13

Zgwałcił mnie. Harry mnie zgwałcił. Jestem w tej pieprzonej piwnicy jakiś czas, naga, przywiązana nadgarstkami do tych łańcuchów.
Pamiętam wszystko, każdy jego dotyk, uderzenie i jęki, podczas gdy on dochodził, a ja umierałam z bólu. Mój pierwszy raz... Miałam nadzieję, że facet, z którym pójdę do łóżka będzie trzeźwy i nie będzie za bardzo bolało.
Jak bardzo się myliłam...

Otumaniona leżę na zimnej podłodze i modlę się, żeby on nigdy tu nie przyszedł. Żeby pozwolił mi umrzeć, bo nie chcę już żyć. Zjebał mi życie. Po co w ogóle się w nim pojawiał?! Nie chciałam go. Po co przyszedł do tego pieprzonego parku...
Gdybym nie napisała wtedy do niego nic by nie miało miejsca. Nie zrobiłby tego.
Jesteś taka głupia Anabell.
Nagle usłyszałam jakiś szmer w górze. Trzaski drzwi i głos Harry'ego nawołujący mnie.
Przeszedł mnie dreszcz na wspomnienie jego imienia w mojej głowie. Położyłam głowę na ramieniu, była taka ciężka i tak bardzo bolała. Nawet nie wiem, jak po tym wszystkim wyglądam. Wiem, że gdy uderzył mnie w twarz, rozwalił przez to wargę i poleciała krew. W ogóle krew była wszędzie. Cały czas mam zamknięte oczy, choć mam w głowie to, co zrobił jeszcze kilka godzin temu.
Jego kroki i nawoływania się nasiliły i wiem, że zaraz tu wejdzie. Nie. Nie chcę, żeby tu był. Znowu to zrobi. Skrzywdzi mnie.
Klamka się poruszyła. Drzwi były zamknięte na klucz, ale otworzył je. Minęła chwila, zanim wszedł do środka. Nic nie mówił, a i ja nie poruszyłam się ani o centymetr. Czuję strach i łzy, które zaraz po tych słowach wylały się na moje policzki.

- Anabell? - jego głos był bliżej niż wcześniej.

Przestraszyłam się i gwałtownie drgnęłam, otwierając oczy i patrząc dookoła, tylko nie na niego.
Nic nie mówiłam. Głowa wróciła na poprzednie miejsce, a on się znowu odezwał:

- Ana... Co ja wczoraj zrobiłem? - jego głos wydawał się taki przejęty.
Oh, nie pamiętasz? Szkoda. - Anabell?

Gdy dotknął moich włosów, coś we mnie pękło i krzyknęłam:

- Nie dotykaj mnie ty skurwysynie! Zastaw mnie tu w spokoju! Wolę umrzeć niż patrzeć na ciebie! - patrzył na mnie przerażony wybuchem.

Nie  dociera do niego to, że mnie zgwałcił? A może jest taki głupi i tego nie widzi?!

- Anabell, co ja ci zrobiłem? - zapytał cicho znowu. - Odpowiedz - przycisnął, gdy nic nie mówiłam.

- Wy... Wykorzystałeś mnie...

Nic nie powiedział. Siedział metr ode mnie. Nie patrzyłam na niego. Po jakimś czasie podniósł się i wyszedł. I dobrze. Niech nie wraca.
Ale wrócił. Niósł ze sobą duży brązowy koc. Nie dotykając mnie, okrył mnie nim i uwolnił nadgarstki spod łańcucha. Wziął mnie potem na ręce w stylu panny młodej i wyniósł z tego pomieszczenia. Przy każdym jego kroku ból rozchodził się po całym ciele. W końcu dotarł do pokoju, zaniósł do łazienki i wsadził do wanny. Chciał zdjąć koc, ale nie pozwoliłam mu na to, mocno trzymając materiał.
Harry westchnął, ale nie chciał mi go już odebrać.

- Wyjdź - powiedziałam beznamiętnie, patrząc tępo w ścianę przed sobą.

Zrobił tak po dłuższej chwili wpatrywania się we mnie. Koc wyrzuciłam na podłogę, po jego wyjściu i puściłam wodę z kranu. Umyłam się mechanicznie i wyszłam z wanny. Nie spojrzałam w lustro. Wytarłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Założyłam bieliznę, na to jakieś spodnie i bluzkę, nie bardzo patrzyłam, co zakładam. Znalazłam telefon i włożyłam go do kieszeni spodni.
Zeszłam powoli na dół. Zobaczyłam go, siedzącego tyłem do mnie na kanapie. Głowę miał schowaną w dłoniach.

Założyłam buty i płaszcz, po czym bez słowa wyszłam z domu.
Łzy wypłynęły, a ja usłyszałam jeszcze, jak wybiega przed swój dom, ale nie dogania mnie.

Po kilkunastu minutach, może po godzinie, dotarłam pod jednorodzinny dom mojej przyjaciółki. Przycisnęłam dzwonek, mając nadzieję, że to właśnie ona mi otworzy.

- Ana, co ci się stało?! - głos dziewczyny doszedł do mnie. Spojrzałam na nią i rzuciłam w jej ramiona, mocno płacząc.

- To wszystko przez niego...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top