Rozdział XX
Megan ocknęła się rankiem, po raz pierwszy od dłuższego czasu czując się prawdziwie wyspaną i wypoczętą. Leżała na swojej koi, zwinięta w kłębek, ale nie sama. Do jej ucha radośnie chrapał Tatsuma. Obejmował ją mocno jednym ramieniem, a jego dłoń zaciskała się na jej piersi. Oprócz tego... Na nagich pośladkach czuła coś ciepłego, dużego i twardego, ale jednocześnie gładkiego i aksamitnego w dotyku. Jej oczy rozszerzyły się, a policzki zaczerwieniły mocno, gdy zaczęły napływać do niej wspomnienia minionej nocy. Och, ona i Tatsuma... Oni... Megan lekko przygryzła wargę. Uśmiechnęła się, delikatnie obracając się w ramionach Tatsumy tak, aby znaleźć się twarzą do niego i jednocześnie go nie obudzić. Był prawie czterdziestoletnim mężczyzną, ale gdy tak spał spokojnie z lekko rozchylonymi ustami, przedstawiał sobą doprawdy uroczy widok. Miała ochotę go pocałować, ale powstrzymała się. Wtedy z pewnością by się obudził, a ona chciała jeszcze choć przez chwilę pozostać w cieple jego ramion. Przymknęła oczy, ponownie zwijając się w kłębek i wtulając w jego pierś. Odkryła, że gdy znajduje się w jego ramionach, wszystkie problemy odchodzą w niepamięć, a ona znów jest po prostu zwykłą dziewczyną z Ajiro, która po raz pierwszy w życiu prawdziwie się zakochała... Wzywały ją obowiązki, ale przecież jeśli pozostanie w ramionach Tatsumy jeszcze chociaż pięć minut, nic się nie stanie, prawda? Uśmiechnęła się delikatnie. Obiecała sobie, że go nie pocałuje, ale nie potrafiła się powstrzymać. Ujęła jego twarz w obie dłonie i pocałowała go w czoło. Powieki mężczyzny zatrzepotały. Powoli otworzył oczy. Gdy ich spojrzenia się spotkały, nie był w stanie powstrzymać uśmiechu.
— Proszę, proszę... — wymamrotał. — Co za widok...
Megan poczuła, że na jej policzki wypłynął gorący rumieniec. Ich nogi przeplotły się. Tatsuma objął ją i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Odetchnęła głębiej, opierając policzek na jego piersi, gdy nagle poczuła, że dłoń mężczyzny zsunęła się na jej brzuch. Opuszkiem palca przesunął po bliźnie, która biegła w dół od jej pępka.
— Skąd ta blizna, klejnociku? — spytał cicho, z niezwykłą troską.
Megan skrzywiła się lekko. Odchyliła głowę, aby móc spojrzeć mu w oczy.
— Jesteś pewien, że jestem dla ciebie odpowiednią kobietą? — odpowiedziała pytaniem na jego pytanie.
Tatsuma zamrugał, zdumiony. Uśmiechnął się niepewnie.
— Oczywiście — odrzekł. — Przecież wiesz, że cię kocham, klejnociku...
Megan przygryzła wargę. Zastanowiła się chwilę. Tatsuma nie poganiał jej, delikatnie gładząc jej długie, ciemne włosy. Czy blizna stanowiła pamiątkę po wybuchu, do którego doszło w hangarze? Mógłby zastanawiać się w nieskończoność, a i tak nigdy nie wpadłby na to, co po chwili usłyszał od kobiety. Megan wyjawiła mu, po co tak naprawdę udała się na Kedd – poddała się tam prostemu zabiegowi, aby nie móc mieć dzieci. Tatsuma przyjął tę rewelację bez mrugnięcia okiem. Tylko odrobinę zaschło mu w gardle. Niczego się nie domyślał. A przecież pamiętał, jak Megan nagle znikła i wróciła ponownie po kilku tygodniach. Przez ten czas pewnie dochodziło do siebie po zabiegu... Jakim był idiotą! I jak bardzo musiała mu wtedy nie ufać, skoro przechodziła przez to wszystko zupełnie sama! A przecież... Gdyby powiedziała mu, co zamierza, udałby się tam wraz z nią! Byłby przy niej od początku do końca! A z drugiej strony... Nigdy do niczego by jej nie zmuszał. Dlaczego więc zdecydowała się na taki krok? Delikatnie położył dłoń na jej brzuchu, zakrywając bliznę. Megan aż się wzdrygnęła.
— Nie musiałaś tego robić... — powiedział cicho.
Kobieta ze złością zmarszczyła brwi.
— Musiałam — warknęła — bo nie chcę mieć dzieci! Ani z tobą, ani z nikim innym! Chcę być bezpieczna! — Usiadła, podciągnęła kolana pod brodę i objęła je ramionami.
Tatsuma na moment ukrył twarz w dłoniach. Megan oskarżała go, że miał przed nią tajemnice, ale sama wcale nie była lepsza. Pomimo tego, nie potrafił się na nią złościć. I nie chciał, żeby ona była zła na niego...
— Klejnociku, przecież do niczego bym cię nie zmuszał... — powiedział łagodnie, ale jego słowa sprawiły, że kobieta wpadła w prawdziwą furię. Jej policzki zrobiły się czerwone z wściekłości, a oczy zapłonęły.
— A ty myślisz, że pozwoliłaby, żebyś to zrobił?! — wrzasnęła. — Nie masz do mnie żadnych praw!
— Nie, oczywiście, że nie... Nie pozwoliłabyś... — odrzekł szybko. Był idiotą, że w ogóle o tym pomyślał. Po prostu w głębi serca nie podejrzewał, że niechęć Megan do posiadania własnych dzieci sięga aż tak głęboko. Sądził, że po prostu tak mówi, może trochę się boi, jak pewnie każda kobieta, ale fakt, że od początku mówiła śmiertelnie poważnie, a on po prostu uparcie odmawiał przyjęcia tego do wiadomości, sprawił, że poczuł się, jakby ktoś uderzył go obuchem w głowę. Położył dłoń na jej ramieniu, ale nie miał pojęcia, co powiedzieć, co zrobić, i poczuł, że nagle, niczym wbrew jego woli, jego dłoń ześlizguje się z ramienia Megan.
— Chyba... — wymamrotała kobieta, odwracając wzrok. — Chyba powinieneś już iść...
Dłoń Tatsumy zacisnęła się w pięść. Czy ona oszalała?! Miałby ją teraz zostawić?! Po wszystkim, co razem przeszli?! Chwycił ją za ramiona i potrząsnął mocno.
— Kobieto, czy ty słyszysz samą siebie?! — zawołał gwałtownie. Jasne oczy Megan rozszerzyły się ze zdumienia. — Kocham cię! Dotrze to w końcu do ciebie?! — Z rozpaczą pomyślał, że Megan pewnie chciała, żeby wyszedł równie mocno jak on pragnął zostać. A i tego było mu mało. Pragnął znów zatopić się w niej, zaznać jej ciepła, bliskości... Mieć ją obok siebie, już na zawsze... — Jeśli naprawdę chcesz, żebym sobie poszedł, dobrze, zrobię to! — Mówił szybko, nie dając jej okazji, aby mogła mu przerwać, choćby słowem. — Ale to niczego nie zmieni! Wiedz, że zawsze będę na ciebie czekał! Nigdy nie kochałem i nie pokocham innej kobiety! Dla mnie istniejesz tylko ty! I może to sama Moc sprawiła, że się spotkaliśmy! Dziesięć lat temu... — Pokręcił głową. — Dlaczego wybrałem wtedy akurat Ajiro, tak biedną, paskudną i pozbawioną jakichkolwiek atrakcji planetę? Miałem dość kredytów, aby lecieć na Naboo, czy na Coruscant, a jednak coś podpowiadało mi, żebym wybrał Ajiro! I nigdy tego nie żałowałem. Bo to właśnie tam spotkałem ciebie... Mój najdroższy klejnociku... — Z czułością ujął twarz kobiety w obie dłonie. — Zawsze będę cię kochał... — wyszeptał. — Bez względu na wszystko...
Oczy Megan zwilgotniały.
— To znaczy, że... — zaczęła z dziwną jak na nią niepewnością oraz nieśmiałością. — Nie nienawidzisz mnie?
Tatsuma pobladł. Gniewnie zmarszczył brwi.
— Oczywiście, że nie! — zawołał. — Jak możesz tak myśleć?! Żałuję tylko, że nie powiedziałaś mi o wszystkim wcześniej... O tym, co planujesz... Poleciałbym na Kedd z tobą, żebyś nie musiała przechodzić przez to wszystko sama...
Kobieta otoczyła ramionami jego szyję i wtuliła się w niego z całych sił. Gdyby wyszedł, gdy go o to poprosiła, gdyby ją zostawił, znaczyłoby to, że straciła go już na zawsze. A tymczasem Tatsuma został z nią. Naprawdę. Sama nie wiedziała, dlaczego nie powiedziała mu o wszystkim wcześniej. Chyba bała się, że zacząłby patrzeć na nią zupełnie inaczej, jakby zrobiła coś złego, jakby w jakiś sposób go skrzywdziła... Przez chwilę obawiała się nawet, że Tatsuma zacznie jej wyrzucać, że tak bardzo mu nie ufała i tak bardzo go nienawidziła, że powycinała sobie wszystko, co tylko mogła (co zresztą i tak nie było prawdą), żeby tylko nie móc mieć dzieci. I chyba nawet by jej to nie zaskoczyło. Wiedziała nie od dziś, że faceci żyją przecież w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. W tej popieprzonej galaktyce kobieta nie może czuć się bezpiecznie nawet wracając do domu, bo nie wiadomo, czy nie padnie ofiarą jakiegoś psychopaty, czy łowcy niewolników. I ciągle tylko powtarza się te same durne śpiewki, że kobiety same są sobie winne, że muszą być czujne, uważne, umieć się bronić, ale jednocześnie nie prowokować i siedzieć cicho, zamiast zacząć wreszcie uczyć facetów, żeby przestali je krzywdzić. A Megan po prostu chciała czuć się bezpiecznie. Nie potrafiła przeniknąć myśli Tatsumy, może naprawdę ją rozumiał, a może tylko udawał, ale wreszcie nie bagatelizował jej obaw, nie próbował jej pouczać, czy traktować protekcjonalnie. Był wyjątkowym mężczyzną. I czasem zastanawiała się, jak to się stało, że nadal z nią wytrzymywał...
Tatsuma ujął jej twarz w obie dłonie.
— W porządku? — spytał z troską.
Megan skinęła głową.
— Nawet lepiej niż w porządku — wymamrotała.
Tatsuma uśmiechnął się szeroko. A potem przyszpilił ją do materaca i pocałował. Kobieta zadrżała. Przesunął usta na jej szyję, delikatnie skubiąc jej gładką skórę. Nigdy nie miał jej dość. Przesunął usta jeszcze niżej, i...
— Rozłóż nogi! — zażądał.
Megan spojrzała na niego zdumiona, ale po chwili roześmiała się. Otoczyła go nogami w pasie i pociągnęła na siebie.
— No wiesz! — odparła, udając oburzenie. — Tak bez żadnej gry wstępnej?!
— Nie muszę uprawiać żadnej gry wstępnej! — oświadczył mężczyzna z udawaną powagą, ale jego oczy śmiały się do niej. — Ja po prostu biorę i... Ała! — jęknął nagle, ponieważ kobieta złapała go za członka i mocno ścisnęła. — To nie jest zabawka!
— A co? — zachichotała Megan, drocząc się z nim. — Nie chcesz mi się dać pobawić, Tatsuma?
Oczy mężczyzny zabłysły.
— Chcesz się pobawić? — spytał nieco ochrypłym tonem. — To chodź tu do mnie!
Chwycił ją w ramiona i przycisnął do siebie tak mocno, że ledwo była w stanie oddychać, ale mogła doskonale poczuć, jak bardzo jej pragnął. Megan pragnęła cieszyć się tą chwilą, ale jej serce ścisnął nagły strach. Czy aby na pewno nic się nie stało? Z trudem przełknęła ślinę.
— Tatsuma... — wymamrotała między kolejnymi pocałunkami. — N-naprawdę mnie kochasz?
— Bardzo — odrzekł mężczyzna bez chwili zawahania.
— W takim razie poczekaj — poprosiła, kładąc dłonie na jego ramionach.
Tatsuma zamarł na moment. Uniósł głowę, spoglądając na Megan spod zmarszczonych brwi.
— O co chodzi? — spytał zdumiony. Kobieta nagle pobladła. W pierwszej chwili wydała mu się niepewna i zawstydzona, ale w jej oczach dojrzał strach. Nic z tego nie rozumiał. Czy... Zrobił coś nie tak? Wyrządził jej jakąś krzywdę? — Klejnociku...?
Megan powoli wypuściła powietrze z płuc.
— Zabieg zabiegiem... — mruknęła, czerwieniąc się aż po same czubki uszu. — Ale... Jeśli to zawiedzie i coś się stanie...?
Tatsuma uśmiechnął się, starając się nieco załagodzić jej strach oraz niepokój.
— Nic się nie stanie — obiecał, całując ją z czułością w czubek głowy. — A nawet gdyby, przecież wiesz, że nigdy cię nie zostawię. Bez względu na to, jaką w takiej sytuacji podjęłabyś decyzję...
Kobieta zamrugała. To... To były najbardziej romantyczne słowa, jakie kiedykolwiek usłyszała. Pragnęła mu zaufać. Pragnęła, żeby kochał ją tak mocno, jak ona jego. Pragnęła także opiekować się nim i pierwszy raz przemknęło jej przez myśl, że być może powinna w końcu pozwolić mu się sobą zaopiekować, aby otoczyć opieką jego? Tatsuma pochylił się ku niej i pocałował ją z czułością. Nie zaprotestowała. A potem zanurzył się w niej powoli, centymetr po centymetrze, a z ust Megan dobyły się słodkie, przepełnione rozkoszą jęki...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top