Ruda = zła
Gdy wróciłem z toalety, zajął ją Draco. Ja w tym czasie sięgnąłem do szafki nocnej po pergamin od Nemo.
Jakoś tak czułem, że powinienem zajrzeć. Słuchanie intuicji wyszło mi na dobre, ponieważ na karcie znalazłem krótką, ale jakże cudowną wiadomość:
Jeśli masz ochotę, koło południa będę miał sporo wolnego czasu i możemy sobie trochę „pogadać". Daj znać.
Odpisałem szybkie „tak", jeszcze zanim Draco wrócił z łazienki, wykąpany i pachnący.
Znaczy...
Yhm.
Ślizgon sprzątnął z podłogi ubrania, które zostawił na niej wieczorem, a potem wyszedł z kompleksu, rzucając mimochodem, że wróci przed obiadem. Ja niedługo później ruszyłem w stronę salonu, by znaleźć dla siebie jakąś ciekawą książkę...
Rozległo się pukanie do drzwi. Nieco zaskoczony, ruszyłem w tamtą stronę. Gdy otworzyłem, cały w środku się spiąłem.
- Cześć, Harry – przywitała się Ginny słodko. Miała na sobie krótką spódniczkę w kratkę i białą koszulę ze sporym dekoltem. – Masz może chwilę?
Niepewnie skinąłem głową. Nie wypadało mi jej stąd wyrzucić, w końcu kiedyś się przyjaźniliśmy, a nadal mogliśmy być całkiem dobrymi znajomymi...
- Świetnie! – ucieszyła się dziewczyna. – Bo mam dla ciebie niespodziankę. Pójdziemy do twojego pokoju?
- Jasne... - wymamrotałem, spinając się wewnętrznie. Trochę się bałem, co to za niespodzianka, wziąwszy pod uwagę fakt, że podczas ostatniego spotkania dążyła do seksu, na który ja nie miałem ochoty ani siły. Mentalnie.
Zaprowadziłem Ginny do sypialni i niemal natychmiast tego pożałowałem.
W ciągu zaledwie sekundy dziewczyna zamknęła drzwi zaklęciem i kolejnym czarem posłała mnie na łóżko. Prześcieradło zwinęło się w sznur i umocowało moje nadgarstki do poręczy, nad głową, odsłaniając całe ciało.
Nie byłem zły ani zirytowany. Nie byłem podekscytowany ani przestraszony.
Ja byłem kurewsko przerażony tym, co Ginny zamierzała zrobić. Bo już zaczęła się rozbierać, patrząc na mnie z powabem, jakby liczyła na to, że się podniecę.
Ale ja miałem w głowie tylko jeden obraz. Jeden obraz w wielu odsłonach: spoconego, wielkiego mężczyznę, który przez lata przywiązywał mnie do łóżka, a potem...
- Wypuść mnie – wychrypiałem, miotając się gorączkowo. Patrzyłem jej w oczy ze zwierzęcym lękiem. – Wypuść mnie, Ginny, to nie jest śmieszne.
- Oczywiście, że nie jest – zaśmiała się „kusicielsko". – Seks nie powinien być śmieszny.
- Kurwa mać, przestań się zgrywać! – krzyknąłem, gdy dziewczyna zrzuciła z siebie ostatnią warstwę zbędnej odzieży, zostając w samych czerwonych stringach.
Mrugnęła do mnie uwodzicielsko, podchodząc do łóżka. Upiornie powoli usiadła mi na biodrach, oparła dłonie o klatkę piersiową i pochyliła się, a ja zamarłem z przerażenia.
Naprawdę niewiele brakowało mi do wybuchnięcia płaczem lub omdlenia.
- Ginny, nie chcę tego – wydyszałem, próbując po raz ostatni; wiedziałem, że potem już nie będzie czasu, że potem będzie tylko upokorzenie – dlatego proszę cię, byś się ubrała i wyszła – zakończyłem.
Ona tylko się zaśmiała.
- Wiem, że chcesz, nie musisz się okłamywać – wyszeptała, dotykając piersiami moją klatkę. – Zamknij oczy i się zrelaksuj, kochanie...
Zacisnąłem zęby, walcząc ze łzami. Teoretycznie byłem przyzwyczajony, więc to nie powinno być takie straszne, ale świadomość, że robiła mi to była przyjaciółka...
- No już, Harry, nie utrudniaj – westchnęła i zaczęła kręcić biodrami po moim podbrzuszu. – Marzę o tym od lat...
Nie wytrzymałem. Kiedy sięgnęła do paska moich spodni, pozwoliłem pierwszej łzie wypłynąć na policzek. Miałem nadzieję, że to ją powstrzyma, że przestanie mnie...
- Błagam, Ginny, przestań – zaszlochałem. Całkowicie straciłem nad sobą kontrolę. – Robisz mi krzywdę, ja nie...
Nie zdążyła się zdziwić. Nagle znalazła się na podłodze, ułamek sekundy po tym, jak trzasnęły drzwi do pokoju.
W progu stał Draco. Kompletnie nie wiedział, co robić, jego mina najlepiej o tym świadczyła. Ginny, zarumieniona i już nie tak pewna siebie, ubrała się szybkim zaklęciem i wybiegła z pomieszczenia.
Draco zamknął za sobą drzwi i natychmiast do mnie podszedł.
- Prosiłem cię przecież, żebyś nie robił tego w na... - zaczął ostro, ale urwał, gdy zobaczył mój wyraz twarzy.
- Wypuść mnie – wychrypiałem, łykając łzy. – Błagam.
Malfoy bez zbędnej zwłoki rozwiązał prześcieradła. A ja bez pytania i zastanawiania się, czy wypada, rzuciłem się na niego, od razu wciskając twarz w jego szyję.
Ten zapach mnie uspokajał. Pomagał przywrócić trzeźwość myślenia albo przeciwnie, odlecieć jeszcze dalej, zostawić troski w doczesnym świecie.
- No już, Potter, spokojnie – wyszeptał Draco, gdy wszystkie elementy układanki połączyły się w jego głowie. Szczelnie mnie przytulił i ostrożnie podprowadził do swojego łóżka, zaścielonego łóżka, które nie kojarzyło mi się tak traumatycznie. Powoli usiadł, ciągnąc mnie za sobą, a ja natychmiast skorzystałem z okazji i przytuliłem się jeszcze mocniej, wypłakując cały strach i stres ostatnich minut...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top