Rozdział 17
Następny dzień jest trochę łatwiejszy.
Lo ma się o wiele lepiej, odzyskuje swoją energię i bardziej chce się poruszać wokół. Gemma przychodzi, aby pomóc bawić się z nią, odkąd Harry wciąż jest zmartwiony jej przemęczeniem i głównie spędzając czas, wykonując małe czynności, które nie wymagając zbyt dużej ilości ruchu.
Nie słyszał niczego od Liama czy Sophii albo Louisa i nie próbuje skontaktować się z którymkolwiek z nich, skupiając się na układaniu tysiąca kawałków puzzli z Lo i oglądając „Gdzie jest Nemo?" setny raz.
Lo utrzymuje obserwowanie go z dozą ostrożnej ekspresji, jakby próbowała przejrzeć go na wylot. Na szczęście, nie mówi nic Gemmie, a jego siostra wychodzi późnym popołudniem. Spędzają popołudnie, pracując na puzzlami i grając w gry telewizyjne, a Harry mówi jej, że tej nocy musi spać w swoim łóżku.
Kiwa głową i bez zbytniego namawiania, wspina się na górę, by wziąć kąpiel i przygotować się do spania. Harry myje jej włosy i przeczesuje je, kontroluje ją przy myciu zębów i przy wrzucaniu ubrań do kosza na pranie. Kiedy wspina się na łóżku, Harry szczęśliwie za nią podąża, przyciągając ją bliżej i otwierająca Harry'ego Pottera i Więzień Azkabanu. Przytula się do niego, a on może doświadczyć każdego uczucia, które ona przeżywa, gdy on czyta: podekscytowanie, podenerwowanie, śmiech.
Kiedy czytają o tym, jak czarny pies zaciąga Rona do Wrzeszczącej Chary, a Harry i Hermiona podążają za nim, Lo przytrzymuje jego rękaw w przerażeniu. Do końca rozdziału wydaje się być zmęczona, zarówno poprzez podekscytowanie książką, jak i jej dniem baraszkowania wokół z bliźniakami. Harry wkłada zakładkę i odkłada książkę na jej nocnym stoliczku, ale ona jest tak słodko wtulona do niego, że nie jest w stanie wydostać się z ich małego kokonu. Więc wślizguje się nawet dalej, aż obydwoje leżą z głowami na poduszce, naśladując siebie ze swoimi dłońmi splecionymi pod głowami.
Patrzą się na siebie, skąpani w delikatnym cieniu lampki nocnej.
- Tęsknisz za moim tatą? - Szepcze, wyciągając swoją dłoń, by przebiegnąć palcem po jego nosie i wokół jego podbródka.
- Tak - odszeptuje, całując jej palec, kiedy znajduje się na jego wargach. Patrzy na niego smutnymi oczami.
- Chcę, abyś był szczęśliwy.
- Kochanie. - Harry wyciąga się, by pogłaskać jej twarz swoją dłonią. - Jestem szczęśliwy. Dlaczego myślisz, że tak nie jest? Ponieważ tęsknię za twoim ojcem?
Wzrusza ramionami, błądząc z daleka od jego spojrzenia, patrząc na ślubne zdjęcie na jej ścianie.
- Lola, tylko dlatego, ponieważ tęsknię za twoim tatą, nie oznacza, że jestem smutny. Tęsknię za nim, ponieważ bardzo go kochałem i tak naprawdę nigdy nie przestajemy tęsknić za takimi ludźmi. Alemam wiele osób w moim życiu, które sprawiają, że jestem szczęśliwy.
- Czy tata patrzył na ciebie tak jak wujek Liam patrzy na ciocię Sophię?
Łzy gromadzą się w oczach Harry'ego i szybko mruga, próbując je odegnać. Bierze głęboki wdech i wydycha powoli, nie chcąc zasmucić Lo.
- Tak, kochanie. Robił to. A ja patrzyłem na niego w ten sam sposób.
Przez długi, długi moment Lo jest cicho. Studiuje tatuaż na jego nadgarstku, przebiega swoim palcem po jego przedramieniu gdzie widnieje napis 'Lola forever'. Harry pozwala jej być, pozwala przebiegać jej palcom po tuszu, idzie raz każdego roku, aby go poprawić, ponieważ nigdy nie chce dać mu wyblaknąć. Miała czternaście dni, kiedy to sobie wytatuował, to był pierwszy raz, kiedy był z daleka od niej przez więcej, niż trzy godziny, odkąd przywieźli ją ze szpitala do domu.
- Tatusiu - szepcze, zatrzymując się, by przygryźć swoją wargę. - To w porządku, jeśli patrzysz na pana Tommo w ten sposób.
A Harry po prostu. Rozpada się. Nie może powstrzymać łez spływających po jego policzkach lub drżącym oddechom, które bierze. Nie może powstrzymać uczucia opuchnięcia wewnątrz lub sposobu, w jaki ból wydaje się wkłuwać w niego. Akupunktura doznań na całej jego duszy. Po prostu płacze, nie będąc w stanie się zatrzymać. Lo wyciąga się i zaciska ich palce razem, a Harry chce płakać mocniej, ponieważ kiedy jego córka stała się tak poważna i mądra? Kiedy stała się dojrzalsza emocjonalnie od niego?
Harry pozwala dać upust swoim wszystkim emocjom, dopóki nie czuje się kompletnie wyczerpany. Kiedy kończy, Lo po prostu się do niego uśmiecha.
- Sądzę, że tata chciałby, abyśmy byli szczęśliwi, prawda?
Kiwnięcie głową. Harry przyciąga ją do swojej klatki piersiowej i zakopuje swoją twarz w jej włosach. Przebiega swoją ręką po nich, zaplątując swoje palce o jej loki i wysyłając specjalne dziękczynne modlitwy, że ta mała specjalna dziewczynka jest jego.
- Chciałby, kochanie. Chciałby.
Lo zasypia w jego uścisku, jej mała klatka piersiowa unosi się i opada pod jego dłonią. Harry leży z nią w łóżku przez długi czas, po prostu ją trzymając. Pozwala swoim myślom wędrować, przypominając sobie tak wiele rzeczy z tych lat, które miał ze Spencerem. Z powrotem myśli o dobrych czasach oraz tych złych, oraz o sposobie, w jaki pozwolił sobie bez zastrzeżeń wylegiwać się w miłości. W końcu przekłada Lo na jej stronę i wyplątuje się, całując ponownie jej czoło oraz przykrywając kołdrą jej malutkie barki. Wkłada w jej ramiona ukochanego misia, a ona obejmuje go ciasno, wciąż w głębokim śnie.
Zostawia drzwi otwarte, więc Freddie może zostać tak długo, jak chce i kieruje się na dół, gdzie nalewa sobie dobrą ilość whiskey. Zamiast wycofać się do swojego biura lub studio, odwraca się do kominka i siada na kanapie, oglądając Flames of the Dance. Przez długi, długi czas wpatruje się w ogień, pozwalając żółtemu i pomarańczowemu ogrzać jego wzrok. Pozwala swoim myślom dryfować, swojemu emocjonalnemu wnętrzu się przemieniać, dopóki coś przypominającego pokój zaczyna przepływać przez jego kości.
O jedenastej, przyciąga swój telefon i wchodzi na swoją listę ulubionych.
Sophia odbiera po dwóch sygnałach, wydając się rozbudzoną. - Harry?
- Możesz przyjechać?
- Tak.
To zajmuje jej dziesięć minut, nim wślizguje się tylnymi drzwiami, a kiedy przychodzi, Harry nalewa dla niej kieliszek. Kładzie swój płaszcz na wyspie kuchennej i ześlizguje swoje baranie buty, wlokąc się do salonu w jedynie czarnych legginsach oraz starej, banalnej bluzce Liama z długim rękawem. Siada blisko rogu sofy, kuląc swoje nogi pod sobą i akceptując kieliszek.
Przez długą chwilę siedzę w ciszy. Następnie, w końcu, Harry przemawia.
- Nim Spencer udał się na operację, kazał mi sobie obiecać trzy rzeczy.
- Harry...
- Kazał mi obiecać, że zostanę z tobą i Liamem, ponieważ jesteście jego rodziną i wie, że wasza dwójka potrzebuje trzeciej osoby, by utrzymać się w rozsądku. Kazał mi sobie obiecać, że nigdy nie pozwolę zapomnieć Lo o tym, jak bardzo ją kochał. - Harry jąka się na końcu, prawie złamany i prawie ponownie płacze, ledwie udaje mu się utrzymać łzy w środku. - Oraz kazał mi obiecać, że znajdę kogoś innego, kto mógłby mnie kochać i kogo ja mógłbym pokochać.
Sophia wyciąga się i chwyta jego wolną dłoń. Jego knykcie są prawie białe z siłą, z jaką go trzyma, a Harry nie musi spoglądać na jej twarz, by wiedzieć, że płacze.
- I... I sądzę, że zrobiłem pierwsze dwa. Ty i Liam jesteście dla mnie... dla nas wszystkim. Jesteśmy jedną dużą rodziną. Kocham bliźniaków i Stevie jak swoje własne dzieci. A Lo, ona wie o Spencerze. Tak bardzo próbowałem utrzymać wspomnienia o nim żywymi. Sądzę, że wie, jaki był i jak bardzo ją kochał.
Sophia kiwa głową, jej ruchy są gwałtowne. - Tak jest, Harry. Z całą pewnością to wie.
Harry wydycha ciężko, kręcąc ostatnim łykiem whiskey w swojej szklance. Jego kciuk pociera strukturę wzorku, kryształ świeci przy świetle kominka. Postanowienie wydaje się pracować nad całym jego ciałem, wypełniając każdą molekule, dopóki pewność nie osadza się w jego żołądku.
Wręcza Sophii szklankę, w końcu odwracając się, by na nią spojrzeć.
- Potrzebuję, abyś tu została. Idę zobaczyć się z Louisem.
Z buziakiem na jej czole wstaje, kierując się prosto do werandy, aby włożyć swoje buty i płaszcz.
Ulice są dość puste obok Primrose Hill, a na A400 jest całkiem cicho jak na czwartkową noc. Harry jedzie w ciszy, nie chcąc, aby dźwięk muzyki lub dezorientacja tekstem zamieszała w jego mózgu. Kiedy podjeżdża do Soho, beztroska w jego jelitach daje upust nerwowej energii, strach zaczyna się mieszać z solidną pewnością siebie, którą posiadał jeszcze minutę temu.
Musi dwukrotnie okrążyć blok Louisa, nim znajduje miejsce parkingowe, wyrywając je za opuszczający samochód. Idzie szybko do klatki, próbując nie myśleć o tym, co się stanie, jeśli Louisa nie ma w domu, odmówi mu wejścia do środka lub co gorsza - ma towarzystwo.
Ale nie zamiera, kiedy dzwoni domofonem.
Louis odpowiada po ledwie kilku sekundach później, głośnik ryczy trzeszczącym życiem.
- Tak?
- To ja - Ogłasza Harry i następuje chwilowa przerwa, nim mechanizm drzwi się odblokowuje.
Brnie w górę po stromych schodach, buty stukają po używanej powierzchni. Jego serce łomocze, kiedy cały czas się porusza. W końcu, osiągając trzecie piętro, ląduje tam, gdzie Louis już jest widzialny, stojąc w progu. Pot siedzi nisko na jego biodrach, można zobaczyć kilka milimetrów skóry zza paska bokserek oraz brzegu szarej, cienkiej koszulki, którą ma na sobie.
Kiedy Harry porusza się w stronę progu, Louis cofa się, wpuszczając go do środka. Zamyka cicho drzwi, okrążając Harry'ego i idąc w kierunku kuchni.
- Wina?
- Nie - odmawia Harry. - Nie dziękuję. Możemy porozmawiać? Przepraszam za przeszkodzenie.
Louis odkłada butelkę wina, którą zamierzał odkorkować, odwracając się do Harry'ego i wzruszając ramionami. Wskazuje na stolik do kawy, gdzie leży na wpół zwinięty scenariusz, cały pokryty notatkami.
- Tylko pracowałem nad linijkami Henryka V.
- To w porządku. Tak jakby jest ich dużo, prawda?
Louis posyła mu ciasny uśmiech, ale z drugiej strony żart upada. Harry wzdycha głęboko i siada na kanapie, wciąż ma na sobie płaszcz i buty. Chce stąd szybko wyjść, jeśli to nie skończy się dobrze. Louis pochyla się nad wyspą kuchenną, jego ręce są obronnie skrzyżowane.
- Jak się ma Lo?
Harry uśmiecha się, myśląc o tym, jak odludniona jest Lo po tej alergii na orzechy, chociaż nigdy wcześniej żadnego nie miała. - Ma się dobrze. Jest smutna z powodu orzechów, ale jej gardło już nie jest opuchnięte, a pokrzywka również prawie całkowicie zniknęła.
- To dobrze. Biedne dziecko.
- Chciałem cię przeprosić. Wariowałem w szpitalu i wyładowałem to wszystko, co czułem na tobie i to nie było w porządku. Ani nie było sprawiedliwe. Szczególnie kiedy byłeś taki wspaniały w przyprowadzeniu Lo tam i zostając z nią.
- Byłeś zdenerwowany. To w porządku - mówi Louis, monotonnie. Wygląda na zmęczonego, jakby nie spał dobrze i Harry może to zrozumieć. Harry całkowicie może to zrozumieć.
- To nie jest w porządku - zaczyna Harry, ale Louis go ucisza.
- Akceptuje twoje przeprosiny, Harry. Naprawdę. Nie musiałeś przebywać całej tej drogi po to. Mamy się dobrze. Obiecuję. Zrozumiałem to, co powiedziałeś i łapię to. Masz teraz wiele na głowie.
- Louis...
- Szczerze mówiąc, to było niewłaściwe dla mnie, by cię w cokolwiek pchać na pierwszy miejscu. Jesteś rodzicem w Prentice i powinienem to szanować od samego początku.
Louis wygląda na tak poważnego, jakby desperacko pragnął, by Harry po prostu się z nim zgodził, więc mogliby zakończyć tę rozmowę.
- Okłamałem cię. W szpitalu. - Louis nie przerywa mu, więc Harry posyła mu krzywy uśmiech i kontynuuje. - Powiedziałem ci, że nie chcę tych wszystkich rzeczy, że nie mam czasu ani zdolność, by mieć tego typu relację, którą byłeś zainteresowany. Ale po prostu się bałem.
- Harry...
- Miałem świetne małżeństwo. - Mówi Harry ponad Louisem. - Miałem wspaniały romans i fantastyczne małżeństwo. I boję się ponownie otworzyć, ponieważ myśl o posiadaniu tego, zakochaniu, a potem straceniu tego? To... nie wiem, czy mogę to zrobić ponownie. Szczególnie teraz, kiedy mam Lo.
Przez długi moment następuje cisza, wpatrują się w siebie. W końcu Louis odpycha się od wyspy kuchennej i podchodzi do stolika do kawy, zrzucając scenariusz i siadając na nim, więc jego uda przytrzymują kolana Harry'ego. Są tak blisko, że może poczuć ostry zapach wody kolońskiej Louisa, może poczuć delikatność pod jego opuszkami palców.
- Sophia i ja mieliśmy wielką walkę na ten temat. Właściwie skopała mi tyłek za bycie takim dupkiem. I miała rację. Byłem strasznym kutasem dla ciebie.
Louis wzdycha, kładąc dłoń na kolanie Harry'ego. - Wiele przeszedłeś Harry. To w porządku, że się boisz. To w porządku, że nie wiesz, czego chcesz.
Harry przykrywa rękę Louisa swoją własną, czując przepływające ciepło.
- Wiem, czego chcę. Chcę kogoś, kto będzie tatą dla Lo i kto zrozumie i będzie szanował to, że ma ona również innego tatę. Który załapie, że nigdy nie przestanę kochać Spencera, ale jest w stanie wziąć mnie takiego, jakim jestem. Chcę kogoś, kto będzie tam dla naszej dwójki i kto będzie częścią naszej rodziny. Tego właśnie chcę.
Harry wyciąga się i łapie twarz Louisa obydwiema dłońmi. Przebiega swoimi kciukami po ostrych kościach policzkowych i pozwala swoim oczom wędrować po cechach Louisa, teraz tak znajomych, nawet po tak krótkiej ilości czasu.
- Sposób, w jaki się czułem względem Spencera? Uczucie tęsknoty i chęć kompletności? Ten remis? Czuję to do ciebie. Czułem to od bardzo dawna. Nie mogłem przestać o tobie myśleć podczas moich randek z Chrisem, nie mogłem przestać o tobie myśleć, kiedy byłem sam, po prostu cały czas myślałem o tobie. Teraz wiem, czego chce. Ale wiem, że to strasznie dużo.
Pochyla się i zakopują swoją twarz w Louisem, ciesząc się dotykiem. - Nie mówię, że musimy teraz wiedzieć, czy to zamierzamy to zrobić. Ale jeśli chcemy spróbować, musisz być otwarty na możliwość wszystkich tych rzeczy. Musisz być pewny, że możesz się zaangażować na długi czas. Ponieważ to nie jestem tylko ja, który się w tobie zakochał.
Posiadanie Louisa tak blisko to niemożliwe, aby nie pochylić jego twarzy i aby nie złączyć ich ust razem. Louis natychmiastowo się do niego przypiera, otwierając swoją buzię i przejeżdżając swoim językiem po dolnej wardze Harry'ego. Harry przygryza go lekko, wystarczająco, by sprawić, aby Louis jęknął i pochylił się bardziej w jego kierunku, nawet jeśli są nierozłączni.
- Chcę, abyś o tym pomyślał. Naprawdę pomyślał o tym, czy to jest to, czego chcesz - błaga, próbując swoimi oczami oddać to, jak bardzo poważny jest. Musi być pewny, że Louis jest w tym całkowicie, nie mogą po prostu rzucić się w coś bez wzięcia czasu na zastanowienie się nad możliwą wielkością tego.
- W porządku - zgadza się łatwo Louis, jego głos jest stabilny. Jego policzki są zarumienione, a jego oczy są wydęte, ale wciąż dobrze się reprezentuje, taki zamknięty z Harrym. - Zrobię to.
Harry pochyla się ponownie i łączy razem ich wargi, próbując zapamiętać uczucie pomocy wybrnięcia. Następnie wstaje i wyplątuje się, idąc w kierunku głównych drzwi.
- Weź tak dużo czasu, jak potrzebujesz - mamrocze. - Tak i tak będziemy tu, kiedy będziesz gotowy.
To sprawia tak wiele wysiłku, by wyjść z apartamentu Louisa, ale po raz pierwszy Harry nie odczuwa separacji jako kary.
To jak nagroda.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top