Rozdział 15.

Chyba czas na akcję ;)

xxx

-Wróciłeś- szepnąłem, stojąc nieruchomo.

-Obiecałem, że nie odejdę, póki nie będziesz gotowy, prawda?

-Ale-

-Musiałem jechać coś załatwić. Przepraszam, że zrobiłem to w ten sposób.

-Dziękuję- szepnąłem.

-Chyba nie myślałeś, że pozwoliłbym ci spędzić święta samotnie?- uśmiechnąłem się lekko i obróciłem w jego ramionach. Trzymał mocno moje biodra, a na jego twarzy był szeroki uśmiech. Wtuliłem się w niego- To co, święta robimy razem?- skinąłem głową. Poszedłem po prezenty, żeby je schować i dostrzegłem jedną z mniejszych toreb, podpisaną dla Harry'ego. Moje oczy od razu się zaszkliły, kiedy sobie uświadomiłem, co zrobiłem. Kupiłem i zapakowałem prezent dla niego, ale on przecież nie żyje...- Lou?- Zayn wyszedł po mnie, gdy długo nie wracałem. Od razu zgarnął mnie w ramiona- Shhh maluchu, już jest okej.

-Tak bardzo za nim tęsknię Zayn- wyszeptałem- Tak bardzo mi go brakuje...

-Wiem słońce- westchnął, całując mnie w czoło- Ale ten ból minie. Czas leczy rany, wiesz?

-Nieprawda- szepnąłem, odsuwając się- Czas tylko przyzwyczaja do bólu.

Westchnął cicho. Wiedział, że mam rację.

-Obejrzymy coś?- zmienił temat. Skinąłem głową.

-Pójdę tylko schować prezenty.

-Wybiorę coś.

Piętnaście minut później siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jedną z tych świątecznych komedii. Oczywiście, po małej kłótni wygrał Zayn, włączając Kevin sam w domu. Pokręciłem głową, czując się znowu jak dziecko i wtuliłem w przyjaciela. Zayn objął mnie ciasno ramieniem, a moja dłoń wylądowała na jego klatce piersiowej, kreśląc jakieś wzorki.

-Brakowało mi ciebie- szepnąłem.

-Przepraszam Louis, już cię nie zostawię. Obiecuję- uśmiechnąłem się lekko- Skarbie?

-Tak?- podniosłem głowę, patrząc w jego piękne oczy.

-Rozmawiałem z twoim bratem...

-Ja nie mam brata- uciąłem, odsuwając się.

-Nieważne- machnął ręką- chodzi mi o to, w jakim stanie cię zastał. Co ty z sobą robisz Louis? Marihuana? Upijanie się do nieprzytomności?

-Trochę się pogubiłem, okej?- szepnąłem.

-To się odnajdź, bo nie zamierzam odwiedzać ciebie na cmentarzu.

Westchnąłem. Nie lubiłem tonu ani sposobu, w który ze mną rozmawiał, ale wiedziałem, że inaczej się nie da. Znałem siebie doskonale. I wiedziałem, że Zayn miał rację.

Xxx

W Wigilię rano, wstaliśmy wcześnie. Po zjedzeniu szybkiego śniadania, zabraliśmy się za przygotowania do kolacji Wigilijnej, którą mieliśmy spędzić we dwoje, a także obiadu na jutro, gdzie miało być nas o wiele więcej. Cały czas odczuwałem, że o czymś zapomniałem, ale nie miałem pojęcia, co by to mogło być. Gdzieś o 12 powiedziałem Malikowi, że wychodzę na godzinę. Oczywiście nie kryłem faktu, że jadę na cmentarz. Zayn powiedział tylko okej i pocałował mnie w policzek. Zabrałem prezent, który miałem dla męża i udałem się na jego grób. Posiedziałem tam chwilę, pomodliłem się... Parę łez spłynęło mi po twarzy.

-Pierwsze święta bez Ciebie Hazz- szepnąłem- Bardzo za tobą tęsknię, wiesz?- Czułem, że ktoś mnie obserwuje, rozejrzałem się, ale nikogo nie dostrzegłem. Wróciłem wzrokiem do zdjęcia na płycie nagrobkowej- Kocham cię tak bardzo, ale muszę nauczyć się żyć bez ciebie. Te święta nie będą łatwe, ale wiem, że dam sobie radę. Mam coś dla ciebie. Wiem, że tego nie założysz, ani nie wypijesz, ale... No wiesz, pamiętałem o tobie. Nawet, jeśli ktoś sobie to zabierze- otarłem policzki- Wesołych Świąt kochanie- zostawiłem paczuszkę z wisiorkiem w bukiecie kwiatów, a herbatę położyłem obok- Kocham cię- odwróciłem się i odszedłem.

Xxx

-O, jesteś już- zgarnął mnie w ramiona. Uśmiechnąłem się, wtulając w jego ciało- Wszystko dobrze?

-Zdecydowanie. Przebiorę się i ci pomagam.

-Bez pośpiechu słońce- pocałował mnie w czoło i wrócił do kuchni. Poszedłem szybko się przebrać i dołączyłem do Zayna. Z uśmiechem zacząłem mu pomagać przy ostatnich przygotowaniach. Na 5 będziemy gotowi, żeby usiąść do stołu. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów, wobec czego mieliśmy niewielkie opóźnienie.

Równo o piątej byliśmy w jadalni przy stole. Podzieliliśmy się opłatkiem, zjedliśmy kolację, pośpiewaliśmy kolędy.

-Zanim przejdziemy do ogarnięcia wszystkiego, mam coś dla ciebie- uśmiechnął się- Święta są dopiero jutro, ale dzisiaj też jest jedno, twoje...- wstał od stołu i po chwili wrócił z niewielkim pudełeczkiem- Wszystkiego najlepszego BooBear- kompletnie zapomniałem, że mam urodziny! Zarumieniłem się intensywnie, ale podziękowałem i odebrałem pakunek. Zawierał on złotą bransoletkę. Uśmiechnąłem się i od razu ją założyłem.

-Jest piękna, Zaza. Dziękuję- pocałowałem go w policzek.

-Nie masz za co.

Po kolacji, posprzątaliśmy razem, a następnie przeszliśmy do salonu. Pierwszym pomysłem było obejrzenie komedii, ale w końcu wzięliśmy wino i włączyliśmy muzykę, oddając się rozmowie. Po wypiciu połowy butelki, Zayn poprosił mnie do tańca. Zgodziłem się. Odstawiłem kieliszek i pozwoliłem się porwać w jego objęcia. Piosenka była spokojna, w związku z czym wtuliłem się w Malika i powoli kołysaliśmy nasze ciała. Z uśmiechem przymknąłem powieki. To wszystko było inne niż znałem, lepsze.

-Dziękuję za wszystko Zaza- szepnąłem, podnosząc głowę. Na moment zatrzymałem wzrok na jego ustach.

-Nie masz za co- odszepnął i pochylił się, by po chwili nasze wargi mogły zostać złączone. Ułożyłem dłonie na jego policzkach, a on swoje na moich biodrach, przyciągając mnie bliżej. Delikatnie pogłębiłem pieszczotę. Dopiero po upływie dłuższej chwili, gdy zabrakło nam oddechu, Zayn się odsunął i oparł czoło o moje- Kocham cię Lou- mruknął, zamykając oczy. Jakby czekał na cios.

-Ja ciebie też kocham Zayn-ponownie musnąłem jego wargi- Nigdy nie przestałem...

Zayn wpił się w moje usta agresywnie i delikatnie popchnął na kanapę, by po chwili usiąść na moich biodrach. Jego dłonie energicznie rozpinały guziki mojej koszuli.

-Zayn, zaczekaj- mruknąłem, zatrzymując jego dłonie.

-Chcę ciebie, teraz, w sobie- mruknął i wrócił do zajęcia.

-Nie tutaj- szepnąłem. Wstał, a ja pociągnąłem go do sypialni. Popchnąłem na łóżko. Sam zawisłem nad nim, powoli i leniwie ocierając swoje wargi o jego. Niespiesznie rozpinałem jego koszulę i zrzucałem z ramion. Pocałunki przeniosłem na jego żuchwę, dalej na szyję, zostawiając za sobą mokrą ścieżkę do pępka. Wróciłem w górę i przygryzłem jego brodawkę, by po chwili ją ssać i lizać. Zayn oddychał szybko i płytko, błądząc dłońmi po moich plecach, aż zsunął się na pośladki i je ścisnął.

W końcu przeniosłem się na drugi sutek, a palcami ściskałem drugi. Dopiero po dłuższej chwili oderwałem się i spojrzałem mu w oczy.

-Kochaj się ze mną Louis- mruknął. Pochyliłem się i złączyłem nasze wargi. Powoli rozpiąłem jego spodnie i zsunąłem z nóg, to samo robiąc z bielizną. Leżał przede mną nagi i bezbronny, gotowy na mnie i na wszystko co z nim zrobię. Ale ja chciałem, tego co on. Czułego seksu, chwili zatracenia w sobie, w namiętności.

-Z przyjemnością.

Zrzuciłem swoje ubrania i sięgnąłem do szafki po lubrykant i prezerwatywę. Całowałem jego klatkę piersiową, brzuch, a w końcu i muskałem delikatnie jego penisa. Na palce wylałem trochę żelu nawilżającego i rozgrzałem go, a następnie przystawiłem jednego do jego wejścia. Powoli naparłem, wsuwając sam koniuszek. Dopiero po chwili pchnąłem do końca i powoli zacząłem poruszać. Nie chciałem go skrzywdzić.

Kiedy byłem pewien, że się rozluźnił odrobinę, dodałem drugi, a chwilę potem trzeci. Zginałem i prostowałem, krzyżowałem i poruszałem dość szybko, by jak najbardziej go rozciągnąć. Dopiero po upływie kilku minut, Zayn powiedział, że już mogę.

Naciągnąłem na swojego członka prezerwatywę, wylałem sporo żelu i potarłem się kilka razy, żeby bardziej rozgrzać nawilżacz. Potem delikatnie naparłem na jego dziurkę, wsuwając samą główkę. Zayn się skrzywił. Pchnąłem do połowy i odczekałem chwilę, splatając nasze palce razem. Malik przyciągnął mnie do pocałunku. Pchnąłem do końca i zacząłem się poruszać. Zayn drapał moje plecy, odchylając głowę.

-Tam!- jęknął głośno w pewnej chwili- mocniej Lou, błagam- zapłakał. Delikatnie przyspieszyłem, jednak wciąż to był czuły seks. Zmieniłem lekko kąt pchnięć, by za każdym razem trafiać w jego prostatę. Z salonu przedzierała się muzyka, którą włączyliśmy, a mój telefon dawał o sobie znak, właśnie w tym momencie-Blisko Lou- szepnął. Skinąłem głową, przyspieszając jeszcze bardziej. Złapałem jego penisa i pocierałem w rytm pchnięć. Po chwili Zayn spuścił się na swój brzuch. Czując, jak zaciska się na mnie, doszedłem w prezerwatywę. Wysunąłem się, zdjąłem zabezpieczenie, zawiązałem i rzuciłem na podłogę, obiecując sobie, że później posprzątam. Opadłem obok niego, obejmując go ramieniem- Dziękuje- szepnął, wtulając się we mnie. Tym razem rozdzwonił się domowy.

-Nie masz za co kochanie- pocałowałem go w czoło. Włączyła się automatyczna sekretarka.

-Hej Loulou. To ja, Harry. Chcę ci tylko życzyć wszystkiego najlepszego. 

xxx

Ze względu na moje urodzinki, obiecałam sobie, że wstawię wam dzisiaj ten rozdział. Od was zależy czy uczynicie mi te święto dobrym czy nie hahah

Oczywiście żartuję. Kocham was xx


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top