Rozdział 12
"Są we mnie takie rzeczy, których nie byłabym w stanie wyjaśnić nikomu."
– Haruki Murakami
Siedziałam w samochodzie na parkingu uczelni, czekając. Choć pojawienie się tutaj zajęło mi kilka dni, chciałam mieć to już za sobą. Stukałam paznokciem w kierownice, patrząc na zbierające się pojazdy wokół. Gdy pojawił się ten, na którego czekałam, ucieszyłam się, że będę mieć to już za sobą. Jednak gdy z czarnego sedana wysiadł Chase wraz z Veronicą w moim żołądku pojawił się supeł. Chłopak ruszył w moim kierunku, a dziewczyna czekała, obserwując całą scenerię z daleka. Przewróciłam oczami. Sięgnęłam po pudełko leżące na siedzeniu pasażera.
– Dzięki, że przyjechałaś – odezwał się pokojowo chłopak, otwierając drzwi mojego samochodu.
– Spoko, nie mam w zwyczaju kolekcjonować rzeczy swoich byłych – rzuciłam, siląc się na uśmiech, bardzo sztuczny uśmiech.
– Śpieszę się teraz na zajęcia, ale... – zawahał się, spuszczając wzrok na karton w moich dłoniach. – Mam nadzieje, że znajdziesz chwilę czasu, żeby porozmawiać, gdy następnym razem się spotkamy.
– Ta, na pewno – mruknęłam, patrząc wprost na Veronicę.
Bynajmniej nie chciałam zabrzmieć chamsko, ale nie mogłam zapanować nad tonem własnego głosu i nad uczuciami, które mnie zżerały. Nad złością i niechęcią, która ze mnie kipiała. Podałam chłopakowi karton, a następnie zamknęłam drzwi, rzucając tylko krótkie pożegnanie. O czym ty chciałbyś ze mną rozmawiać, Chase? Ja nie miałam nawet krzty słowa dla niego. A przynajmniej nie tych miłych.
Kilka ostatnich dni spędziłam na poszukiwaniach pracy, choć aplikowałam w kilka miejsc, wciąż nie otrzymywałam żadnej odpowiedzi. Czułam się odrobinę żałośnie, ponieważ sądziłam, że dużo łatwiej mi pójdzie, jednak wiedziałam, że zaledwie kilka dni jeszcze niczego nie przesądzały. Musiałam uzbroić się w cierpliwość i szukać dalej.
Był piątek, a po porannym spotkaniu z byłym chłopakiem, potrzebowałam za wszelką cenę odreagować. W głowie pojawiał mi się tylko jeden pomysł... Tylko czy pójście do Senseless było dobrą decyzją?
Trochę się obawiałam, ponieważ nie wiedziałam, czego dokładnie mogę się spodziewać. Słyszałam różne głupie plotki o tym miejscu, w które nigdy nie przyszło mi wierzyć, bo nie trzymały się kupy. Ludzie opowiadali, że w Senseless odbywają się gangsterskie spotkania, a inni twierdzili, że można tam spotkać prezydenta miasta. Słyszałam o striptizerkach, bogatych gościach i interwencjach policji każdego wieczoru. Mówili o narkotykach, bójkach, morderstwach i wielu fantastycznych historiach. Dla mnie zawsze były to bajki wyssane z palca przez ludzi, którzy nigdy nie odwiedzili tego miejsca. Dzisiejszego dnia miałam się przekonać czy był to luksusowy klub, czy mordownia ze striptizem.
Jednak wizja zobaczenia Jensona w kompletnie innym wydaniu była ogromnie kusząca i tylko dlatego zdecydowałam się tam pójść. Oczywiście, wszystkim ogłosiłam, że wychodzę na imprezę z Rachel...
Będąc na miejscu, miałam wątpliwości czy aby na pewno była to odpowiednia decyzja, ponieważ nigdy nie bywałam sama w takich miejscach. Myślałam tylko o tym, że na pewno szybko znajdę Jensona, a to dodawało mi otuchy. Poza tym nic nie mogło mi tutaj grozić, bo ochrona była w każdym klubie.
Przeszłam przez szklane drzwi i już wiedziałam, że nie było odwrotu. Dostrzegłam dwóch umięśnionych mężczyzn oraz drobną kobietę z bujnymi lokami do ramion. Jeden z ochroniarzy zmierzył mnie wzrokiem, z pewnością sprawdzając, czy wpisuję się w panujący dress code. Ubrałam czerwoną sukienkę na cienkich ramiączkach, która opinała moje ciało, podkreślając każdy jego kawałek. Włosy spięłam w luźnego, wciąż eleganckiego koka, a kilka pasem przy twarzy wypuściłam, dodając fryzurze uroku i delikatności. Moją szyję zaś zdobiła złota biżuteria, a stopy sandałki na obcasie. Widząc uśmieszek na twarzy mężczyzny, wiedziałam, że z pewnością idealnie pasowałam do tego miejsca.
– Posiada pani kartę VIP? – spytał grzecznie, nie odrywając spojrzenia od mojej twarzy.
– Szczerze mówiąc – zaczęłam, rozglądając się. – Jestem tutaj pierwszy raz.
– W takim razie mam nadzieje, że Senseless wywrze na pani ogromne wrażenie i zawita pani do nas ponownie.
Czy on ze mną flirtował? Czy ochrona w tym miejscu po prostu była dla każdego miła? Widząc jego świecące tęczówki, zdecydowanie odrzuciłam drugą opcję. Spodobałam mu się, co odrobinę mnie peszyło. Na jego plakietce widniało imię Calvin, a ja postanowiłam na wszelki wypadek je zapamiętać. Przychylność jednego z ochroniarzy, zawsze mogła się przydać, gdybym wpakowała się w kłopoty...
– Dzięki, będę mieć to na uwadze – zachichotałam.
Zapłaciłam za wejście, a kobieta o imieniu Stacy zapięła na moim nadgarstku czarną bransoletkę upoważniającą do wstępu. Ruszyłam dalej i musiałam przyznać, że to miejsce zdecydowanie nie było tym, co podpowiadała mi wyobraźnia, a już tym bardziej opinia innych. Nie było rozebranych kobiet, podejrzanych mężczyzn i narkotyków rozsypanych na stolikach.
Pomieszczenie było duże z wyraźnie wyznaczonymi strefami. Bar ciągnął się po długiej ścianie, a za nim obsługiwało kilku barmanów. Dookoła były stoliki i loże, a na samym środku parkiet. Ledwie dostrzegłam drzwi z napisem VIP, które całkowicie wtapiały się kolorystycznie w ścianę. Kelnerki krążące po sali ubrane były w białe jedwabne koszule i luźne czarne spodnie z wysokim stanem. Barmani także posiadali białe koszule, jednak zdobiły je czarne szelki i muszki. Cały personel wyglądał bardzo schludnie i z klasą.
Nie było kiczowatych neonów, a jedynymi ozdobami były rośliny, drewno i czerwona cegła. Jedna ze ścian całkowicie porośnięta była pnączami, a długi barowy blat był wykonany z drewna, co idealnie komponowało się z resztą otoczenia. Ciepłe światło, które padało z żyrandoli, dodawało kojącego poczucia bezpieczeństwa. Jak się domyślałam, można było wyjść także na taras, ale zamierzałam sprawdzić to później.
Podeszłam do baru, by zamówić swój pierwszy trunek. Przejrzałam spis alkoholu i nie sądziłam, że w większości nie będę ich nawet znać, ale widząc przypisane do nich ceny, rozumiałam, dlaczego tak było. Alkohol, jaki tu serwowali, był z tej najwyższej półki. Miejsce to przystosowane było do innego typu klientów, niż byłam nim ja. Być może to właśnie był powód, dla którego nigdy wcześniej tu nie byłam. Zamówiłam kieliszek Prosecco, co wydało się najbezpieczniejszą opcją i zasiadłam na krześle barowym.
Zastanawiałam się, co mi do cholery odbiło, żeby tu przyjść... Nie wiedziałam, co miałabym robić tu sama... Nie miałam nawet pewności czy Jenson będzie tego dnia w pracy, bo przecież nie chciałam mu mówić, że się pojawię. Z pewnością musiałam wyglądać, jakbym przyszła tu na łowy. Bogaci mężczyźni i ja, samotna młoda dziewczyna... Postanowiłam o tym nie myśleć, by nie psuć sobie tego wieczoru. Nie sądziłam, że w pojedynkę będę się tak źle bawić. Odczuwałam stres i zdenerwowanie. Gratulowałam sobie, że przynajmniej wyglądem wpisywałam się w tłum bogatych i dobrze ubranych ludzi.
I wtedy go zobaczyłam...
Wyszedł z zaplecza z wysoką blondynką, ale tak piękną, że przy niej byłam niczym brzydkie kaczątko. Jej lśniące falujące włosy spoczywały luźno na jej smukłych ramionach, pokaźny biust opinała koszula, a odpięte górne guziki eksponowały dekolt. Miała delikatne rysy twarzy, które z pewnością przekłamywały jej prawdziwy wiek.
Zatrzymali się przed drzwiami, rozmawiając chwile. Pracowała tu. To było pewne. Czy mogło ich coś łączyć? Instynkt podpowiadał mi, że nie. Byli zbyt obojętni na siebie, choć było widać pewnego rodzaju swobodę między nimi. Gdy dziewczyna skinęła na jego słowa, ruszyła w kierunku tajemniczej strefy VIP, a mężczyzna pozostał za barem, jednak bardzo szybko został zaczepiony przez jednego z klientów. Wodziłam wzrokiem za każdym jego ruchem. Był tak pewny siebie i zdecydowany, że emanowało to nawet z jego mowy ciała. Nie był to żaden nowy Jenson tylko ten, którego już poznałam. Nie byłam rozczarowana, bo w gruncie rzeczy, właśnie to pragnęłam zobaczyć, że jest prawdziwy.
Mężczyzna złapał za dwie szklanki, które wcześniej wypełnił kostkami lodu i postawił je na blacie, by chwilę później napełnić je whisky. Oparł się łokciami o blat, nachylając się w kierunku faceta, siedzącego po drugiej stronie baru. Jenson trzymał w dłoni szklankę z trunkiem, mieszając nią w powietrzu i pewnie, gdyby nie muzyka, usłyszałabym charakterystyczny dźwięk, obijającego się lodu o szkło. Wpatrywał się w naczynie, rozmawiając ze swoim towarzyszem. Na ustach wykwitł mu kpiarski uśmieszek, a ja ubolewałam, że nie mogłam siedzieć odrobinę bliżej, by usłyszeć, co wywoływało w nim takie emocje.
Nie wiedziałam, czy poczuł się obserwowany, czy aż tak rzucałam się w tłum, a może zwyczajnie był spostrzegawczy, ale zauważył mnie. Zawiesił na mnie swoje spojrzenie, a jego oczy wydały się lśnić. Posłał mi uwodzicielski uśmieszek, a ja zdołałam tylko wstrzymać oddech. Był zadowolony. Szybkim krokiem ruszył przez bar do barmana stojącego przede mną.
– Ta pani piję na koszt firmy – oznajmił, wskazując na moją osobę.
Chłopak spojrzał na mnie i skinął na znak, że zrozumiał. Jens odszedł równie szybko, co się pojawił, wracając do klienta, z którym wcześniej rozmawiał.
– Wiesz, nie chcę, żebyście mieli przeze mnie problemy – wymamrotałam, gdy barman dolewał mi Prosecco. – Zapłacę za to. Szef na pewno nie będzie zadowolony, a Jensonem się nie przejmuj.
Chłopak spojrzał na mnie jak na wariatkę, przez co poczułam się jeszcze bardziej głupio z zaistniałej sytuacji. Przyszłam tu z własnego wyboru i nie chciałam, żeby Jens narażał się przed właścicielem klubu, by mi zaimponować, czy cokolwiek chciał osiągnąć. Barman z uśmiechem skinął w kierunku mężczyzny.
– Spokojnie, szef jest tam.
Domyśliłam się, że właścicielem musiał być facet, z którym rozmawiał Jenson. Może byli blisko i dlatego Jens pozwalał sobie na tak wiele, jednak ja nie czułam się z tym fair. Wyciągnęłam kartę i machnęłam nią, by pokazać chłopakowi, który na plakietce miał imię Tony, że zamierzam zapłacić.
– Zapłacę, a Jensem naprawdę się nie przejmuj i tak rozmawia z waszym szefem, więc nawet nie zauważy – upierałam się.
– Ale... – zaczął, śmiejąc się. – To Jenson jest właścicielem, a nie ten łysy gość. Jeśli nie schowasz tej karty, to ja będę miał problemy, a naprawdę nie chcę stracić tej pracy.
– Właścicielem? – pisnęłam zaskoczona.
Barman uniósł brew, zdziwiony moim zachowaniem. Ścisnęłam kartę w dłoni, zmieszana sytuacją, w której poczułam się zwyczajnie zbłaźniona. Mężczyzna po mojej prawej stronie złożył zamówienie u Tony'ego, dzięki czemu przerwał naszą rozmowę. Złapałam za kieliszek wina, a następnie przechyliłam go, biorąc spory łyk. Potrzebowałam świeżego powietrza, więc wraz ze swoim trunkiem postanowiłam wyjść na taras, czy gdziekolwiek prowadziły szklane drzwi.
Nie myliłam się, był tam spory taras, który oświetlały lampki. Podeszłam do balustrady, opierając się o nią i patrząc na ciemny park, będący uspokajającym i zarazem upiornym widokiem. Wszystko w Senseless wydawało się być przemyślane, by każdy gość tego miejsca poczuł klimat panujący w klubie.
Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego nie powiedział mi, że jest właścicielem lokalu. Dlaczego to ukrywał? Bał się, że zobaczę w nim tylko łatwe do zdobycia pieniądze? Może sądził, że tylko to mnie w nim urzeknie? Pieprzone pieniądze! Sądził, że jestem aż tak płytka? Nie znałam go, a on widocznie nie miał bladego pojęcia, z kim sam miał do czynienia. Byłam wściekła, choć z drugiej strony było mi zwyczajnie przykro.
Być może nie byłam godna poznać go lepiej...
Czując, że w oczach zakręciły się łzy, uniosłam kieliszek do ust, opróżniając jego zawartość, a gdy był już pusty, odstawiłam go na barierkę. Zwykła studentka, bez pracy i perspektyw. Dziewczyna tak złamana i niezasługująca na nikogo. Tak smutna i... tak niekochana.
Odwróciłam się na pięcie, robiąc zaledwie krok do przodu, by niespodziewanie uderzyć w mężczyznę w czarnej koszuli. Zachwiałam się na nogach, lecz on złapał moje ramie, podtrzymując w pionie. Miał silny uścisk swoich dużych męskich dłoni, a ja zapragnęłam, by przez resztę życia podtrzymywały cały mój świat, bo być może tylko wtedy by nie runął.
– Jesteś... – zaczął, błądząc po mojej twarzy wzrokiem. – ...smutna. Dlaczego?
Spuściłam wzrok, ale Jenson od razu uniósł mój podbródek do góry. Nie mogłam uciec, choć przecież nawet tego nie chciałam. Ścisnęłam wargi, mrugając kilkukrotnie, by odgonić łzy. Gdyby tylko wiedział, co czaiło się w zakamarkach mojej głowy, co zżerało mnie żywcem, pozostawiając słabą.
Och, gdybyś wiedział...
– Ja... – wymamrotałam, nie do końca wiedząc, co chcę właściwie powiedzieć. – Ja naprawdę nie lecę na twoje pieniądze i nie chcę, żebyś tak o mnie myślał.
Jens zmarszczył czoło i widziałam, że cały się spiął.
– O czym ty mówisz, Erin? – warknął.
– Mogłeś mi powiedzieć, że jesteś właścicielem Senseless.
– Naprawdę tak to odbierasz? – prychnął. – Nie powiedziałem ci, ponieważ bałem się, że zaczniesz szukać informacji na mój temat.
Był na mnie zły, a ja wciąż nie rozumiałam, dlaczego tak ważne to wszystko dla niego było. Gapiłam się na jego pełną zirytowania twarz, zastanawiając się, co skrywa ten mężczyzna przede mną, a może i całym światem.
– Nazywam się Jenson Sullivan i jestem właścicielem Senseless, a reputacja mojej rodziny jest tak gówniana, że uciekłabyś najdalej, jak się tylko da byle... – ściszył głos, patrząc mi głęboko w oczy. – ...nie mieć niczego wspólnego ze mną.
Puścił moje ramiona i zrobił krok do tyłu. Już nie patrzył mi w oczy, a jego twarz była napięta.
– Możesz odejść, a ja obiecuję nigdy więcej się do ciebie nie zbliżyć.
Stałam tak, skołowana z mętlikiem w głowie. Chciałam uciec, bo sytuacja zdawała się zbyt przytłaczać. Nie wiedziałam, kim on do cholery był. Jego nazwisko niczego mi nie mówiło, a o Senseless słyszałam tak wiele plotek, że ciężko było uwierzyć choćby w jedną, widząc, co działo się tak naprawdę w tym miejscu.
Facet stojący przede mną był wytatuowanym, postawnym i starszym ode mnie mężczyzną z szaleństwem bijącym z jego oczu. Wzbudzał we mnie uczucia, jakich nie czułam przy nikim nigdy. Lekka obawa, stres, zdenerwowanie, ale zaraz za tym pojawiało się zaintrygowanie, cholerna ciekawość i to uczucie związane z moim sercem...
Tak, chciałam uciec, jednak w głowie myślałam o sytuacjach, gdy pojawiał się, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Gdy zamówił mi taksówkę, bym mogła wrócić bezpiecznie do domu. Dzień, gdy przyjechał zwyczajnie dotrzymać mi towarzystwa, podczas złego samopoczucia i zabrał mnie wtedy na plaże. Nigdy nie odmówił mi pomocy i okazywał przy tym dużo troski oraz zainteresowania.
Było jednak jeszcze to oblicze, którego się bałam. Oblicze zagadkowego mężczyzny z tajemnicami. Nieobliczalnego faceta, który zniszczył samochód mojego byłego chłopaka, by oddać mi pozostawiony tam portfel. Był szalony, a ja chyba lubiłam to w nim...
Wiedziałam, że pakuję się w kolejne problemy, ale...
– Jest w porządku, Jens – zapewniłam, niepewnie łapiąc jego dłoń. – Oprowadzisz mnie po Senseless?
***********
Będzie mi miło, jeśli zostawicie komentarz i gwiazdkę :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top