34
Wróciliśmy do mieszkania Natty. Dziewczyny jeszcze nie było, pewnie wróci za dwie, trzy godziny. Zrobiłam nam po herbacie malinowej, którą znalazłam w metalowym pudełku i usiedliśmy w salonie, który robił za mój pokój. Nastąpiła cisza. Jedna z tych, w których obie strony nie wiedzą, jak zacząć rozmowę.
- Harry... Co teraz będzie z nami? - Postanowiłam w końcu odezwać się pierwsza.
- Ja... Chciałbym, żebyś wróciła do mnie - spojrzał na mnie, jakby lekko speszony.
- Wrócę. - Wiem, że go zaskoczyłam. Najpierw był zdziwiony, co widziałam przez jego zmarszczone rysy twarzy przez moment, a potem był już tylko szeroki uśmiech.
- Naprawdę?
- Tak - odpowiedziałam spokojnie. - Ale musimy ustalić sobie pewne rzeczy...
- Co tylko chcesz. - Zabrzmiało to, jak obietnica i tak też to odebrałam.
- Po pierwsze, nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. - Popatrzyłam na niego uważnie po moich pierwszych słowach. - Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłam przez ostatnie dwa tygodnie. Nie wiedziałam gdzie idziesz, kiedy wrócisz...
- Dobrze. To już nie będzie miało miejsca.
- Po drugie, jeśli mamy jakiś problem, rozmawiamy o nim, okej?
- Okej. - Złapał mnie za dłoń, lekko ją ściskając.
- To chyba tyle...
Chłopak przewał mi, szybko wpijając się moje usta. Nie był to jakiś agresywny pocałunek, był po prostu mocny całus. Przez siłę, z jaką to zrobił, znalazłam się plecami na kanapie, a on był nade mną. Poczułam lekki skurcz w brzuchu w obawie, do czego może się posunąć Harry. On również musiał to zauważyć, bo odsunął się ode mnie z bólem na twarzy. Szkoda, że nie miał tego bólu wcześniej...
- Chcę cię tylko pocałować, mogę? - zapytał cicho.
- Możesz - odpowiedziałam szeptem.
Muszę postarać się, by tak nie reagować. Pokazał mi, że nie skrzywdzi mnie w ten sposób. Miał na to tyle okazji. Mógł mnie wziąć siłą ,albo wtedy gdy wracał pijany... Ale nie. Wolał wyjść wtedy z domu. Przybliżyłam swoją twarz do jego, łącząc razem w delikatnym pocałunku.
- Nawet nie wiesz, jak mi tego brakowało... - szepnął po odsunięciu, uśmiechając się do mnie szeroko.
- Mi też. - Odwzajemniłam uśmiech. Chłopak pochylił się znowu nade mną, by zaraz potrzeć swoim nosem o mój, co wywołało u mnie śmiech.
- Wszystko między nami dobrze?
- Jestem! - usłyszeliśmy głos mojej przyjaciółki z korytarza i trzask zamykanych drzwi.
Harry wstał szybko ze mnie i usiadł obok na kanapie, co i ja zaraz zrobiłam. Natty weszła do salonu i zobaczyła nas. Zdziwienie na jej twarzy było... Ogromne. Stała i przez moment nie wiedziała, co zrobić: czy wyrzucić Harry' ego z domu, czy zostawić to tak, jak jest.
- Co... Co on robi w moim domu, Anabell?
- Pije herbatę - uśmiechnęłam się do niej lekko. - Tak na serio, wszystko jest między nami wyjaśnione.
- Ale... Te badania... - zaczęła zdezorientowana.
- Harry nie jest moim bratem, badania to potwierdziły - wyjaśniłam dziewczynie.
- Czyli wracasz do niego? - zapytała z rezygnacją, pokazując ruchem głowy na chłopaka siedzącego obok mnie i usiadła na fotelu naprzeciw nas.
- Tak - odpowiedziałam.
-Dobrze więc. Tylko uprzedzam cię Styles, skrzywdzisz ją, to pożałujesz. - Zagroziła mu palcem, na co się uśmiechnęłam. Natty to kochana przyjaciółka. Wiem, że zawsze mogę na niej polegać.
- Nie martw się na zapas, nie zmierzam już jej krzywdzić - spojrzał na mnie jakby z dumą.
- Dobra, chodź Harry, pomożesz mi zabrać swoje rzeczy.
Wstałam i pociągnęłam go ze sobą, prowadząc do małej komody, w której miałam kilka ubrań. Włożyłam je z powrotem do torby i zasunęłam suwak. Harry od razu mi ją odebrał i skierował się do wyjścia.
- Czekam przy aucie.
- Pilnuj go tam. Jakby co, to dzwoń, przyjadę i skopię mu dupę. - Natty przytuliła mnie mocno do siebie po wyjściu chłopaka z jej domu.
- Jasne, możesz być tego pewna - obiecałam i obie weszłyśmy na korytarz. Założyłam kurtkę i buty, po czym, po jeszcze jednym uścisku, opuściłam jej dom, wsiadając do samochodu loczka.
- Wiesz, co powiedział mi twój tata, gdy wtedy wyszliśmy na korytarz? - zapytał mnie po kilku minutach jazdy do jego domu.
- No nie, powiedz mi - poprosiłam, gdy zajechał do garażu w swojej posiadłości. Od Natty nie jest tak daleko.
- Powiedział prawie to samo, co Natty. Tyle, że z większym naciskiem na twoje bezpieczeństwo. - Wysiadł z auta i obszedł je dookoła, by otworzyć dla mnie drzwi pasażera i pomóc wysiąść. - Oraz dodał, że zabije mnie, jeśli jeszcze raz będziesz przeze mnie płakać. - Chwycił mnie za dłoń i przyciągnął do siebie, zatrzaskując drzwi auta.
- Kochany tatuś - stwierdziłam, wprawiając bruneta w cichy chichot.
Wyciągnął z bagażnika moją torbę i razem ze mną za rękę skierował się do frontowych drzwi jego domu. Otworzył je kluczem i wpuścił mnie do środka. Zamknął za sobą drzwi i odwiesił swój płaszcz na miejsce. Torbę rzucił w kąt korytarza.
- Jesteś może głodna? - zawołał z kuchni, do której poszedł chwilę temu.
- Bardzo. - Poszłam tam za nim i usiadłam na jednym z brązowych krzeseł barowych, ustawionych w rzędzie przy wyspie.
- Będą więc kanapki, na szybko, bo nie chcę, żebyś czekała nie wiadomo ile, ok? - spojrzał na mnie badawczo, szukając sprzeciwu, ale nie obchodziło mnie co zrobi do jedzenia. Kiwnęłam głową na zgodę, to może być cokolwiek.
- Może zaprosimy twojego tatę na jutrzejszy obiad? - usłyszałam pytanie Harry' ego kilka tygodni później.
Leżeliśmy aktualnie w naszym łóżku. Ja bokiem oparta o jego tors, trzymana przez silne ramiona chłopaka, będąc w jego jednej z koszul. Dziś padło na białą w czarne pionowe pasy. On oparty o ramę łóżka, trochę ścianę, w samych czarnych bokserkach.
- Myślę, że to dobry pomysł - stwierdziłam, lekko się uśmiechając. Podoba mi się to, że Harry jednak nie ucieka przed moim tatą, czy coś.
- To dobrze, bo już go wczoraj zaprosiłem - powiedział, całując mnie w czubek głowy.
- Co? Czemu nic nie powiedziałeś? - zapytałam, udając obrażoną.
Odwróciłam się w jego stronę ze smutną miną, by wywołać na jego twarzy zatroskanie i winę. Oh, taka mieszanka uczuć jest dla mnie szkodliwa, bo zaraz wybucham śmiechem i nic z tego nie wychodzi. Potem Harry w zamian za to łaskocze mnie, dopóki nie przekonam go, żeby przestał. Kończy się to tak, że przez jakieś pół godziny nie wypuszcza mnie ze swoich objęć i mówi, jak bardzo mnie kocha.
- Chciałem zrobić ci niespodziankę, nie widzieliście się jakiś czas.
-To słodkie, co dla mnie robisz. Ty jesteś słodki - stwierdziłam. Ups, czy ja to drugie zdanie powiedziałam na głos?
- Ja jestem słodki? Ja?
Nagle poczułam, jak obraca nas i znalazłam się pod nim. W sumie chyba jestem w stanie polubić to, gdy znajduję się pod nim. Jak stara się, by nie zgnieść mojej małej osóbki, będącej kilka centymetrów pod jego wielkim i umięśnionym ciałem.
- Tak. - Uśmiechnęłam się szeroko, co odwzajemnił.
Chwilę potem złączył nasze usta razem. Mruknął, gdy poruszyłam się, chcąc być bliżej niego. Położył lewą dłoń na moim biodrze i ścisnął je lekko, a drugą podparł się o łóżko. Przełożyłam obie ręce przez jego szyję, tym samym odrywając się od niego. Warknął, prawie że, gdy się od niego odsunęłam, przez co znów usłyszał mój śmiech i sam się uśmiechnął, patrząc w moje oczy.
- Kocham cię, mój mały promyczku.
********
1127 słów
I takim oto akcentem kończymy ten rozdział. Mam nadzieję, że nie jest on bardzo straszny xd, i że się podobał :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top