Możecie już skonczyć?



-Ciemno jest, wątpię, że tam ktoś jest.-powiedział Justin.-Może jutro rano tutaj przyjedziemy?

-Nie, musze iść sprawdzić czy wszystko jest w porządku.-mruknęłam i szybko wysiadłam z samochodu. Ruszyłam w stronę domu, gdy byłam pod drzwiami, zadzwoniłam dzwonkiem, ale spotkałam się z głuchą ciszą. Dziwne. Po chwili za mną pojawił się chłopak.

-Pewnie gdzieś pojechali.-powiedział.-Wracajmy.-próbował mnie przekonać. -Zimno jest, będziesz chora...

-Nie, musiało się coś stać! Rachel nigdy by tak nie postąpiła.-powiedziałam spanikowana. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i próbowałam wyszukać spis numerów telefonu na pogotowie.

-Hannah, nie przesadzasz? Jestem pewien, że nic jej nie jest, jutro zadzwoni i będziecie się śmiać z tego wszystkiego.

-Cicho!-warknęłam. Nagle chłopak wyrwał mi telefon i złapał za ramiona. Spojrzał mi w oczy i potrząsnął mną.

-Opanuj się, kobieto. Wszystko będzie dobrze, nic jej nie jest. Jestem tego pewien, chodź wrócimy do domu, zrobię Ci herbatę i zaczekamy, aż się z Tobą skontaktuje.- to chore, ale w jednej chwili zapomniałam o przyjaciółce, a moją głowę zaprzątały myśli dotyczące tego, jakimś wspaniałym facetem jest Justin i jak bardzo bym chciała mu się podobać, ale jednym, wielkim problemem była jego dziewczyna, która z tego co zdołałam zauważyć, była straaaaaaaaasznie zaborcza. Westchnęłam i pokiwałam głową, zgadzając się na powrót do domu. Nagle wstrząsnął mną mocny dreszcz, jako, że była połowa lutego, a ja wybiegłam w samej bluzie, to nic dziwnego. Chłopak ściągnął swoją bluzę z logiem nasze szkolnej drużyny i podał mi.

-Nie, teraz Tobie będzie zimno.-od razu się nie zgodziłam.

-Cicho siedź i ubieraj ją, ja jestem facetem, mam grubszą skórę, nie marznę tak jak laski.- zaśmiał się a ja westchnęłam i ubrałam kurtkę, która pachniała moim crush'em. -Chodź.-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodu, nie powiem, przez jego dotyk, od razu zrobiło mi się cieplej. Jednak przypomniało mi się coś.

-Może zadzwonię do Chaz'a? Trochę się martwię o niego.-wyznałam.

-Nie martw się tak o wszystkich, pewnie już jest w domu i je naszą pizzę.-uśmiechnął się.- Ale muszę przyznać, że zachowuje się dziwnie. Zostawia nas samych i znika, a mieliśmy spędzić razem wieczór, w dodatku ty jesteś jego dziewczyną, a ja przyjacielem. Jeszcze przeszkadzała mu moja dziewczyna, a ciagle go nie ma.- westchnął.

-Dlaczego oni się tak nie lubią?-zapytałam wsiadając do samochodu. Chłopak zamknął za mną drzwi, okrążył samochód i usiadł po swojej stronie.

-Chaz wymyślił sobie, że niby Stacy chciała się z nim przespać i mnie zdradza.-westchnął.-Jesteśmy razem od prawie trzech lat, ona by tego nie zrobiła. Kochamy się.

Wiec dlaczego prawie mnie pocałowałeś?

Ałć.

Moje serce.

-Rozumiem.-wymusiłam uśmiech i walczyłam ze sobą żeby się nie rozpłakać. Ta szopka jest bez sensu. Oparłam się o szybę, ten pomysł z chodzeniem był idiotyczny jak sam Chaz jest. Wyciągnęłam telefon i postanowiłam do niego napisać.

-Nie dzwoń już do niej.-poczułam rękę na swoim udzie i momentalnie cała zdrętwiałam.-Będzie dobrze.-potarł je, a ja nic nie odpowiedziałam. Wszystko we mnie szalało, w mojej chłopie było tyle sprzecznych emocji. Mój mózgu karmił się złudnymi nadziejami, zamiast myśleć logicznie on myślał na minusie.

-Justin.-wyjąkałam.-Weź tą rękę.-mówiłam patrząc w szybę. Boje się spojrzeć w jego stronę. Może on już wie, ze my udajemy i chce sobie ze mnie żarty zrobić, bo zna powód tego wszystkiego?

-Dlaczego?

-Chaz, Stacy.

-Co oni?-zapytał jakby był głupi.

-Masz dziewczynę do cholery!-podniosłam głos i zepchnęłam jego rękę.

-Za dwa tygodnie robię domówkę, kończę dziewiętnaście lat. Przyszłabyś?-czułam na sobie jego spojrzenie.

-Nie wiem czy mi mama pozwoli.-westchnęłam.

-Powiesz jej ze idziesz do Chaz'a czy coś. Z resztą on też tam będzie.

-Nie wiem, dam Ci znać.

_______

-Chaz! Zabić Cię?-krzyknęłam na chłopaka, który złapał mnie od tylu podczas oglądania horroru. Postanowiłam z Justinem go włączyć, bo tego imbecyla wciąż nie było. Dlaczego imbecyl? Bo ma głupie pomysły jak, np. Strasznie mnie.

-Kochanie, nie denerwuj się tak.-zaśmiał się i usiadł obok mnie. - Jak tam minął wam czas?

-Lepiej powiedz, skarbie jak minął Tobie czas?

-A bardzo miło. Z taka jedną długonogą blondynką.-zaśmiał się i szturchnął mnie. Uderzyłam go mocno w ramię.

-A tak na serio? Nie wierze, ze ktoś Cię zechciał. -przewróciłam oczami.

-Ty mnie chcesz.-puścił mi oczko.

-Skąd wiesz, że dalej chce?

-Możecie już skończyć?-nagle odezwał się Justin, ale gdy zrozumiał co powiedział zrobił się.. czerwony?- Film jest bardzo interesujący...-poprawił się od razu. Sama się zarumieniłam.

      CZY JUSTIN JEST O MNIE ZAZDROSNY?

     Boże...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top