3
Na wstępie chcę zaznaczyć, że mogą występować rzeczy odchodzące logiką od świata Runeterry. Upraszczam sobie światotwórstwo, by łatwiej było mi pisać. W końcu to tylko fanfik na rozluźnienie :)
•••
Pusta butelka po czerwonym winie została na stole. Odbijało się od niej światło latarni, które padało z ulicy i delikatnie wdzierało się do salonu przez niedokładnie zasłonięte okno. Na piętrze paliło się malutkie światło lampki nocnej, oświetlając większą część sypialni. Jayce stojąc tyłem do łóżka, mozolnie przebierał się w piżamę, składającą się z majtek i koszulki z krótkim rękawem. Viktor leżał na brzuchu, jedynie w bokserkach, przeglądając jakieś swoje notatki. Noc była gorąca, ale Jayce nie chciał spać praktycznie cały nago. Wystarczyło, że Viktor pokusił się o noc w samych gaciach. Co nie umknęło oczom Jayce'a. Koc okrywał Viktora do połowy, kończąc się na jego pośladkach. Jayce nie był w stanie odwrócić wzroku od pleców mężczyzny. Nie dlatego, że wypił trochę za dużo wina, nie dlatego, że miał ogromną ochotę złożyć pocałunek na każdym z pieprzyków na plecach Viktora. Nie mógł odwrócić od nich wzroku dlatego, że ogromna blizna wijąca się od prawych żeber, do ramienia aż po brzuch, wywołała w nim lęk. Nie zwrócił na nią uwagi kiedy się myli. Był zbyt speszony. Teraz po prostu obserwował jak Viktor jest zajęty sobą. Blizna mocno się wybijała na tle jego bladych pleców. Jayce usiadł obok Viktora na łóżku i przejechał dłonią po jego nierówności. Musiał powstrzymywać się od zapytania skąd ją ma, bo zapewne tutejszy Jayce dobrze to wiedział.
- Czyli jednak się martwisz? - z badania pleców Viktora, wyrwał go jego głos. Odłożył notes na stolik nocny, a głowę ułożył wygodnie na poduszce, przymykając oczy.
- Czym? - Jayce nie przestawał błądzić po jego plecach.
- Hextechem.
Viktor nie dostał odpowiedzi. Nie mógłby. Jayce nie wiedział jaka jest na to odpowiedź.
- Powiedziałem ci kiedyś, że nie masz myśleć o mnie. Mam nadzieję, że to pamiętasz.
Jayce mruknął, potwierdzając jakąś sytuację z przeszłości.
- Więc czemu? Niech moje ambicje nie przysłonią ci twojej konkluzji.
- To znaczy? - Jayce był zagubiony, chciał wiedzieć o co chodzi, ale nie mógł zapytać wprost.
- Nie chcę tego powtarzać. - Viktor ciężko westchnął. - Nawet wybuch mnie nie zniechęcił do Hextechu, więc ciebie też nie powinien. Ale nie chcę byś robił rzeczy na przekór sobie, dla mnie. Dlatego dzisiaj nie dałem Ekko aprobaty na jego projekt.
- Nie robię nic na przekór. - słowa Jayce'a były niepewne.
- To dobrze. Wolałem się przypomnieć.
Spowiła ich cisza przerywana dźwiękiem skóry tartej o skórę. Był to dla nich obu kojący dźwięk, delikatny, słodki, maślany, pozwalający Viktorowi odprężyć się przy dotyku na jego coraz mniej spiętych plecach.
- Podlałeś kwiaty? - dźwięk ustał, a plecy Viktora z powrotem się napięły. Spojrzał na twarz Jayce'a.
- Zapomniałem. - głupio było mu się przyznać, że nawet nie zwrócił uwagi na kwiaty w domu. Zapomniał również o bananowcu od Caitlyn. I o tym, że był tak ciekaw co u Caitlyn i czy ta ma kontakt z Vi. Kwiaty przypomniały mu, że nie może bezczynnie wykorzystywać swojej sytuacji z Viktorem, a powinien zrobić krok ku wydostaniu się z tego świata. Znaleźć Heimerdingera. Ale to może jutro.
Już nic do siebie nie powiedzieli. Jayce poszedł za swoimi pragnieniami i złożył kilka pocałunków na plecach Viktora. Już po chwili jego powieki stały się ciężkie, a on zaczął zapadać w sen. Ciepło Viktora znalazło swój upust bliżej jego klatki.
Viktor wiedział, że nie osiągnęli by tego wszystkiego, gdyby Jayce nie stawiał go ponad swoje własne odczucia. Zawsze mu powtarzał, że nie musi podzielać jego ambicji jeśli tak bardzo boi się Hextechu, ale to nigdy nie pomagało. Jayce okłamywał samego siebie, że nie ma żadnych obaw co do run. Zbyt bardzo kochał Viktora by porzucić ich marzenie. Kochał go na tyle, że sam zaczął ponownie, na nowo, podzielać zafascynowanie Hextechem. Ale strach z tyłu pozostał.
Viktora wybudził huk dochodzący z dołu mieszkania. Rozglądając się po pokoju, dostrzegł zasłonięte okna. Dlatego tak ciężko było mu się wybudzić. Był zmęczony, a Jayce nie przeszkodził mu w spaniu, odcinając pokój od światła. Nie licząc cienkiej, w karmelowym kolorze strużki, wylewającej się na podłogę zza drzwi. Wyszedł z pokoju i musiał przymknąć powieki z nagłej jaskrawości.
- O, wstałeś. - Jayce uśmiechnął się szeroko, chowając patelnie do szafki.
Światło oświetlało całą jego twarz, a włosy aż mu się żarzyły.
Viktor przeciągnął się na krześle przy wyspie, o mało nie zrzucając opartej o blat laski. - Musimy wyjść trochę wcześniej, chciałem jeszcze zajść do pracowni.
Jayce pokiwał głową w zrozumieniu. Krzątając się rano, korzystając z tego, że Viktor spał, przeszukał mieszkanie w celu znalezienia czegoś nad wyraz ciekawego. Ewentualnie pomocnego w jego dalszym pobycie w tym świecie. Oprócz przejrzenia albumu ze zdjęciami jego i Viktora oraz ich przyjaciół, nic konkretnego nie znalazł. Przynajmniej wiedział, że Caitlyn faktycznie zna Vi. Nawet uśmiechnął się oglądając wspólne zdjęcie, na którym był on, Viktor, Caitlyn, Vi, Powder, Ekko, Heimerdinger oraz trzech starszych od niego mężczyzn, których nie mógł rozpoznać. Wszyscy byli ubrani dość schludnie. Zdjęcie zostało zrobione na jakiejś uroczystości, ale Jayce nie mógł wydedukować na jakiej.
Kiedy podeszli pod budynek uczelni, kiedy przekroczyli próg, a Jayce usłyszał pod stopami skrzypiące deski, poczuł się jak u siebie. Od razu udali się do pracowni, o której wspomniał Viktor. Nie wiedział, czy to była jego prywatna pracownia, czy jakaś ich wspólna. Była ogromna, a przepych w niej panujący nie pozwalał Jaycowi na skupienie. Na stole majaczyły notatki i wszelkiego rodzaju plany.
- Zostawiłem gdzieś teczkę z propozycjami zatrudnienia nowych profesorów i takie tam. - Viktor rzucił od niechcenia, przeszukując ogromny stół. - Mam. - wziął ją pod pachę i dość szybkim krokiem skierował się do wyjścia, co zmusiło Jayce'a do rozstania się z kopalnią potencjalnych informacji.
Początek rady był dla Jayce'a nawet przyjemny. Nie udzielał się kiedy nie musiał, bacznie obserwując. Wraz z Heimerdingerem i kilkoma innymi profesorami, których ledwo kojarzył, zatwierdzili wykłady, które uczelnia będzie prowadzić. Dopiero potem Jayce'a zalał zimny pot, a oparcie krzesła na którym siedział zaczęło go uwierać, jakby wyrosły z niego kolce. Twarze, których nie kojarzył opuściły salę, a na ich miejscu znaleźli się radni, a wśród nich Mel. Rzuciła mu powitalne spojrzenie, które ledwo odwzajemnił.
- To jest! - jeden z radnych aż się zakrztusił, a jego twarz przybrała czerwony kolor. - Nie fair! - wzburzył się, kiedy Viktor, dość nonszalancko oznajmił, że wraz z Jaycem nie mają zamiaru nikomu, oprócz Heimerdingerowi, pokazywać jakichkolwiek planów Hexbram, a tym bardziej wyliczeń idealnego balansu ich zasilania.
Jayce prawie się zaśmiał z absurdalności reakcji jednego z radnych. Znowu siedząc tutaj z nimi aż zaczął uginać się od ironii.
- Noxus chce pozyskiwać, oczywiście za dobrą sumę, niektóre z zasobów Piltover. Chcą do tego użyć Hexbram. - odezwała się Mel, a sala ucichła.
- Odradzam. - Jayce nawet nie przemyślał swoich słów.
- Nie myślmy pochopnie. - jeden z radnych wywrócił oczami.
- Noxus oprócz chęci wymiany surowców jak i uzyskania patentu, chce wejść w posiadanie planów Hexbram. - Mel szybkim ruchem poprawiła włosy, wpatrując się w Jayce'a.
Viktor cicho westchnął, ale na tyle głośno, że Jayce przeniósł na niego wzrok.
- Dopóki żyje, a plany istnieją w mojej głowie, a nie tylko na papierze, nikt nigdy nie dostanie na nic patentu. - Jayce zaczął gestykulować.
- Nawet na odkurzacz, o którym ostatnio rozmawialiśmy? - jeden z radnych, widocznie smutny, zwrócił się do Jayce'a.
- Nawet na to. - Jayce prawie wstawał od stołu, widocznie poddenerwowany. Uspokoiło go lekkie uderzenie w piszczel, na które aż się skrzywił. Viktor delikatnie się do niego uśmiechał.
- Ale dlaczego ograniczamy się do takiej ekskluzywności, kiedy możemy się wzbogacić? - na te słowa Jayce poderwał się do góry, nie zważając na ciche przekleństwo Viktora obok siebie i przejętego Heimerdingera.
- Czy wy w ogóle rozumiecie co mówicie? - szczękę Jayce'a ogarnął ból od jej zaciskania. Dopiero po wypowiedzeniu niezbyt elokwentnego zdania uścisk puścił, a z jego ust polała się fala nieprzemyślanych słów. - Noxus ewidentnie chce wykorzystać plany do Hexbram, by użyć Hextechu na swoją korzyść. Zapewne tę zbrojną. Nawet obliczenia mocy na głupi odkurzacz, w złych rękach mogą przyczynić się do tragedii, a dla was liczą się tylko pieniądze? Moc Hextechu to nie coś co można sprzedawać jak pieczywo.
Viktor złapał Jayce'a za ramię, próbując sprowadzić go z powrotem na krzesło.
- Radny Talisie, proszę się uspokoić. Rozumiemy Pana obawy. Co ma na to do powiedzenia twój partner? W końcu dzielicie prawa do Hextechu. - już mniej posmutniały radny, który jeszcze przed chwilą marzył o idealnym odkurzaczu, zabrał na chwilę głos.
- Również się nie zgadzam. Przynajmniej na większości. - Viktor spojrzał się po sali, zaciskając dłoń na swojej lasce. - Hextech miał, i będzie służył do pomocy ludziom jak i poprawieniu jakości życia. Jakiekolwiek wynalazki mogą być sprzedawane jako rzeczywiste produkty, ewentualny patent na Hexbramy również wchodzi w grę, ale plany, nasze obliczenia, nie mogą wejść w posiadanie kogokolwiek.
Heimerdinger, widocznie dumny, pokiwał głową i już chciał coś powiedzieć, ale przerwała mu Mel.
- Też uważam, że udzielenie planów Noxusowi, na coś tak skomplikowanego jak Hexbramy byłoby karygodne, ale czemu nie zacząć od czegoś mniejszego? Odkurzacz jak najbardziej byłby dobrym startem, by rozprzestrzenić Hextech po świecie.
- Panno Mel... - Heimerdinger był widocznie zmęczony dyskusją. - Jako najstarszy z naszego grona, doświadczyłem mocy magii na własnej skórze. Hextech nie różni się od niej na tyle, by wykorzystywać go w celach komercyjnych na całym świecie. Póki co, niech zostanie ekskluzywny dla Piltover i Zaun. Ograniczmy się do Hexbram, w końcu szybki kontakt z innymi nacjami jest istotny. Patent możemy rozważyć, ale planów nie powinniśmy odsprzedać, nawet za horrendalną sumę.
Jayce, już spokojniejszy, przytaknął na słowa profesora. Nie powinien przejmować się nie swoją rzeczywistością, ale pozbycie się strachu, że spotka ją podobny los co te jego był nieubłagany. U siebie miał nadzieję na wyleczenie Viktora dzięki mocy Hextechu, ale tutaj Viktor trzymał się o wiele lepiej. Emocje Jayce'a uszły z niego tak szybko, jak się w nim pojawiły. Całe to przejęcie było dla niego zagmatwane, ale czuł, że drugi Jayce postąpił by podobnie. Możliwe, że mniej dosadnie, w końcu miał ambitne plany co do odkurzacza. Ale to właśnie tutejszy Jayce był świadkiem cierpienia jakie spotkało Viktora. Jayce aż poczuł pod opuszkami palców bliznę na jego bladych plecach.
Wychodząc z Viktorem na korytarz, Jayce od razu podbiegł do Heimerdingera. Ten z dość przejętego, od razu zmienił wyraz twarzy na przyjazny.
- O co chodzi chłopcze? - założył ręce na plecy, jak na niego przystało i powoli zaczął iść wgłąb korytarza.
- Profesorze... - Jayce mocno się wahał w kwestii doboru słów. Heimerdinger, tak jak Ekko, również nie wydawał się być tym jego. Musiał, więc albo wygadać mu całą prawdę albo subtelnie coś zasugerować.
Viktor został w tyle, obserwując jak dwójka się oddala. Chciał już udać się do pracowni, by odłożyć teczkę, kiedy obok niego pojawiła się Sky. Przywitał ją miłym uśmiechem. Rozmowę, którą rozpoczęli przenieśli do pracowni.
- Czy potencjalnie Hextech byłby w stanie umożliwić nam podróże między wymiarowe? - na te słowa Heimerdinger aż się oburzył.
- Czemu w ogóle chciałbyś podróżować do innego wymiaru? - Heimerdinger przystanął pod ścianą. - Nie wiem chłopcze, może.
Jayce tylko pokiwał głową. Widocznie nie zaczął rozmowy zbyt subtelnie. Pozostawał mu tylko drugi plan.
Kiedy wcielił go w życie, Heimerdinger odpowiedział mu ciszą. Jayce postarał się przekazać to, że nie jest tym Jaycem, którym powinien być, w miarę klarownie. Niestety Heimerdinger wyglądał jakby trafiła go zawiła historia.
- Poważnie? - Jayce pokiwał głową na słowa profesora. - I chcesz się stąd wydostać? I ja mam ci w tym pomóc? - Heimerdinger głośno westchnął, jakby jakakolwiek nadzieja go opuściła.
Jayce zakładał, że przyjmie to gorzej. Tego dnia nie wrócił do domu, całą noc spędził z Heimerdingerem w pracowni na poddaszu. Oprócz długiej rozmowy na temat sytuacji Jayce'a, przeprowadzili rozmowę, która delikatnie podsunęła ich ku pomyśle na wydostanie Jayce'a z tego świata. Heimerdinger był zaskoczony, ale szybko zajął się pomocą. To, co udało im się fizycznie sklecić, Jayce ukrył w jednej z szafek w swojej pracowni, zakładając, że tylko on tutaj przychodzi. W końcu pierścionek zaręczynowy nie znajdował się w sejfie. Po powrocie do domu od razu padł na kanapę, zapadając w sen. Był ranek i Viktor jeszcze spał, dźwięk otwieranych drzwi go nie wybudził. Jayce śnił o nocy z Heimerdingerem. Yordl obiecał, że nikomu nie powie o sytuacji Talisa. Wystarczyło mu, że mógł to z nim obgadać, zaspokajając swoją chęć nabycia wiedzy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top