmiechu, chociaż tak naprawdę była cholernie smutna, aż chciało jej się wyć. Smucił ją fakt, że cała galaktyka tak bardzo lubiła pławić się we krwi. Ale nie chciała martwić Katsury. Musnęła ustami czubek jego głowy. — Lepiej powiedz mi, jak tu wszedłeś. Pokazałeś mi kiedyś część swoich wspomnień. Jesteś wrażliwy na Moc, prawda?

Była wręcz przekonana, że tak. To dlatego był inny niż pozostałe dzieci, a jego oczy zawsze były pełne powagi jak u dorosłego. Zaczęła to podejrzewać już wtedy, gdy ujrzała jego wspomnienia, a fakt, że dostał się do jej kwatery, nie znając kodu i nawet nie będąc w stanie dosięgnąć do panelu sterowania, tylko potwierdził jej podejrzenia. Musiał użyć Mocy, żeby do niej wejść. Mógł używać jej nawet nieświadomie, ale gdy tylko usłyszał słowo „Moc" szarpnął się nagle w jej uścisku i rozszlochał. Gwałtownie kręcił głową, jakby starał się zaprzeczyć, że ma cokolwiek wspólnego z tą niesamowitą siłą.

— Nawet jeśli jesteś wrażliwy na Moc, to nic złego — powiedziała delikatnie Megan, starając się go uspokoić. — To talent jak każdy inny...

Katsura rozszlochał się jeszcze bardziej.

— Odda...! — Łkał. — Wyzuci...!

Oczy kobiety rozszerzyły się. Odda? Wyrzuci? O czym on mówił? Nie po to go przygarnęła, żeby teraz się go pozbyć. Po chwili dotarło jednak do niej, że ojciec chłopca nazwał go dziwolągiem i sprzedał Prattowi. A więc... Oddał go. Wyrzucił. Czy miało to jakiś związek z Mocą? Malec bał się, że ona zrobi to samo, jeśli wyjdzie na jaw, że jest wrażliwy na Moc?

— Zura, nie, nikomu cię nie oddam — zapewniła. — Nie bój się, nawet jeśli jesteś wrażliwy na Moc. Nikomu cię nie oddam! — powtórzyła. Nawet gdyby sam Luke Skywalker stanął przed nią i poprosił, żeby pozwoliła mu zabrać chłopca, nie zrobiłaby tego. Nigdy. Kazałaby mu spadać! Przytuliła Katsurę i pozwoliła, żeby wypłakał się w jej ramionach, a gdy zaczął się powoli uspokajać, starła z jego twarzyczki resztki łez i smarków. — Jeśli chcesz mogę opowiedzieć ci bajkę — powiedziała. — Znam jedną, może akurat ci się spodoba?

Chłopiec skinął głową. Megan ułożyła się wygodniej, a on przytulił się do niej, opierając główkę na jej ramieniu. Kobieta uśmiechnęła się i cichym głosem zaczęła opowiadać mu bajkę o małym, zagubionym banthusiu, którą tak bardzo lubił Shun. Nawet nie zorientowała się, kiedy Katsura zasnął spokojnie w kołysce jej ramion...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top