Prolog

Głośna muzyka docierała powolnie do uszu Kageyamy, gdy ten brał kolejnego łyka szampana stojąc samotnie w kącie ogromnej sali. Swoimi burzowymi tęczówkami obserwował licznych gości tańczących na parkiecie, co chwilę krzyczących przysłowiowe zdrowie młodej parze. Mnóstwo obfitego jedzenia zdobiło białe stoły, które uginały się pod jego ciężarem. Orkiestra zapomniała się zupełnie przygrywając swój ulubiony utwór i szalejąc po scenie wtórowała ludziom bawiącym się na dole. Czarnowłosy nie przywykł do takiego gwaru. Niezbyt lubił huczne imprezy, a już szczególnie takie okazje jak czyjeś wesela. Nie chciał tym razem zrobić przykrości swoim dawnym znajomym ze szkoły i zjawił się na ich ceremonii zaślubin.

Widział jak białowłosy mężczyzna ubrany w ciemny garnitur całuje policzek swojego męża, a ten odwdzięcza się mu cudownym i nieśmiałym uśmiechem. Tobio poczuł delikatny ścisk w sercu. Przypominał sobie jak Bokuto i Akashii jeszcze parę lat temu bawili się na jego własnym weselu i teraz, tak samo jak on zazdrościli mu nieopisanego szczęścia, którego w obecnej chwili tak bardzo mu brakowało. Kto by pomyślał, że wszystko co do tej pory miał zniknie z jego życia w ułamku sekundy zostawiając jedynie zgorzkniałą pustkę. Mężczyzna nie potrafił opisać słowami jak bardzo nie chciał być w tym miejscu. Najchętniej wyskoczyłby przez pierwsze lepsze okno nie zważając na to jakie widowisko by to przyniosło.

Tuż przed jego twarzą przemknęła głośno śmiejąca się para, która dodatkowo podziałała mu na nerwy. Od razu dał im to do zrozumienia marszcząc gniewnie brwi. Z jego obserwacji, na której spędził dzisiejszego wieczoru dość sporo czasu wynikało, że tylko on zjawił się na imprezie sam. Wolał on jednak przyjść w pojedynkę, niż na siłę zabawiać kogoś swoją obecnością. Z partnerką zjawiła się również osoba, której swoją uwagę poświęcił dziś szczególnie.

Niska blondynka, o figurze osy ubrana była w złotą sukienkę, idealnie podkreślającą jej kształty. Co jakiś czas posyłała zalotne spojrzenie swoimi orzechowymi oczami rudowłosemu mężczyźnie, któremu towarzyszyła. Ten natomiast bez wahania oddawał się jej figlarnym zalotom uśmiechając się zadziornie i co jakiś czas łapiąc ją za talie.

Czarnowłosy ścisnął mocniej w palcach kieliszek i upił dużego łyka musującego trunku. Łudził się, że być może alkohol doda mu odrobinę odwagi, chociaż nie wiedział kogo chce tym bardziej oszukać, czy swoje myśli, czy nogi, które utknęły w jednym miejscu bez ruchu. Im dłużej zawieszał wzrok na wspomnianej parze tym bardziej czuł jak krew gotuje mu się w żyłach. Dlaczego on pozwala na to, aby dotykała jego krawatu lub częstowała go owocami przy czekoladowej fontannie? Czemu nie ma nic przeciwko? To wszystko bolało go podwójnie, a najbardziej fakt, że to właśnie Kageyama powinien być teraz na jej miejscu. Po tym jednak co zrobił niespełna cztery lata temu nie dziwił się, że chłopak wyrzucił go całkowicie ze swojego życia.

Tobio zamyślił się na dłuższą chwilę i skierował wzrok na ostatnią lampkę szampana stojącą na stoliku obok. Bez namysłu chwycił ja w dłoń i wypił zawartość jednym tchem. Nawet nie zauważył kiedy urocza blondynka zniknęła w tłumie ludzi opuszczając tym samym bok rudowłosego. Mężczyzna wiedział, że jest to jego jedyna i zarazem prawdopodobnie ostatnia szansa. Ścisnął mocno pięści i wraz z głębokim wdechem poszedł stawić czoła demonom przeszłości. 

_____________________________________

Witajcie w nowym opowiadaniu !

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top