33


    Gdy zajechałem pod dom Natty, na podjeździe nikogo nie było, ani też żadnego auta. Przez chwilę myślałem, że Any nie ma w domu, lecz zaryzykowałem i zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Po chwili usłyszałem zgrzyt otwieranego zamka i przed mną pojawiła się Anabell. Gdy na mnie spojrzała, zauważyłem delikatny uśmiech na jej twarzyczce i momentalnie mnie samemu zrobiło się cieplej na duszy. Widząc jej uśmiech, nic więcej do życia mi nie potrzeba.

- Czemu nie powiedziałaś mi o tym, że robiłaś testy na zgodność dna? - zapytałem i wszedłem do domu, jak do siebie.

    Usłyszałem, jak Ana wzdycha i zamyka za mną drzwi. Wszedłem w pierwszą wnękę i znalazłem się w kuchni. Oparłem się o jakiś blat i spojrzałem wyczekująco na dziewczynę stojącą przede mną, patrzącą na swoje buty.

- Odpowiesz mi?

- Harry, ja w to nie wierzyłam. Dlatego to zrobiłam. Chciałam ci o nich powiedzieć dwa dni temu, ale kazałeś mi się wyprowadzić...

- Anabell... Dzisiaj przyszedł list z tego laboratorium. Są wyniki.

- To znaczy? -  spojrzała na mnie z nadzieją wypisaną na twarzy.

- Sama przeczytaj. - Podałem jej dokument, starając się, by nic nie zdradzić.

    Dziewczyna szybko wyjęła list z białej, prostokątnej koperty, rozkładając go i wertując jego treść, na moment zatrzymując się w jednym miejscu.

- Miałam rację! Harry, ja miałam rację! - krzyknęła rzucając się na moją szyję.

    W tym momencie nie liczyło się nic. Tylko to, że osoba, na której mi tak cholernie zależy, przytula się do mnie szczęśliwa. Obróciłem nami kilka razy dookoła.

    Tak, nie jesteśmy żadnym rodzeństwem. Nie jesteśmy, kurwa żadnym pierdolonym rodzeństwem!

- Przepraszam, że ci nie wierzyłem kochanie. Tak bardzo cię za to przepraszam - szepnąłem do jej ucha. Wiem, że bolała ją ta sytuacja bardziej niż mnie.

- Wiem. Nie musisz przepraszać - odpowiedziała i odsunęła się ode mnie na kilka centymetrów.

- Byłem taki głupi... Że je uwierzyłem... Nie przemyślałem tego dokładnie, tylko ślepo brnąłem w jej kłamstwo... - Wyznałem, patrząc jej w oczy.

- Nie Harry. Może moja matka naprawdę zdradziła mojego tatę z twoim, może i była też w ciąży z nim. Pytanie tylko, czy chcemy się tego dowiedzieć?

- Dla mnie to obojętne. Liczy się to, że nie jesteśmy w żaden sposób ze sobą spokrewnieni. - Pochyliłem się i złączyłem lekko nasze wargi, a dziewczyna pogłębiła całusa. Przysięgam, to najlepszy pocałunek, jaki przeżyłem z Anabell. Był słodki i namiętny jednocześnie.

- Ja chyba też nie chcę tego wiedzieć, ale chciałabym odwiedzić tatę, porozmawiać z nim. - Spojrzała na mnie niepewnie, po wypowiedzeniu tych słów.

- Dobrze, możemy pojechać nawet teraz - oznajmiłem gotowy, by pojechać z nią tam.

- Dziękuję Harry.

    Odwróciła się ode mnie, wzięła kawałek kartki i długopis z małej szafeczki przy blacie, o który się opierałem i zaczęła coś pisać. Po chwili tą samą kartkę powiesiła na lodówce, przypinając czarnym magnesem w kształcie litery O.

- Okej, możemy jechać.

    Kilka minut potem zatrzymuję samochód pod domem Anabell. Chciałem z nią tam wejść od razu, ale zaprzeczyła, mówiąc, że gdy nie wróci za piętnaście minut, dopiero wtedy mogę iść.

*** Oczami Anabell  ***

    Weszłam do domu, bez pukania, bo  po co miałabym pukać do drzwi własnego domu. Nic się w nim nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu. Usłyszałam dźwięki dochodzące z telewizora, więc udałam się do salonu, wiedząc, że ktoś tam jest.

    Plecami o mnie siedział tata, intensywnie wpatrując się w ekran. Chrząknęłam, przez co tata od razu spojrzał na mnie. Jego twarz z szarej i smutnej od razu zmieniła się w uśmiechniętą, czyli taką, jaką zawsze pamiętam.

- Hej - powiedziałam niepewnie, podchodząc do niego powoli.

- Anabell kochanie moje. - Zerwał się z kanapy i dopadł do mnie, zamykając szczelnie w swoich silnych ramionach.

- Gdzie... Gdzie mama? - zadałam kolejne pytanie, nie wiedząc, jak zareaguje.

- Mamy nie ma - opowiedział po chwili ciszy. W tym czasie odsunęliśmy się od siebie i usiedliśmy na wcześniej wspomnianej przeze mnie kanapie.

- Jak to? Pojechała do sklepu, czy jak?

- Nie ma jej i nie będzie. Nie mogliśmy sobie wytłumaczyć tego wszystkiego... Zabolała mnie informacja z jej zdradą. Wyprowadziła się, obiecując, że jeszcze w ciągu tego tygodnia wniesie pozew o rozwód.

- Co? Ale... Harry nie jest jej synem. Nie jesteśmy rodzeństwem - oznajmiłam. Zobaczyłam, jak tata wypuszcza powietrze, ale dodaje:

- To nie zmienia tego, że zdradziła mnie, a to coś naprawdę niewybaczalnego.

- Dobrze. Jak się trzymasz?

- Jakoś. Zwolniłem się i szukam czegoś nowego. Zrozumiałem, jak bardzo zaniedbałem moją małą córeczkę. - Znowu przygarnął mnie do siebie w mocnym i ciepłym uścisku.

- Tatku...

- Szkoda, że nie mam wnuka, to miałbym chociaż zajęcie.

    Czy mój tato coś sugeruje?

- A 'propos, jest z tobą Harry?

- Tak, myślę, że zaraz się tu pojawi.

    Jak na zawołanie, w progu stanął wysoki chłopak, z uśmiechem na ustach i podszedł do nas.

- Zacząłem się niepokoić. Dzień dobry - wyciągnął rękę i przywitał się z moim tatą.

- W moim domu nie dzieje się żadna krzywda mojemu dziecku - odpowiedział rzeczowo tata.

- Okej, martwiłem się - powtórzył, usiadł obok mnie i złapał za rękę.

- Mówicie, że matka myliła się, co do waszego domniemanego pokrewieństwa?

- Tak - Harry przytaknął, ściskając mocniej moją dłoń.

- To dobrze dzieci. Harry, chłopcze, mogę prosić cię na osobności?

    Oboje wstali i wyszli z salonu na korytarz. Nie mogłam nic usłyszeć i nie podsłuchiwałam też, żeby nie wyjść na ciekawską. Wyciągnę to jakoś od loczka. Nagle do głowy wpadła mi myśl. Czy teraz wrócę z Harry' m do domu? Jak to będzie dalej z nami? Chyba trzeba przeprowadzić poważną  rozmowę...






********

heh, jestem zszokowana informacją o tym, że Briana urodziła, że to dziecko jest Lou i nieprędko w to uwierzę... A wy co sądzicie??????

jak rozdział?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top