Potyczka Na Jowam
Adon i Cade ukryli się za przywiezionymi przez nich ciemno czerwonymi skrzyniami i co chwila wychylali się znad nich by wystrzelić w kierunku wroga i jednocześnie nie zostać trafionym. Zdejmowali kolejnych przeciwników. Przez moment mężczyzna w pelerynie stał na środku placu na którym odbywała się walka, nie dbał on nawet o noebezpieczną wymianę ognia. Wiązki laserowe w tym momencie po prostu nie istniały, były dla niego równie nie zauważalne co powietrze. Stał z wielkim zaciekawieniem w miejscu wpatrując się swymi nienaturalnie żółtymi oczami w Bane'a który zachował się tak samo. Po chwili chłopiec jednak zdecydował, że warto się ruszyć. pobiegł do Huntera, w plątaninie korytarzy znalazł drabinę prowadzącą w dół i w górę. Poszedł w górę.Znalazł się w okrągłym pomieszczeniu z szybami zamiast ścian. Usiadłw fotelu przed którym znajdował się bardzo zmyślnu panel i swego rodzaju "kierownica". chwycił ją. Na przedniej szybie pokazał się celownik. Bane wycelował działkiem w wrogów za osłonami. Strzelał na tyle ostrożnie by nikogo nie zabić, również była to wina źle skalibrowanej wieżyczki, która nie strzelała w idealnie wybrane miejsce. Zrobił tym sposobem szansę na ucieczkę swoim kompanom. W pośpiechu oboje wbiegli na pokład osłaniani przez dziecko. Adon w pośpiechu zjechał po drabince w dół i objął drugą wieżyczkę, a Cade w mgnieniu oka znalazł się na mostku i zaczął walić w różne kolorowe przyciski. Startował. Statek zasyczał, zabuczał, coś trzasnęło. Osłony działały, teraz tylko w górę. "Czerwony" strzelał jak w transie w przeciwników mordując ich kolejno, wsparcie. które przybyło im na ratunek po chwili też już leżało. Bane patrzył znów na mężczyznę w pelerynie tym samym zaprzestając ostrzału.
Ten wnet odchylił szatę i sięgnął do pasa po jakiś owalny około 30 cm przedmiot, a właściwie był to miecz świetlny. Czerwone ostrze zaświeciło z sykiem. Miało ono barwę czerwoną jak jeziora lawy na Mustafar. Aktywował go jak gdyby dla pochwały, po chwili jednak zaczął szybko biec po placu i skakać po kamieniach będących efektem wybuchu skrzynki. Po trzecim skoku, zwinnie skoczył na niesamowitą jak na człowieka wysokość co oznaczało, że jest on użytkownikiem Mocy. Lecz nie był on wystarczająco szybki, gdyż Cade odleciał z całą dostępną mocą silnika. Po chwili był już zbyt daleko by blaster mógł go sięgnąć.
Mężczyzna upadł, klęcząc na jednej nodze, jego żółte oczy wpatrzone były gniewnie w odlatujący statek, a dokładniej interesował go chłopiec przebywający na jego pokładzie, wiedział, że jest w nim coś niezwykłego. Musiał nad tym pomedytować, udał się więc w kierunku z którego przybył, mijając obojętnie ciała swoich martwych już towarzyszy.
- Bane - zwrócił się do niego Cade gdy już wszyscy byli na mostku - chcemy ci podziękować, gdyby nie ty... - przerwał trwożąco.
- tak młody, ale... Skąd wiedziałeś? - spytał z zaciekawieniem Adon.
- ja... Nie wiem, tak po prostu...
- wiesz, narazie to nie istotne jak, ważne, że to się wydarzyło. Dziękujemy, teraz odpocznij, myślę, że nie są to normalne wydarzenia dla młodego chłopaka.
- chętnie, dziękuję - powiedział Bane i udał się do swojej kajuty.
- jak myślisz - zwrócił się do Adona Cade - kim oni byli?
- nie wiem, ale ten miecz świetlny mnie nie pociesza... W dodatku czerwony, jak oni mieli, Sithowie?
- oby nie, może... Powinniśmy się zwrócić do Jedi?
- nie, nie, nie. Poza tym oni mają swoją radę na Couroscant, a jak wiesz jesteśmy poszukiwani... Ach tamten felerny przemyt republikańskiej broni.
- dobra, narazie nic z tym nie róbmy, może nie będą nas ścigać, w sumie... Dostali towar...
- a jak myślisz, co z chłopcem? - zaczął Adon.
- trzeba gdzieś się narazie zatrzymać, i może... Znaleźć mu jakiś dom, który nie lata po galaktyce... I tak się składa, że znam takie miejsce.
- jakie miejsce? Czekaj, chyba wiem o co ci chodzi - Zrozumiał Adon
- Astri... - w jednym momencie oboje wypowiedzieli to żeńskie imię.
Cade wprowadził jakieś dane do systemu nawigacji. Następnie pociągnął za wajchę.
Statek zabuczał i zniknął z okolic planety, wchłonięty przez gwiazdy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top