Porozumienie pechowców
Draco nie poszedł na lunch. Słyszał kroki Laury zmierzającej ku drzwiom, potem cichy trzask, gdy dziewczyna wyszła. Wróciła po czterdziestu minutach i znów zaszyła się w sypialni. Ominęła obiad, lecz przed kolacją zapukała do drzwi pokoju Dracona.
- Wejdź – powiedział Ślizgon, który od wyjścia Harry'ego nie ruszył się z wykuszu.
- Chyba powinieneś pójść na kolację – zauważyła Laura. Była zgaszona; włosy trochę jej oklapły, pomalowane powieki zdawały się ciemniejsze, niż były w rzeczywistości. Draco spojrzał na nią i pomyślał, że sam pewnie wyglądał podobnie, gdy był na tym etapie, co nieszczęsna dziewczyna.
- Nie jestem głodny – mruknął.
Laura wzruszyła ramionami.
- Chciałam być miła. – Prychnęła, po czym dodała gorzko: - W końcu temu służy ta cała integracja.
- Chodź. Siadaj – zaproponował Draco, robiąc miejsce obok siebie. – W ramach integracji opowiedz, jak to z tobą było.
Dziewczyna uniosła wyskubane brwi. Zrobiła dwa nieufne kroki, kołysząc się na nogach.
- Nie rozumiem – zaoponowała.
Draco poklepał czerwone poduszki obok siebie. Laura westchnęła i zajęła miejsce.
- Ty i Rika – wyjaśnił chłopak. – Nie zaprzeczaj. Widzę, co się dzieje.
Laura najpierw zbladła, potem poczerwieniała.
- Za kogo się masz, że uważasz, iż masz prawo mówić o takich rzeczach – syknęła.
Draco pokręcił głową.
- Za człowieka, który jest w podobnej sytuacji – odparł prosto. – Więc jak to było?
Dziewczyna wzięła kilka głębszych oddechów. Następnie sięgnęła do wewnętrznej kieszeni szaty i wyjęła paczkę mugolskich fajek. Wzięła jedną. Podsunęła Draconowi pudełko, po czym spojrzała na niego niepewnie.
Zdziwiła się, gdy chłopak zwyczajnie poczęstował się papierosem.
- Taki rasowy czarodziej jak ty umie to obsługiwać? – spytała z powątpiewaniem.
- Rasowy czarodziej nie może być gorszy od Mugola – padła odpowiedź.
Laura wyjęła różdżkę i stuknęła nią w papierosa, jednocześnie lekko zasysając powietrze przez filtr. W taki sam sposób odpaliła fajkę Dracona. Ślizgon zaciągnął się szarym dymem, wstał i uchylił okno, przy którym siedzieli.
- Druga klasa – rzuciła Laura. Zza zasłony brudnej mgły wyglądała naturalniej. Nie jak nastolatka przebierająca się za dziwkę, lecz jak zwykła dziewczyna, która – tak za makijażem, jak i za dymem – próbowała ukryć prawdziwą siebie. – Zrozumiałam to, gdy po szkole szwendał się potwór polujący na czarodziejów nieczystej krwi. Gdy się o tym dowiedzieliśmy, pierwsze, o czym pomyślałam, to to, że Rika pochodzi z mugolskiej rodziny. Nie mogłam spać ze strachu, że coś jej się stanie. – Uniosła brwi. Skruszyła spalony odcinek papierosa za okno. – A jak z tobą?
Draco przymknął powieki – ciężkie i swędzące od braku snu. Połknął trochę dymu.
- Jebnęło we mnie jak grom z jasnego nieba – mruknął. – Przy pierwszym spotkaniu.
- Czyli...?
- Na Pokątnej. Przed rozpoczęciem pierwszej klasy.
- Przykro mi.
- Mi też.
Gdyby Draco był jeszcze zdolny do płaczu, w tym momencie spod spuchniętej powieki wypłynęłaby łza. Ale chłopak był zbyt pusty na takie doznania, więc tylko westchnął, wyrzucając fajkę przez okno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top