Rozdział 4
-Max dobrze ,że już się lekcje skończyły .
-Star...... bo chodzi mi o to ,że już za niedługo jest bal i czy ......
pomożesz mi zaprosić Amandę jesteś kochana !
-No dobra .
-Jesteś najlepsza tak wogóle Star potrzebujesz kogoś na kogo możesz liczyć zwłaszcza ,że ty nikogo tu nie znasz więc może zostaniemy przyjaciółmi ?
-Jasne Max !-przytuliłam go z radości .No w końcu na ziemi mam prawdziwego przyjaciela .
- Super a teraz pośpieszny się bo zaraz lunie .-było widoczne zachmurzenie .
-Max to nie deszcz .......
- To co?-zapytałam zirytowany spoglądając na mnie .
-Max to mój były.-powiedziałam wkurzona już na samą myśl o nim.
***
Na niebie pojawiła się piękna karoca ,która pomału opadała na ziemię .Z karocy był widoczny Jack były Star .
-Co ten gościu w karocy?!-Max nie ukrywał swojego zdziwienia.
-Niestety wiesz Max chodźmy już lepiej bo mam dość .-złapał go za rękę ciągnąć w stronę przystanku .
-Star szukałem cię bo wiesz za niedługo mamy swój bal ..... chwila a ty to kto ?- zapytał patrząc na Max'a .
-Przyjaciel Star ale jak coś jej zrobisz to po tobie .-próbował stanąć w mojej obronie .
-Co tu robisz Jack ?! I chyba ci cegła spadła na głowę przecież tu chodxą ludzie . Powiedzieć ci coś ja żyję w kryciu a twój pobyt pogarsza sytuację więc żegnam cię .
-Co ja tu robię chciałem cię zaprosić na bal ,który odbędzie się za 5 zachodów słońca .Masz to taki prezent odemnie jeśli się zgodzisz to zadzwoń przejedzie po ciebie mój pojazd .
-Okej ale jedź już stąd .-chciałam się go tylko pozbyć.
- To do zobaczenia bo mam nadzieję ,że przyjmiesz zaproszenie .-uśmiechnął się jeszcze na dowiedzenia .
-Żegnaj Jack .
-Pa Star .-posłał mi całusa.
***
Star ?
-Tak.
- Idziesz z nim na ten bal ?
-Jeszcze nie wiem .
-Nie żartuj ten gościu jest jakiś podejrzany .
-Chodź już na ten przystanek .-powiedziałam to żeby się uspokoił .I tak za 2min miał przyjechać nasz autobus .
***
-Star nadal trzymasz ten prezent mówiłaś ,że chcesz go wywalić ??
-Wiem co mówiałam ale nawet go nie otworzyłam.-złapała za wieczko delikatnue je uchylając .
-I co tam jest ??-przysunął się do mnie bliżej zaglądając mi przez ramię .
-Nie dysz mi tak w kark to ci pokarze .-troszeczkę się odsunęłam .-Ooooooo to nasze wspólne zdjęcie jak byliśmy jeszcze razem .-przypomniała mi się czasy jak wszystko było normalne .
-Jest tam coś słodkiego ??
-Nie Max nawet jak by było to nie dałabym ci tego .-na samym dnie pudełka faktycznie była czekolada ,którą sprytnie schowała do kieszeni .
***
Mery słysząc coś tylko o prezencie już była pod drzwiami do pokoju Star i podsłuchiwałam miejąc nadzieję ,że załapie się na coś .Jednak po dłuższej chwili odpuściła przypominając sobie ,że Max kupił sobie dwie paczki żelków .
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top