24

    Rano obudziłam się dość wcześnie. Nie chciałam wstawać, ale poczułam, że nie jestem sama w tym przeklętym pokoju. Otworzyłam oczy i powiodłam wzrokiem po całym pomieszczeniu.

    Nie pomyliłam się. Siedział na fotelu stojącym na drugim końcu pokoju i wpatrywał się we mnie. Nie czekając ani chwili dłużej, wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, nie spoglądając nawet na niego. Nie chcę patrzeć.

    Po orzeźwiającym prysznicu zeszłam na dół. Na sobie miałam pomarańczowe jeansy i biały sweterek, które znalazłam w szafie z mojego ostatniego pobytu tutaj. Harry siedział przy stole i palił papierosa. Podchodząc bliżej, zauważyłam szklankę herbaty i kilka kanapek.

- Masz to wszystko zjeść. - Jak na zawołanie jedzenie urosło mi w oczach i nagle było go za dużo na talerzu.

- Ja... Pójdę już...

- Nie. Zostaniesz tu i zjesz to. - Nie podniósł głosu, ale jego ton był poważny i bałam się cokolwiek dodać.  Musiał to zauważyć, bo jego wzrok złagodniał lekko i dopowiedział:

- Po prostu nie chcę, żebyś była głodna.

    Kiwnęłam tylko niepewnie głową i usiadłam na miejscu, na którym było śniadanie. Jadłam powoli, chyba z godzinę. Harry nie zmienił pozycji przez ten czas. Co jakiś czas popalał fajkę i przyglądał mi się. Nie czułam się z tym dobrze, ale bałam się odezwać.

- Dziękuję za to... I naprawdę już pójdę - powiedziałam cicho, chowając wszystko do zmywarki i kierując się szybko na korytarz. Lokowaty zmierzał za mną nic nie mówiąc.

    Dotknęłam klamki, naciskając ją, ale w tym samym czasie poczułam szarpnięcie do tyłu za ramię i odbiłam się o tors Harry'ego. Wzięłam szybko oddech, zamykając oczy. Strach zawładną moim kruchym ciałem.

     Czułam, jak obraca mnie w swoją stronę, a potem nagle całuje tak delikatnie, że miękną mi nogi i prawie upadam. Podtrzymuje mnie, orzez co, czuję, jak uśmiecha się w moje wargi, dumny z tego, że tak na mnie działa. Poruszył ustami chcąc bym i ja zrobiła to samo. Oddałam pocałunek. Mało tego, przełożyłam ręce na jego szyję i dając dostęp jego języka do moich ust.

    Jesteś taka głupia Anabell.

    Odsunął się ode mnie po chwili. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego szeroki uśmiech, który wywołał wewnątrz mnie ciepło. Poczułam jego duże ręce w talii i momentalnie się spięłam. On od razu przedmieścił dłonie na moje nadgarstki. Po czym zdesperowany, wypowiedział słowa, jakich się od niego nie spodziewałam:

- Kocham cię Anabell. Tak cholernie mocno cię kocham. Chciałabym, żebyś była moja. Chciałbym pokazać ci lepszego mnie. Chciałabym żebyś mnie poznała. Błagam, zostań tu ze mną i pozwól mi odbudować zaufanie do mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top