31

    Bez wiedzy Harry' ego postanowiłam zrobić testy potwierdzające prawdopodobieństwo tego, że możemy być rodzeństwem. Trzy dni od feralnego popołudnia wysłałam do laboratorium szczoteczkę do zębów Harry' ego, a także moją. Gdy o nią zapytał, powiedziałam po postu, że przez pomyłkę wyrzuciłam do kosza i dałam mu nową. Na szczęście o nic nie pytał. Wyniki mają być za dwa tygodnie. Boże, to będą najdłuższe dwa tygodnie życia!


    Minęło już kilka dni. Nie liczę nawet dokładnie, do cholery, źle się dzieje! Harry... zmienił się. Już tłumaczę. Jeśli dobrze pamiętam, przez pierwsze cztery dni wszystko było dobrze. Do czasu. Zawsze, gdy gdzieś wychodził, mówił, za ile mniej więcej mm się spodziewać jego osoby w domu.

    Pierwszego dnia powiedział, że idzie z kumplami na piwo, i że nie wróci późno. W domu był po jedenastej wieczorem, ale nic nie mówiłam, no bo każdemu się może zdarzyć zasiedzieć, czy zagadać. Czuć było od niego chmielem i trochę wódką, ale to też olałam, w końcu; uprzedził, że idzie na piwo. Gdy zobaczył mnie siedzącą w salonie, zapytał, dlaczego nie śpię i zabrał na górę , poganiając do łazienki.

    Kolejnego wieczora doczekałam się go o pierwszej w nocy. Tym razem jego wytłumaczeniem było to, że Louis zatrzymał go na kilka głębszych, a on nie mógł odmówić kumplowi. Przymknęłam na to oko i położyłam go spać.

     Dwa dni później w domu nie pojawił się wcale. Wtedy dotarło do mnie to, że on po prosu ucieka od problemu, jakim jest informacja o tym, iż niby jesteśmy rodzeństwem. Do wyników badań został jeszcze tydzień, a ja już chciałam wiedzieć, co wyszło. Całą noc przespałam na niewygodnej kanapie, czekając, aż usłyszę trzask drzwi i do salonu wejdzie pijany Harry, ale to nie miało miejsca. Obudziłam się w naszym łóżku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam plecy chłopaka, więc nie czekając na nic, wstałam i przytuliłam się do niego, klękając na pościeli i  obejmując jego szeroki tors swoimi małymi ramionami.

- Hej Hazzu. - To było takie nasze małe powitanie. On co rano powalał mnie z powrotem na łóżko i rozśmieszał. A dziś nic, jakbym nic przed chwilą nie zrobiła. - Harry?

- Ja tak dalej nie mogę- usłyszałam i zobaczyłam, jak chłopak podnosi się z miękkiego łóżka, przechodzi kilka kroków w stronę okna.

- To znaczy, co nie możesz?

- Tak dalej żyć. To tylko trzy dni, a ja tak cholernie się od ciebie oddaliłem... - Zawiesił swój wzrok na chwilę na mnie.

- Harry, co ty chcesz przez to powiedzieć? - Mój głos zaczął niewyczuwalnie drżeć. Przestraszyłam się, tego, co zaraz powie.

- Nie chcę, żebyś była dla mnie pokusą. Jesteś cholernie piękna, cudowna i kocham cię, jak nikogo innego, ale świadomość, że jesteś moją siostrą mnie dobija i nie chcę robić ci żadnej nadziei.

    Po usłyszeniu tych słów, poczułam straszny ból gdzieś  w lewej części klatki piersiowej. Było mi bardzo źle, a ból nie ustępował. Dotarło do mnie, że Harry mnie zostawia, nie walczy. Harry Styles się poddał.

- Harry, czy chcesz mi powiedzieć, że to koniec? - Podniosłam swój wzrok na niego. Nadal stał w swoim wcześniejszym miejscu.

- Tak. Lepiej dla ciebie będzie, jeśli jeszcze dziś się stąd wyprowadzisz - Wyszedł, nie spoglądając na mnie już ani razu. Potem usłyszałam, jak wychodzi z domu i zatrzaskuje za sobą drzwi frontowe.


*********

Wybaczcie, że krótki, ale nie mam czasu teraz. Postaram się napisać coś w niedzielę, by dodać klejną część, ale nic nie obiecuję!

Dacie dla mnie kilka komentarzy??





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top