11
Mimo tego, co się jeszcze przed chwilą wydarzyło, nadal nie opuszcza mnie widok wnętrza piwnicy. Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek mnie ono opuści...
W szafie w pokoju, w którym się obudziłam, znalazłam trochę za duże dresy i zdecydowanie za dużą na mnie szarą, męską koszulkę. Weszłam z tym do łazienki i odłożyłam rzeczy na małą białą półkę stojącą obok pralki.
Przede mną stał duży prysznic ze wszystkimi wygodami i obszerna, kwadratowa wanna. Zdecydowałam się na prysznic. Zdjęłam ubrania, w których byłam i weszłam do kabiny. Rozpuściłam włosy i odkręciłam kurek z ciepłą wodą, która zaraz polała się na moje ciało. Spojrzałam na półkę, na której znajdowały się żele do ciała. Oprócz męskich, co mnie bardzo zdziwiło, zobaczyłam trzy rodzaje damskich o zapachu pomarańczy, bzu i waniliowym. Harry wszystko zaplanował. Ucieszona z tego co widzę, jednak zdecydowałam się na męski. Czemu? Mam do nich słabość. Lepiej pachną, tak samo, jak męskie perfumy. Są takie wyraziste i po prostu lepsze.
Gdy już doprowadziłam się do porządku, wyszłam z kabiny, zakrywając swoje ciało pod dużym czarnym ręcznikiem. W półce obok pralki znalazłam suszarkę, więc użyłam jej do wysuszenia moich pięknych, długich włosów. Rozczesałam je grzebieniem należącym do Harry'ego i gdy miałam zdejmować z ciebie ręcznik, by założyć znalezione ubranie, do łazienki, bez pukania wszedł Harry.
- O, już się przede mną rozbierasz? Pomóc ci? - parzył lubieżnie na moje nogi i dekolt w miejscu, gdzie nie sięgnął ręcznik.
- Nie. Chcesz coś, bo chciałam się przebrać - nie patrzyłam na niego, tylko gdzieś w dół.
- Chciałem zobaczyć cię nagą, ale wszedłem za wcześnie. No nic, masz tu bieliznę.
- Ekhem, dzięki, a teraz wyjdź - powiedziałam, czując na policzkach ostre pieczenie.
- Chyba polubię zawstydzanie cię - rzekł jeszcze, po czym wyszedł w końcu z pomieszczenia.
Odetchnęłam i spojrzałam na to, co przyniósł. Był to czerwony komplet koronowej bielizny.
No tak, mogłam się tego spodziewać!
Nie miałam wyjścia, założyłam ją na siebie, o dziwo pasowała idealnie.
Kompletnie ubrana, wyszłam z zaparowanego pomieszczenia i zeszłam na dół, Harry siedział przy stole w kuchni i palił elektrycznego papierosa.
- Nie wiedziałam, że palisz - zaczęłam rozmowę, siadając naprzeciw niego.
Spojrzał na mnie i wypuścił w moim kierunku obłok dymu, który nie śmierdział jak zawsze, a pachniał wanilią.
- Generalnie to nic o mnie nie wiesz. Tyle, ile wiesz, wystarczy ci.
Gdy już miałam coś odpowiedzieć, usłyszałam dzwonek mojego telefonu, wydobywający się z salonu. Wstałam i miałam iść po niego, ale Harry zatrzymał mnie, łapiąc z nadgarstek.
- Nie odbieraj, tylko go tu przynieś - polecił. Zrobiłam, jak powiedział, patrząc na ekran cały czas dzwoniącego urządzenia. Dzwoniła mama. Gdy położyłam go na stole, Harry zaraz go chwycił i odebrał.
O cholera.
- Halo? Tak, to ja. Wiesz, jeszcze żyje, ale nie wiem, jak długo... Jest strasznie wkurwiająca. Nawet nie da się przelecieć - patrzyłam na niego przerażona, jak kłamie mojej matce.
Przecież ona zrobi teraz wszystko, żeby mnie znaleźć i zabić Harry'ego z zimną krwią. Nie widzę jej, ale wiem, że teraz gotuje się ze złości.
- Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy głupia babo! Chcę Anabell i nie powstrzymasz mnie - jego śmiech przywrócił mnie do świadomości. Spojrzałam na niego i powiedziałam zła:
- Jak mogłeś jej tak nakłamać?
- Normalnie. Niech wie, że ze mną się nie zadziera.
- Boże, ona teraz zrobi wszystko, żeby tylko mnie znaleźć. A jak to zrobi, znajdzie i ciebie. Jestem pewna, że będzie chciała cię zabić za to.
- Oh, wcale jej się nie boję - wstał i podszedł do mnie. - Jestem z rodu Styles' ów i nikt mi nie podskoczy.
Chwycił mnie za dłonie i pociągnął bym wstała. Tak też zrobiłam. Przyciągnął mnie do siebie i powiedział:
- Pachniesz mną. Podoba mi się. Chyba będę musiał wyrzucić te kolorowe...
- Nie, zostaw je.
- Dobra, niech będzie. Mam propozycję.
- Jaką?
- Pojedziemy na zakupy.
- Na zakupy? Po co?
- Chciałbym, żebyś kupiła sobie jakąś sukienkę, czy coś. Zabieram cię dziś do klubu i... Nie przyjmuję odmowy - dodał, gdy zobaczył, że chcę coś powiedzieć. - No i jakieś ciuchy, bo nic tu nie masz.
- Jak długo tu będę? - zapytałam niepewnie, choć i tak powie coś co mi nie specjalnie się spodoba.
- Bardzo długo. Czekam w samochodzie - odpowiedział i puścił mnie, wychodząc z kuchni. Nie jestem pewna, czy ta odpowiedź mnie ucieszyła...
Po trzech godzinach wróciliśmy do domu. Harry ciągle pytał, kiedy koniec i w końcu wróciliśmy. Kupiłam sobie zieloną sukienkę na ramiączkach do połowy ud z dość głębokim dekoltem, co przypadło Harry'emu do gustu. Kilka koszulek, spodni, koszul, jakieś trampki też wpadły mi w oko. Brunet uparł się, że on wybierze mi bieliznę, więc tylko kiwnęłam głową na tak. Nawet nie patrzyłam co kupił, bo i tak byłam pewna, że to koronka, albo inne gówno, przez które będzie miał te swoje fantazje.
- Zadowolona z tego, co masz w tych torbach? - zapytał, rzucając się na łóżko i zakładając ręce ze głowę.
- Zależy z czego - odpowiedziałam, wypakowując wszystko z papierowych toreb.
- To ci się nie podoba? Albo to? - chwycił oczywiście nic innego, jak czarny i czerwony komplet bielizny.
- Może być.
- Załóż ten dziś pod tą kieckę - rzucił mi w dłonie czarnym kompletem. Westchnęłam zirytowana.
- Nie chce mi się tam iść - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Głowa mnie boli.
- Trudno. Pójdziemy, przedstawię ci moich kumpli, będą tam.
- Harry...
- Tak skarbie, będziesz dziś jęczeć to imię w tym łóżku - powiedział, przygryzając dolną wargę.
- Boże, jesteś niemożliwy!
- Wiem. Bądź gotowa za pół godziny.
Z tymi słowami wyszedł z pokoju i zostawił mnie samą. Wszystkie ubrania poukładałam w szafie i półkach.
Odświeżyłam się trochę w łazience. Dobrze, że kupiłam sobie korektor i te wszystkie pierdoły do makijażu, to wyglądam lepiej, niż kilka minut temu. Włosy uczesałam, założyłam sukienkę na wybraną przez Harry'ego bieliznę i wyszłam z łazienki. Założyłam stojące obok łóżka szpilki i byłam gotowa.
- Nareszcie - powiedział, gdy zobaczył mnie, schodzącą ze schodów. - Punktualna to ty nie jesteś - dodał i przyciągnął mnie do siebie.
- Wiem.
- Ale wyglądasz za to ślicznie i pociągająco - powiedział mi do ucha.
- Możemy już iść?
- Wow, pół godziny temu nie chciałaś iść, a teraz chcesz? - zapytał rozbawiony, pomagając założyć mi płaszcz.
- Kobieta zmienną jest - powiedziałam tylko i poczekałam, aż on założy swój czarny płaszcz.
- No to chodźmy.
'''''
Ps. Zapraszam na moją nową książę pt.
Co sądzisz o wampirach?
Mam nadzieję, że polubicie ją.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top