Rozdział 1

,,Bądź przy mnie blisko

bo tylko wtedy

nie jest mi zimno...''*


– Nie rozumiesz. Nie chodzi o to, że go nie znam. Ja nie mam bladego pojęcia, kim jest ten człowiek – wytłumaczyłam z długim westchnieniem.

Rachel kompletnie mnie nie rozumiała. Myślała, że człowiek, który od kilku tygodni nęka mnie wiadomościami, jest jakimś moim znajomym. Ja nie znałam nawet imienia tej osoby, nie wspominając już o wyglądzie. To mógł być każdy i zarazem nikt z mojego otoczenia. Nikomu nieznajomemu nie podawałam swojego numeru i w ostatnim czasie, nawet nie byłam o to proszona. Wiedziałam jedynie, że był to mężczyzna, ale i tego nie mogłam być pewna, ponieważ równie dobrze mogła być to kobieta podszywająca się za mężczyznę. Nie potrafiłam zrozumieć powodu tego nagłego zainteresowania przez A, bo tak go nazywałam, "A" od anonimowy. Nieznajomy znał moje imię. Bałam się myśleć, jak wiele jeszcze mógł o mnie wiedzieć. Z każdą wiadomością uświadamiał mi, jak wielką wiedzę na mój temat posiadał.

– Nie boisz się, że to jakiś gwałciciel albo morderca? – wypaliła po długim namyśle.

– Czego mam się bać? – prychnęłam. – Może zaraz wyjdzie z mojego telefonu i mnie zabije? To takie prawdopodobne – przyznałam ironicznie. – Poza tym, gdyby był mordercą, nie pisałby do mnie tylko już dawno mnie zabił.

Rachel tylko wzruszyła ramionami z rezygnacją. Nie wiedziała co o tym myśleć zupełnie jak ja. To nie było normalne, ale nigdy się go nie bałam. Nie dawał mi do tego powodów. Uważałam go za nieśmiałego adoratora z uczelni. Takie sytuacje się zdarzały. Tym bardziej że mając chłopaka, żaden inny facet otwarcie by do mnie nie startował. Mój związek z Chasem nie był żadną tajemnicą.

– Chase mówi, żebym nie zwracała na niego uwagi, to wreszcie sobie odpuści – oznajmiłam.

– Jak tam sobie chcesz. Ja bym w ogóle się tym nie przejmowała na twoim miejscu. To jakiś chłopak z uczelni – zapewniła obojętna na całą sprawę.

Harry i Chase wrócili do naszego stolika z whisky i drinkami. Było już późno, a chłopaki wcale nie zamierzali kończyć imprezy. Chciałam już wracać, ale Chase kupił kolejną dawkę alkoholu. Obiecałam sobie, że gdy tylko to wypijemy, wrócimy do domu.

Mój chłopak palił przy tym, jak smok, odpalając jednego papierosa od drugiego. To był jego najgorszy nawyk, z którym nie potrafiłam walczyć. Chase nie dopuszczał do siebie ani słowa na temat rzucenia nikotyny. Już nawet nie próbowałam z nim o tym rozmawiać, bo wiedziałam, że to nie miało najmniejszego sensu.

Jak zawsze siedziałam jak najdalej chłopaka, by dać mu nauczkę albo chociażby powód do rzucenia palenia, ale jemu to nigdy zbytnio nie przeszkadzało. Im dalej byłam ja, tym bliżej miał do szaleństwa, które tak lubił. Był człowiekiem lubiącym się dobrze zabawić. Nie czuł wstydu, wpadając pod stół z powodu za dużej ilości alkoholu. Oboje robiliśmy, to co chcieliśmy. On, dlatego że potrzebował przestrzeni, jak to miał w zwyczaju tłumaczył, a ja po to, by mu dopiec. Skoro on musiał mieć wolną rękę, ja musiałam mieć wolne obie. Zawsze musiałam być krok do przodu, a wszystko po to, by dotrzymać mu tempa.

Harry był zupełnie inny. Rachel nigdy nie miała z nim podobnych problemów, jakie ja miałam z Chasem. Oni żyli w związku, my żyliśmy na jego obrzeżach.

– Rachel, zbieramy się? – zapytał Harry, patrząc na ekran telefonu.

Dziewczyna od razu się zgodziła, a ja zrobiłam niezadowoloną minę, splatając ręce na piersi. Ja również chciałam już pójść, ale przekonanie do tego pomysłu Chasea, musiało potrwać.

Zaraz po tym, jak nasi znajomi nas zostawili, zaczęłam namawiać chłopaka do powrotu do domu. Trochę to trwało, ale w końcu się zgodził, więc ucieszona poszłam do toalety, a następnie do Chasea, który już czekał na mnie na zewnątrz. Siedział w swoim samochodzie, na co od razu zareagowałam z irytacją.

– Co ty robisz?! – zawołałam, idąc w jego kierunku.

Blondyn zamknął drzwi, odpalając silnik. Otworzył szybę, by mnie lepiej słyszeć.

– Chciałaś przecież wracać – mruknął, zapinając pas bezpieczeństwa.

– Chase, wysiadaj! – warknęłam, będąc na skraju wytrzymałości.

Chłopak tylko spojrzał na mnie z niesmakiem. Z pewnością zastanawiał się nad tym, o co znowu mi chodziło. Przecież to, że był pijany, nie robiło dla niego problemu.

– No wysiądź wreszcie!

Krzyczałam na niego, nie zważając na ludzi dookoła. Nie było ich zbyt wiele, ale jednak byli. Chase zgasił pojazd i jak tornado, dosyć pijane tornado, wyskoczył z auta. Stanął obok mnie, zaciskając mocno pięści. Cofnęłam się na wypadek, gdyby postanowił mnie uderzyć. Nigdy tego nie zrobił, ale był do tego zdolny. Tym bardziej teraz, gdy był pijany i wściekły.

– O co ci, kurwa, chodzi, Erin?! Tobie zawsze coś nie pasuje!

– Uspokój się.

Ja przynajmniej próbowałam być spokojna, ale nie potrafiłam. Przy nim moja cierpliwość równała się zeru.

– Wsiadasz czy nie? – zapytał, wskazując na swój samochód.

– Nie i ty też nigdzie nie pojedziesz – oznajmiłam stanowczo, wyciągając przed siebie dłoń. – Kluczyki.

Chłopak prychnął, szczerze rozbawiony całą sytuacją. Bawiłam go. Przecież jak ja mogłabym, próbować mu rozkazywać. Blondyn obrócił się na pięcie i ruszył do auta.

– Jeśli pojedziesz to...

– To co, Erin? – prychnął.

– To z nami koniec, Chase.

Chłopak otworzył drzwi i pokręcił głową z rezygnacją.

– W takim razie z nami koniec.

Nie patrząc już na mnie, wsiadł do środka i odjechał. Odjechał. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobił. Zostawił mnie samą... o północy, kilka kilometrów od mojego domu. Byłam wściekła i zarazem zrozpaczona. To tylko dodatkowo pokazało, jak bardzo Chaseowi na mnie zależało.

Zajrzałam do torebki w poszukiwaniu pieniędzy. Nie miałam czym wrócić do domu. Gdy zorientowałam się, że nie mam pieprzonego portfela, jeszcze bardziej się wściekłam. Zostawiłam go w samochodzie Chasea, gdy poszłam zapłacić za paliwo na stacji. Miałam ochotę się rozpłakać z bezradności. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam kilka nieprzeczytanych wiadomości. Wszystkie od nieznajomego.

Od: A

Miłej zabawy, Erin.

Od: A

Jesteś z Chasem?

Od: A

Odezwij się do mnie...

Od: A

Erin, wszystko w porządku?

To było zabawne. Nawet go nie znałam ani on mnie, a tak cholernie domagał się mojej uwagi każdego dnia. Moi znajomi byli mniej zainteresowani moją osobą! Postanowiłam mu odpisać. Zawsze odpisywałam, chociaż doskonale wiedziałam, że nie powinnam tego robić. Moja ciekawość zawsze brała nade mną władze. Chciałam wiedzieć, kim był mój nieznajomy.

Do: A

Nie mam siły... Utknęłam pod Cool and quirky. Muszę wracać pieszo! Nienawidzę dzisiejszego dnia!

Wysłałam wiadomość, po czym ruszyłam powoli w kierunku swojego domu. Nie liczyłam na pomoc z jego strony, bo nawet się nie znaliśmy, ale musiałam się komuś wygadać. Wiadomość od niego przyszła szybko jak zawsze. Czasami zastanawiałam się czy robił coś poza czekaniem na wiadomość ode mnie.

Od: A

Poczekaj tam. Zaraz przyjedzie po ciebie taksówka.

Stanęłam jak wryta, nie mogąc uwierzyć, w to, co przeczytałam. Mimowolnie uśmiechnęłam się do telefonu. Ratował mi życie. Nie znał mnie, a wyświadczył mi tak wielką przysługę.

Do: A

Dziękuję Ci! Nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomogłeś. Zostawiłam portfel w samochodzie Chasea i teraz zostałam bez pieniędzy. Oddam ci za taksówkę, gdy tylko odzyskam swoją własność...

Usiadłam na ławce w pobliżu baru, w oczekiwaniu na taksówkę i wiadomości od nieznajomego.

Od: A

Zawsze możesz na mnie liczyć, Erin. Dlaczego Chase cię tam zostawił?

Do: A

Ten dupek mnie tu zostawił tylko dlatego, że nie chciałam pozwolić mu prowadzić po alkoholu! Nie wierzę, że mi to zrobił.

Od: A

Erin, dlaczego marnujesz na niego swój czas?

Do: A

W zasadzie to chyba z nim zerwałam... Czy mówiąc: jeśli pojedziesz to z nami koniec, było zerwaniem? Cóż, wydaje mi się, że tak.

Od: A

Żałujesz? Bo nie powinnaś. Veronica Russell, dziewczyna z uczelni z grupy twojego BYŁEGO chłopaka. Pogadaj z nią. Sądzę, że zna anatomię Chasea lepiej niż ty.

Zatkało mnie. Znałam tę dziewczynę i już wcześniej podejrzewałam, że coś może ich łączyć. Tak często się widywali, rozmawiali ze sobą na uczelni oraz te ich uśmiechy i spojrzenia na siebie... Chase był skończony w moich oczach. Nigdy mu tego nie wybaczę. Byłam głupia, myśląc, że to tylko znajoma z jego grupy. Dawali mi tak jasne sygnały, a ja się nie zorientowałam.

Zauważyłam podjeżdżającą taksówkę, więc ruszyłam w jej kierunku. Gdy wsiadłam do samochodu, kierowca tylko spytał, czy Erin Davis to ja. Wiedział, gdzie ma mnie zawieść. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Nieznajomy wiedział o mnie wszystko! To właśnie mnie w nim przerażało. Wiedział zbyt wiele w przeciwieństwie do mnie...

*  *  *

*Halina Poświatowska

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top