62. Oszalałaś Lo?
Lauren POV
Ja nie żartowałam pisząc, że wyszłam wyszłam hotelu. Idę właśnie w kierunku jej domu. Nie ma spania kiedy możesz spędzić czas ze mną. Ally z Normani dobrze o tym wiedzą.
Ostatnio gdy spacerowałam po Miami znalazłam całkiem przytulne miejsce, a mianowicie małą plażę z jeziorkiem. Nie widziałam by ktoś tam przychodził więc to może być takie nasze sekretne miejsce spotkań. O ile się nie okaże, że jednak ktoś tam bywa...
Dotarłam do domu państwa Cabello. Oczywiście drzwi były zamknięte. Zaczęłam dzwonić ale jak napisała Camila, nie otworzy mi i do tej pory stoję pod nimi. Zaśmiałam się z jej upartości i zaczęłam okrążać dom w poszukiwaniu jej okna, dobra nie wiem które to okno ale po prostu strzelam albo i nie... bo kto inny jak nie Camz mogłaby mieć zasłony w banany?
Wzięłam małe kamyczki z ziemi i co jakiś czas rzucałam w okno aż w końcu, zapewne wkurzona dziewczyna, otworzyła mi okno. Wyszczerzyłam się do niej chowając ręce za plecy.
- Hej Camz!
- Pogięło Cię?! - krzyknęła a ja się zaśmiałam co ją wytrąciło z równowagi.
- Z czego rżysz, Jauregui?
- Słodkie onesie, Cabello - zakryłam usta by ukryć śmiech a ona spojrzała na swój ubiór i od razu zniknęła za oknem.
- Otwórz mi przynajmniej drzwi! - krzyknęłam
- Poczekaj!
- Wejdę przez okno! - uśmiechnęłam się a ona wyjrzała przez okno chcąc się przekonać czy mówię prawdę. W samym staniku.
- Ouuu... Już jesteś napalona? - poruszałam brwiami
- Chciałabyś kłamco - fuknęła wracając do ubierania się. Po kilku sekundach znowu ją zobaczyłam, tym razem ubraną.
- Chodź do drzwi niecierpliwcu - zamknęła okno odchodząc więc udałam się na przód domu. Czekałam pod nimi aż mi w końcu otworzy.
- Hej Camz!
- Jak możesz być taka optymistyczna o 9 rano w sobotę - jęknęła wkurzona a ja się zaśmiałam. Przepuściła mnie, weszłam do środka i na nią spojrzałam.
- Twoich rodziców nie ma? - zapytałam ciekawa.
- Nie ma. Będą wieczorem.
- Mhm. Przebierz się w strój kąpielowy. Zabieram Cię gdzieś - usiadłam wygodnie na kanapie w salonie
- Co? Gdzie o tej godzinie mnie zabierasz? - zaśmiała się
- W cudowne miejsce. Idź w końcu no - machnęłam na nią ręką a ona wywróciła oczami i poszła.
Wróciła po dziesięciu może piętnastu minutach więc wstałam zadowolona o do niej podeszłam.
- Jesteś nienormalna - zaśmiała się drugi raz już dziś.
- Jestem Lauren ale miło mi - cmoknęłam ją w policzek a ona się zarumieniła. Udałam, że tego nie widzę i złapałam ją za rękę a potem poszłyśmy w to miejsce.
Camila przez całą drogę mi marudziła żebym jej powiedziała gdzie idziemy lecz ja szłam w ciszy nie mówiąc jej nic co ją ewidentnie denerwowało.
- Wal się, Jaguar - założyła ręce na piersi a ja się zaśmiałam po raz chyba tysięczny na jej odzywkę do mnie.
- No i jesteśmy - pokazałam rękoma miejsce w którym się znalazłyśmy a ona otworzyła szeroko usta widząc to.
- Jak Ty znalazłaś to miejsce? - Spojrzała na mnie
- No cóż. Spacery robią swoje - zaśmiałam się a ona się do mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk i odsunęłam się po chwili by na nią spojrzeć.
- Tu jest ślicznie - rozejrzała się
- Wiem. Rozbieraj się.
- Co?
- Po to ubierałaś strój idiotko - zaśmiałam się na jej przerażoną minę. Zaczęłam się rozbierać do stroju kąpielowego a Camila się nawet nie ruszyła patrząc na mnie. Więc teraz czas na przyglądanie mi się?
- Ziemia do Camz - machnęłam jej ręką przed twarzą a ona zmarszczyła brwi i po chwili bez słowa zaczęła ściągać ciuchy po kolei. Nie czekając na nią poszłam do wody zamoczyć się. Dziewczyna weszła zaraz po mnie. Spojrzałam na nią z uśmiechem.
- Ciepła - mruknęła wchodząc głębiej a ja ją obserwowałam. Po chwili się odwróciła do mnie i ochlapała wodą śmiejąc się.
- Ooooosz Ty! Lepiej znajdź drogę ucieczki! - zaczęłam kierować się szybko w jej stronę w ona piszcząc zaczęła uciekać. Złapałam ją od tyłu w talii
- Nie! Lolo proszę, nie! Ja chce żyć! - piszczała śmiejąc się a ja wraz z nią.
- Odwdzięczam się tylko. Nic ci nie zrobię - mruknęłam a po chwili ją zaczęłam chlapać wodą. Z Jauregui się nie zaczyna.
- Zabije Cię - fuknęła kiedy skończyłam. Skierowałam się do brzegu śmiejąc się a ona wskoczyła mi na plecy, chyba chcąc mnie powalić ale proszę was. Takie malutkie, drobne ciałko ma mnie powalić?
- Oj Camz - złapałam ją za uda wyprowadzając z wody.
- Chyba mi się nie udał atak - mruknęła wtulając się w moje plecy. Uśmiechnęłam się nic już nie mówiąc i posadziłam ją na piasku a sama się oddaliłam trochę siadając naprzeciwko niej. Nie mogąc wytrzymać zrobiłam jej zdjęcie.
A potem wstawiłam na Twittera.
Lauren Jauregui @LaurenJauregui
Mój powód do szczęścia 🌜🌝❤
09:31
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top