Brak postępu
„Poznaliśmy się dawno temu. Nie jesteśmy przyjaciółmi ani nikim podobnym. Domyślam się, że moja osoba nawet nie przyjdzie Ci do głowy, gdy zaczniesz roztrząsać kandydatów na stanowisko swojego korespondencyjnego towarzysza. A przynajmniej mam taką nadzieję. Jestem raczej rozpoznawalny, ale nieszczególnie lubiany, choć też nie nienawidzony. Wiem, że mieszam. Mimo wszystko nadal uważam, że nie powinieneś poznać mojej tożsamości. Znajdę dla Ciebie tyle czasu, ile będziesz chciał. Możemy poszukać innego komunikatora, by szybciej przekazywać sobie wiadomości. Ale spotkanie twarzą w twarz wszystko by zniszczyło.
Podobnie podanie nazwiska. Cieszmy się tym, że kontakt nam się nie urywa, jak to jest ze sporą ilością znajomości. Nie wchodźmy w szczegóły."
Zwlekał z odpowiedzią. Siedział na łóżku i wpatrywał się w pergamin. Nemo miał ładne, wąskie pismo. Nawet gdy się spieszył, jego litery zawierały w sobie więcej gracji niż ozdobne ikony w starych podręcznikach.
Harry zgadzał się ze zdaniem Nemo. Lepiej nie ryzykować, że wszystko się posypie.
Mimo to ciekawość – zabita w czerwcu wraz z większością pozytywnych uczuć – powoli zaczynała w nim zmartwychwstawać. Kim mógł być tajemniczy korespondent?
Odpowiedź była prosta: każdym.
Każdym chłopakiem spoza Gryffindoru, co Nemo powiedział już wcześniej. Prawdopodobnie chodzi do jednej ze starszych klas, na pewno nie niżej niż do piątej. Chyba że to wyjątkowo dojrzały trzecioklasista, ale Harry nie znał wielu osób z młodszych roczników.
Więc...? Kto?
Odpisał krótką zgodę na kontynuowanie znajomości w formie listownej. Pomimo wczesnej pory przebrał się w piżamę, zasłonił ciemnoczerwone kotary i zasnął.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top