6
- Oczywiście.
- No więc, ja wtedy miałem ze trzy lata. Mój ojciec prowadził wtedy poważną firmę.
- No i co ja mam z tym wspólnego? - spytałam sceptycznie.
- To, że twoi rodzice w niej pracowali.
- Co to była za firma?
- Generalnie dla wszystkich wokół była to firma marketingowa i tak każdy miał mówić, ale ojciec po prostu robił przekręty.
- I co dalej? Nadal nie wiem, co ja mam z tym wspólnego.
- Eh... Możemy pójść gdzieś, gdzie będę mógł ci wszystko na spokojnie wyjaśnić? - westchnął i rozejrzał się po parku.
- Dobrze, chodźmy do mnie - powiedziałam niepewna tego, czy dobrze robię, prowadząc go do swojego domu.
- Więc słucham - powiedziałam, gdy już siedzieliśmy w mojej kuchni z kubkiem herbaty.
- Twoi rodzice mieli wykonać zadanie. Podobno było ono niebezpieczne dla twojej mamy, ponieważ była w tym czasie w ciąży z tobą. Dlatego też oboje odmówili wykonania zadania. Zgodzili się na wszystko, żeby tylko nie robić tego. Mój ojciec to perfidnie wykorzystał. Nie chciał pieniędzy, czy tam innego gówna. Chciał umowy.
- Jakiej?
To wszystko co mówił było dziwne, ale mogło być prawdziwe.
- Chodziło o nas.
- Czyli?
- Zawarł z nimi umowę, w której ty po ukończeniu osiemnastu lat, należysz do mnie. Cóż, zgodzili się, ale na szczęście dla ciebie, mój ojciec miał ciężki wypadek dwa lata temu i zmarł, przez co nie doszło do tego wszystkiego, co sobie zaplanował.
- Przy... Przykro mi. Powiedz, co planował - poprosiłam. Chciałam wiedzieć wszystko.
- Jeśli dobrowolnie byś za mnie nie wyszła, miałem cię do tego zmusić. Twoi rodzice nie mieliby wtedy nic do gadania. Zmusiliby cię do niego, musiałabyś za mnie wyjść.
- O Boże - zakryłam dłonią usta, nie wierząc, w to co mówi.
- Tsa.
- Ale... Skoro tak, czemu tego nie zrobiłeś?
- Po pierwsze, nie zmuszam nikogo do niczego. Nie jestem moim ojcem. Po drugie... - zatrzymał się i spojrzał na mnie badawczo. - Jesteś taka... Zadziorna, ale delikatna i krucha. Jeśli kiedykolwiek coś ci zrobię, jestem bez serca.
-Ale... Ja już naprawdę nic nie rozumiem...
- Odkąd zmarł ojciec, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Wtedy nasunęłaś się ty. Zacząłem się zastanawiać, jakby to było, gdybyśmy się poznali, gdyby coś między nami zaiskrzyło. Ale ty nawet nie wiedziałaś, że istnieję - jego wzrok padł na jakieś drzewo za oknem.
- W... Wiedziałam o tobie tylko tyle, że jak zainteresujesz się jakąś dziewczyną, ta potem ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Po prostu... Boję się ciebie.
- Nigdy nie porwałem, ani nie zabiłem żadnej dziewczyny, Anabell, kto ci nagadał takich bzdur? - zapytał zły.
- Mama.
- Tak myślałem.
- Oni naprawdę są w tej Szwecji?
- Tak - odpowiedział. - Nigdy nie planowałem w jakiś sposób cię zdobyć... Ale ta twoja niewinność i uroda... Ciągnie mnie do ciebie, jak cholera.
- Ja... - zamyśliłam się na moment. - Namieszałeś mi tym wszystkim w głowie Harry...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top