115. What Happened?


Camila POV

Weszłam do domu i była niepokojąca cisza. Zignorowałam to i poszłam do pokoju się rozpakować. Zajęło mi to długo i nie zdążyłam jeszcze zrobić tego do końca a usłyszałam głos ojca, który mnie wolał. Pewnie zobaczył moje buty.

- Już idę! - krzyknęłam i zostawiłam telefon na biurku po czym udałam się do salonu gdzie siedzieli rodzice.

- Tak? - Uniosłam brwi widząc ich siedzących na kanapie. Ojciec wstał i chwilę później znalazł się obok mnie wymierzając mi siarczysty cios w policzek aż mnie odrzuciło. Momentalnie łzy mi się zebrały w oczach a matka nic sobie z tego nie zrobiła.

- Wiedziałem, że coś z Tobą nie tak! - krzyknął na całe gardło aż mnie zabolały uszy.

- Ale.. ale.. ja nie wiem.. o czym.. mówisz.. - zapłakałam.

- Kłamiesz! Puszczałaś się z tą Jauregui pieprzoną lesbijką! Widziałem Cię w telewizji i nie wyglądało to na przyjaźń - warknął

- Masz z nią zerwać kontakt - Powiedział surowo.

- Co? Nie możesz! Nie zrobię tego - pokręciłam głowę a matka walnęła mnie w drugi policzek

- Przynosisz nam wstyd! - krzyknęła - Matka ma rację. Nie takiej córki chcieliśmy - fuknął wściekły.

- To się wyprowadzę! - Już chciałam się odwrócić ale on mnie szarpnął za ramię i mocno popchnął przez co się potknęłam i walnęłam najczulszym miejscem w głowę. Od razu straciłam przytomność.

Straciłam życie.

Lauren POV

Jako, że jestem dobrze znana mam swoje wtyki i się dowiedziałam co się tak naprawdę stało. Ojciec Camili ją zabił. A Matka nawet nie reagowała tylko popierała jego kroki. Nie mają prawa nazywać się rodzicami. Straciłam przez nich najważniejszą osobę w moim życiu. Już nic nigdy nie będzie takie samo. Już nic nigdy nie będzie dobre. Bo nie ma jej. I nigdy już nie będzie. Nie będzie już mojej Camz. Nie będę mogła już być jej Lolo. Już nigdy nie usłyszę jej głosu i śmiechu a to wszystko przez jej pieprzonych rodziców.

Oczywiście urządziłam mojej ukochanej pogrzeb, bo oni nawet się za to nie wzięli. Pomagały mi moje przyjaciółki, także Dinah. Przyszło dużo osób, bo cała szkoła. Camila była lubiana więc dyrektor szkoły zarządził by każdy przyszedł na pogrzeb. Płakałam jak opętana przy jej trumnie a gdy już ją spuszczali w dół padłam na kolana nie mogąc tego wytrzymać. To było okropne. Dlaczego Boże? Aż tak mnie nienawidzisz?

Muszę załatwić jeszcze jedną bardzo ważną sprawę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top