Jak Potter i Malfoy
- Otwórzcie swoje wewnętrzne oczy... - szeptała profesor Trelawney, chodząc między stolikami. Chude ręce kuliła przy piersi, co w połączeniu z nieco zgarbioną sylwetką i wielkimi okularami upodobniało ją do przerośniętego moskita. – To nie jest trudne, kochani, wystarczy tylko zapomnieć... Zapomnijcie o świecie doczesnym, zapomnijcie o pobudkach serca, o głodzie i o zmęczeniu... Skupcie się na tym, by wasze wewnętrzne oczy nie mrugały, i spójrzcie na otaczającą was magię... Nie mrugajcie...
Rika długo rozważała, dlaczego zdecydowała się na kontynuowanie wróżbiarstwa – miała na to bardzo dużo czasu, gdy siedziała w różowym fotelu w Wieży Północnej i z trudem powstrzymywała się od zaśnięcia.
Rika pochodziła z mugolskiej rodziny, lecz (paradoksalnie) od najmłodszych lat wierzyła w magię. Gdy miała siedem lat, poszła na pierwszy koncert metalowy. Jawnie interesowała się okultyzmem, wróżeniem z kart i demonologią.
Kiedy dostała list z Hogwartu, pomyślała, że to żart szkolnej bandy plastikowych landrynek, które rozstawiały wszystkich po kątach, rozkochiwały w sobie chłopców i śmiały się z nietypowości Riki.
Potem okazało się, że list jest prawdziwy... i już nic nie było takie samo. Rika kochała magię już wtedy, gdy wmawiano jej, że ta nie istnieje, więc przykładała się do nauki w Hogwarcie bardziej niż do czegokolwiek dotychczas. Pod kątem zdolności mogła konkurować z niewieloma uczniami. Była na poziomie podobnym do Hermiony Granger.
Teraz zaczynała szósty rok nauki. Właśnie siedziała na wróżbiarstwie, usiłując zrozumieć, co skłoniło ją do wyboru tego przedmiotu. W przeszłości fascynował ją tarot i inne mugolskie bzdury, ale teraz mogłaby robić coś o wiele bardziej produktywnego...
Wzdrygnęła się, gdy coś twardego pacnęło ją w twarz, wyrywając z rozmyślań. Spojrzała w stronę, z której nadleciał pocisk.
Drapieżnie zmrużyła oczy. Dwa stoliki dalej siedziała Laura Hanx w otoczeniu przyjaciółek.
Laura należała do Hufflepuffu i była najbardziej znienawidzoną przez Rikę osobą. Puszyła się jak paw, słuchając komplementów oczarowanych chłopców. Była płytka, próżna i zwyczajnie głupia.
Lecz mimo braku inteligencji zawsze umiała znaleźć sposób na wkurzenie Riki. A to prowokacja na korytarzu, a to zaklęcie rzucone z ukrycia, a to torba pękająca w najmniej oczekiwanym momencie...
W całej szkole był tylko jeden duet, który im dorównywał. Chodziło oczywiście o Harry'ego Pottera i Dracona Malfoya. Ci dwaj pewnie by się zabili, gdyby nie czekał ich za to Azkaban.
Godzinę później Rika siedziała w pokoju wspólnym Ravenclawu i odrabiała zadanie domowe na wróżbiarstwo. Na szczęście temat był na tyle prosty, że wystarczyło spisać na pergamin kilka losowych wróżb z podręcznika.
Gdy skończyła, spakowała książki i udała się do Wielkiej Sali na lunch. Właśnie schodziła po spiralnych schodach między trzecim a drugim piętrem, gdy ktoś na nią wpadł, czego skutkiem były rozrzucone książki i dwie sylwetki leżące na posadzce.
Rika szybko zebrała się z podłogi i zrobiła krok w stronę drugiej osoby, by pomóc jej wstać, ale zaraz się zatrzymała, a na jej twarzy pojawił się grymas złości.
- Zrobiłaś to specjalnie – warknęła w stronę blondynki.
Laura Hanx wstała z godnością, otrzepała szatę.
- Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty niż zrzucanie cię ze schodów? – spytała pogardliwie.
- Zastanawiam się, czy JA nie powinnam się tym zająć. Na pewno miałabym większą skuteczność niż ty – odparowała Rika, zbliżając się do Puchonki.
- Grozisz mi? – Laura podniosła głos.
- Jeśli tak, to co? Rzucisz się na mnie z błyszczykiem? – zadrwiła Rika.
- Dobrze ci radzę, nie prowokuj mnie! – syknęła Laura.
- Bo co?
- Bo ja tak mówię!
- Ty suko... - wymamrotała Rika i skoczyła na Puchonkę z rozcapierzonymi palcami, które niechybnie zacisnęłyby się na jej gardle, gdyby wyjątkowo silne zaklęcie nie odrzuciło dziewczyn od siebie i nie ściągnęło ich do stóp schodów.
Stał tam Siergiej Apuchtin z długą, jasną różdżką w dłoni. Uśmiechał się lekko.
- Profesor Dumbledore zachwalał swoich uczniów, gdy przyjmował mnie do Hogwartu – powiedział nauczyciel. – Mówił, że to zadatek na najlepszych czarodziejów na świecie. Opiekunowie waszych domów powiedzieli mi, że panna Hanx potrafi poszczycić się wyjątkową samokontrolą przy ujarzmianiu agresywnych roślin, a panna Manson ma talent do zaklęć wymagających skupienia. Wszyscy przedstawiali was jako zdolne dziewczyny na wysokim poziomie kultury osobistej. – Uśmiechnął się szerzej. – Chyba nie chcecie, by wasi nauczyciele wyszli na kłamców, co?
Rika szybko wstała i pochyliła głowę.
- Przepraszamy, panie profesorze – powiedziała pokornie. – To się więcej nie powtórzy.
- To tylko drobne nieporozumienie, panie profesorze – dodała Laura, chyba po raz pierwszy w życiu zgadzając się z Riką. Z pewnym trudem wyplątała się z szat i stanęła na nogi.
- No ja myślę – podsumował Apuchtin. – Przemilczę waszą bójkę, jeśli uściśniecie sobie dłonie i rozstaniecie się w zgodzie. Więc jak?
Laura zrobiła pierwszy krok w stronę Riki. Potem poszło łatwo.
- Można? Można – zakończył Apuchtin. – A teraz idźcie na lunch. Tylko żadnych kłótni po drodze.
- Tak, panie profesorze.
- Dziękujemy, panie profesorze.
Nauczyciel uśmiechnął się po raz ostatni i odszedł.
Laura poczekała, aż zniknie za horyzontem.
- To twoja wina – warknęła.
- To ty na mnie wpadłaś! – odparowała Rika. Zaczęła zbierać podręczniki z podłogi.
- Ale to ty na mnie naskoczyłaś!
- Jesteś głupia.
- Lepiej głupia niż brzydka.
- Powiedziała...
- Nawet mumie wyglądają lepiej od ciebie! Weź z nich przykład i zacznij chować mordę pod bandażami.
- Doskonały pomysł, przynajmniej nie będę musiała na ciebie patrzeć!
Kłóciły się, idąc do Wielkiej Sali. Rozdzieliły się dopiero przy dwuskrzydłowych drzwiach. Wymieniły wrogie spojrzenia i usiadły przy swoich stołach – jedna przy tym z ciemnoniebieskimi serwetkami, druga z żółtymi.
+
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top