Rozdział 20.
No dobra, macie mieć ♥
xxxxx
-Co ty pierdolisz?- wyrwał się Niall, patrząc na mnie, jakbym uciekł z zakładu psychiatrycznego. Cóż, jeszcze chwila i bym tam wylądował. Spojrzałem na Liama i Zayna i uśmiechnąłem się drwiąco.
-Fajna zabawa, nie chłopaki?- prychnąłem.
-Louis, uspokój się- zaczął Payne.
-Akurat ty chuju mnie nie uspokajaj- warknąłem. Zayn chciał podejść do mnie, ale się odsunąłem- I ty też.
-Louis, co ty wyprawiasz?!- Niall był kompletnie zdezorientowany.
-Chcieliście, żebym zwariował- prychnąłem- żebym uwierzył w śmierć Harry'ego, a tak naprawdę Eda. Chcieliście kurwa mnie zniszczyć. Warto było? Warto było kurwa?!
-Lou- szepnął Malik.
-Sprzedaliście mnie kurwa. Sprzedaliście moje ciało, moje uczucia. Rozkochałeś mnie w sobie, zaciągnąłeś do łóżka, w jakim kurwa mać celu?- zacząłem uderzać o jego klatkę piersiową- Zabawiliście się kurwa mną. Ty, jako kochankiem- spojrzałem z wyrzutem w oczy Zayna- A ty, jako przyjacielem. Ufałem Ci. Mówiłem ci o wszystkim, zwierzałem się, płakałem na ramieniu, a ty udawałeś przyjaciela. A gdy przyszło co do czego, bez problemu pozwoliłeś mnie skrzywdzić i sprawić, żebym zbzikował. Wiedziałeś, że Zayn ze mną sypia?- prychnąłem- czy Ci się nie przyznał?
Liam i Zayn wymienili spojrzenia, Niall również już nic nie rozumiał. Sam nie wiem, kiedy zacząłem drżeć ani kiedy Malik do mnie podszedł i zgarnął w ramiona.
-Louis, uspokój się. Wiem, że za nim tęsknisz, ale to co wygadujesz nie ma kompletnie sensu. Nie możesz pozwolić emocjom zapanować nad sobą.
-Kochasz mnie?- spojrzałem w oczy Mulata.
-Kocham- potwierdził- Kocham od dziesięciu lat i będę kochał kolejnych 70 i dłużej. Uspokój się Louis- szepnął, ciasno mnie obejmując.
Westchnąłem, wtulając się w jego ciało. Nie wiem czemu mnie aż tak poniosło i na ile prawdy było w moich słowach, ale wiedziałem, że coś na pewno. Możliwe, że Zayn rzeczywiście mnie kochał, ale mam dziwne wrażenie, że był zaplątany w to całe morderstwo.
-Chcę tylko poznać prawdę.
-Nie szukaj jej tutaj, Louis- mruknął ktoś, wchodzący do pomieszczenia. Podniosłem głowę, patrząc centralnie w zielone tęczówki- Tylko tam, gdzie go ostatni raz widziałeś żywego.
-A ciebie kto tu wpuścił?- Niall wywrócił oczami- Mało namieszaliście?
-Do jasnej cholery- warknąłem, wytrącony całkowicie z równowagi- To ty kurwa powinieneś być na jego miejscu, rozumiesz?- podszedłem do Edwarda- Ty- popchnąłem go- On nie zasługiwał na to! A ty powinieneś zdechnąć. Pomijam już fakt, że się kurwa zamieniliście i myśleliście, że się nie zorientuję. Ale kurwa mać, powinieneś zdechnąć zamiast niego- przytrzymał moje nadgarstki, a jego oczy pociemniały. Odepchnął mnie mocno, aż upadłem. Zayn od razu zareagował, podchodząc do Eda. Chwilę się przepychali, aż w końcu Ed siedział na kanapie, trzymany przez Liama. Niall pomógł mi wstać i trzymał mnie w ramionach.
-Żądam kurwa wyjaśnień- rzucił- Mam dość tych gierek. Louis ma racje, coś jest z wami nie tak. W tej chwili Liam, zanim zabiorę Toby'ego i więcej nas nie zobaczysz.
Payne westchnął.
-To jest cholernie skomplikowane Niall i obiecuję, że ci to wyjaśnię. Ale najpierw musimy ogarnąć tą sytuację tutaj. Louis powiedział coś dziwnego i trzeba to wyjaśnić.
-Coś dziwnego?- parsknąłem- Co dziwnego do chuja? Że się zamienili? No kurwa, tak było. Już jakiś czas temu to podejrzewałem, coś było nie tak. Harry, a raczej Ed, dziwnie się zachowywał. Coś ukrywał. Znikał na całe dnie, zabrakło wielu rzeczy. W końcu się zorientowałem, że mnie zdradza. A Harry przecież był inny. Zamienili się.
-Skąd niby wiesz?- prychnął Ed- Jak się domyśliłeś?
-Jak już mówiłem, dziwnie się zachowywałeś. Wychodziłeś rano i wracałeś wieczorem. Brakowało rutyny z herbatą od Harry'ego i czułych powitań i pożegnań. Poza tym seks. Z Harrym? Długi i czuły, delikatny, pełen romantyzmu wśród świec i róż. A to co ty mi dałeś raz? Szybkie, agresywne i niechlujne. Harry nienawidził takiej formy seksu. Brzydził się tym i przemocą. A ty mnie biłeś. A gdy nie chciałem z tobą spać, gwałciłeś mnie. Jemu pewnie obiecałeś, że się mną zaopiekujesz- zaśmiałem się chłodno, a on prychnął- że mnie nie dotkniesz, nie skrzywdzisz, nie? Ale musiałeś skłamać. Bo za bardzo mnie pożądałeś, że nie mogłeś nawet odpuścić po odmowie, nie? Wolałeś mnie zgwałcić, zmusić do seksu. A potem wracał Harry na dwa lub trzy dni. Dawał mi kwiaty, przytulał mnie, całował, czule się kochał. Mimo że było mi ciężko, to robiłem to dla niego. Bo on nie wiedział, że jego brat bliźniak, któremu zaufał, był pierdoloną świnią, która gwałciła jego ukochanego męża. Zaufał ci. Nie oddałby mnie, gdyby nie musiał. Miał jakiś powód, żeby mi nic nie mówić i się zamienić, żeby mnie prawdopodobnie chronić. Jak myślisz, byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, co mi robiłeś? Gdyby zobaczył siniaki i blizny? Ale nie dowie się. Bo nie żyje. Przez ciebie kurwa mać nie żyje. To twoja wina. Powinieneś być na jego miejscu, zdechnąć zamiast niego. Tamtego wieczoru wrócił. Nic kompletnie nie rozumiałem! Klęknął przede mną, dał bukiet czerwonych róż i błagał o wybaczenie. Obiecał, że teraz wszystko wróci do normy. Nie wiedziałem o czym on pierdolił. Nie miałem pojęcia i przez blisko rok zachodziłem w głowę, co miał na myśli. A on chciał to skończyć i wrócić. To właśnie Tamtego wieczoru poszliśmy na spacer. A ty, jakby wiedziałeś, że wejdziemy do sklepu, nawet do jakiego. Gdzie byłeś wtedy, hm? Czekałeś za rogiem, żeby mnie zgwałcić, po tym jak twoi kumple zabiją mojego męża? Nie zdziwiłoby mnie to kompletnie. Ale to ty tam powinieneś być. Wykrwawić się zamiast niego. Nawet jeśli się zamieniliście, to nie on tam powinien leżeć. On chciał mnie chronić, nie wiem jeszcze przed czym, ale się dowiem. Chciał mnie ochronić, ale nie wiedział, że tak naprawdę powinien przed swoim bratem- gwałcicielem. Żałuję, że to nie ty zginąłeś- prychnąłem.
-Wziąłem sobie tylko to, co do mnie należało- splunął- Skoro udawałem twojego męża, twoje ciało należało do mnie.
-Gwałciłeś mnie.
-CO ON CI ZROBIŁ?!- wydarł się.... Harry, stojący w drzwiach balkonowych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top