Rozdział 23.
W sądzie byliśmy wieki. Nie sądziłem, że rozprawa o rozwód może tyle trwać. Pytali nas o wszystko, mieliśmy rozmowy z psychologiem. Harry był nieugięty i błagał mnie, żebym dał mu jeszcze szansę. Ale potem odpuścił. Przed sędzią przyznał, że to z jego winy rozpadło się małżeństwo. Przez jego kłamstwa i zdrady, oraz nieodpowiednie traktowanie mnie.
Z budynku wyszliśmy dopiero po szóstej, a weszliśmy tam przed 1. To ciągnęło się w nieskończoność, ale wreszcie byłem wolny, mogłem żyć z Zaynem bez wyrzutów sumienia.
Mogłem zacząć od nowa.
-Przepraszam Lou- usłyszałem za plecami. Uśmiechnąłem się smutno- Jestem idiotą.
-Jesteś. Gdybyś nie potraktował mnie w ten sposób, gdybyś półtorej roku temu nie zniknął bez słowa, teraz wszystko wyglądałoby inaczej. Nie bylibyśmy tu.
-Obaj dobrze wiemy, że wyszło ci to na dobre i jesteś szczęśliwszy teraz- westchnąłem cicho- Jesteś z Zaynem. Kochałeś go od początku, Zayn był zawsze o krok przede mną. Nieważne jak się spieszyłem. Zawsze się spóźniłem.
-Przepraszam za to.
-Nie masz za co- zgarnął mnie w ramiona. Odetchnąłem, wtulając twarz w jego szyję- Serce nie sługa.
-Ale mogłem nie pakować się w ten związek z tobą, w to małżeństwo, skoro od początku wiedziałem, że to nie ma przyszłości. Potraktowałem cię jako zamiennik.
-Wiem Lou- pogłaskał mnie po policzku- Ale lata spędzone z tobą były najlepszymi w moim życiu. Niczego nie żałuję i niczego bym nie zmienił. Kocham cię Loulou- pocałował mnie w czoło. Widziałem, że jego zielone tęczówki lśniły od łez. Miałem okropne wyrzuty sumienia, ale miał rację. Serce nie sługa.
Puścił mnie, odwrócił się i odszedł.
Tamtego dnia nie wiedziałem, że widzę go ostatni raz.
Xxxxxxxxxxxxxxxxx
Wróciłem do domu, a Zayn widząc w jakim jestem stanie, bez słowa mnie przytulił i pozwolił się wypłakać. Wiedział, że go kocham, ale wiedział też, jak ważny był dla mnie Harry. Rozumiał, że to wszystko było dla mnie ciężkie i nie miał z tym problemu. Po prostu był ze mną i mnie wspierał. Kochał i otaczał opieką. Po prostu był, a ja nie mogłem być bardziej wdzięczny.
Kiedy już się otrząsnąłem, był wieczór. Freddie spał w najlepsze, przed kolejnym aktywnym dniem w przedszkolu. Ja i Zayn poszliśmy do łazienki, żeby wziąć długą i gorącą kąpiel w towarzystwie wina,
-Zaza, powiesz mi teraz?- oparłem brodę na jego głowie. Westchnął, odchylając się i cmoknął moje wargi.
-W styczniu w 2015 roku pokłóciłem się z Harrym, pamiętasz?- skinąłem- Była to gruba afera i choć w mediach nie znali powodu, to my znaliśmy. Ty byłeś powodem. Zawsze to ty byłeś powodem naszych kłótni- ściągnąłem brwi- Pod koniec lutego miałem dość. Kłóciliśmy się już wszyscy, o wszystko. To był przypływ chwili, kiedy ja skontaktowałem się z Shahidem. Podpisałem z nim tą pieprzoną umowę, a 25 po prostu spakowałem się i wyszedłem. I skończyłem wszystko.
-Okej, to wyjaśnia odejście z zespołu, Zayn. Nikt nie kazał ci urwać kontaktu z nami. Ze mną.
-Harry. Powiedział mi, że skoro miałem odwagę odejść, to mam się po prostu zamknąć i zniknąć. Odczepić się od ciebie raz na zawsze. Miał na mnie wtedy dość solidne argumenty, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Miałem tylko dwadzieścia dwa lata. Myślałem, że cały świat przede mną, że będzie mój, a Harry nie mógł mi tego zniszczyć.
-Harry miał dwadzieścia jeden. Wystraszyłeś się młodszego od siebie dzieciaka?
-Obaj dobrze wiemy, że Harry od zawsze miał wpływy. Nie przyznasz mi tego, ale wiesz dobrze, że nie był święty- zagryzłem wargę. Miał rację. Harry robił wiele przekrętów i był niesprawiedliwy. Ale traktował ludzi z szacunkiem i życzliwością, głosił takie hasło.
Westchnąłem głośno.
-To wszystko jest popieprzone Lou- skinąłem głową. Miał rację. Skomplikowałem sobie, nam, całe życie...-Tęsknisz za życiem z nim?- spojrzał w moje oczy.
Wzruszyłem ramionami.
-Tęsknię za moim przyjacielem, Zayn. Nie za mężem- westchnąłem.
-Wiem, Lou- szepnął, obserwując mnie- Ale i tak będę zazdrosny.
Wywróciłem oczami.
-Jutro idziemy do Nialla i Toby'ego z Freddiem- przypomniałem- Liam chyba też będzie, wydaje mi się, że się pogodzą.
-To dobrze- skinął głową i oparł ją o moje ramię. Siedzieliśmy razem, ale myślami obaj byliśmy daleko, każdy w swoim świecie. To był najgorsze, wszystko co było za mną, było jednocześnie przede mną. Minęło sporo czasu, ale ja się nie pozbierałem po wszystkich kłamstwach, którymi byłem karmiony.
Ed siedział w więzieniu, ja i Harry jesteśmy rozwiedzeni, a Niall nie wie czy ma dać szansę Liamowi. Każdy z nas ma swoje zycie, poszedł w swoją stronę, a wśród tego wszystkiego, tego całego rozgardiaszu, w samym środku stałem ja. Wszystko się waliło i sypało, my się posypaliśmy.
-Wychodzimy?- spytał Zayn. Skinąłem głową i po chwili siedzieliśmy na kanapie w salonie, oglądając film. Gdzieś w połowie przeprosiłem Zayna i poszedłem do pokoju, w którym stało moje pianino. Usiadłem przy nim i przesunąłem dłonią po klawiszach. Dawno nie grałem. Moje życie ostatnio było bardzo pokręcone, zawiodłem swoich fanów, za co siebie nienawidziłem.
Pomyślałem o Harrym. O wszystkim, co razem przeszliśmy, o wszystkim co planowaliśmy. Wziąłem głębszy wdech. Przed nami całe życie miało być, tymczasem on tak po prostu to wszystko skreślił, jakby nic nie znaczyło. Czy tęskniłem za nim? Oczywiście! Czy chciałbym do niego wrócić? Nie. To co było między mną, a Harrym niezaprzeczalnie było czymś pięknym i wyjątkowym. Ale z każdym można coś takiego stworzyć. Każda relacja jest na swój sposób wyjątkowa.
Z Harrym, z tym prawdziwym Harrym, wszystko było proste. Na każde pytanie dlaczego, był moim ponieważ. Ale to czas przeszły. Teraz wszystko było inne.
Ułożyłem dłonie na klawiszach i powoli zacząłem grać tylko sobie znaną melodię.
-Nothing wakes you up...
xxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Myślę, że max tydzień i się pożegnamy z tym opowiadankiem :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top