14
Siedziałam kilka godzin u Natty, popijając gorącą herbatę. Dziewczyna obejmuje mnie ramionami, głaszcząc po głowie i plecach, ale to nie przynosi zamierzonego skutku, jakim zapewne było pocieszenie mnie.
Gdy w drzwiach wybuchnęłam płaczem, zabrała mnie do siebie i kazała wszystko opowiedzieć. Zrobiłam tak, a ona wpatrywała się we mnie zdziwiona i zszokowana, nie wiedząc, co powiedzieć na te wszystkie fakty. No cóż, takie rzeczy, to tylko mnie mogą się przytrafić.
- Powinnaś zadzwonić do swoich rodziców - oznajmiła w końcu to, czego się bałam. Będę musiała im powiedzieć wszystko. - I iść na policję.
- Nie. Nie pójdę tam. Wystarczy, że będę musiała wyspowiadać się matce.
- Musisz. To nie może ujść mu od tak, Anabell.
- Ale ja nie chcę tego od nowa opowiadać... - wyszeptałam, nadal wtulona w jej ramiona. - To było okropne...
- Ja wiem skarbie. Wiem. Ale musisz.
Zostawiła mnie potem samą, a ja skorzystałam z okazji i wybrałam numer do taty. Tak. Zdecydowanie wolę teraz z nim porozmawiać niż z matką. Ona zaraz by krzyczała i wygrażałaby się, nic więcej.
- Halo?
Usłyszałam jego zmęczony głos po drugiej stronie i wiedziałam, że nie spał od kilkunastu godzin.
- Tato? - ostatnimi siłami powstrzymywałam się od tego, by się nie rozpłakać.
- Bella, dziecko moje. Wszystko w porządku z tobą? Nic ci nie zrobił?
- Nie... Możesz po mnie przyjechać do Natty? - zapytałam, siląc się o spokojny głos.
- Do Natty? Jasne, będę za kilka minut.
- I nie mów proszę mamie.
- Okej - rozłączył się.
Zaczęłam płakać i kolejne litry łez opuściły moje oczy. Zdecydowanie to z tatą miałam lepszy kontakt, jakikolwiek by on nie był. Zeszłam na dół, niosąc ze sobą pusty kubek po herbacie. Włożyłam go do zmywarki i usiadłam obok dziewczyny na krześle przy stole, w kuchni.
- Tata zaraz tu będzie.
Dwa dni później byłam w domu, w swoim pokoju.
Gdy wtedy tata przyjechał po mnie, nie wytrzymałam i powiedziałam mu o krzywdzie. Był przerażony moimi słowami i obiecał, że spotka Harry'ego zasłużona kara. Miałam to szczerze gdzieś. Oparta o fotel, przyglądałam się widokom przez okno. Nagle ojciec przychamował i skręcił w jakąś ulicę. Spojrzałam w przednią szybę i zobaczyłam wielki budynek z napisem policja.
- Tato, co my tu robimy? - spytałam go wtedy.
- Musimy to zgłosić. Możesz pójść sama, jeśli byłoby ci przez to lepiej, ale naprawdę musisz. Nie mówiłem nic matce, zrobiła by przez to tylko niepotrzebne zamieszanie.
- Dobrze. Ale... Ale wolałabym sama - powiedziałam, nawet na niego nie patrząc.
- No to leć.
Zgłosiłam. Następnego dnia do domu przyszła policja, oświadczając, że Harry jest w więzieniu i będzie miał sprawę w sądzie za kilka miesięcy. Ani mnie to nie ucieszyło, ani nie przygnębiło. Ot, wiadomość.
Intrygowało mnie to, dlaczego dał się im złapać. Idąc na posterunek, wiedziałam wręcz, że Harry'ego nie będzie już w Holmes Chapel. Ba, nie będzie go w kraju. Myślałam, że ucieknie. Ale nie. I to mnie nurtowało, lecz nie miałam kogo zapytać. Nie chciałam z nikim rozmawiać, wydawało mi się to zbyteczne.
Miesiąc później
Była akurat środa. Przyszła do mnie Natty, dotrzymać trochę towarzystwa, zanim pójdzie do pracy. Ja trochę się otrząsnęłam po tym wszystkim. Tylko trochę. Nadal jest uraz, strach i wewnętrzny ból. Szukam też jakiegoś zatrudnienia, ale oczywiście nic dla mnie nie ma. Bez prawa jazdy nie masz na nic szans.
- Hej, co tak siedzisz, jak zombiak jakiś? - poczułam, jak dziewczyna potrząsa moim ramieniem i wypowiada te słowa.
- Myślałam... Nad pracą - odpowiedziałam.
- Przecież powiedziałam ci, że mogę załatwić ci rozmowę z szefową w mnie!
- Myślałam, że masz szefa...
- Miałam, ale przenieśli mnie na inny wydział i słyszałam, że szukają kogoś - oznajmiła z uśmiechem.
- No w sumie mogłabym przyjść - powiedziałam z lekkim wahaniem.
- No! Będziemy sobie obie pracować na magazynie! - przytuliła mnie mocno, na co uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jeszcze tam nie byłam...
- I co z tego. Ja pogadam i od razu cię przyjmie.
- Dobra.
- Wiesz, jest jedna sprawa - zaczęła mówić poważnym tonem, po kilku minutach oglądania serialu w tv.
- Jaka sprawa? - spojrzałam na nią przelotnie.
- No bo... - mówiąc to sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej małą białą kopertę, wręczając mi ją. - To od Harry'ego.
- Nie chcę - oddałam jej szybko tą rzecz. Chcąc nie chcąc to wszystko znowu pojawiło się w mojej głowie.
- On... Prosił mnie, bym ci to dała. Poprosił mnie o spotkanie przez swojego prawnika...
- Natty, nie chcę tego słuchać...
- Nie, musisz mnie wysłuchać. Obiecałam mu, że dam ci to - ponownie koperta wylądowała na moich kolanach.
Gdy nic nie powiedziałam, dziewczyna kontynuowała.
- Kazał powiedzieć, że wszystko napisał w liście. Wie, że nigdy mu nie wybaczysz i nie ma nic na swoje usprawiedliwienie, ale chce, byś zaznajomiła się z tym co napisał.
- Natty, to za szybko - czułam, jak łzy zbierają się pod moimi zamkniętymi oczami.
- Wiem. Nie każę ci go teraz zaraz czytać. Zrób to, gdy będziesz gotowa.
Pokiwałam tylko głową. Dziewczyna nagle zerwała się z kanapy, wołając:
- Cholera! Zaraz się spóźnię do roboty! Pa kochana, zajrzę jeszcze w tym tygodniu! - cmoknęła mnie w policzek i szybko wyszła z domu.
~~~
808 słów: )
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top