Rozdził 3 część 3

-Max !!

Max nagle zerwał się z łóżka i podbiegł do okna przy okazji potykając się o swoją deskorolkę .

-Max !!

-Co ?!

-Idziesz ze mną do parku!

-No jasne !
Wszedł na gałąź a następnie zszedł po drzewie na dół .Do Amandy a ta w pewnym momencie już go .....
(oblała wodą!)

-Max wstawaj obiecałeś mi ,że pójdziemy dzisiaj do parku a potem do kina !-wykrzyczała siostra Max'a .

-Co ?

-Ubieraj się !

-Co ??

-Jeju śniadanie masz na dole ubieraj się i idziemy !!

-Co??? No dobra ...-
ledwo wstał z łóżka i wywalił się na twarz zapominając o tej kanapce z wczoraj przypomniała mu się Star i latającą kanapka .Zaśmiał się .

-Gotowy ?!Max co ty robisz ...nadal myślisz o Star?

-Co ! Nie już idziemy .-wstał z podłogi ledwo ale wstał ubrał się i zszedł na dół .

Na dole już czekała Amanda zniecierpliwiona i wystrojona jakby chciała iść na bal nie do parku .

-Max zapomniałam ci powiedzieć ,że zaprosiłam Amandę .-popatrzyła się na Max'a tymi swoimi wielkimi oczami .

-"No to fajnie .Tylko szkoda ,że nie powiedziała jej o parku chyba ,że ja o czymś nie wiem 😅"

-Idziemy do parku prawda ?-zapytał jakby nie widział w co się ubrała .

-No dobrze ...-powiedział nie pewnie .

-To chodź Max -podałam mu rękę.
Lecz on wziął ją bo wolał dać rękę swojej młodszej siostrze Mery (sprawdziłam ma na imię Mery na pewno 👏).Amanda była zdziwiona i zawstydzona bo nie spodziewała się czegoś takiego a zwłaszcza ,że kiedyś się w niej podkochiwał .

-To chodźmy !-wykrzyczała jego siostra ciesząc się z wyjścia z bratem i Amandą ,którą uwielbia.

W końcu kiedy doszli do parku po dłuższym czasie chodzenia i kręcenia się po każdym placu zabaw bo w końcu była z nimi Mery .

-W końcu przyszła po nią jej koleżanka z mamą .-powiedział wykończona Amanda siadając na pierwszej ławce jaka była dalej .

-Ja bardzo miło spędziłem ten dzień

-Naprawdę ?-uśmiechnęła się myśląc ,że Max nadal coś do niej czuje .

-Tak bo spędziłem ten dzień z siostrą .

-Aha ....to ja też .-było jej przykro

-Wiesz Max... to ja już pójdę .

-To pa 😊 -powiedział nie zdając sobie sprawy ,że złamał jej serce .

***

Zapłakana szła przez park do domu dobijał ja jeszcze piękny zachód słońca .

-Czemu on mnie tak potraktował !?-mruczała pod nosem .

-No właśnie ty się tak pięknie dla nie go ubrałaś a on co ?!Nic a wiesz dlaczego ?

-Kto to powiedział ?!

-Nie mów tak głośno bo ktoś nas jeszcze usłyszy .

-Postaram się ale to jest dziwne i skąd o tym wiesz .

-Bo znam go i znam Star .

-Star nienawidzę jej .

-Właśnie to chcesz mi pomoc ?A na zawsze się jej pozbędziesz i jeszcze Max będzie twój.Co ty na to a jest tylko jeden warunek nikomu o tym nie powiesz.

-Nie powiem .Ale co ja mam zrobić?

- Zaprowadz Max'a w wyznaczone miejsce o tej i o tej godzinie a resztą zajmę się ja.

-Ale nic mu nie będzie ?

-Nic .A teraz masz tu flakon z trucizna tak na wszelki wypadek .-powiedział pewnie nieznajomy wychylając tylko rękę aby podać jej podarunek .Przy okazji śmiejąc się złowieszczo .

-Chwila po co mi on ....halo .-Amanda stała tam na środku chodnika nie wiedząc co się właśnie stało .

______________________________________
The End

Domini17

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top