Rozdział VI
Pościel była śliska i przyjemnie chłodna w dotyku. Tatsuma leżał w miękkim, szerokim łożu z dłońmi wsuniętymi pod głowę. W pokoju panował mrok, rozświetlany jedynie mlecznym blaskiem księżyca, wpadającym do pomieszczenia przez szerokie okna. Uśmiechnął się delikatnie. Megan szła ku niemu powolnym krokiem, kusząco kołysząc biodrami. Wspięła się na łóżko obok niego, a potem przesunęła, siadając na nim okrakiem. Tatsuma musnął grzbietem dłoni jej nagie udo. Kobieta przygryzła wargę, pochylając się ku niemu. Gładziła dłonią jego twarz i szyję, a Tatsuma z przyjemności przymykał oczy. Megan wyszeptała jego imię niskim, nieco ochrypłym, nabrzmiałym pożądaniem głosem. Tatsuma otoczył ją ramiona w pasie, pociągając ją na siebie. Włosy kobiety musnęły jego twarz. Zbliżyła usta do jego ust. Mężczyzna czuł na wargach jej ciepły oddech. Rozchylił je w oczekiwaniu na słodycz pocałunku, ale... Zamiast niego otrzymał silny cios w nos! Tatsuma drgnął, gwałtownie otwierając oczy. Jęknął, orientując się, że leży na koi, z pledem skopanym i zwiniętym między nogami. A więc Megan... To był tylko sen? Delikatnie zdjął z twarzy nogę Katsury i ułożył chłopca w nieco bardziej... Konwencjonalnej pozycji. Co on wyprawiał w nocy, że wylądował w poprzek koi?! A co więcej, gdzie podział się jego klejnocik...?
— Megan...? — wymamrotał, ale wtedy Katsura przekręcił się na bok i przytulił do niego. Mężczyzna zamarł. Nie śmiał się poruszyć. Nawet nie oddychał... W tej samej chwili Megan wyszła z odświeżacza. Była już w pełni ubrana, włosy związała w luźny warkocz, który przerzuciła przez lewe ramię. Przystanęła obok koi, splatając ramiona na piersi. Śmiała się. Z niego, czy może... Do niego? Nieważne, mógłby już zawsze budzić go taki widok... Zwłaszcza, że Megan pochyliła się ku niemu, przyłożyła dłoń do jego policzka i... Pocałowała go! Tatsuma, w pierwszej chwili zaskoczony, położył dłoń na jej karku, pogłębiając pocałunek. Jeśli to także był sen, chciał, żeby śnił mu się dalej...
— A to za co? — zamruczał, gdy Megan odsunęła się od niego.
Kobieta wzruszyła ramionami, uśmiechając się półgębkiem.
— Za całokształt — odparła.
— Za całokształt? Zwykle dostawałem za to po głowie...
Tatsuma uśmiechnął się szeroko. Otworzył usta, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy zorientował się, że Katsura już nie śpi. Chłopiec chichotał, spoglądając z ciekawością to na niego, to na Megan.
— O ty mały podglądaczu! — zawołał Tatsuma, rzucając się na niego i niemiłosiernie łaskocząc.
Chłopiec piszczał z dzikiej radości. Tatsuma chwycił go i podrzucił w powietrze, ku jego jeszcze większej uciesze. Megan na sekundę wstrzymała oddech. Jeśli Tatsuma go upuści... Wyciągnęła ręce, jakby chciała złapać chłopca, ale Katsura bezpiecznie wylądował w ramionach Tatsumy. Mężczyzna podrzucił go jeszcze parę razy, za każdym razem wyżej.
— Jesce! — piszczał malec.
Megan pobladła.
— Tatsuma, tylko uważaj... — poprosiła.
Mężczyzna mrugnął do niej, jeszcze raz podrzucił Katsurę wysoko w górę, a potem chwycił go w ramiona i przytulił mocno.
— Tata! — śmiał się chłopiec.
— Widzę, że obaj jesteście dziś w wyjątkowo dobrych humorach — skomentowała Megan. — Nie macie przy okazji ochoty na śniadanie?
— Tak! — zawołał Zura. Usiadł na koi, wyciągając ku niej rączki.
Megan przechyliła się nad Tatsumą, aby wziąć malca na ręce, i wtedy mężczyzna chwycił ją w pasie i pociągnął na siebie. Kobieta pisnęła, zaskoczona.
— Tatsuma! — fuknęła. — Co ty...
Tatsuma uśmiechnął się, a potem zamknął jej usta długim, namiętnym pocałunkiem. Serce Megan zabiło mocniej. Tatsuma skrywał wiele talentów... Zadrżała, a jej ciało oblało gorąco. Gdy mężczyzna wreszcie ją puścił, gwałtownie wciągnęła powietrze.
— Tatsuma... — wymamrotała. — Nie sądziłam, że po tym wszystkim... Że... Że ty... Jeszcze będziesz mnie chciał... — powiedziała cicho, czerwieniąc się mocno.
Oczy mężczyzny rozszerzyły się. Co też ona opowiadała? Ujął twarz Megan w obie dłonie, spoglądając głęboko w jej jasne, błękitne oczy.
— Głupia — wykrztusił. — Nie było ani jednej... Żadnej chwili, w której... — Na moment przymknął oczy, a potem znów ją pocałował. Czuł, że się uśmiechnęła, nie miał więc żadnych wątpliwości, że zrozumiała, co próbował jej powiedzieć. Tym razem jednak odsunęła się od niego szybciej, przerywając pocałunek. Lekko uderzyła go dłonią w pierś.
— Nie przy dziecku, ty stary nerfie! — zawołała ze śmiechem.
Oboje zerknęli na Katsurę. Chłopiec spoglądał na nich z szerokim uśmiechem na buźce.
— Dobra, koniec tego dobrego! — zarządziła Megan. Podniosła się i chwyciła Katsurę w ramiona. — Myjemy się i ubieramy, a potem idziemy na śniadanie! Potrzebuję kafu... Całych hektolitrów...
Łapki Katsury sięgnęły ku wisiorkowi z błyszczącym kamykiem, który Megan miała na szyi. Kobieta w porę chwyciła go za rączki, zanim zdążył wpakować go sobie do ust.
— Zura, to nie cukierek — powiedziała, prędko chowając wisiorek pod tunikę.
— Cukierek? — powtórzył chłopiec. — Cukierek! — zawołał wesoło, miętosząc paluszkami materiał jej tuniki, jakby znów chciał dobrać się do wisiorka.
— Aleś ty uparty... — mruknęła Megan. — Po śniadaniu dostaniesz coś słodkiego!
Tatsuma zachichotał, przeczesując włosy palcami. Przeciągnął się, wygodniej układając się na koi.
— Może zaczniemy od deseru? — zamruczał.
Megan posłała mu mordercze spojrzenie. Przygryzła wargę, bo chyba chciała mu się w jakiś sposób odgryźć, ale zrezygnowała. Zamiast tego, zarumieniła się mocno i uciekła do odświeżacza. Zawsze była tak nieśmiała i wstydliwa? Zwykle miała cięty język, a czasem nawet zdarzało mu się dostać od niej po głowie. Wyglądało na to, że Katsura ma na nią dobry wpływ...
Tatsuma prędko wciągnął na siebie ubranie, a potem, gdy Megan ubierała Katsurę, przyglądał się jej z uśmiechem. W jego oczach figlarność mieszała się z czułością. Katsura zwykle był spokojnym dzieckiem, ale z niewiadomego powodu bardzo nie lubił nosić butów. Ale chociaż wiercił się i kręcił, machając nóżkami na wszystkie strony i straszliwie nie chcąc współpracować z Megan, kobieta nie traciła opanowania. Westchnęła ciężko i zmarszczyła brwi, ale nawet nie podniosła głosu. Tatsuma, choć znał ją przecież przez tyle długich lat, nie podejrzewałby jej o tak ogromne pokłady cierpliwości. Zura naprawdę wydobywał z niej to, co najlepsze. Tatsuma zwykle w ciągu sekundy, jednym wypowiedzianym nieopatrznie słowem potrafił wyprowadzić ją z równowagi, a tu proszę, humory dwulatka nie robią na niej żadnego wrażenia! Chyba nie sądziła, że on zachowywał się gorzej niż dziecko! Czy... Może jednak...?
— Tatsuma — zagadnęła nagle kobieta, gładząc dłonią ciemne włoski chłopca. — Nie martwi cię, że Katsura prawie w ogóle nie mówi? — Chłopiec uśmiechnął się do niej, więc odwzajemniła jego szeroki, uroczy uśmiech. — Innym dzieciakom nie zamykają się japy, a on... — Bezradnie pokręciła głową. — Chciałabym mu pomów, ale nie wiem jak...
— Daj mu czas, klejnociku — odrzekł mężczyzna. — Ma dopiero dwa lata, a przeszedł więcej niż niejeden dorosły. Poza tym, on bardzo wiele uczy się od ciebie. I dzięki tobie sprawia wrażenie całkiem zadowolonego z życia. Prawda, mały?
Chłopiec entuzjastycznie skinął głową.
— Tak! — zawołał. — Cholela! — dodał po chwili, jakby chciał przyznać Tatsumie rację. Tego słowa przecież jako pierwszego nauczył się od Megan.
Mężczyzna zaśmiał się cicho.
— Widzisz? A nie mówiłem?
Megan zaczerwieniła się mocno.
— Już nie musisz mi tak słodzić — burknęła.
Tatsuma roześmiał się.
— Nie słodzę ci, tylko mówię prawdę — odrzekł. — Dlaczego zawsze tak ciężko ci w to uwierzyć? Więcej pewności siebie, klejnociku!
Megan tylko mruknęła coś niezrozumiale w odpowiedzi. Tatsuma nie potrafił przestać się uśmiechać. Nieważne, co sobie myślała, ona albo inni. Dla niego była najwspanialszą kobietą we wszechświecie. Tylko to się liczyło. Tylko ona dla niego istniała. Niczego więcej nie żądał od życia. Kiedy podniosła się, aby pomóc Katsurze zsunąć się z koi, zanim zdążyła to zrobić, Tatsuma objął ją, odwrócił twarzą ku sobie i pocałował mocno. Oczy Megan rozszerzyły się ze zdumienia. Chwycił ją tak gwałtownie, że musiała objąć go w pasie, aby się nie przewrócić.
— Tatsuma... — wydyszała pomiędzy kolejnymi pocałunkami. — Katsura patrzy... Nie deprawuj mi dziecka!
Mężczyzna zaśmiał się cicho.
— Przecież nie robimy niczego złego! — Objął ją i przytulił tak mocno, że ledwo była w stanie oddychać. — Tęskniłem za tobą, klejnociku... — szepnął. — Tak bardzo tęskniłem...
— Co ty mówisz... — odparła kobieta, niepewnie odwzajemniając jego uścisk. Wsunęła dłoń w jego ciemne, kręcone włosy. — Przecież nigdy nie rozstawaliśmy się na dłużej niż parę dni...
— Ale nie mogłem cię dotykać... Całować... Być z tobą tak, jak bym chciał... — Ujął jej twarz w obie dłonie i znów ją pocałował. Nie potrafił, ani nawet nie chciał się powstrzymywać.
Megan westchnęła.
— A wystarczyło, żebyś od początku był ze mną szczery... Nie zmarnowalibyśmy tak wielu lat...
— Wszystko nadrobimy... — Tatsuma raz jeszcze pochylił się, aby ją pocałować, ale Megan wyciągnęła dłoń i zakryła nią jego usta.
— Ale od tej pory koniec z tajemnicami! Jasne?! — Groźnie zmarszczyła brwi.
— Jak słońce — wymamrotał mężczyzna. — Co ja bym bez ciebie zrobił, klejnociku?
Wzruszyła ramionami.
— Ożeniłbyś się i miałbyś gromadę dzieci — odparła. — Tak, jak zawsze pragnąłeś.
Tatsuma aż się wzdrygnął.
— Co za koszmarna wizja! — zawołał. — Żona?! W dodatku kobieta, która nie byłaby tobą?! Nigdy!
Megan przewróciła oczami.
— Żadna nie narzekałaby i nie krzyczała na mnie tak jak ty — dodał mężczyzna, uśmiechając się bezczelnie i obejmując ją w pasie.
Kobieta chwyciła go za ucho i pociągnęła. Jej oczy pałały.
— Ja dopiero mogę zacząć krzyczeć — rzuciła. — Chcesz?
— Ale tylko z rozkoszy...
Megan syknęła i mocniej pociągnęła go za ucho. Tatsuma jęknął.
— Nie, nie... — dodał szybko. — Może nie dzisiaj? Prawda, Zura? — zwrócił się do chłopca.
— Tak! — zawołał malec, a potem zsunął się z koi i przybiegł do nich, przytulając się do ich nóg. Jego oliwkowo-brązowe oczy błyszczały radością. Wreszcie miał mamę i tatę – największe marzenie każdego dziecka. Tatsuma chwycił chłopca w ramiona i wspólnie, we trójkę, opuścili kwaterę Megan, po czym niemal od razu natknęli się na Mu i Shakę, jakby obaj mężczyźni na nich czekali.
— Och, pogodziliście się? — zaszczebiotał Mu na ich widok. — Jak to dobrze!
Shaka rzucił Tatsumie groźne spojrzenie spode łba. Megan całkowicie zignorował. Kobieta zmarszczyła brwi.
— A wy co tutaj robicie? — spytała. Zastanawiała się, czy przypadkiem nie usiłowali podsłuchiwać jej i Tatsumy.
Mu obdarzył ją szerokim uśmiechem.
— Mieliśmy z Shaką nadzieję, że dołączycie do nas na śniadaniu — odrzekł. — Powinniśmy się nieco lepiej poznać, nie uważasz?
Megan wymieniła z Tatsumą niepewne spojrzenia. Wciąż nie była do końca pewna w jaki sposób traktować Mu i Shakę, cóż, zwłaszcza Shakę, który radośnie oznajmił jej, że ją zabije. Obaj mężczyźni byli już świadkami takich scen między nią i Tatsumą, że pewnie nic więcej ich nie zdziwi, natomiast ona nie wiedziała o nich prawie nic. Oprócz tego, rzecz jasna, że Mu sam był kiedyś niewolnikiem, a teraz awansował na ulubioną ciocię Zury. Może więc wspólne śniadanie nie było aż tak złym pomysłem? Obaj zdawali się także wiedzieć o Tatsumie zdecydowanie więcej niż ona, choć przecież spędziła dziesięć lat u boku tego idioty. Może uraczą ją jeszcze jakimiś ciekawostkami związanymi z jego przeszłością? Bo on z pewnością nie piśnie nawet słówkiem na ten temat, była o tym przekonana.
— Jak sobie chcecie... — rzuciła, wzruszając ramionami.
Katsura zaczął nagle wiercić się w ramionach Tatsumy i wyciągać rączki do Mu.
— Ciocia!
Oczy Tatsumy rozszerzyły się. Megan skrzywiła się lekko. No tak, chyba zapomniała wspomnieć mu o nowej cioci Zury... Brwi Shaki powędrowały wysoko do góry, za to Mu tylko uśmiechnął się szerzej.
— Mogę, tooczko? — zwrócił się do Megan, z czułością spoglądając na malca.
Kobieta zerknęła na Tatsumę i niepewnie skinęła głową. Kiedy Katsura znalazł się w ramionach Mu, roześmiał się, uszczęśliwiony i natychmiast sięgnął łapkami ku lśniącym pasmom jego jasnych, różowych włosów. Shaka aż się wzdrygnął.
— On naprawdę myśli, że jesteś kobietą? — burknął.
Mu zaśmiał się.
— A co to za różnica! To tylko etykietki! Lepiej spójrz, jaki on słodki! — zaszczebiotał, wyciągając chłopca w stronę Shaki, jakby chciał, żeby jego partner przyjrzał mu się dokładniej. — Shakuś... Może byśmy sobie takiego...
— Wykluczone! — syknął Shaka, zanim Mu zdążył w ogóle dokończyć zdanie. Wielkie oczy, zaśliniona japa i pulchne, lepkie, małe rączki... Okropność! Wolał trzymać się od takich osobników z daleka. Przesunął się poza zasięg dziecięcych łapek, przystając obok Megan. — Idziemy?! — warknął, rzucając jej niechętne spojrzenie spod jasnych, zmarszczonych brwi. A potem, nie czekając na odpowiedź kobiety, chwycił ją za łokieć i pociągnął za sobą. Megan otworzyła usta i zaraz je zamknęła, oglądając się za Tatsumą i Mu. Chyba pierwszy raz w życiu nie widziała, co powiedzieć...
Mu zachichotał, lekko kołysząc Katsurę w ramionach, jak to podpatrzył wcześniej u Megan. Chłopiec chyba to lubił.
— Shaka za nią przepada — stwierdził. — To dobrze. Na pewno się dogadają, są do siebie podobni...
— Co z tego? — mruknął niechętnie Tatsuma, którego usta wygięły się w podkowę. — To moja dziewczyna! — zawołał. — Niech lepiej trzyma od niej łapy z daleka! Dzieciak, swoją drogą, też jest mój... — rzucił, naburmuszony.
— Cholela — oświadczył Katsura, naśladując jego minę.
Oczy Mu rozszerzyły się.
— Ładnych rzeczy go uczysz... — parsknął.
— To nie ja! — jęknął Tatsuma. — To Megan!
Mu uniósł do góry podbródek i posłał mu zimne spojrzenie.
— Oczywiście — rzucił. — Najlepiej wszystko zrzucić na kobietę... Typowy facet!
Zarzucił grzywą swych jasnych, różowych włosów i ruszył za Megan i Shaką, zostawiając zdumionego Tatsumę w tyle. Katsura obrócił się w jego ramionach.
— Tata, oć! — zawołał. A potem uśmiechnął się do Tatsumy.
Serce mężczyzny omal się nie roztopiło. Tak naprawdę nigdy nie sądził, że ktoś kiedykolwiek nazwie go tatą, ale postanowił, że zrobi wszystko, aby Katsura miał wspaniałe dzieciństwo. Takie, jakiego on nie miał nigdy. Zasłuży na miano taty. Nigdy nie będzie na niego wrzeszczał, nie podniesie na niego ręki, ani go nie opuści. Zawsze będzie przy nim i Megan. To oni stanowili jego rodzinę. Prawdziwą rodzinę, którą sam wybrał. Zrobi wszystko, aby byli szczęśliwi i bezpieczni. Z tą myślą czym prędzej pognał za Mu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top