Wyrok
Szturchnięcia łokciami. Co? Co się dzieje?
- Idź, Harry!
- Halo, nie śpimy!
- Ja pierdolę, wy się pozabijacie... - zdławiony szept Ginny.
Harry wstał na nogach równie drżących co bezwładnych. Idąc ku stołowi nauczycielskiemu, stopniowo odzyskiwał świadomość sytuacji.
Nie podobało mu się to. Będzie teraz monitorowany. Sprawdzany.
Ktoś może się dowiedzieć...
No i ma mieć wspólne mieszkanie z trzema obcymi osobami... a jedną z nich jest Malfoy. Co się stanie, gdy Ślizgon natknie się na czekającą sowę z listem od Nemo? Jak bardzo go pogrąży?
Dumbledore spojrzał na integrantów wzrokiem wielbiciela kotów, któremu podstawiono pod nos małego tygryska.
Wyjął różdżkę, machnął nią krzywo i wyczarował ciemnoczerwoną kanapę na postumencie, na którym stał już stół nauczycielski.
- Usiądźcie, moi drodzy. Jeszcze trochę pogderam. – Gdy się uśmiechnął, w bruzdach jego zmarszczek pojawiły się ciepłe cienie.
Harry spojrzał na sofę. W tym samym momencie dwie czarne plamy oderwały się od boków Gryfona i skoczyły na przeciwległe krańce kanapy. Dziewczyny usilnie patrzyły w przeciwne strony, lecz ich chęć ignorowania się zaprzeczała otwartej wrogości. Harry usiadł przy Laurze. Sekundę później wolne miejsce obok niego zajął Malfoy. Sofa była na tyle wąska, że wszyscy stykali się udami i ramionami.
Harry'ego zemdliło przez poczucie bliskości obcych ludzi. Co prawda i Draco, i Laura go ignorowali, ale liczył się sam fakt dotykania ich.
- W tym momencie tracicie połowę przynależności domowej – ogłosił Dumbledore, patrząc na integrantów. – Odzyskacie ją po zakończeniu projektu. Ale, ale! Skąd te zniesmaczone miny? Nadal jesteście członkami swoich Domów, nadal możecie nosić ich barwy. Wasze plany lekcji się nie zmienią, podobnie ewentualne treningi quidditcha. – Dumbledore zerknął z troską na Harry'ego, który zaraz odwrócił wzrok. – Wciąż jesteście upoważnieni do siadania przy waszych stołach podczas posiłków. – Raz jeszcze zamachał różdżką, tworząc przed kanapą mały drewniany stolik z czterema krzesłami do kompletu. – Ale gdybyście się rozmyślili, zawsze możecie usiąść tutaj. – Dumbledore chrząknął, spojrzał na zgromadzonych uczniów. – Prefekci Domów i prefekci naczelni będą pilnować, aby projekt szedł zgodnie z planem. Wszelkie uchybienia mają natychmiast zgłaszać profesorowi Apuchtinowi. Was, drodzy uczniowie, bardziej zainteresuje pierwsze zadanie, jakie dostaną integranci. – Mrugnął wesoło. – Przez następny miesiąc będą zbierać rozrzucone po szkole przedmioty. Część z nich jest już w waszym posiadaniu. Pozostałe zbierają kurz na korytarzach, w klasach, toaletach i na błoniach. Wszystkie są opatrzone godłami Hogwartu. Jeśli jakieś znajdziecie, możecie je sobie wziąć – rzucił radośnie. – Integranci, aby odzyskać przywłaszczone fanty, musicie stawić się u tymczasowego właściciela przynajmniej we dwoje. – Raz jeszcze uśmiechnął się dobrodusznie. Zamachał rękami. – A teraz idźcie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top