Rozdział 7
Rodzina Payne-Smith wraca z Wolverhampton następnego popołudnia i udają się prosto do domu Stylesów. Sophia ma małą cierpliwość, po tej jeździe z piekła rodem, dzieci i pies stłoczone przez dwie godziny, robiąc hałas. Jest deszczowy, szary dzień, więc natychmiastowo wysyła ich na górę, Stark podąża za nimi. Liam, wykrywając, że potrzebuje ona nieco przestrzeni, odchodzi do salonu, aby obejrzeć piłkę nożną oraz się przespać, Stevie szczęśliwie dźga jego klatkę piersiową.
Harry nalewa jej trochę wina i zajmuje się przygotowaniem kolacji, decydując się na kotlety schabowe i steki również z warzywnymi szaszłykami. Dolewa Sophii trochę wina, a ona pozwala mu przygotować mięso i marynatę oraz zacząć sałatkę ziemniaczaną, nim zaczyna go przepytywać o randkę.
- Było w porządku.
- Tylko w porządku?
- Dobrze się bawiliśmy - poprawia, przewracając oczami. - Ile razy spotkałaś Chrisa? Wiesz, że jest miłym facetem. Było dobrze lepiej go poznać.
- Tak, ale, jak dobrze się bawiliście? Gdzie poszliście na kolację? Miałeś jakąkolwiek akcję pod spodniami?
Ignoruje jej trzecie pytanie i poleca jej włoski posiłek, który mieli, mówiąc jej, o czym rozmawiali i co myślał o Chrisie. Rozmawianie o swoich randkach z Sophią to jak druga natura po tak wielu latach. Dawniej zwykli rozmawiać przez godziny, skuleni na łóżku piętrowym w tourbusie, kiedy dopiero co zakochał się w Spencerze.
- A sztuka?
Harry zamiera. Nie chciał robić wielkiej sprawy z tego, co się stało, ale również nie chciał okłamywać Sophii. Ona ma swój sposób na wykorzenienie jego najskrytszych myśli i może wyczuć kłamstwo na kilometr, po tylu latach praktyki z bliźniakami.
- Było dobrze. Interesująco.
Jej oczy zwężają się i odkłada ona swój kieliszek wina. - Czegoś mi nie mówisz.
Więc Harry poddaje się.
- Louis Tomlinson tam był. Grał w tym spektaklu.
- Oh brawo. Założę się, że to było przyjemne kilka godzin.
Harry tylko przewraca oczami. - Jesteś tak tępa, to odrażające. Nie powinnaś być teraz nie seksowną, starą, zamężną kobietą?
- Proszę cię. Liam i ja uprawiamy seks jakieś pięć razy w tygodniu.
Z rozdziawioną buzią, Harry odkłada miskę, w której tworzył sos. - Pięć razy? Jakim cudem macie czas albo energię, aby uprawiać seks pięć razy w tygodniu. Z trójką dzieci w domu, nie mniej. Ja nawet nie mam nikogo, z kim mógłby uprawiać seks z taką regularnością, a myślenie o tym jest wyczerpujące.
- Dlatego to jest tak fantastyczne, gdy robi się to tak często! Seks oznacza połączenie Harry. Plus, można sobie poradzić z tymi małymi diabełkami; to ważne, że Liam i ja jesteśmy cały czas po tej samej stronie i nie żyjemy w smutną, nędzną egzystencją. Stała czujność i to wszystko. Więc podtrzymuję to.
- Jezu Chryste, nie mogę uwierzyć w to, że jesteś najważniejszym wzorcem kobiety w życiu mojej córki.
- Plus - idzie dalej, biorąc haust swojego wina. - Liam jest tak świetny w łóżku, jak zawsze był. Pięć razy w tygodniu, nawet nie przykrywa tych wszystkich razy, w których dochodził na mnie.
- Dobra, wystarczy - ucisz ją, kręcąc palcem na jej mrugnięcie. - Boże, rzeczy, które wiem o twoim życiu erotycznym.
- Posiadanie zdrowego seksu w życiu jest ważne!
I Harry mógłby dalej grać i żartować, ale tylko się uśmiechnął i pokręcił głową. - Wiem. I świetnie jest widzieć, jak szczęśliwa jest wasza dwójka po tylu latach razem.
Uśmiecha się, szczerze zadowolona i przebiega dłonią przez swoje włosy. Zazwyczaj jest tak ułożona, że rzadko ją widzi taką jak teraz: bez makijażu, włosy ma spięte w wysokiego kucyka, a na sobie ma legginsy i jedną ze starych koszul Liama. To sprawia, że wydaje się młodsza, niż jest w rzeczywistości, świeższa niż matka trójki, która zawsze wygląda tak srogo dla świata.
- Tak, zgaduję. Naprawdę kocham tego wielkiego idiotę. Shh, jeśli będziesz cicho, usłyszysz jego chrapanie!
Obydwoje śmieją się jak dzieci i Harry wychyla swoją szyję, by zobaczyć salon, gdzie Liam jest rozwalony na kanapie, z jedną ręką ochronnie spoczywającą na plecach Stevie, kiedy chrapie podczas meczu, Freddie jest skulony przed sofą i również delikatnie chrapie.
- Oh, to mi przypomniało. Mówiąc o seksie. Zgadnij, kto jest znowu razem? Zayn i Pez.
Sophia wydaje się być zaskoczona, przetwarzając informację. - Mogę się trochę poskarżyć. Jadłam z nią lunch w zeszłym tygodniu i nic nie powiedziała.
Harry wyciąga warzywa z lodówki, opłukując je nad zlewem i rzuca je na swoją deskę do krojenia na wyspie kuchennej, kiedy wyciąga nóż.
- Nie mam pojęcia, jaki jest ich układ, nie miałem czasu, aby zapytać, ale Lo powiedziała coś, nim przyszli, a Pez była praktycznie na nim, kiedy wróciłem.
- Byli osobno tak długo, myślałam, że naprawdę zostali przyjaciółmi. Boże. Nadszedł czas, by w końcu im się udało.
Krojąc cukinię, Harry prywatnie sądzie, że nawet jeśli im się nie da, Zayn i Perrie zawsze będą pojawiać i odchodzić ze swojego życia. Robią tak odkąd Zayn miał siedemnaście lat, a to było ponad 15 lat temu. Ich dwójka zawsze się wydaje do siebie wracać.
- Yeah... tak sądzę. Nie mówiłem jeszcze o tym Lo, nienawidzę, kiedy ma rację w takich sprawach.
- W każdym razie, wróćmy do ciebie, panie. Nie myśl, że mnie rozproszyłeś swoją historią. Poszedłeś na randkę i spędziłeś wieczór pragnąc Louisa Tomlinsona.
- Nie pragnąłem go Sophia...
- Czy to był spektakl o Oscarze Wilde? Czytałam trochę o nim, ale nigdy nie dodałam dwa do dwóch. Założę się, że było zabawnie, oglądając go jako zabawkę jakiegoś starszego mężczyzny. Po prostu, myśląc o zabawie, jaką mogłaby mieć wasza dwójka.
- Byłem na randce z inną osobą! - Przypomina jej ostro, z brwiami podchodzącymi do linii włosów.
- I miało to dla ciebie znaczenie, podczas występu?
Jej ton nie jest jakiś specjalny, ale słowa uderzają w niego i pchają jak na ringu. Prawdą jest, że spędził całą sztukę pochłonięty Louisem, nawet z Chrisem obok. Potem był taki skupiony na swojej reakcji na zobaczenie Louisa sztuce, że nie myślał za bardzo o tym, co się działo, podczas spektaklu. Podczas gdy był usidlony przez charakter postaci Louisa, nie było zbyt wielkiej różnicy pomiędzy byciem pochłoniętym myśleniem o jego osobie i byciu skupionym na jego bohaterze. Kiedy Louis się wykrwawił, a Chris siedział obok niego, Harry był całkowicie skupiony na każdym aspekcie wystąpienia Louisa. I to nie miało nic do zrobienia z tym, jak bardzo dobrym aktorem był.
- Poszliśmy go zobaczyć, po występnie - przyznaje. - Przyjaciel Chrisa był reżyserem, więc poszliśmy za scenę. I wbiegłem na niego.
Jego ton jest zbyt poważny, by Sophia mogła mu dokuczać z tego powodu i patrzy na niego z zaciekawieniem, kiedy odkłada swoje wino ponownie na wyspę kuchenną, pochylając się na swoim stołku i kładąc łokieć na ladzie.
- Co się stało?
- Nic - posyła jej uśmiech, śmiejąc się krytycznie z samego siebie. - Mam na myśli, nic. Powiedzieliśmy parę słów, ale...
- Ale co, Harry?
- On po prostu. Jest taki... - przerywa, gubiąc się w swoich myślach. - Po prostu... czuję się... inaczej.
- Jaki inaczej?
Delikatny głos Sophii naciskający na informacje jest tym, co w końcu robi i odkłada nóż do kranu, chwytając kant blatu i spuszczając głowę.
- Kurwa.
- Harry - Sophia brzmi na taką zaniepokojoną, ale Harry wyciąga rękę, by powstrzymać ją od wstania i okrążenia wyspy, potrzebując wydostać z siebie parę słów. Oddycha ciężko przez moment, emocje zatykają jego gardło.
- Nigdy nie musiałem próbować ze Spencerem. Wcale nie musiałem próbować się w nim zakochiwać. Po prostu, po prostu wiedziałem i wtedy wszystko wydawało się pasować, wiesz?
Jest słodki smutek w spojrzeniu Sophii, jej oczy zachodzą na chwilę mgłą, kiedy przypomina sobie wstępne dni związku Harry'ego ze Spencerem. Zawsze im kibicowała, od samego początku. Zachęcała Harry'ego, by był wolny w swoich uczuciach, kiedy trzymał Spencera za rękę, kiedy wchodził w błysk reflektorów będąc „chłopakiem Harry'ego Stylesa". Ona i Liam byli ich skałą i to czyniło ich dwójkę takimi szczęśliwymi, widząc Harry'ego ustatkowującego się z ich najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. To miało zjednoczyć różne części ich życia w sposób, w który nic innego nie byłoby w stanie.
- Spencer był specjalny, Harry. To było tak, jakby wasza dwójka była sobie przeznaczona.
- Wiem to. Nie o tym mówię. Po prostu. Nie mogę tego zrobić ponownie. Nie mogę rzucać się w coś i nie przejmować się czy jest to skocznią w dół, czy nie. Nie teraz, kiedy mam Lo, i-i-i harmonogram oraz życie. Nie mogę tego zrobić ponownie. To bolało zbyt bardzo za pierwszym razem.
Harry gada w kółko, nie będąc pewnym, co próbuje powiedzieć. Chce, by Sophia zrozumiała bez wymawiania tego na głos, ale to wydaje się być zbyt dużą prośbą, nawet jeśli ktoś jest obdarzony taką zdolnością czytania z niego jak ona. Tak bardzo ciężko próbuje go zrozumieć, czego chce i czego potrzebuje, wybaczcie jej. Przynajmniej wyznaje jej prawdę.
- Lubię Louisa Tomlinsona. Miałaś rację co do niego. Oczywiście. Za każdym razie, kiedy go widzę, jest coś... coś tam jest. Nie mówię, że byłoby to coś poważnego lub nawet znaczącego, jeśli cokolwiek by się stało. Ale... ale to odczuwam trochę tak, jakbym to zrobił. Kiedy po raz pierwszy spotkałem Spencera.
- Harry...
- I nie mogę tego zrobić ponownie, Soph. Nie mogę ponownie czuć się w ten sposób. Nawet kiedy było dobrze, było zbyt dobrze i nie mogę... wytrzymać tego.
- Dobrze - zgadza się cicho, trzymając swoją dłoń delikatnie na jego nadgarstku. - Dobrze. Przepraszam, jeśli pchałam cię...
- Kocham cię - szepcze żarliwie. - Jesteś moją siostrą i najlepszą przyjaciółką i doceniam wszystko, co dla mnie robisz. Wiem jak bardzo chcesz, żebym ja... my byli szczęśliwi. Nawet nie próbuj przepraszać za to. Lo i ja jesteśmy... jesteśmy tacy szczęśliwi, mając ciebie i Li w naszym życiu.
Przed długi moment Sophia siedzi tam, wpatrując się w niego, jakby naprawdę myślała nad tym, co chce powiedzieć. W końcu wydaje się otrząsnąć z myśli, kiwając głową do samej siebie.
- Szczęściem jest to, co robisz. Jest czym ty chcesz być. Ty ze wszystkich ludzi wiesz najlepiej, o czym mówię.
Harry powraca do krojenia warzyw, zręcznie krojąc miąższ z dyni, ponieważ wie, że będzie kłótnia przy kolacji, zmuszając Dylana i Lo do zjedzenia tego. Ich dwójka jest przeciw warzywom, nieustannie podnosząc je z talerzy i próbując je wyrzucić, zamiast je zjeść. Lennon jest jedyną, która naprawdę nie ma nic przeciwko swoim warzywkom, chociaż korzysta na wieloletniej niechęci od Lo i Dylana, dostając więcej deseru dla siebie, odkąd zawsze je tak ładnie w odróżnieniu od tej dwójki.
- Chris jest dobrym facetem. Dobrze się bawiliśmy. Jest miły, zabawny i inteligentny. Wydaje się zainteresowany kontynuowanie dalszego poznania się.
- Na pewno też nie nie jest ciężki dla oczu.
- To też - zgadza się Harry, chociaż nawet kiedy myśli o Chrisie, pokazuje mu się nieproszenie obraz Louisa Tomlinsona.
- Powinniście wyjść ponownie w tym tygodniu. Nie czekaj na następny weekend. Zobaczy czy jest zajęty we wtorek lub w środę.
Myśl jest wyczerpująca, ale Harry jest zdeterminowany, aby oddać się idei poznania Chrisa, więc kiwa głową. - Nie sądzisz, że jest za szybko?
Sophia tylko wzrusza ramionami. - Jesteś supergwiazdą z siedmioletnią gwiazdą z własną wytwórnią płytową. Współwłaścicielem wytwórni płytowej - rekompensuje z przewróceniem oczami. - Nie masz czasu na pieprzenie się z czekaniem na przyzwoity odstęp.
Prawda. To jest prawda. Dokładnie wtedy Harry postanawia napisać do Chrisa po kolacji, prawdopodobnie umawiając się na drinka lub kolację w środowy wieczór. Jest nowy bar whisky, który zamierzał sprawdzić, każdy mówi, że jest fantastyczny. Jeśli Chris jest wolny, ich dwójka może zjeść kolację, a potem się tam udać. To brzmi jak dobry plan.
Ich rozmowa zostaje przerwana przez dzieci hałasujące w swoje drodze w dół schodów, wszystkie zbiegają i wślizgują się do kuchni na swoich skarpetach. Dylan i Lennon noszą normalne ubrania, w których wracali z Wolverhampton, ale Lo pokłada się w baletowym tutu z jej ostatniego wystąpienia.
- Lo, wybrudzisz całe to tutu.
- Nigdy więcej nie założę go publicznie - informuje go wyniośle, wymieniając się spojrzeniem z Lennon. Ich dwójka nienawidzi zajęć z baletu. Jedynie Dylan wydaje się być entuzjastycznie nastawiony do powrotu tego na wiosnę, chociaż powiedziała, że harmonogram jest trochę za bardzo skupiony na zajęciach z tańca i gimnastyką. Harry naprawdę ma nadzieję, że cała trójka dzieci wybierze gimnastykę, ponieważ jeżeli będą mieli rozdzielone zajęcia, to to będzie koszmarem do skoordynowania.
- To jest to, czego możesz chcieć tera, ale później możesz zmienić swoje zdanie. Po prostu nie wychodź w tym na zewnątrz.
- Czego chce wasza trójka? - Sophia przechodzi prosto do interesu.
- Jesteśmy głodni - oznajmia Lennon, przesuwając się w kierunku spiżarni, gdzie są ukryte wszystkie przekąski.
- Mogę wam pokroić trochę owoców - oferuje Harry. - Sophia przytrzymuje Lennon za jej warkocz, utrzymując ją z daleka od przekąsek.
- Co z ciasteczkami? - Próbuje Dylan, trącając łokciem Lo, która uśmiecha się anielsko na zawołanie. Naprawdę jest oportunistycznym małym stworzeniem.
- Co z jabłkami i winogronami? - Wylicza Harry. - Z odrobiną sera i masła orzechowego.
- Co z...
- Dylan. - Sophia przerywa swojemu synowi, posyłając mu spojrzenie. - Możesz dostać owoce albo możesz dostać nic, a minie trochę czasu, nim będzie kolacja, więc sugeruję ci wzięcie owoców.
Poddając się, Dylan wślizguje się na krzesło obok swoje mamy, krzyżując swoje ręce na wyspie i kładąc na nich swój podbródek. - Może być tam też jogurt?
- Jasne, pchełko. - Harry śmieje się, myjąc swoje ręce i wyciągając z lodówki owoce do pokrojenia. Dziewczyny rozdzielają się, kiedy czekają, Lennon siada ze Stark na ziemie, robiąc śmieszne miny, podczas gdy Lo przykleja się do nogi Harry'ego, przytulając go w talii i uwieszając się na nim, kiedy próbuje się poruszyć. Harry śmieje się, pocierając czubek jej głowy.
- Lo, co ty robisz, słoneczko? - Podnosi ją, by usiadła na wyspie, szybko obierając parę jabłek i myjąc kilka kiści winogron. Dzieci mają naprawdę rozwinięte serowe podniebienia (bez wątpienia spowodowane sytymi ilościami talerzy, którymi byli obdarowywani podczas ich życia na koncertach One Direction i przyjęciach), więc musi pokroić ładną selekcję, którą ma, więc zabiera je wszystkie do kącika jadalnego, by ustawić je wraz z ich przekąskami. Lo w końcu się rusza i wślizguje się na ławkę obok Dylana, a Harry ustawia talerze i szklanki organicznej wody melonowej.
- Musisz skończyć wszystkie owoce, nie tylko ser.
Kiedy wszystko rozdziela, wraca do wyspy, aby dokończyć siekanie warzyw na szaszłyki na kolację. Nalewa Sophii trochę więcej wina, a następnie lampkę dla siebie, kończąc Malbec. Właśnie ma pić, kiedy Sophia podnosi delikatnie swój kieliszek, wyciągając go w jego stronę.
- Za bycie szczęśliwym - mamrocze, kącik jej ust wstępnie poruszają się do góry.
Harry uśmiecha się i stuka swoimi kieliszkiem w ten jej. - Za bycie szczęśliwym.
To po prostu takie łatwe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top