Rozdział 2

Tydzień po incydencie z ptakiem, jak Harry i Sophia lubią to nazywać, mija stosunkowo spokojnie. Lo może być uziemiona, ale ukazuje prawdziwą skruchę (i prawdziwą tęsknotę za całą jej elektroniką), więc Harry dąży do tego, aby trzymać ją tak bardzo zajętą, jak to tylko możliwe. Wykopują swoje łyżworolki sobotniego poranka, przejeżdżając całą długość parku kilkukrotnie, następnie mają wycieczkę do biblioteki i popołudniową sesję pieczenia ciasteczek. Gemma dołącza do nich na kolację w sobotę wieczorem, a w niedzielę Zayn zabiera Lo do Tate Modern, gdzie spędzają prawie cały dzień.

Sophia utrzymuje dzieci zajęte po szkole w poniedziałek i we wtorek, działając nad sztuką w piwnicy i pracując z nimi, przed ich cotygodniową „kolacją rodzinną Payne-Smith/Styles" we wtorek. Rachel, ich wspólna niania, upewnia się, że dzieciaki pozostając z daleko od telewizji w jej dni, używając magii, którą trzyma w swoich rękawach.

Po długiej dyskusji z wychowawcą klasy (i klasowym głosowaniu) Harry kupuje gadzie terrarium i żółwia, podczas gdy Liam namawia trójkę dzieci, aby złożyły obietnicę, że nie będą próbować uwolnić Normana, jak to biedny żółw został nazwany.

Reszta września upływa po tym stosunkowo spokojnie. Harry i Liam są bardziej zajęci niż kiedykolwiek w wytwórni, próbując wybrać, które płyty zostaną wydane po wyczerpującym lecie słuchania demo, cowydaje się być tak jakby każdym zespołem, jaki napotkali.

Bycie producentem muzycznym nie jest czymś, co Harry dla siebie przewidywał, wracając do czasów, kiedy miał szesnaście lat i próbował swoich sił w X Factor. Chciał robić to jako solowy piosenkarz, być następnym Justinem Timberlake i zawładnąć całym światem jako on sam. Ale potem został połączony w zespół razem z Liamem i Zaynem i wszystko się zmieniło.

One Direction, tak się nazywali, był największym zespołem na tej planecie. Zrobili wszystko i nic co Harry mógłby sobie wymarzyć w najdzikszych marzeniach. Grali w Europie i Ameryce. Koncertowali po Południowej Afryce, Azji i Australii. Robili tuziny występów w najbardziej znanych telewizjach śniadaniowych i nocnych talk-show na świecie. Wygrali pokaźne nagrody - Grammy, BRIT, AMA, VMA. Sprzedali wiele milionów kopii i zostali okrzyknięci milionerami dwudziestokrotnie. Byli fotografowani prawie w każdym momencie życia i tysiące krzyczących dziewcząt czekało na nich na zewnątrz (i w środku, w skrajnych przypadkach) ich pokoi hotelowych.

Oczywiście, teraz to wszystko się zmieniło. Jasne, wciąż są sławni. Wciąż są śledzeni, kiedy idą do Tesco i ich zdjęcia lądują w kolumnach plotkarskich gazet za każdy razem, kiedy wychodzą na kolację albo na drinka. Ale ich życie gwiazd rocka osłabło. Nie koncertowali już w stałej prędkości tak zwykli to robić, kiedy byli nastolatkami i świeżo po dwudziestce. Życie trochę zwolniło, kiedy pojawiła się Lola i bliźniaki, ale wciąż byli w stanie rozpocząć światową trasę, razem z Sophią i Spencerem oraz armią nianiek i ochroniarzy. Ale po śmierci Spencera, cóż. Wtedy życie naprawdę się zmieniło. Dzieci zaczynały być prawdziwymi ludźmi, którzy potrzebują rutyny i normalności i wyglądało na to, że każdy jest chory, żyjąc w pokojach hotelowych przez miesiące. W dodatku Sophia i Liam chcieli mieć kolejne dziecko.

Więc mała wytwórnia płytowa była czymś w rodzaju projektu dla Harry'ego i Liama stając się ich główną pracą, a Zayn pomagał im trochę, kiedy nie był zbyt zanurzony w swoich artystycznych projektach. Ich biznes naprawdę się rozkręcił w ciągu paru ostatnich lat. Wydali parę niezmiernie popularnych płyt, jeden z ich piosenkarzy był numerem jeden na liście billboardu przez większość roku i wygląda na to, że przez to ich reputacja urosła.

One Direction wciąż trochę koncertowało w wakacje. Robili parę występów w większych miastach i to jest satysfakcjonujące i upokarzające, kiedy koncerty sprzedają się w ciągu paru minut. Ale przez większość czasu Harry jest w Londynie, pracując od poniedziałku do piątku. To oznacza, że jest prawie zawsze w domu w porze kolacji i każdego dnia może spędzić dzień z Lo. Sophia ma swoją własną galerię i zostaje w domu na początku tygodnia, więc może doglądać czwórki dzieci w poniedziałki i we wtorki po szkole i mają nianię, która opiekuje się nimi od środy do piątku. Nawet jeśli Spencer wciąż by żył, Harry nie wyobrażał sobie rodzicielstwa bez Sophii i Liama. Ich trójka i Zayn oraz ich rodziny, naprawdę tworzyli wieś.

Rodzinna kolacja jak to pieszczotliwie nazywali, miała miejsce każdego wtorku w domu rodziny Payne-Smith. Odkąd nie pracowała we wtorki, Sophia zazwyczaj gotowała i zgarniała bliźniaków i Lo do pomocy w zrobieniu dużego obiadu. Harry i Liam wyjdą z biura o 17.45, a kolacja jest zazwyczaj o 18.30 lub 19.00, dając im czas, aby zabrać dzieci od Sophii i spędzić z nimi trochę czasu.

17.45 nastaje szybko. Harry jest w 100% gotowy do wyjścia. Spędził popołudnie na dyskutowaniu nad rezerwacją z ich biznesowego menedżerem, który zawsze wprawiał go o ból głowy. Ale on i Liamzgodzili się wcześniej na to, że chcą być zaangażowani w każdy aspekt biznesu. Mogli zatrudnić najlepszych ludzi, by zarządzali oddziałami, nad którymi ich dwójka kompletnie się nie znała, ale nie chcieli nie mieć pojęcia nad tym jak działa ich firma.

Wciąż. Rozmawianie o biznesie zawsze kończyło się u Harry'ego bólem głowy. Kiedy wskakuje do biura Liama, ma już on torbę wślizgniętą na ramię, jego kolega z zespołu wcale nie wygląda tak, jakby jego dzień upłynął lepiej.

- Spędziłem większość czasu w studio z EvolVE i przysięgam, nie jesteśmy nawet blisko skończenia pierwszego singla.

Krzywiąc się we współczuciu, Harry dłubie wokół szklanego przycisku na biurku Liama. EvolVE jest żeńskim zespołem, spędzili ostatni rok nad jego rozwojem i kiedy czwórka nastoletnich dziewczyn miała wszystko, co potrzeba w sprawie wokalnej, to jak pasterstwo kotów, próbując wprowadzić je na dobrą drogę.

- Nie mogą się wciąż kłócić o poparcie głosowe.

Liam unosi swe brwi i Harry natychmiast się cofa. - Cóż. Zabawa na inny dzień. Chodź, jestem martwy. Wydostańmy się stąd.

Liamowi zajmuje kolejne dziesięć minut, by spakować się na noc, podczas gdy Harry bawi się na jego biurku. Był to prezent dla Liama od Micka Jaggera. Coś o stałym ruchu i byciu równomiernym? Harry nie jest pewien. Mick dał mu pięćdziesięcioletnią butelkę Macallan, którą ich dwójka dokończyła w całą jedną noc, podczas gdy Lo była z jego matką w Cheshire. Wciąż pamięta, jakiego miał po tym kaca.

Do czasu, w którym w końcu wychodzą z budynku i wsiadają do Range Rovera, Harry jest kompletnie głodny. Miał jedynie jabłko na drugie śniadanie, pomiędzy spotkaniami i myślenie o kuchni Sophii sprawiało, że burczało mu brzuchu.

Liam usiadł po stronie pasażera, a Harry położył swoją torbę na tylne siedzenie. Samochód miał trzy siedziska, dla bliźniaków i Lo oraz fotelik samochodowy dla Stevie. W środy, czwartki i piątki Harry zawoził dzieciaki do szkoły, a w połowie tego czasu Stevie musiała być również zaniesiona do żłobka, więc trzyma te rzeczy przez cały czas. To sprawia, że samochód jest cały zagracony i użytkowany, jakby wszystkie dzieci były rodziną.

Droga z ich studia w Notting Hill zabierała ledwie piętnaście minut i rozmawiali na temat biznesu, kiedy Harry kierował się na Primrose Hill. Ich domy były zaledwie pięć minut od siebie i jeśli Sophia jest poza domem w czasie dnia, wtedy Harry zazwyczaj odbiera rano Liama. Znajomi pytają, czy nie mają siebie dość po tak wielu latach, żyjąc cały czas ze sobą, ale odpowiedzią zawsze jest 'nie'. Harry, Liam i Zayn są jak bracia i najlepsi przyjaciele zarazem, i podczas gdy mają swoje sprzeczki lub nie mogą się porozumieć, lub działają sobie okazjonalnie na nerwy, nigdy nie mieli siebie tak naprawdę dosyć. Jeśli coś, on iLiam tęsknili za widzeniem Zayna każdego dnia. Trzy albo cztery razy w tygodniu to nie to samo.

Brama otwiera się przed samochodem Harry'ego i wjeżdżają do garażu. Dźwięk trójki podekscytowanych dzieci i psa jest słyszalny, nim nawet otworzyli przyłączone drzwi.

Pierwszą rzeczą, która uderza w Harry'ego to zapach sławnego sosu marinara Sophii. Pikantność i aromatyczność sprawiają, że od razu cieknie mu ślinka.

Drugą rzeczą, którą uderza w Harry'ego, jest Lennon, która wpada na niego. Stark, złoty retriver, człapie się na swoich łapach i szczeka jak szalona.

- Woah - uspokaja ją.

Lennon jest ubrana w coś, co w alternatywnym świecie byłoby uznane za togę tak samo, jak za strój power rangersa i muszlę wojowniczego żółwia ninja. Przytula go refleksyjnie, a następnie rusza się, machając Liamowi po drodze. Stark zatrzymała się przed Liamem i wąchała jego rękę, nim pobiegła za Lennon. Prawie natychmiastowo przeszkodził im krzyk dwójki z drugiej strony, kiedy Dylan i Lola ładują się do przedpokoju. Dylan ma na sobie kostium statuy wolności z hełmem Green Bay Packers*, podczas gdy Lola ma na sobie swoją bluzę z napisem * (znoszoną, tarzała się po podłodze) i rzymski hełm. Obydwoje krzyczą jak banschee** i gestykulują zabawkowymi meczami, Lola może mieć coś w stylu meczety, Harry nie jest pewien.

- Jezu Chryste. - Liam wyciąga swe ręce i zagradza drogę tej dwójce, zbierając jedną każdego, by trzymać je w ramionach. Natychmiastowo protestują, właściwie to Lola przechyla tak do przodu swoją nogę, że uderza Liama w tył głowy, ale Harry i Liam tylko się z nich śmieją, zostawiając swoje buty w zagraconej garderobie.

- Cały dzień pracuję i to jest to, do czego wracam do domu? Wojna? Może po prostu będę ogrem i zjem was wszystkich! - Warczy Liam. Wrzeszczą się i śmieją, kiedy zanosi ich do kuchni i rodzinnej jadalni jednocześnie, gdzie Lennon i Stark biegają wokół dużej wyspy kuchennej (wciąż krzycząc), a Sophia stoi nad kuchenką, pilnując garnku z sosem. Po drogiej stronie stołu, na wielkim dywanie przed telewizorem siedzie Stevie i gryzie wielką, pluszową literę A. Freddie ulegle leży obok niej. To piękny dokładny obraz rodziny Payne-Smith/Styles.

- Hej kochani. Witajcie w domu.

Wciąż trzymając dzieci, Liam obchodzi wyspę, aby pocałować Sophię w policzek i powąchać jej szyję. Dylan i Lola wybuchli dokuczliwymi wrzaskami, a Lennon i Stark nagle zmienili kierunek, aby zrobić jeszcze jedno okrążenie po całym domu. Harry schyla się, by przeczesać głowę Freddie, następnie zgarnia Stevie w swoje ramiona.

- Witaj maleńka.

Panujące pocałunki na jej głowie, powodują bardzo małe rozproszenie Stevie od jej miękkiej zabawki, ale uśmiecha się do niego, ukazując swoje ząbki i składa mokrego buziaka (lub coś, co mogłoby być podobne do buziaka) na jego podbródku.

Liam odkłada dzieciaki, a Harry odstawia Stevie na czas, nim Lo wskakuje w jego ramiona. Musi ona unieść swą głowę, więc hełm rzymski nie spada na jej twarz, ale ma na sobie olbrzymi, jasny uśmiech.

- Tatuś!

- Heeeej. Jak było w szkole? - Nigdy nie traci swojego dziecięcego entuzjazmu wokół Lo. Ich dwójka działa świetnie pod tym względem.

- Dobrze. Uczyliśmy się o kosmosie. To nudne.

- Kosmos nie jest nudny!

Harry rozpoczął swoją namiętną obronę o tym, jak to fajnie jest się uczyć o tym, jaki jest kosmos, ale Lo już się przeniosła, wzruszając ramionami i przebiegając ręką przez swoje włosy.

- Jasne - mówi pojednawczo. - Potem pomogliśmy z kolacją.

- Tak, właśnie widzę. Sądzę, że wasza trójka rozwścieczyła waszą ciocię Soph.

Zaczyna ją łaskotać, przytrzymując ją bezpiecznie jedną ręką, podczas gdy Lo kręci się i krzyczy, wymachując rękami. Sophia uśmiecha się, a Harry pochyla się, aby ucałować jej policzek, otwierając swoje usta, by posmakować sosu. Nakłada mu, a on prawie zamyka swe oczy z rozkoszy.

- To niesprawiedliwe. - Dylan krzyżuje swoje ręce i wpatruje się w swoją matkę. - Powiedziałaś, żadnego podkradania!

Sophia nawet nie próbuje go przebłagać. - Tak. Zasady są inne dla tatusiów i mam i inne dla dzieci. Życie jest ciężkie, Dylan. Atut rodzicielstwa.

Stojąc po drugiej stronie wyspy, Liam delikatnie grucha do Stevie.

- Nie wyrośniesz na takiego diabełka jak twoje rodzeństwo, prawda? Nie, ty będziesz moim dobrze zachowującym się dzieckiem. Perfekcyjnym w każdym calu.

Dylan przewraca oczami. Lola wygląda na niewzruszoną, a gdzieś z oddali dochodzi odgłos kółek na drewnie. Sophia natychmiastowo zerka zza kuchenki, krzycząc na cały dom.

- Lennon Marie, będziesz robiła to jeszcze przez jedną minutę i czekają cię dwa tygodnie bez elektroniki.

Na zdezorientowane spojrzenia Harry'ego i Liama, grymasi. - Dzieci odkryły, że mogą przywiązać sznurek do psów i jeździć za nimi na deskorolkach.

To niemal komiczne, oglądanie jak cała twarz Liama się kruszy. Dylan chichocze i cała trójka dorosłych ucisza go spojrzeniem. Mają trochę rodzicielskiej ekspresji.

- Dobrze. Idźcie się wszyscy myć i zdejmijcie kostiumy. Kolacja jest za piętnaście minut.

W rezultacie kolacja jest na stole półtorej godziny później, Lennon wciąż ma na sobie swoją muszlę ninja, a Lo ma swój wojowniczy hełm. Dylan jedynie pozbył się swojego, po tym, jak dwukrotnie rozrzucił makaron na swój podołek, próbując jeść z zasłoniętą twarzą i Liam fizycznie ściągnął to z jego głowy. Dorośli głośno ogłaszają, jak pyszny jest chleb czosnkowy (jedyna część kolacji, w której dzieciaki pomogły) i nalewają przepyszną butelkę wina, która idealnie pasuje do włoskiego posiłku.

Gadanie dzieci przy stole i jednocześnie rosnąca konwersacja przyćmiewają delikatne dźwięki Franka Sinatry, którego Liam puścił w tle, ale jest dużo śmiechu i nigdy niekończących się uśmiechów. Liamsumiennie sprawia, że Lo, Dylan i Lennon mówią o jednej rzeczy, której się nauczyli dzisiaj w szkole, nim mogą zjeść swoje desery.

Do czasu nim lody zostają zaserwowane, temat rozmów zmienia się na szkolną sztukę. Nauczyciele każdego roku robią coś w stylu wcześniejszych wakacji, gdzie dzieci śpiewają i robią dziwne interpretacje tańca oraz bardzo ostrożnie nie wspominają o świętach Bożego Narodzenia. Z naciskiem na 'wakacje'.

Cała trójka dzieci jest podekscytowana na dążeniu do wyrzucenia idei na temat tego, kto może być najlepszym Manczkinem*** lub małpką.

- Przepraszam, Manczkiny i małpy? Wasza klasa robi coś nowego w tym roku?

Sophia daje Stevie malutkie kawałki lodów na łyżeczce, ale rezygnuje z tego wysiłku, kiedy Stevie jedynie rozsmarowuje wszystko na swojej twarzy w malinach.

- Robią Czarnoksiężnika z krainy Oz. Razem ze szkołą średnią. Mają nowego reżysera muzycznego czy coś takiego. Jest list o tym w plecaku Lo. Słyszałam, że inne mamy rozmawiały o tym, gdy ich odbierały.

Harry'ego omija wiele plotek, odkąd rzadko odbiera dzieciaki ze szkoły. Szczerze mówiąc, nie pomaga to, że większość matki uczniów nienawidzi Sophii, więc ona nigdy nie jest tą 'poinformowaną'.

- Będzie zabawnie. Myślicie, że będziecie Manczkinami czy małpkami? - To porusza rundę odgłosów małp i machanie rękami przez dzieci, które Stevie również próbuje kopiować.

- Podstawówka może być Manczkinami i małpami! I potrzebują psa! Czy Stark może być Toto?

- Lennon czy Stark wygląda jak Toto? - Liam brzmi cierpiętniczo i Harry spodziewa się, że tak jest. Najpierw musiał się mierzyć z wybrykami Harry'ego i Zayna w One Direction, a teraz ma trójkę dzieci, która każdego dnia wymyśla tonę nowych pomysłów na terroryzowanie. Harry dziękuje sam sobie szczęśliwy, że jest tym 'dobrym tatą'.

Podzielił się raz tą opinią z Sophią, a ona tylko go wyśmiała.

- Możemy go przefarbować!

Liam szybko odrzuca ten pomysł, a Lennon się dąsa. Harry robi do niej twarz małpki, a ona od razu się rozwesela.

- Jest spotkanie rodziców w następny czwartek - wspomina Sophia, kiedy próbuje wytrzeć twarz Stevie. - Umieściłam to w harmonogramie, ale jedno z nas powinno pójść. Dylan, przestań bujać się na krześle.

Harry natychmiast wyciąga telefon ze swojej kieszeni, uciszając Lo i Dylana, którzy wołają 'żadnych telefonów przy stole' i włącza swój kalendarz. Ich życie przebiega umiarkowanie gładko, ponieważ Sophia ustawiła wysoce zorganizowany kalendarz i kontynuowała komunikację.

- Ja to zrobię - zgłosił się na ochotnika, wkładając do buzi ostatnią łyżkę lodów i pociąga swym nosem na Lo, kiedy ta ma kwaśną minę.

- Dołączę do ciebie, jeśli będę mogła. Mogę mieć wystawę tego dnia, ale nie będę wiedziała aż do poniedziałku. - Mówi Sophia, poddając się z czyszczeniem Stevie.

- I kiedy właściwe to grają? Dzieci, uciszcie się. Dylan, twoja mama właśnie powiedziała, żebyś tego nie robił. Nie każ jej tego powtarzać.

Dylan wzdycha do Liama jakby świat właśnie się kończył, a Lennon szturcha jego ramię w solidarności. Lo wspina się na podołek Liama, aby zebrać resztki jego lodów, a Liam, okazjonalnie najbardziej pobłażliwy z ich trójki, jej na to pozwala. Kiedy praktycznie wszystko skończyła, ale oblizuje miskę do czysta, on odbija ją na swoich kolanach, sprawiając, że chichocze za każdym razem, gdy unosi się nad stołem.

- Dobrze, pysiaczki. Pomóżmy w sprzątaniu, a następnie jedziemy do domu, dobrze Lo? Piętnaście minut.

Lo kiwa głową i wstaje razem z Dylanem i Lennon, by pomóc w czyszczeniu ich talerzy. Harry i Liam płuczą naczynia, zapełniając zmywarkę i wyrzucając wszystkie resztki, kiedy dzieciaki kładą się razem na dywanie, oglądając ponownie jakieś durne show, na którego punkcie mają obsesję. Sophia składa na ich policzkach buziaki na dobranoc, a następnie kieruje się na górę, aby się wykąpać, odkąd jest Liamakolej na położenie bliźniaków i maleństwa do łóżek. Stevie, zmęczona po ekscytującym obiedzie, przytula się do Freddie, ich dwójka skulona jest przy starszej trójce. Stark już chrapie w swoim posłaniu, niewątpliwie wyczerpana po pociąganiu dzieci na desce.

Kiedy cała kuchnia jest z powrotem nieskazitelna - taka jakby bez wątpienia była, gdyby ostatnie dwanaście godzin wyparowała, Harry zabiera plecak Lo i całuje bliźniaków i Stevie.

- W porządku. Czas na nas. Freddie, chodź.

Freddie biegnie do nich i kuli się na siedzeniu obok siedziska Lo, praktycznie chrapiąc do czasu, kiedy Harry wjeżdża na ich dziedziniec.

Nie ma żadnego zadania domowego z czytania, więc Lo idzie prosto pod prysznic, a następnie w swoje piżamki. Kiedy wystarczająco się osusza, Harry pozwala jej skulić się w jego łóżka i pooglądać telewizję, kiedy pracuje trochę więcej, rozciągnięty obok niej. Lo odpływa przed jej czasem do spania i Harry delikatnie zanosi ją do jej łóżka, podciągając kołdrę i opatulając ją. Całuje ją na dobranoc, kiedy jej oczy ledwie się otwierają, a ręka łapie za jego policzek.

- Tatusiu?

- Tak, kochanie.

Włącza świecące gwiazdki. Freddie skomle lekko i kuli się na swoim posłaniu, położonym w rogu pokoju Lo.

- Myślisz, że będę dobrą latającą małpką?

Harry uśmiecha się, całując jej czoło. - Sądzę, że będziesz wspaniałą latającą małpką.

- Dobrze.

- Śpij dobrze maleńka.

Zostawia drzwi otwarte, kiedy wychodzi, klepiąc swoją nogą Freddie, by poszła za nim. Spędza następne kilka godzin, pracując na swoim laptopie i pisząc sporadycznie z Zaynem.

*drużyna futbolu amerykańskiego i nazwisko jednego z jej graczy

**zjawa w kobiecej postaci, najczęściej zwiastująca śmierć w rodzinie.

*** lud, u którego wylądowała Dorotka. Wyglądają 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top