Rozdział 10
O dokładnie 11.30 następnego poranka Sophia wchodzi do biura Harry'ego i siada na krześle naprzeciwko jego biurka. Harry rezolutnie nie spogląda zza ekranu swojego komputera, udając, że pisze e-mail, ale Sophia po prostu siada i wpatruje się w niego. To zajmuje mu mniej niż pięć minut, by się poddać, nie ma pojęcia, jak ostatnio udało się Dylanowi wytrzymać całe osiem minut.
- Przyszedł tylko na przyjacielską kolację. Lo go zaprosiła, nie było nic, co mogłem zrobić.
- Nawet nic nie powiedziałam.
Harry przewraca oczami i zamyka swojego laptopa. - Proszę. Co innego ty tutaj robisz?
- Przepraszam, mam lunch z moim absolutnie wysportowanym mężem.
- Liam, jest dzisiaj w Paryżu - mówi tryumfalnie, jego ton ocieka zadowoleniem z siebie.
- Cóż, w takim razie zgaduję, że muszę zadowolić się tobą. No dalej. Jeśli mnie rozbawisz, podam ci hasło do kalendarza Liama i wtedy możesz go rozpierdolić z nim i z Alice.
To jest kuszące, nawet jeśli Harry jej zbytnio nie wierzy. Tak bardzo, jak Sophia cieszy się jak szalona z jego złączenia, aby jeździł z prywatną asystentką Liama (i w rozszerzeniu z Liamem) tak rozwalenie planu byłoby najprawdopodobniej ostatnim efektem w ostrożnie zaplanowanym przez Sophię harmonogramie. A jeśli jest jedna rzecz, której Sophia by nie zrobił, to jest to rozkurwienie rodzinnego harmonogramu.
- Nigdy mi nie dasz hasła Liama, więc nawet nie próbuj i nie udawaj. Szczerze mówiąc, nie ma nic do powiedzenia. Lo go zaprosiła i przyszedł. Mieliśmy wspaniałą kolację. Myślał, że ty, Liam i ja jesteśmy w poligamicznym związku. Zjedliśmy lody, a potem pojechał do domu.
- Nie! - Oczy Sophii rozświetliły się tak szybko, jak po podłączeniu choinki. - Nie zrobił tego! Kłamiesz.
- Oh, zrobił - zapewnia ją Harry. - Najprawdopodobniej, dlatego że masz zero respektu dla granic i prywatnej przestrzeni. Więc dzięki za to. Dokładnie to, czego chciałem. Atrakcyjny mężczyzna, który myśli, że jestem niedostępny, ponieważ myśli, że ty masz mnie w swoich pazurach.
Sophia wpatruje się w niego. - Byłbyś szczęściarzem, gdybym dała ci kawałek dnia pomiędzy moimi nogami.
Harry'ego przechodzi dreszcz. - Okej, to za dużo, jesteś jak, właściwie jak rodzina. I również miałaś moje dziecko, sądzę, że to sporna kwestia.
- Więc, skoro nie jesteś nim zainteresowany, a to była tylko przyjacielska kolacja, dlaczego przejmujesz się tym, że myślał, że jesteś zajęty?
- Nie obchodzi mnie to, naprawdę. Spójrz, przyznaję, jest atrakcyjny. I zabawny oraz wszystkie te rzeczy, które robiłby dobry chłopak. Jasne. Ale również jest zatrudniony przez szkołę i to nie jest puszka z robakami, którą chce otwierać. Szczególnie, odkąd dzieci są tak przywiązane do niego. Poza tym obecnie nie szukam nikogo, by się związać. Wiesz to.
- A jak idą sprawy z Chrisem?
- Dobrze. Mieliśmy drugą randkę. Prawdopodobnie niedługo pójdziemy na trzecią.
- Więc angażujesz się w to?
- Pamiętasz naszą rozmowę o byciu szczęśliwym?
To ucisza Sophię, która wzdycha głęboko. - Tak. Pamiętam.
- To jest to, na czym jestem skupiony. Byciem tu dla Lo, byciem szczęśliwym, posiadającym trochę czasu dla 'siebie' na boku.
- Po prostu myślę...
- Soph.
Posyła mu mały uśmiech. - Wiesz, że chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze.
- Wiem. To była po prostu szybka kolacja. To się nie stanie ponownie, tak sądzę. Wszystkie jest teraz dobrze - obiecuje, posyłając jej uśmiech. - Naprawdę.
- Dobrze, w porządku - zgadza się, lekko przewracając oczami. - Możemy iść teraz na lunch? Mam ochotę na burgera.
Więc Harry chwyta swoją kurtkę i przepuszcza ją przy wyjściu z biura, ciesząc się zakończoną konwersacją. Sophia jest bardziej spostrzegawcza, niż ktokolwiek kogo kiedykolwiek spotkał i podczas gdy celowo nie próbuje nic przed nią ukryć, wciąż nie chce, aby za bardzo wtrącała się w jego uczucia.
Kto wie, co mogłaby znaleźć.
~*~
Trzecia randka Harry'ego z Chrisem jest nieplanowana. Po prostu odwozi Lo na nocowanie, kiedy dostaje wiadomość, pytając, czy ma już jakieś plany z kolacją na dzisiejszy wieczór. Okazuje się, że Chris wrócił do kraju dzień wcześniej i ich dwójka spotyka się w modnej, meksykańskiej restauracji, gdzie jedzenie jest zawyżone i Harry czuje się, jakby znał każdą osobę.
Chris jest tak czarujący i uważny jak zawsze, ale Harry znajduje siebie, nie mając takiego zamiaru, na porównywaniu w swojej głowie Chrisa do Louisa.
To głupie, ponieważ Louis jest ledwie znajomym. Nie jest romantycznie zainteresowany i nie jest kimś, z kim Harry chce cokolwiek zacząć. Jest po prostu niedorzecznie atrakcyjnym facetem, który pracuje w szkole Lo i Harry życzy sobie, aby móc dostać jego ciało, by zrozumieć, że bycie przyciąganym do niego nie jest opcją.
Oczywiście, problem jest w tym, że Louis jest nie tylko atrakcyjny. Harry znajduje siebie na przypominaniu sobie jego uśmiechu, kiedy się śmieje i niesamowitą jakość jego opowiadań. Bycie z Louisem nie wydaje się byciem z nieznajomym.
- ... następnie została zatrzymana. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak udało jej się znaleźć w tej sytuacji.
Harry lekko się śmieje, wracając do historii Chrisa o ich kolejnej znajomej, kolejnej z nieobliczanych kontaktów Taylor. Zmusza się, aby skupić swoją całą uwagę na Chrisie, zdeterminowany, aby skoncentrować się na ich wieczorze i zacząć się cieszyć. Ich kelner przychodzi, pytając, czy chcą coś jeszcze.
- Kolejna margarita?
Harry kręci głową. - Nie powinienem, prowadzę, dziękuję.
Chris również odmawia i Harry bezczynnie grzebie w ich prawi pustej misce frytek.
- Jak twoja wycieczka? Nie wspomniałeś Nowego Yorku. Nie byłem tam od miesięcy.
- Było dobrze. Głównie praca, chociaż odwiedziłem ten bar, który wspomniałeś. Dzięki za wskazówkę, był fantastyczny. Ale przez większość czasu byłem na spotkaniu. Często robisz tam interesy?
- Okazjonalnie.
Ich rozmowa jest relaksująca, ale nie ma w niej żadnych interesujących wgłębień, które wydają się równoznaczne z wysoko-intensywną randką. Tworzą przyjemną pogawędkę, przebiegając pomiędzy ich przyjaciół i historie z pracy, zgadzając się, aby podzielić rachunek i zrobić z tego na wpół wczesny wieczór.
Rzeczy przychodzą do głowy, kiedy wychodzą. Harry oferuje, aby podwieźć Chrisa, ale Chris jedynie się uśmiecha, chowając ręce do kieszeni i zatrzymując się na zewnątrz restauracji, z małym zrezygnowanym spojrzeniem na swojej twarzy.
- Słuchaj, Harry, jesteś świetny.
Oh cholera. Harry w pół sekundy zdaje sobie sprawę, dokąd prowadzi ta rozmowa, nim Chris uruchamia swoją gadkę i wykorzystuje ten czas, aby rozmyślać o tym, jak wkurzona będzie na niego Taylor.
Może fakt, że Taylor jest jego pierwszą myślą po byciu odrzuconym, jest indykatywne do poziomu jego zainteresowania tą randką.
- Chris...
- Było świetnie poznać cię lepiej, jesteś absolutnie fantastycznym kolesiem. Ale sądzę, że nazywajmy rzeczy po imieniu, hmm? Lepszymi jesteśmy przyjaciółmi.
I. Cóż. Harry nie mógł się z tym kłócić. Wewnętrznie czuje niesamowitą ulgę, że nie musi kontynuować tej farsy bycia zainteresowanym.
- Nie, tak samo, Chris. Cieszę się, że to zrobiliśmy.
Przytulają się na pożegnanie, obiecując pozostać w kontakcie, a wtedy Chris woła taksówkę, wychodząc z takim zainteresowaniem w życiu Harry'ego, jakim płynnie do niego wszedł. Harry bierze kilka chwil, aby sobie współczuć, nim wzrusza ramionami i jedzie do domu, gdzie przebiera się w piżamy i rozkłada się przed telewizorem z miską popcornu i sześciopakiem piwa, kiedy ogląda maraton Iron Mana.
Dosadnie nie myśli o Louisie, oprócz siedmiu sekund, kiedy to robi, ale nie staje się jeszcze ckliwie pijany. Pogodził się ze swoim losem długodystansowej atrakcji i skupia się na cieszeniu się ze swojego wieczoru. Żadnej szkody, żadnego błędu z Chrisem i dobrze było zawrzeć nowe przyjaźnie. Prawdopodobne pójdą oglądać Chelsea. Wspólny mecz za niedługo. Wszystkie uczucia, później wyjdą na wierzch.
Oczywiście, te wszystkie dobre uczucia znikają następnego poranka, kiedy dostaje wiadomość od Taylora, która prosto mówi HARRY PIEPRZONY STYLESIE.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top