Rozdział 8 - Oliwer


Gdy wszedłem do środka, nie byłem pewien co myśleć. Zakładałem, że może być to coś w rodzaju kawiarni tematycznej, ale szczerze mówiąc, w tym wypadku nie mam pojęcia, jaka mogłaby to być tematyka. Było tu dość wzorzyście. To na pewno. Nie jest to miejsce, które bym wybrał sam z siebie, ale wydaje się dość przytulne. No i po chodzeniu po tym mrozie jestem w stanie zakochać się w każdym miejscu z temperaturą na plusie.

Przywitano mnie od razu na wejściu, ale zerknąłem tylko na rozpiskę z dostępnymi kawami, po czym zamiast podejść do lady i złożyć zamówienie skinąłem paniom głową i udałem się w głąb kawiarni, tak jak mnie poinstruowano w wiadomości. A przynajmniej miałem nadzieję, że idę w dobrą stronę. Zszedłem po kilku stopniach do kolejnego pomieszczenia i znalazłem go bez większego problemu, siedzącego w dużym zielonym fotelu, który wyglądał na wygodny, a jednak ten siedział na nim jak na szpilkach.

– Hej.

– Hej! – Mam wrażenie, że znów mu głos lekko skrzeknął. – Siadaj. Ten stolik jest okej? Pomyślałem, że przy oknie będzie miło, ale nie ma ruchu, więc możemy się przesiąść.

– Ta, jest git. W sumie wszystko mi jedno.

Usiadłem w drugim z foteli i rzeczywiście są wygodne. Czyli po prostu się chłopak stresuje. Ciekawe. Nie wydaje mi się, by było czym. Przecież nie pożeram ludzi na pierwszym spotkaniu. Zazwyczaj.

Zdjąłem kurtkę i rozejrzałem się po wnętrzu. No cóż... Jest tu ciekawe. Głowa pawia na ścianie zdecydowanie przykuwa wzrok. Kolorystyka jest dość intensywna, ale choć chodzę ubrany głównie na czarno to artysta we mnie bardzo lubi odważne połączenia kolorystyczne.

– To jakaś twoja ulubiona kawiarnia?

– Nie, ale byłem tu ze dwa razy i zawsze mi smakowało. Mówiłeś, że chcesz napić się czegoś bardziej wymyślnego, a tutaj czasem mają takie rzeczy. A właśnie, wybrałeś sobie już coś?

– Ta. Zerknąłem, co mają. Może być to latte z białą czekoladą i wiśniami.

– Jasne. Coś słodkiego do tego? W sumie kawa będzie na pewno słodka sama w sobie, ale mają naprawdę spoko ciasta.

– Wiesz, że stawiasz?

– No ba. Dlatego pytam.

– W takim razie brownie.

– Dobra. To pójdę i nam zamówię. Zaraz wracam.

No i zniknął, ale jak szedł, to jeszcze się potknął o własne stopy. Na szczęście się nie wyjebał, bo mam wrażenie, że mógłby się połamać przy zetknięciu z podłogą. Zdecydowanie się tym wszystkim stresuje i po części to rozumiem. Czasem gadanie z nowymi ludźmi jest frustrujące, męczące a dla niektórych straszne. Ponadto wydaje się dość wrażliwą osobą. O mnie ludzie mówią, że jestem chujem, a ja po prostu nauczyłem się mieć wyjebane na takie rzeczy. On z kolei wydaje się wszystkim bardzo przejmować. Jak przyszedł na tatuaż, to też początkowo był kłębkiem nerwów. Gdy już jednak poczuł się komfortowo, był bardzo wygadany. Zakładam, że teraz będzie podobnie.

Wrócił szybko, wyraźnie zadowolony, więc chyba myśl o kawie poprawiała mu samopoczucie. Usiadł sobie i tak jak się spodziewałem, zapanowała cisza, a na jego twarzy zaczęły się pojawiać pierwsze oznaki paniki. No dobra, wątpię, by był w stanie zacząć rozmowę, więc mu to po prostu ułatwię.

– Jak tam dziarka?

– Dobrze. – Wyraz ulgi na jego twarzy był na swój sposób rozkoszny. – Tak myślę. Nawilżam ją tak, jak kazałeś. Nic złego się z nią nie dzieje. Chociaż strasznie swędzi.

– To normalne i jest dobrym znakiem. Goi się, najwyraźniej bez większych problemów. A dalej ci się podoba, czy jednak coś spierdoliłem?

– Nie mam nic do zarzucenia.

– No to świetnie. Ostatnio trochę zjebałem i typowi tusz się wytrącił przy gojeniu. Za płytko wbiłem.

– O nie... – To jak szybko zmieniają się emocje na jego twarzy, jest doprawdy fascynujące. – Były z tym jakieś większe problemy?

– Nie. Musiałem tylko poprawić, ale koszt zużytych materiałów był na mnie, więc jestem trochę w plecy.

– A ten klient był bardzo zły?

– Trochę marudził, że musi przychodzić drugi raz, ale nie było tragedii.

– To w sumie dużo tatuowałeś przez te ostatnie dwa tygodnie?

Narzekać czy nie narzekać, oto jest pytanie. Z jednej strony na takim pierwszym spotkaniu to chyba nie wypada. Z drugiej strony mam ochotę ponarzekać. Dlaczego miałbym się ograniczać? To nie tak, że kiedykolwiek mnie obchodziły konwenanse.

– Dwie rzeczy. Jakieś serduszko i kotwicę.

– Czyli w sumie nic ciekawego.

– No niestety. Mam nadzieję, że niedługo coś się zmieni i będę mógł się w końcu jakoś popisać. Choć biorąc pod uwagę, jak ostatnio zjebałem, może potrzebuję więcej takich małych tatuaży, żeby poćwiczyć podstawy. Jestem chyba zbyt niecierpliwy. To dość frustrujące, bo wiem, że potrafię zrobić cos zajebistego, ale z drugiej strony ludzkie ciało to trudne płótno i czasem nie działa to tak, jak sobie zaplanujesz. Dlatego tak ważne jest doświadczenie. Tylko że żeby zdobyć doświadczenie muszę tatuować. Takie błędne koło.

– Niedługo interes się rozkręci. Na pewno. Zerkam sobie czasem na twojego Instagrama i wstawiasz naprawdę fajne rzeczy. Właściwie to długo rysujesz?

– Dość długo. Dopiero w liceum wziąłem się za to tak porządnie, ale było to tylko hobby. Co prawda byłem w to dość mocno zaangażowany, ale nie spodziewałem się, że postanowię zrobić z tego moją karierę. Choć pójście do szkoły plastycznej chodziło mi po głowie.

– A jakie miałeś plany? Tak oryginalnie. Przed tym, jak uznałeś, że zostaniesz tatuatorem.

– Studiowałem prawo.

– Prawo? – Nie wiem, czy powinienem czuć się urażony tym szczerym szokiem, który wybrzmiał w jego głosie.

– Tak. Prawo. Aż takie to szokujące?

– W sumie to troszkę. Jakoś tak... – Wykonał bliżej nieokreślony gest dłońmi. – To bardzo duży rozstrzał. Prawo i tatuaże. Chciałeś być prawnikiem?

– To nie tak, że chciałem. Po prostu moja rodzina naciskała, na to bym kształcił się w jakimś dobrze płatnym zawodzie i prawo wydawało się sensowne. O medycynie nawet nie myślałem.

– No tak. Prawo jest dość, jakby to ująć, poważnym kierunkiem.

– Chyba można tak powiedzieć. Byłem tam chwilę i tak naprawdę to taki sam cyrk, jak cała reszta.

– I chyba trudno się dostać na tego typu kierunek.

– Trochę tak, ale wbrew pozorom miałem dość dobre oceny. Nie mogę powiedzieć, bym podchodził do nauki poważnie, ale miałem dość silną motywację zewnętrzną do utrzymywania średniej blisko pięciu. Dostałem się na prawo przy pierwszym podejściu, ale uznałem, że to bez sensu.

– Czyli rzuciłeś studia i skupiłeś się na pracy?

– Ta. Zarabiam sobie na życie, pracując na stacji a w międzyczasie, próbuję zacząć na siebie zarabiać przez tatuowanie.

– Rozumiem. W sumie fajnie. Ciężko pracujesz i to od zera.

– A ty? Studiujesz filologię polską, tak? Dziennie?

– Tak. To była trochę nieprzemyślana decyzja, ale nie będę kłamał, po prostu nie wiem co ze sobą zrobić. W międzyczasie pracuję sobie jako barista a właściwie bardziej kelner, ale nie jakoś dużo. Tak, żeby sobie dorobić. Moi rodzice trochę pomagają mi z opłatami, więc udaje mi się pogodzić pracę i studia.

Kobiecy głos wykrzyczał jego imię, co wskazywało na to, że nasze zamówienia są gotowe. Aleks przeprosił mnie i poszedł po nie. Po chwili wrócił i o dziwo udało mu się zabrać wszystko na raz. W sumie jako barista pewnie ma w tym wprawę. Postawił przede mną moją kawę i talerzyk z brownie. Również wziął kawę i chyba sernik. Usiadł na swoje miejsce i wydawał się już nieco bardziej rozluźniony. To dobrze. Nerwy szkodzą urodzie.

Gdy pił trochę lepiej mu się przyjrzałem. Nie, żebym wcześniej nie robił tego ukradkiem. Jego włosy ładnie się dziś Sobie układają. Pewnie coś z nimi robił. Falują i są tak długie, że lekko muskają mu ramiona. Chyba są rozjaśniane, ale nie może mieć naturalnie ciemnych włosów, bo odrosty nie są jakoś mocno widoczne. W każdym razie chyba o nie dba, bo wyglądają jakby były w znacznie lepszym stanie niż moje. Z drugiej strony on wygląda, jakby chodził do fryzjera, a moje są rozjaśniane w mieszkaniu znajomych. Znów zrobił sobie makijaż. Dziś też ma brokat na twarzy, więc to chyba jakiś jego stały element ubioru.

Ubrał się zaskakująco prosto. Byłem pewien, że się jakoś wystroi, bo sprawia wrażenie, jakby lubił mieć okazję do wystrojenia się. To nie tak, że mnie rozczarował, ale zdecydowanie nieco zaskoczył. W czarnym swetrze i dżinsach nie powinien wyróżniać się jakoś bardzo z tłumu, a jednak wygląda... Całkiem, całkiem. Napiłem się kawy i z zadowoleniem uznałem, że jest to coś nowego. To połączenie smaków nie jest takie złe.

– Smakuje ci?

– Tak. Jest pyszna.

***

Zaśmiał się głośno z mojego niezbyt błyskotliwego żartu. Pewnie bym się zastanawiał, czy to szczera reakcja, gdyby nie to, że dopiero od jakiejś pół godziny rozluźnił się na tyle, by reagować tak szczerze. Miło, że ktoś uważa mnie za zabawnego. Większość ludzi ma mnie za wkurzającego.

– Naprawdę tak powiedział? – Jak tak na mnie patrzy tymi niebieskimi oczami, to trochę tracę rezon.

– Ta. Trochę mnie to zagięło, nie powiem, że nie.

– Niektórzy ludzie są niepoważni.

Przyglądałem się, jak zjada ostatni kawałek sernika, po czym odkłada widelczyk. Trochę tu już siedzimy, ale skoro nikomu nie przeszkadzamy, to chyba nie musimy się tym martwić. Chociaż kusi mnie zamówić coś jeszcze, tylko po to, by nie siedzieć o suchym pysku. Naciąganie go na więcej wydaje mi się jednak ciut niemoralne. To student.

– Masz jutro pracę? – Spytał i spojrzał mi w oczy. No proszę. Już nawet kontaktu wzrokowego się nie boi.

– Niestety. Na stacji, więc ciężko będzie.

– Na rano?

– Na popołudnie, więc nie ma tragedii. Ty masz zajęcia?

– Tak, ale też nie jakieś ciężkie. Dopiero zaczynamy nowe tematy.

– Więc możemy jeszcze chwilę posiedzieć.

– Tak. Jest bardzo... miło. – Trzymał w rękach szklankę po kawie i kręcił nią nerwowo. – Chciałem ci jakoś podziękować za twoją pracę, ale też miło jest móc poznać cię trochę lepiej. I w ogóle. – Zawstydził się chyba trochę.

– Jasne. Jest bardzo miło. Nie znałem tej kawiarni, a jest całkiem niezła. Może tu jeszcze kiedyś wrócę.

– Znam jeszcze kilka wartych uwagi. Choć nie wiem, czy też by ci się spodobały. Trudno mi określić twoje gusta.

– Staram się być nieoczywisty.

– Całkiem dobrze ci to wychodzi. Ciągle mnie czymś zaskakujesz. Na przykład... Chyba bardzo lubisz słodycze.

– O tak. Nigdy nie odmawiam deseru.

– W sumie ja też. – Uśmiechnął się do mnie. Czyżbym awansował na kolejny poziom czy coś w tym rodzaju?

Muszę przyznać przed samym sobą, że nie do końca wiem, dlaczego w ogóle wyskoczyłem z tą kawą. Może dlatego, że moje życie zaczęło jako tako się układać. Dostałem ten staż, jestem dogadany na dłuższy wynajem mieszkania, więc nie muszę się martwić, że mnie wykopią nagle jak z poprzedniego. No i zobaczyłem kilka razy jego ładną mordkę, zapadł mi w pamięci i trochę zaintrygował. Mogę sobie teraz chyba pozwolić na takie rzeczy. Gdy jestem już jako tako życiowo ogarnięty.

– W takim razie możemy się kiedyś wybrać, do którejś z twoich ulubionych kawiarni, ale na następną randkę ja zabieram gdzieś ciebie, więc będziesz musiał z tym poczekać.

– ... Randkę?

Wyraz dezorientacji na jego mordce mówi mi, że mogłem coś zjebać, nie jestem jednak pewny, w którym momencie. Może od samego początku. Jestem jednak dość pewny, że poprawnie odczytałem sygnały i on na mnie leci. No może nie aż tak, ale jest co najmniej zainteresowany. Więc nie jestem pewien, w czym problem.

– Ta. A co nie zasługuję na drugą randkę?

– Nie. Znaczy... Po prostu... – Zaczął nerwowo wykręcać palce, ale nie wyglądał na zdegustowanego. – To jest randka?

– A nie?

– Ja... Nie wiem. To randka? – Mam wrażenie, że zaczynam rozumieć, w czym problem.

– Zakładałem, że randka. Czyli jednak nie randka?

– To... – Niemal widziałem, jak trybiki mu się w głowie ruszają. – To może być randka.

– No to świetnie. W takim razie doszliśmy do porozumienia.

– A ty... Lubisz mężczyzn? – Być może nie powinienem patrzeć na niego jak na debila, ale zaczynam podejrzewać, że jednak może być naturalną blondynką.

– Gdybym nie lubił, nie byłbym z tobą na randce co nie?

– No tak. Chyba tak.

– Hmm... – No dobra, trzeba chyba być bardziej bezpośrednim. Może to dlatego, że jest facetem. Do facetów najwyraźniej trzeba łopatologicznie. Może dlatego laski mają nas dość. – Nie wiedziałeś, że to randka? Byłem pewien, że chcesz mnie gdzieś zaprosić, tylko nie mogłeś się zebrać, więc sam zacząłem temat. Źle zrozumiałem?

– Nie. W sumie to miałeś rację. Po prostu tak jakoś... Nie chciałem zakładać. Bo no wiesz... To czasem są wrażliwe tematy.

No tak. Przez to, że wydaje się niebyt kryć, założyłem, że czuje się dość pewnie w tych sprawach. Jak się jednak nad tym dłużej zastanowić, to chyba rzeczywiście nie jest to takie proste. Zawsze istnieje ryzyko, że źle odczytasz sygnały i dostaniesz w zęby. Mogłem wyrażać się jaśniej. Z drugiej strony... Ostatecznie wyszło dobrze.

– Rozumiem. Więc możemy już oficjalnie uznać, że to była randka tak?

– Tak. Udana randka. O ile właśnie nie zepsułem wszystkiego.

– Nah. Bardzo mi się podobało i zamierzam zabrać cię na następną. Może na jakiś dobry obiad. Co ty na to?

– Brzmi świetnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top