Mówię Ci, złotko!
-Mój Boże! Rachel! Jak się trzymasz?-wypiszczałam do słuchawki. Dzisiaj była sobota, po tygodniu milczenia, w końcu zadzwoniła do mnie.
-Eh.. Jest ciężko. A ty jak sobie radzisz beze mnie?-zmieniła temat.
-Cieeeeżko. Muszę siedzieć na lunchu z tymi debilami.-westchnęłam.
-Z jakimi debilami?-zapytała zaciekawiona.
-Chaz, Justin, Rayan i Chris.
-Co ty gadasz! Z Justinem? Hm.. ciekawe..-pisnęła.-Jak to się stało?
-No właśnie, muszę Ci coś powiedzieć...
-Jesteście razem?
-Nie, ale razem z Chaz'em udajemy parę.
-Jak to?-wybuchnęła śmiechem.-Nie rób sobie ze mnie jaj, skarbie.
-On to wymyślił, żeby Justin był zazdrosny... Ja nic o tym nie wiedziałam, znaczy nbie planowałam tego, on tak nagle przy nim powiedział, że jesteśmy razem i nie było odwrotu.
-I jest?
-Coś ty.-zaczęłam się śmiać.-On ma dziewczynę.
-I co z tego?
-Znaczy był mały incydent, prawie mnie pocałował, ale to było tylko raz.-Przeczesałam ręka włosy i wyjrzałam przez okno.
-O.MÓJ.BOŻE. Hannah podobasz mu się!
-Nie gadaj głupot, mówiłam ci, ze ma dziewczynę. Sukowata Stacy, która mnie nienawidzi, jest na studiach, a jej przyjaciółka Lucy zatruwa mi życie, gdy Chaz nie widzi.-mruknęłam.
-Jak to zatruwa?
-W poniedziałek wylała na mnie sok, Jason akurat to widział i mnie obronił. Od tamtej pory na każdym kroku się mnie czepia, popycha mnie na szafki, na w-f obrywam piłką od niej i jej przyjaciółek....-westchnęłam.
-Jak przyjadę to ją naprostuje, obiecuje kochanie.
-Ona się chyba na mnie wścieka, bo Rayan dał jej kosza po tym wszystkim. Nawet nie wiesz jakie plusy ma to, że Chaz jej moim nowym bratem. Znaczy ludzie tego nie wiedzą, ale jak zamieszkamy u niego wieść się szybko rozejdzie.
-Czyli tylko Justin wie, że jesteście razem? Potem jak mu to wytłumaczycie?
-Chaz powiedział, że powie mu, że chciał żebyś była zazdrosna o niego.
-Co za idiota, ja już się z nim policzę. Nie będzie seksu.
-A i Rachel.
-Tak?
-Justin zaprosił mnie na jego imprezę urodzinową...
-O. MÓJ.BOŻE.
-To nic nie znaczy, przecież.
-Będziecie się tam wymieniać śliną, mówię ci, złotko!
-Nie prawda, mówiłam Ci, że ma dziewczynę!-warknęłam.-Denerwujesz mnie.
-Też Cię kocham.-zaśmiała się.-Muszę kończyć, do zobaczenia w poniedziałek!
-Pa.-rozłączyłam się i usiadłam na parapecie.
_____________
-Chaz, mam już dość...-westchnęłam. Justin był w salonie, a ja zabrałam mojego braciszka na słówko.- Nie chce już udawać, jesteś moim przyrodnim bratem, a nie chłopakiem...
-Zaczekajmy, aż Rachel wróci. Hannah nie możesz się teraz poddać.-złapał mnie za ramiona.-wszystko dzieje się po mojej myśli.
-Ale mi jest z tym źle.-mruknęłam.-Nie mogę tak.
-Będzie dobrze, na prawdę.-przytulił mnie.
-Halo, zakochańce.-do kuchni wszedł Justin.-Głodny jestem.-otworzył lodówkę.
-Nie rozpędzaj się tak, nie jesteś u siebie w domu.-dźgnęłam go w żebra.
-O ty!-odwrócił się i zaczął mi gilgotać. Zaczęłam się histerycznie śmiać, chwile się szamotałam, aż w końcu udało mi się uciec.-Chaz! Ratuj! Zsikam się zaraz, mam serio problemy z pęcherzem!
-Chyba śnisz!-usłyszałam odpowiedź mojego brata.
Stanęłam za kanapą, a Justin przed nią.
-Nie dostaniesz jedzenia jeśli się nie uspokoisz.
-Hm... A co masz do jedzenia?-udał, że się zastanawia.
-Mogę zrobić Spaghetti...
-O kurde, tak. Kocham to...
-Wiec załatwione, ale mnie puść.-mruknęłam.
-Jasne, księżniczko.-zaśmiał się i padł na kanapę. Chaz przyszedł do salonu z czteropakiem piwa.
-O nie! Nie będziecie mi tu chlać! Moja mama się zdenerwuje jak to zobaczy.
-Nie przejmuj się, rybko. Kocha mnie.-zaśmiał się brunet i rzucił na drugą kanapę.
Nienawidzę go.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top