Mogliśmy iść do łazienki!
TA PIOSENKA WYMIATA, MILEY WRÓCIŁA ❤️
Zacznę bardzo nietypowo, bo właśnie tutaj napisze to, co powinnam na początku. Wiec mam parę spraw do was.
1. Nie wiem kiedy będzie rozdział, ponieważ chce sprawdzić wszystkie rozdziały od początku, chce je lepiej dopracować, poprawić opisy dialogi, na pewno nie zmienię wątku wiec nie musicie czytać moich poprawek, to tylko dla mojej własnej satysfakcji.
2. Zmieniam imię Jasona na Justin, dostałam wiele wiadomości dlaczego okłamuje, bo to opowiadanie nie jest o Justinie tylko o Jasonie, ale fanki, które są przynajmniej pare lat w fandomie wiedza, że Justin grał Jasona w jednym z seriali kryminalnych. Jednak to moja wina, mogłam napisać na początku. Dlaczego wiec chce zmienić? Dlatego, że przyłapuje się na pisaniu Justin zamiast Jason, być może będzie mi tez łatwiej pisać, ponieważ tylko Justin mnie motywuje. Ten rozdział dodaje jeszcze z Jasonem, ale niedługo wszędzie zmienię, na razie nie ma to sensu dlatego, że na razie nie mam czasu na poprawę poprzednich rozdziałów.
MIŁEGO CZYTANIA ❤️
No i świetnie, zostałam sama na imprezie, która na dodatek jest moją pierwszą. W tamtej chwili, jedyne na co miałam ochotę, to zabicie mojego braciszka. Miał mnie pilnować, a poszedł w długą, skazując mnie tym na samotność. Westchnęłam i spojrzałam na Jasona, który wpatrzony był w bilety.
-Dziękuje, że mnie zaprosiłeś.-powiedziałam.-Ale chyba już pójdę, to nie jest miejsce dla mnie.-posłałam mu nieśmiały uśmiech, gdy spojrzał na mnie.
-Hannah, nie marudź. Baw się.-zbliżył się do mnie.-Chodź, zrobię Ci drinka.-złapał mnie za rękę i pociągnął w nieznanym mi kierunku.
-Ale, ale ja nie chce pić. Nie jestem pełnoletnia.-próbowałam go powstrzymać gdy robił mi drinka.
-Wyluzuj.-podał mi plastikowy kubek.-Przecież twoich rodziców tutaj nie ma, tak?-momentalnie zbladłam. Rodziców. To jedno słowo, zawsze sprawiało mi ogromny ból. Ja już nie mam rodziców, mam tylko mamę.
-Racja.-westchnęłam. Chyba na prawdę muszę się wyluzować, pierwszy raz od dawna zapomnieć, nie czuć się wybrakowana. Może, gdy przestane wszystko przesadnie analizować, poczuje się lepiej?
-To jak? Nasze zdrowie?-uśmiechnął się blondyn i uniósł swój kubeczek do góry. Zaśmiałam i równie podniosłam swój, mówiąc "nasze zdrowie".
______________
-Gdzie idziemy?-zapytałam, chichocząc, gdy Justin ciągnął mnie w stronę tarasu. Wypiłam ledwo dwa drinki, a już czuje, a właściwie nie czuje nic oprócz szczęścia.
-Zobaczysz.-chłopak posłał mi piękny uśmiech i dalej ciągnął w nieznane. Byłam szczęśliwa z wielu powodów, pierwszym było to, że Justin poświęcał mi swój czas, zamiast bawić się z kumplami, którzy próbowali go namówić do wspólnej zabawy, on im za każdym razem odmawiał, mówiąc, że ze mną jest lepiej. Na początku zastanowiłam się dlaczego tak postępuje, ale po wypiciu pierwszego drinka, kompletnie o tym zapomniałam i nie zaprzątałam sobie więcej głowy.
-Nie zgwałcisz mnie, prawda?-spojrzałam na Niego, nagle zmartwiona.-Obiecujesz?
-Boże, Hannah.-wybuchnął śmiechem.-Spokojnie, nic Ci nie zrobię, aż tak mi nie ufasz?-zmarszczył brwi.
-Tylko Tobie, tutaj ufam.-powiedziałam w pełni poważna.
-I tak ma być.-puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się jak głupia.-Jesteśmy na miejscu, tutaj jest cisza i spokój.-uśmiechnął się.-I nikt nam nie będzie przeszkadzać.
-W czym?-zmarszczyłam brwi. -O Boże, Jason! Chcesz wymiotować?-zapytałam go zmartwiona.-Mogliśmy iść do łazienki!
-Nie.-zaśmiał się.-Chce spędzić z tobą czas, sam na sam.-pociągnął mnie na ławkę, która stała między ogromnymi choinkami. Zdezorientowana, nawet nie zdążyłam zareagować, gdy chłopak posadził mnie na swoich kolanach. Jak doszło do mnie, co się dzieje, momentalnie chciałam się szybko podnieść, ale blondyn złapał mnie za biodra i nie pozwolił wstać.
-Puść mnie, jestem ciężka, obydwoje o tym wiemy.-mruknęłam.-Nie czuje się komfortowo, wiedząc, że sprawiam Ci ciężar.
-Nie sprawiasz mi ciężaru, czemu jesteś dla siebie taka okropna? Przecież nie jesteś gruba, chyba nie widziałaś ma prawdę grubej osoby....-westchnął.
-Wiec jestem większa. Co za różnica?
-Tak, masz racje, właściwe żadna, bo jakie ma znaczenie to jaki rozmiar nosisz? Liczy się tylko rozmiar twojego serca. Jesteś na prawdę wspaniałą osobą, przede wszystkim inteligentną, na prawdę dużo wysiłku musiałaś włożyć w udawanie, że kompletnie nie ogarniasz matmy.-zaśmiał się. -I chyba wiem dlaczego to zrobiłaś.
W tamtym momencie, nie widziałam jak się oddycha, moje oczy się zaszkliły, a twarz zrobiła się cała czerwona. Nie, to niemożliwe żeby on to zauważył, tak się starałam. Z reszta to nie ważne, co jeśli wie, że się w nim potajemnie podkochuje, przecież ja się chyba zabije. Nie zniosę takiego wstydu. Spuściłam wzrok na kolana i zaczęłam bawić się palcami, które były całe spocone. Justin, zabrał ręce z moich bioder i złapał w nie moje dłonie.
-Spójrz na mnie.-powiedział, a ja nie zareagowałam na jego prośbę.-Halo, Hannah? Nie wstydź się, chce porozmawiać.- z długim westchnieniem, podniosłam głowę i napotkałam jego uważny wzrok. Orzechowe oczy wyrażały skupienie, ale również ekscytacje. Rozchyliłam delikatnie usta, w tamtym momencie, gdy oświetlały nas jedynie gwiazdy i księżyc, który był prawie w pełni, Justin wydawał mi się jeszcze przystojniejszy, ale czy to było możliwe?
Zauważyłam, że miał lekki zarost, nie wiem co mnie podkusiło w tamtym momencie, ale widocznie wypity przeze mnie alkohol, wyrwałam dłoń z uścisku, chłopaka i dotknęłam jego policzka, przejeżdżając delikatnie opuszkami. Blondyn przymknął powieki i wtulił twarz w moją rękę, a na jego twarz wpełzł delikatny uśmiech. Moje usta opuściło ciche westchnięcie, a do oczu napłynęło parę łez. Poczułam jak przesuwa jedna ręką po moim udzie, a drugą po plecach. Przez moje ciało przeszły ciarki, a w brzuchu poczułam jakby wibracje, było mi zarazem tak dobrze i nie dobrze, o ile to ma sens. Otworzył oczy i tą dłoń, którą jeździł po moich plecach, przesunął na kark i pochylił się. Oddech uwiązł mi w gardle, spodziewałam się, co się wydarzy, ale niekoniecznie w to wierzyłam, nawet, gdy wargi Justina zetknęły się z moimi. Poruszył delikatnie ustami, a ja wciąż nie odpowiadałam. Byłam w totalnym szoku, nie wiedziałam od czego mam się zabrać, w końcu to był mój pierwszy pocałunek. Moim jednym doświadczeniem w tych sprawach były książki.
-Nie bój się, rób to co ja.-mruknął w moje usta.-Wiem, że to twój pierwszy pocałunek więc daj sobie pomoc.-odgarnął moje włosy w twarzy, a ja skinęłam delikatnie głową. Chłopak z powrotem przybliżył się do mnie i ponownie złączył nasze usta, tym razem odwzajemniłam pocałunek, nie siedząc jak kołek tylko wkładając w to uczucia. Zarzuciłam ręce na jego kark i w tym momencie nasze klatki piersiowe przylegały do siebie. Gdy jego język naparł na moje usta, odchyliłam je i pozwoliłam żeby prowadził.
-Tak!-usłyszałam krzyk za nami, zakończyłam pocałunek i odwróciłam głowę. W momencie, w którym ujrzałam Chaz'a, oficjalnie chciałam się zabić. Przymknęłam oczy i zacisnęłam ręce w pięści. -Boże, tak! RACHEL!-zaczął krzyczeć jak wariat, a po chwili przyleciała moja przyjaciółka, która była w trakcie zakładania bluzki.
Zaraz, zaraz, co?
-O mój pierdolony, Boże.-złapała się za głowę. Usłyszałam śmiech Justina, a jego ramiona, na których oparte były moje ręce, zatrzęsły się w śmiechu.
-Sorry stary, chyba odbiłem Ci twoją siostrę.-oparł się łokciami o ławkę, totalnie wyluzowany, uśmiechając się jak głupi. A ja wciąż, cała czerwona i zawstydzona siedziałam na jego kolanach i przytulałam go.
-Spróbuj ją skrzywdzić, a ci chuja odetnę.-powiedział z powagą Chaz. Moje oczy się rozszerzyły.-I przyszyje do czoła.
-Ty wiesz?-spojrzałam na chłopaka.-Ale jak...
-Słyszałem waszą rozmowę, zapytałem Chaz'a o co chodziło, a on powiedział, że chciał żeby Rachel była o niego zazdrosna, a ty mu tylko pomagałaś.
-Przepraszam, że Cię okłamywaliśmy.-westchnęłam i próbowałam się podnieść, ale on wciąż mnie trzymał.
-A ty gdzie się wybierasz? Jeśli ktoś ma sobie pójść to Chaz i Rachel, bo nam przerwali.
-W niczym nam nie przerwali!-broniłam się.
-Ta, właśnie widziałam. Justin mam nadzieje, że zrobisz z tą dziewicą porządek.-Rachel westchnęła.-A ty, Chaz. Idź po te gumki, do cholery jasnej!
-Już biegnę księżniczko!-tak jak powiedział tak zrobił.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top