Rozdział VIII
Megan wiedziała, że nie może ciągle mówić o dziecku, którym zdecydowała się zaopiekować „ten chłopiec". Musiała nadać mu jakieś imię. I choć kilka całkiem jej się podobało, jak Jacen, czy Nobu, to jednak żadne z nich nie pasowało do malca. W końcu przypomniała sobie o datapadzie, który Tatsuma zabrał z transportowca Pratta. Sama nie wiedziała, co właściwie spodziewałaby się tam znaleźć, ale poprosiła Tatsumę, żeby pożyczył jej urządzenie. Okazało się, że mężczyzna do tej pory nie próbował go uruchomić i nawet nie pamiętał, gdzie go odłożył, ale Megan stała nad nim, dopóki go nie znalazł. Potem zabrała datapad i chłopca, który nie odstępował jej nawet na krok i za nic nie chciał zostać sam w kajucie, do mesy, gdzie jak zwykle rozsiadła się wygodnie z kubkiem kafu w dłoni, z tą różnicą, że tym razem na jej kolanach wygodnie umościł się chłopiec. Swoim zwyczajem chwycił kosmyk jej długich włosów i zacisnął na nim piąstkę, jakby w ten sposób chciał zatrzymać ją przy sobie. Megan pogłaskała go po głowie i spróbowała uruchomić datapad, ale okazało się, że był on zabezpieczony hasłem. Kobieta zaklęła pod nosem. Nie miała pojęcia, w jaki sposób złamać kod dostępu. Musiała poprosić o pomoc jedną z jednostek R2, które mieli na pokładzie, ale i droidowi włamanie się do urządzenia zajęło dobrych kilka godzin. Chłopiec, którego trzymała na kolanach, na początku wyraźnie zafascynowany ćwierkającym droidem, przyglądał się kolorowym światełkom rozbłyskującym na jego kopułce, ale po pewnym czasie stracił nimi zainteresowanie, zaczął się wiercić i stał się marudny. Przecierał oczka dłońmi i Megan pomyślała, że pewnie jest śpiący, ale kiedy zabrała go do kajuty i usiłowała ułożyć do snu, rozpłakał się, bo nie chciał zostać sam. Nie miała więc wyboru i znów zabrała go do mesy. Czekając, aż droid włamie się do datapada, zaczęła delikatnie kołysać malca w ramionach, aż w końcu usnął na jej rękach. Kiedy pomalowany na żółto astromech wreszcie uporał się z hasłem, kobieta ułożyła sobie śpiącego chłopca na kolanach, mocno obejmując go lewym ramieniem, i zaczęła przeglądać pliki zgromadzone w pamięci urządzenia. Zarejestrowano na nim jakieś holo, ale postanowiła obejrzeć je później. Najpierw chciała znaleźć choć jeden plik, który zawierałby jakieś dane odnośnie niewolników, którymi handlował Pratt. Gdyby trafiła na coś takiego, może nawet udałoby jej się odnaleźć tam informacje dotyczące chłopca. Z doświadczenia wiedziała, że łowcy niewolników uważają się za wykwalifikowanych, pełnoprawnych kupców. I jako tacy, zwykle tworzyli listy z opisami „towarów", jakie zamierzali sprzedawać. Jak się okazało, Pratt nie był wyjątkiem. Megan odnalazła listę niewolników, ale zawierała one tyle haseł, że aż zakręciło jej się w głowie. Postanowiła ją nieco zawęzić i wyszukać jedynie dzieci, ale nawet wtedy lista była tak długa, że kobieta obawiała się, iż przejrzenie jej zajmie jej co najmniej kilka miesięcy... Na szczęście spis był niezwykle dokładny. Zawierał on nie tylko imię i czasem nazwisko dziecka, ale także jego wiek, płeć i miejsce pochodzenia. Megan mogła więc dalej zawęzić listę i wyszukać tylko chłopców, i już zamierzała się do tego zabrać, gdy nagle usłyszała za plecami głos Shuna, młodszego brata Ikkiego.
— Co robisz, Megan? — spytał chłopiec.
Kobieta odwróciła się ku niemu ze zdumieniem. Od dłuższego czasu mesa była opustoszała i pogrążona w ciszy. Większość załogi udała się do swoich kwater na spoczynek. Na stanowiskach pozostali wyłącznie ci pełniący nocną zmianę. Co więc robił tam ośmiolatek? Przecież nie powinien błąkać się sam po korytarzach niszczyciela...
— Przeglądam pewną... Listę — wyjaśniła. — A ty skąd się tu wziąłeś, Shun? Nie powinieneś już przypadkiem spać?
Chłopiec wzruszył ramionami, a jego zielone oczy zabłysły zaciekawieniem, gdy zobaczył malca śpiącego na kolanach kapitanki.
— Nie mogę zasnąć — poskarżył się. — Ikki powiedział, żebym przyniósł sobie z mesy szklankę niebieskiego mleka... Nalejesz mi? — Nie czekając na odpowiedź kobiety, Shun wspiął się na ławę i usiadł obok niej, wsuwając się pod jej prawe ramię. — Albo opowiesz mi bajkę?
Kobieta zawahała się.
— Shun, teraz nie bardzo mogę...
— A kim jest ten chłopiec? — Młodszy brat Ikkiego pochylił się, żeby móc spojrzeć na twarz śpiącego malucha. — Masz z Tatsumą dziecko? Dlaczego jest takie duże?
Megan zamrugała kilkakrotnie, szczerze zaskoczona.
— Z Tatsumą... — wydukała. — Shun, skąd w ogóle taki pomysł? — spytała, marszcząc brwi. — Ten chłopiec jest sierotą — wyjaśniła. — Znaleźliśmy go na statku piratów.
— Sierotą? To znaczy, że on nie ma rodziców, jak ja i Ikki?
Kobieta westchnęła ciężko i czule pogładziła Shuna po wiecznie rozwichrzonych, nieco przydługich włosach.
— Tak, dokładnie tak — odrzekła. — Ale ty masz jeszcze brata, a on jest zupełnie sam...
Shun popatrzył na nią i uśmiechnął się szeroko, jakby nagle wpadł na jakiś genialny pomysł.
— Skoro on nie ma rodziców i jest sam, to ty i Tatsuma zostańcie jego mamą i tatą! — zawołał.
Megan roześmiała się. Shun bywał naprawdę uroczy.
— To nie takie proste, skarbie — powiedziała. — Żeby zostać rodzicami, dwie dorosłe osoby muszą kochać siebie nawzajem, i...
Chłopiec spojrzał na nią, nieco zdezorientowany.
— Ale przecież wy się kochacie, więc dlaczego nie możecie być jego rodzicami?
Przez moment Megan kompletnie nie miała pojęcia, co powiedzieć. Co to dziecko plecie?! Kochała Tatsumę, ale to było kiedyś. Lata temu. Skąd pomysł, że nadal coś do niego czuje? Albo, że on kocha ją? To było już zupełnie niedorzeczne! Tatsuma aktualnie non stop powtarzał, że ma zamiar zwiedzić wszystkie galaktyczne burdele, więc gdzie tu miejsce na miłość do niej? Będzie jej szukał po galaktycznych przybytkach rozkoszy? Mogła sobie nawet wyobrazić, jak obłapia jakieś biedne, młode kobiety, wołając: Klejnociku! Zrób mi dobrze za tysiąc kredytów!
— Shun, to nie tak — wymamrotała, czując, że jej policzki dosłownie płoną. — Ja i Tatsuma... Po prostu się przyjaźnimy, nic więcej.
— Ikki mówi coś innego — zaprotestował chłopiec. — Mówi, że to przez Tatsumę chodzisz ciągle zła, bo bez przerwy się mijacie, a ty za nim po prostu tęsknisz. Ale dlaczego się mijacie? Gdzie? I dlaczego tęsknisz za Tatsumą? Przecież on cały czas jest tutaj...
Ikki, ty plotkarzu!, pomyślała ze złością kobieta. Niech no ja cię tylko dorwę! Więc to tak mówią o niej za jej plecami? Chodzi wściekła i warczy na wszystkich, bo „tęskni" za Tatsumą? Och, Ikki i tak był delikatny, pewnie dlatego, że wygadał się przed młodszym bratem, który był jeszcze tylko dzieckiem. Starsi członkowie załogi w takim razie gadają pewnie, że owszem, tęskni, ale za pewną częścią ciała Tatsumy... Zmarszczyła brwi, czując ogarniającą ją złość. Wcale nie była ciągle wściekła! I wcale nie tęskniła za Tatsumą, ani żadnymi częściami jego ciała!
— Shun, może jednak opowiem ci bajkę, co? — spytała, aby zmienić temat, ale wyglądało na to, że chłopiec zupełnie stracił już zainteresowanie bajkami. Sierota, którą Megan trzymała na kolanach, stanowiła zdecydowanie ciekawszy temat. Buzia Shuna nie zamykała się nawet na sekundę. Zasypywał ją mnóstwem pytań, zadając je jedno po drugim i nawet nie czekając na odpowiedź. Zresztą, może to i lepiej, bo na połowę z nich kobieta i tak nie znała odpowiedzi. Ale lubiła Shuna, więc jego towarzystwo nie sprawiało jej problemu, choć odciągnął jej uwagę od ważnego zadania, za które powinna się zabrać. Zajęta słuchaniem jego wesołego paplania i czasem przytakiwaniem, nawet nie zorientowała się, że do mesy wszedł ktoś jeszcze.
Ikki skrzywił się, zerkając na stojącego obok niego Tatsumę. Spotkali się w drodze do mesy, bo chłopak szukał brata, który miał tylko przynieść sobie szklankę niebieskiego mleka i przepadł, a Tatsuma, cóż za zdziwienie!, nie widział Megan od paru godzin i już się za nią stęsknił. Aktualnie w ciszy przyglądał się kobiecie z jakimś dziwnym, melancholijnym wyrazem twarzy.
— Nie mam pojęcia, jak to działa — burknął Ikki. — Dzieci po prostu się do niej lepią, a przecież kapitanka nie chce ich mieć i nawet ich nie lubi!
Dłoń Tatsumy spoczęła na ramieniu chłopaka.
— Chyba... Nie do końca o to chodzi — odrzekł, uśmiechając się lekko. Dotarło do niego, że chyba wreszcie zrozumiał niechęć Megan do posiadania własnych dzieci. Wszystko dzięki temu małemu chłopcu, którym postanowiła się zaopiekować. — Wiesz, Ikki, w galaktyce jest tak wiele sierot, że egoizmem byłoby tworzyć nowych ludzi, skoro tamtych nie ma kto kochać, czyż nie? — Rozwichrzył chłopakowi włosy dłonią, na co Ikki syknął ze złością i ruszył w kierunku Megan.
— Shun! — zawołał. — Znowu przeszkadzasz kapitance?!
Kobieta aż drgnęła, zaskoczona, ale zaraz roześmiała się, widząc minę Ikkiego oraz towarzyszącego mu mężczyznę.
— Twój brat wcale mi nie przeszkadza — odparła. — Ale widzę, że przyprowadziłeś ze sobą Tatsumę, żeby teraz dopiero ktoś zaczął mi przeszkadzać, co?
Shun ze śmiechem schował się pod ramieniem kobiety.
— Ikki, Megan i Tatsuma będą mieli dziecko! — wykrzyknął. — I powiedziałem jej, że mówiłeś, że... — zaczął, ale kobieta nagle zatkała mu usta dłonią. Shun zaczął się śmiać, najwyraźniej uważając to za świetną zabawę.
Tatsuma natomiast poczuł, że cała krew nagle odpłynęła mu z twarzy. Trybiki jego umysłu wskoczyły na najwyższe obroty, przeprowadzając skomplikowane obliczenia, na podstawie których mógłby określić prawdziwość słów Shuna. On i Megan... Zostaną rodzicami? Ale... Jak to się mogło stać? Kiedy? Miał dziwne luki w pamięci, wygląda na to, że nie pamiętał wydarzeń z kilku ostatnich dni... Ba, nawet miesięcy! Na moment pociemniało mu przed oczami.
— Megan... Klejnociku... Mam nadzieję, że to będzie córeczka... — wykrztusił i z emocji aż przytulił Ikkiego, choć chciał objąć ją.
— Tatsuma, no czyś ty zdurniał, do cholery?! — wykrzyknęła Megan, co skutecznie przywróciło go do rzeczywistości. — Nie waż mi się tu mdleć, idioto! Shunowi chodziło o TO dziecko — warknęła, wskazując śpiącego w jej ramionach chłopca. — Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego, ty kosmiczna niedorajdo...
Oczy Tatsumy rozszerzyły się, a jego usta, zupełnie jak u małego chłopca, wygięły się w dół. Przybrał smutną minkę, jakby usiłował brać ją na litość.
— Więc nie będzie córeczki? — spytał.
Megan groźnie zmarszczyła brwi.
— Nie — oświadczyła zimno.
— Na co ci córka? — burknął Ikki. — Wtedy lałyby cię dwie baby...
Zanim Tatsuma, wyraźnie zasmucony, że jednak nie będzie miał córeczki, zdążył choćby otworzyć usta, aby coś odpowiedzieć, Megan posłała Ikkiemu groźne spojrzenie.
— Ikki, dowiedziałam się od Shuna paru ciekawych rzeczy i możesz być pewien, że z tobą też się jeszcze policzę — oznajmiła lodowato.
Chłopak, nie wiedzieć czemu, nagle pobladł.
— Shun, tajemnica to coś takiego, czego nie mówi się nikomu innemu — warknął. — Więcej razy już nic ci nie powiem, a teraz marsz spać! A jak jeszcze komuś zaczniesz rozpowiadać, że kapitanka będzie miała dziecko z Tatsumą, to cię spiorę!
Shun objął Megan w pasie i przytulił się do niej.
— Nie! Chcę zostać z kapitanką! — oświadczył.
Tatsumie najwyraźniej już nieco poprawił się humor, bo zachichotał. Ikki miał rację. Shun straszliwie lepił się do Megan. Mężczyzna pomyślał, że mu zazdrości. Sam też chętnie by się do niej przylepił... Bracia jeszcze przez chwilę przekomarzali się ze sobą, ale w końcu Shun dał za wygraną, kiedy Ikki chwycił go za kołnierz tuniki i uniósł ku górze. Chłopiec pisnął z radości, i już po chwili pognał za bratem, wesoło machając Megan na pożegnanie. Tatsuma spoglądał za nimi chwilę, ale nagle poczuł na sobie spojrzenie kapitanki. Kobieta uśmiechnęła się do niego. Dzieciak, którego tuliła w ramionach, zdziałał cuda. Nabrała przy nim przedziwnej łagodności.
— Przeszło ci? — spytała.
Mężczyzna roześmiał się, przeczesując włosy palcami. Chciał jakoś ukryć swe zawstydzenie...
— Przepraszam, klejnociku — powiedział. — Shun po prostu wziął mnie z zaskoczenia! Irytujący młody człowiek! — Uśmiechnął się szeroko i przystanął obok niej. — Mogę tu usiąść? — spytał, aby zmienić temat. Wskazał miejsce, które wcześniej zajmował Shun.
— Tak — odparła Megan, niby od niechcenia wzruszając ramionami.
Tatsuma prędko wsunął się na ławę obok niej i korzystając z tego, że była widocznie w dobrym humorze, pochylił się, opierając głowę na jej piersiach.
— Jesteś taka mięciutka... — Zachichotał. Leciutko ścisnął jej prawą pierś dłonią, ale zanim Megan zdążyła pacnąć go w rękę, albo dać mu po głowie, wyprostował się. — Co tu porabiasz z tym małym szkrabem? — spytał. — Czy to nie datapad, który wcześniej ci dałem?
Kobieta z powagą skinęła głową.
— Znalazłam na nim listę niewolników. Chcę ją przeszukać, może znajdę tam jakieś informacje o tym chłopcu — odparła. Spojrzała na Tatsumę i nagle aż zaświeciły jej się oczy. — Skoro już tu przylazłeś, to potrzymaj go przez jakiś czas, dobrze?
Bezceremonialnie wcisnęła w ramiona mężczyzny śpiące dziecko. Chłopiec musiał być naprawdę zmęczony, skoro do tej pory się nie obudził. Tatsuma uśmiechnął się z rozrzewnieniem. Chłopiec wydawał się w jego ramionach tak malutki i delikatny... A gdy spał, miał taką słodką minkę! Wpatrywał się w niego z zachwytem i dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że Megan coś mówi. Wpatrzona w ekran datapada omawiała listę, którą znalazła, ale chyba nie oczekiwała od niego żadnej odpowiedzi. Czasem po prostu lepiej jej się myślało, gdy komentowała coś na głos. Ale nagle kobieta dosłownie zamarła...
— Klejnociku, coś się stało? — zaniepokoił się Tatsuma.
Megan kliknęła na coś i nagle nad urządzeniem rozbłysnął hologram przedstawiający portret chłopca, którego Tatsuma właśnie tulił w ramionach. Obok wyświetliło się kilka informacji o nim.
— Spójrz! Znalazłam... — oznajmiła Megan nieco drżącym głosem. — To on! To ten chłopiec! Według tego, co tutaj mamy, pochodzi z Nakamy... — Tatsuma skrzywił się ledwo dostrzegalnie, usłyszawszy nazwę planety. Nakama... Znał tę planetę. Aż za dobrze. I nie miał zbyt wielu dobrych wspomnień z nią związanych. Właściwie to wolałby o niej w ogóle nie myśleć... — Ma dwa standardowe lata — kontynuowała tymczasem Megan, niczego nieświadoma. — A jego imię to... Katsura.
— Katsura — powtórzył Tatsuma, spoglądając na malca. — Pasuje do niego. — Uśmiechnął się. — Masz tam coś jeszcze?
Megan prędko przebiegła wzrokiem pozostałe informacje.
— Ma siostrę bliźniaczkę! — wykrzyknęła, nagle blednąc. — Dziewczynka ma na imię Misao!
Palce kobiety prędko zatańczyły na ekranie datapada. Tatsuma domyślił się, że szukała informacji o siostrze chłopca, ale gdy odnalazła profil dziewczynki i wyświetliła jej holopodobiznę, mężczyzna poczuł, że cała krew nagle odpłynęła mu z twarzy.
— Miał siostrę bliźniaczkę — powiedział ponuro.
Holo przedstawiało twarz martwej dziewczynki, którą Megan znalazła na pokładzie transportowca Pratta, zanim odkryli ukrytego w schowku Katsurę. Kobieta na moment ukryła twarz w dłoniach.
— Więcej się raczej nie dowiemy — stwierdziła po chwili. Już zamierzała wyłączyć urządzenie, ale wtedy przypomniała sobie o zarejestrowanym na nim holofilmie. — Chociaż, jest tu jeszcze jakieś dłuższe holo, zobaczmy, co to...
Megan uruchomiła plik, ale ledwo po kilkunastu sekundach Tatsuma sięgnął ku urządzeniu i wyłączył je raz a dobrze, waląc w nie pięścią. Zrobił to z takim impetem, że na dźwięk tłuczonego szkła i miażdżonych podzespołów, Megan aż podskoczyła. W jej oczach wezbrały łzy. Żałowała, że w ogóle włączyła to holo. Tego, co ujrzała, już nigdy nie uda jej się zapomnieć. Te bydlaki nie dość, że zakatowały siostrę Katsury, to wcześniej ją... Oni ją...
W Megan nagle coś pękło. Rozszlochała się, ukrywając twarz w dłoniach. Tatsuma objął ją jedynym ramieniem i przytulił mocno. Choć z całych sił starała się uspokoić, szloch wstrząsał całym jej ciałem. Mały Katsura, zupełnie jakby wyczuwając targające nią emocje, zaczął się niespokojnie wiercić i w końcu otworzył oczka. Wymamrotał coś sennie, Tatsuma miał wrażenie, że było to jedno słowo, „anyu", które, jeśli dobrze pamiętał, w dialekcie z Nakamy oznaczało „mama". Natychmiast wyciągnął ramiona do Megan, niemal uciekając z kolan Tatsumy. Mężczyzna z trudem przełknął ślinę. Czy mały naprawdę nazwał Megan swoją mamą, czy po prostu się przesłyszał? Na wszelki wypadek wolał jej jednak o tym nie mówić, zwłaszcza, że kobieta sama chyba nic nie usłyszała...
Megan prędko otarła łzy grzbietem dłoni i objęła chłopca.
— Masz na imię Katsura, prawda? — spytała drżącym głosem, starając się uśmiechnąć. Chłopiec tylko skinął głową. Megan popatrzyła na Tatsumę. — Katsura — powtórzyła. — Mały... Zura...
Chłopcu chyba spodobało się to czułe zdrobnienie jego imienia, bo otoczył szyję Megan ramionkami, uśmiechnął się leciutko i wtulił w nią. Kobieta na moment przymknęła oczy. Odetchnęła głęboko, starając się uspokoić. Mogła sobie udawać zimną, niedostępną i pozbawioną wszelkich uczuć, ale Tatsuma znał ją nie od dziś i wiedział, że tak naprawdę była kobietą, która nie potrafiła przejść obojętnie obok cierpienia innych. Odnosił jednak nieodparte wrażenie, że bała się przywiązać do kogokolwiek, pozwolić sobie kogoś prawdziwie pokochać w obawie, że przyniesie jej to wyłącznie ból. Żywił jednak nadzieję, że dzięki temu chłopcu, dzięki Katsurze, coś się jednak zmieni i Megan w końcu dostrzeże, że nie jest i nigdy nie była samotną wyspą w oceanie wszechświata. Ma wokół siebie ludzi, którzy naprawdę ją kochają...
— Chciałbym zobaczyć cię kiedyś prawdziwie szczęśliwą... — szepnął, zakładając kosmyk brązowych włosów za jej ucho.
Megan przewróciła oczami.
— Też zebrało ci się na gadanie! — parsknęła, ale jej oczy znów dziwnie zwilgotniały. — Idź lepiej spać, nerfopasie! — W nagłym przypływie czułości wyciągnęła dłoń, przykładając ją do jego twarzy i gładząc jego policzek kciukiem. Przez moment spoglądali na siebie w całkowitej ciszy. Oczy Tatsumy zabłysły jakąś dziwną mieszanką uczuć. Od lat nie patrzył na nią w ten sposób... Pod wpływem jego palącego spojrzenia Megan zarumieniła się i spuściła wzrok. Odchrząknęła i podniosła się. — Muszę jeszcze położyć spać małego... — powiedziała.
Tatsuma prędko zgarnął ze stołu resztki zniszczonego datapada.
— Pomogę ci — zaoferował.
Megan przez moment przyglądała mu się nieco podejrzliwie, jakby obawiała się, że znów coś knuje, ale mężczyzna przybrał minę urażonej niewinności, więc w końcu zgodziła się, żeby jej towarzyszył. Tatsuma uśmiechnął się szeroko i ruszył za nią. Po drodze resztki datapada cisnął do zgniatarki na odpady.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top