51
Cztery długie godziny lotu zostały mi umilone przez Harry' ego i nawet nie spostrzegłam, kiedy samolot zatrzymał się na lotnisku.
Po zabraniu swoich bagaży, Harry złapał mnie za dłoń i wyprowadził z lotniska. Widziałam, jak rozgląda się za czymś, prawdopodobnie za jakąś taksówką. Chwilę potem zatrzymała się przed nami żółta taksówka. Na dachu widniał napis TAXI, jak i również po jej bokach, z przodu i z tyłu. Z samochodu wysiadł łysy mężczyzna, na oko był koło czterdziestki. Pomógł Harry' emu zapakować nasze walizki, zabierając te ode mnie. Wsiedliśmy do auta, a Harry powiedział kierowcy, gdzie na jechać, a ja rozłożyłam się wygodnie na siedzeniu z tyłu. Harry co jakiś czas zerkał na mnie z przedniego siedzenia, posyłając szeroki uśmiech lub oczko, na co tylko kręciłam głową w rozbawieniu.
- Nadal nie wiem, gdzie jesteśmy. - Postanowiłam zapytać jeszcze raz, w nadziei, że w końcu mi odpowie. To nie tak, że nie obchodziło mnie, gdzie jedziemy. Harry nie chciał mi tego wyjawić.
- Jesteśmy w Santa Cruz na Teneryfie.
Harry stwierdził, że będziemy tu całe dwa tygodnie. Czułam się, jak w raju. Dwa tygodnie w miejscu, w którym mogłabym zamieszkać! To zupełnie inne powietrze, klimat... Nie to co w Londynie, gdzie tylko deszcz, ponura pogoda i zimno.
- Nie wynająłem tego domku. Mieszka tu mój kumpel, ale teraz pracuje w Indonezji. Ma wrócić dopiero za miesiąc.
- Tak myślałam... Ale dobrze. Odpoczniemy sobie od tego wszystkiego.
- Mam nadzieję.
- Masz wszystko? - usłyszałam pytanie, gdy w sypialni pakowałam kilka potrzebnych rzeczy do torby.
- Tak, tak. Możemy iść - odpowiedziałam i zasunęłam walizkę.
Chwyciłam okulary przeciwsłoneczne i torbę, po czym wyszłam z dużego pomieszczenia. Harry czekał na mnie w kuchni, gdzie dotarłam po pokonaniu kilku schodków. Brunet stał przy oknie ubrany jedynie w niebieskie spodenki w zielone palmy, które sięgały mu do kolan. Jak zwykle wygląda cudownie.
- Już myślałem, że będę musiał iść na plażę sam - stwierdził i odwrócił się do mnie przodem.
- Nie przegapiłabym tego zaszczytu, jakim jest zobaczyć morze.
- Pierwszy raz nad morzem?
Podszedł do mnie i przełożył lewą rękę przez mój kark, obejmując mnie.
- Tak. I cieszę się, że z tobą - odpowiedziałam, podnosząc głowę do góry, by na niego spojrzeć. Wykorzystał chwilę i złączył razem nasze wargi. - Matka nigdy nie pomyślała o wakacjach. Zawsze to były jakieś wyjazdy na zieloną szkołę, albo inne organizowane przez szkołę... Po prostu nigdy nie miałam takich prawdziwych wakacji - wyznałam. Nie wiedziałam, czemu to powiedziałam, ale chyba dobrze zrobiłam, bo mi lżej.
- Nie myśl o niej. Ta kobieta i przeszłość z nią związana, to coś, co już minęło i nie wróci.
- Wiem, ale nie jest mi łatwo od tak...
- Wiem, nie rozmawiamy o tym. Cieszmy się naszymi wakacjami.
- Chodźmy - zarządziłam i zdjęłam jego ramię ze swojego i pociągnęłam za sobą do wyjścia z domku.
Znaleźliśmy jakieś wolne miejsce, nie bardzo rzucające się w oczy, z dala od innych plażowiczów i tam rozłożyliśmy swoje ręczniki, które Harry wziął ze sobą z domku. Słońce cudownie ogrzewało moją bladą skórę, ale mam nadzieję, że po kilku dniach nabierze ona ciemniejszego odcienia, dzięki słońcu. Położyłam się wygodnie i nasunęłam okulary na oczy. Leżałam tak sobie jakiś czas, aż w końcu coś zaczęło mnie denerwować. Podniosłam okulary i spojrzałam na loczka. Przyglądał mi się.
- Możesz przestać tak na mnie patrzeć? - zapytałam lekko zirytowana jego zachowaniem.
Może nie powinnam, ale nie cierpię, gdy ktoś skupia na mnie zbyt dużo swojej uwagi, a Harry zaczyna przesadzać.
- Co poradzić mogę na to, że jesteś taka piękna, gdy tak leżysz? Pełno facetów na ciebie patrzy.
- Harry, mamy tu rozłożony pawilon dookoła, prawie nic nie widać.
Zamilkł na chwilę i położył się na swoim ręczniku. Zrobiłam to samo, znów zakrywając oczy okularami przeciwsłonecznymi. Zamknęłam oczy i zaczynałam odpływać, kiedy poczułam, że zostaję podnoszona do góry. Otworzyłam oczy i ściągnęła szybko okulary, widząc, że to Harry. Przeszedł przez nasze " ogrodzenie ", kierując się w stronę morza.
- Co ty robisz, Harry?
- Idziemy się trochę pokąpać - oświadczył, nadal nie przestając iść po piasku.
- Harry, ja nie mam zamiaru się teraz kąpać. Chcę się opalać!
Chciałam zeskoczyć z jego ramion, ale trzymał mnie mocno w talii i pod kolanami, co uniemożliwiło mi ruch.
- Sarenko, parę minut tylko.
- Harry, nie. Proszę - jęknęłam, widząc, jak łydki mojego faceta wylądowały już w wodzie, a i on przymierza się do tego, by mnie w niej zanurzyć.
- Oj tam, nic ci nie będzie.
- Harry, później, błagam - uwiesiłam się jego szyi, chcąc da mu do zrozumienia, że nie dotknę wody.
- Boisz się jej, czy jak?
-Po prostu nie chcę, czy mówię po niemiecku? - zapytałam i w końcu udało mi się wyswobodzić z jego silnych ramion.
Gdy dotknęłam wody, a potem moje stopy się w niej znalazły poczułam przyjemne mrowienie. Woda nie była zimna, a przyjemnie chłodna, co tylko dało mi powody, by w niej zostać na dłużej.
- Ciepła! - powiedziałam radośnie, niczym dziecko. No, dobra - poczułam się, jak takie małe dziecko. Już nie bezbronne i zagubione, a szczęśliwe.
- Przecież do zimnej bym cię nie zabrał.
Pochylił się, by obdarować moje ciało sporą ilością wody, chlapiąc mnie. Nie zostałam mu dłużna i chwilę potem jego loczki oklapnęły od ilości wody, jaką ode mnie dostał.
- Osz ty!
Poczułam tylko, jak mnie obejmuje w talii, a potem wylądowałam w wodzie. Od razu mnie z niej wyciągnął i przygarnął do siebie, przyciskając do swojego ciała.
- To jak, zostajemy tu? - zapytał, będąc kilka centymetrów od moich ust. Ostatecznie pocałował mnie w policzek.
- Jeśli nie będziesz mnie próbował utopić, to tak - powiedziałam żartobliwie, co spotkało się z jego szerokim uśmiechem.
- Skoczę po jakieś picie, a ty tu na mnie poczekaj, dobrze?
Pokiwałam tylko głową, że w porządku, przez co zostałam obdarzona kolejnym dziś pocałunkiem w czoło i brunet odszedł w kierunku stoisk, gdzie można nabyć co do picia lub przekąszenia. Nie minęło kilka minut, jak opalanie przerwał mi cień, jaki pojawił się nade mną. Sądziłam, że to Harry, więc nic się nie odezwałam.
- Jak ci na imię, śliczna?
Zostałam wytrącona z równowagi przez to pytanie. Szybko podniosłam się do siadu i zdjęłam okulary, bez których dziś się nigdzie nie ruszałam. Spojrzałam w stronę głosu i zobaczyłam młodego chłopaka. Wysoki brunet, włosy zaczesane do góry. Mógł mieć na oko ze dwadzieścia lat, nie więcej.
- Jestem zajęta - odpowiedziałam na jego podryw i ponownie położyłam się na zielonym ręczniku.
- Nie widzę, żeby ktoś tu z tobą był.
- Nie wysilaj się, nic ci to nie da.
- No nie wiem... Powiedz, jak ci na imię?
- Powiedziała przecież, że nie jest sama. Przeliterować ci to? - usłyszałam głos Harry' ego.
Postanowiłam usiąść. Harry podał mi wysoką szklankę, z ładnie wyglądającą zawartością i ponownie spojrzał na chłopaka.
- Co tu jeszcze robisz?
- Podziwiam piękno.
Harry się zdenerwował. Podał mi swoją szklankę i podszedł go naszego gościa, podnosząc go za białe polo, które miał na sobie.
- Posłuchaj gówniarzu. Moja cierpliwość do ciebie się kończy, a nie chcesz zobaczyć, gdy się wkurzam. Więc z łaski swojej, wypierdalaj stąd i zostaw moją narzeczoną w spokoju!
Młodszy spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja skorzystałam z okazji i wyciągnęłam przed siebie dłoń, by pokazać mu pierścionek.
- Pff - Nieznajomy prychnął, wyrywając się z uścisku Hazzy i odszedł, mówiąc coś do siebie.
- Mówiłam, że jesteś moim rycerzem na białym koniu, Harry.
- Mały gówniarz będzie mi do mojej kobiety startował - warknął i upił swojego napoju, który mu podałam.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Odstawiłam szklankę i wstałam, a on to wykorzystał i przyciągnął do siebie.
- Spokojnie Harry, nawet mnie nie dotknął.
- Lepiej dla niego, inaczej połamał bym mu te paluchy, więcej nikogo by nie dotknął - powiedział i cmoknął mnie w nos.
- No już. Nasmaruj mi plecy, Harry - poprosiłam go.
Podałam mu do ręki pomarańczową tubkę z filtrem przeciwsłonecznym. Kiwnął tylko i odebrał ją. Położyłam się na brzuchu i poczekałam, aż Harry zajmie miejsce i rozwiąże wiązanie górnej części stroju kąpielowego. Poczułam, jak na moich rozgrzanych plecach ląduje chłodna maź, a brunet zaraz rozprowadza ją po całej powierzchni moich pleców. Jego dłonie spokojnie jeździły po nich i wcierały krem. Kilka minut i nasmarował mi też nogi i brzuch, o co go nie prosiłam. Nie zabroniłam mu tego, bo dostałam przy okazji masaż, czym mnie odprężył.
- Dzięki.
- Zawsze do usług.
- Skoro trochę się poopalaliśmy, to może teraz jakieś zwiedzanie, co sarenko?
*****
1345*
Czuję, że mam taki zastój weny, że za nic nie mogę napisać fajnego i ciekawego rozdziału, tylko uraczam was tym " gównem " obiecując, że kolejny będzie świetny... Nie wiem nawet, co mam powiedzieć na swoją obronę. Może potrzebuję jakiejś przerwy od pisania, żeby nabrać zapału i nowych pomysłów... No, zobaczymy, jak to się ułoży.
xx
ps. Nie wiem, czy rozdział pojawi się w kolejnym tygodniu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top