Uczymy się budowy człowieka.

Od: Rachel
J ma dzisiaj z nami w-f. Przyjdź!!!!!

Do: Rachel
Oh.. Miałam się uczuć na francuski, ale... j ważniejszy ;)

Jeżeli chodzi o wychowanie fizyczne, nie ćwiczę na nim od kiedy pamietam. To wszystko spowodowane jest moją wadą wzroku.
Weszłam do sali gimnastycznej i jak gdyby nigdy nic usiadłam na ławce. Podbiegła do mnie Rachel i powiedziała żebym wymieniła jej piłkę w kantorku, bo ta jest słaba. Nie mogła zrobić tego sama, bo musi iść do toalety. Wiec poszłam do tego przeklętego kantorka, a tam, kurwa mać był Justin, który sprawdzał piłki do kosza. Natychmiast zrobiłam się cała blada. Chciałam uciec, ale nauczyciel mnie powstrzymał.

-Jest tam ktoś? Nie? To dobrze.-i zamknął drzwi. Tak po prostu na klucz. Odwróciłam się w stronę drzwi przerażona.

-Co do..?-usłyszałam za sobą głos.

Rachel zabije twojego ojca.

-Trener chyba nas zamknął...-odwróciłam się i spuściłam głowę.

-Super, nie muszę ćwiczyć. -Uśmiechnął się szeroko. -Dzisiaj mamy dwa w-f pod rząd, wiec mam nadzieje, że szybko się nie połapie.- pokiwałam tylko głową.-Czemu nic nie gadasz? Nie gryzę.-zaśmiał się.-Nic ci się nie stało? Wtedy, gdy wpadłem na ciebie?

O MÓJ BOŻE, PAMIĘTA MNIE.

-Nie! To moja wina, jestem straszna niezdarą.-zaczęłam go bronić.

-Tak w ogóle jestem Justin.-podał mi rękę. Spojrzałam tylko na nią. Pewnie uważa mnie za skończona idiotkę.

-Hannah..

-Chodzisz do pierwszej klasy?- zapytał, na co pokiwałam głowa na tak.-Znasz kogoś kto potrzebuje korków z matmy? Wymyśliłem, że to będzie najlepsza forma powtórki przed egzaminami.

      Nagle w mojej głowie zaświtał pomysł, może ja zacznę chodzić do niego na korki? Dzięki temu będę mogła spędzić z nim czas. Mimo że, uwielbiam matmę i nigdy nie miałam z nią problemów, będę udawać, że jestem całkowicie zielona, jeśli chodzi o ten przedmiot, żeby być bliżej chłopaka, który mi się podoba.

-Tak się składa, że ja potrzebuje... Ostatnio kompletnie sobie nie radzę...-kłamałam jak z nut.-Zaczyna mnie przerastać ten poziom.

-Świetnie, dam Ci swój numer telefonu, napisz do mnie wieczorem, to dogadamy się dokładnie. I nie wstydź się tak... Będę tylko twoim nauczycielem.-zaśmiał się.

-Faktycznie, pocieszyłeś mnie.-prychnęłam.

-Dlaczego tak uciekasz przed wszystkimi?- tak, Justin. Pobawmy się w zwierzanie w kantorku sportowym. Świetny pomysł.-Ktoś Ci dokucza w tej szkole?-jakby ci to powiedzieć? Uciekam przed tobą, bo cię potajemnie lowe? Tak, zdecydowanie powinnam się zamknąć.

-Wciąż się przyzwyczajam, nowe otoczenie i te sprawy...

-Wiesz, że chodzisz do tej szkoły już pół roku?

-I co z tego? Mam prawo się klimatyzować trzy lata.-mruknęłam.

-Już dobrze, dobrze. Nie bij.-zaśmiał się.

     Nie mogę wciąż uwierzyć w to, że Rachel, ta podstępna suka, wtrąciła w to wszystko swojego ojca i zamknęła mnie w kantorku z moim crush'em. Chce ją zabić. Josepha też. Mój crush okazał się, bardzo przyjazną i pomocną osobą, strasznie dużo gada, w tym momencie też, ale go nie słucham, bo gapie się w ścianę i myśle intensywnie nad wszystkim co się dzieje.

-Halo, Hannah, wróć na ziemie.-pomachał mi ręka przed twarzą.

-Przepraszam, mam dzisiaj ważny test z biologii i nieświadomie powtarzam w myślach.-powiedziałam szybko, ale to prawda. Mam test z całego działu.-Strasznie się stresuje.

-Chodź, przepytam Cię, mam rozszerzona biologię.-uśmiechnął się. Wyciągnęłam podręcznik i podałam mu. Nasze palce na chwile się dotknęły , co spowodowało, że moje ciało w sekundę zmieniło się w piekarnik.

-Masz zaznaczony dział.-wyjąkałam.

-Okej, wiec zaczynamy.-posłał mi delikatny uśmiech, a później już uczyliśmy się budowy człowieka.

***

-CHYBA CHCE WAS ZABIĆ.-powiedziałam, gdy weszłam do domu Rachel. Cały dzień uciekała przede mną, ale teraz się nie ukryje. Moja przyjaciółka mieszka sama z tatą, ponieważ jej mama odeszła do o dwadzieścia lat młodszego faceta. Żenada. Jej tata jakoś specjalnie się nie podłamał, bo dla Niego i tak najważniejsza jest Rachel. Zastałam tą dwójkę jedzącą lasange. Wyciągnęłam talerz i widelec ze zmywarki i dosiadłam się do stołu.

-Macie szczęście, że jest tutaj lasange, która mam nadzieje, że załagodzi mój gniew.

-Mówiłem Ci Rachel, zawsze i wszędzie słuchaj swojego ojca. Pamiętaj, że dla Ciebie jestem najmądrzejszy na świecie.

-Tato, jesteś idiotą. Czasami lepiej się zamknąć. Potem wymienimy swoje spostrzeżenia. -brunetka pacnęła go w głowę.-Wiec Hannah, jak tam twoja randka, z panem Idealnym?-poruszyła śmiesznie brwiami.

-Uczyliśmy się budowy człowieka.

-Auuu, widzę, że Justin od razu przechodzi do konkretów. Może rozdziewiczy naszą słodką Hannah.-powiedział Joseph, ta mało inteligentna małpa.-Może zorganizuje wycieczkę dla klas trzecich i pierwszych?

-Chyba w to nie wierze.-warknęłam i odchyliłam się na krześle.

-Wiec nie masz nic przeciwko, że straciłam dziewictwo w krzakach z Peterem z twojej klasy rok temu?

-Słucham?-spojrzał oburzony na swoją córkę.-Chyba już wiem, kto nie zda z w-f w tym roku. I przez następne dwadzieścia lat tez.

-Halo? Będę mieć korki z matmy z Justinem?

-Przecież ty jesteś w szkole, chyba najlepsza z matmy..-powiedziała Rachel.

-Wyczuwaaaaam romaans.-zaśpiewał Joseph, jakby zapomniał o tym, że jego córka straciła dziewictwo w wieku piętnastu lat z prawie o trzy lata starszym chłopakiem.

-Wychodzę.-wstałam i dołożyłam talerz do zlewu. Nagle przypomniałam sobie, że nie wzięłam numeru od Jasona.-Kurwa. Nie wzięłam numeru od niego...

-Ty idiotko!-Rachel się poderwała.-Jutro musisz do niego podejść w szkole.

-Oszalałaś?

-To jak ty to chcesz zrobić?

-Chyba mam plan...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top