IV } Wang Yiren
•.¸♡ ꌗᖘꋪꀤꈤꁅ ꀸꍏꌩ ♡¸.•
Kim przechadzała się z Shinju po parku już około godzinę. Nie spuściła z niego oka ani na chwilę, jako że nie znała zwierzaka praktycznie wcale i nie wiedziała co może zrobić. Biały futrzak wydawał się być spokojny, lecz przezorny zawsze ubezpieczony.
Było już około godziny 18 i robiło się już ciemno, a co za tym idzie - zimno. Brunetka z tego całego pośpiechu zapomniała wziąć jakąś kurtkę czy inną, cieplejszą odzież niż cienka, szara bluza, w którą była ubrana. Westchnęła, spoglądając na trochę w pomarańczowo-fioletowe niebo, nadal idąc po dróżce wraz z psiakiem.
Nagle szpic wyrwał się wraz ze smyczą z rąk Sihyeon, wykorzystując chwilę nieuwagi brązowowłosej.
-Cholera- Stój! -krzyknęła do czworonoga, który nijak się jej nie słuchał i zaczął biec w kierunku tylko sobie znanym. Kim od razu rzuciła się w pogoń za uciekinierem, który był szybszy niż myślała. Skręcał co chwilę to w inną alejkę w parku, a licealistkę naprawdę zastanawiało gdzie go tak niesie. Po jakimś czasie Shinju nareszcie zatrzymał się przy jakiejś dziewczynie.
-Huh? Co Ty tu robisz? -zapytała swojego radosnego pupila. -Uciekłeś mamie? -dopytała przykucając przy futrzaku, łapiąc za jego smycz. W moment przed nią pojawiła się zadyszana brunetka i wszystko (no nie wszystko) stało się dla niej jasne.
-P-Przepraszam za niego! W pewnym momencie wyrwał mi się i-
-To ja przepraszam za niego. Potrafi być naprawdę wredny dla nowych osób. Rozumiem, że moja mama Cię zatrudniła, aby z nim wychodzić?
-Jesteś córką Pani Wang? -rzuciła zdziwiona, lepiej się jej przyglądając. Nastolatka posiadała długie, ciemno-brązowe włosy, które swobodnie opadały na czarną kurtkę; miała też słodką twarzyczkę, oraz ciemno-brązowe oczy, choć w tym świetle ciężko było to stwierdzić. Wyglądała przyjaźnie i uroczo, ale kto wie? Pozory potrafią mylić.
-Yhym... -przytaknęła, oddając smycz z powrotem wyższej. -Musisz z nim bardziej uważać, mimo, że wydaje się być spokojny - wcale taki nie jest. -zaśmiała się.
-Teraz to wiem, dzięki za wyrozumiałość. -westchnęła, uśmiechając się lekko. Wystawiła w jej stronę dłoń, przedstawiając się:
-Kim Sihyeon.
-Wang Yiren i spoko, mi samej też kilka razy mi się urwał, więc potrafię to zrozumieć. -rzekła ze spokojem, ściskając delikatnie jej rękę. -Uhm... Nie jest Ci przypadkiem zimno w samej bluzie?
-Wcześniej, nie ukrywam - było, ale teraz rozgrzałam się trochę.
-Jeju, przecież będziesz chora!
-Gdzie tam, mam dobrą odporność. -machnęła dłonią. -Poza tym, muszę jeszcze z pół godziny przejść z tym uciekinierem.
-Och, skoro tak mówisz... Mogę się przejść z Tobą. Myślę, że wtedy się do ciebie przyzwyczai.
-Nie chce robić tobie większych problemów...
-Nie żartuj nawet, to w cale nie będzie problem! Tym bardziej, że ja i tak muszę wrócić do domu.
-No dobrze. -uśmiechnęła się Yeon w stronę niższej. -Przynajmniej się trochę poznamy.
-Dokładnie. -przytaknęła Yiren, po chwili idąc obok Sih w stronę, z której przybiegła. Niebo coraz bardziej ciemniało, a w niektórych miejscach jego sklepienia można było zauważyć drobne, świecące punkty inaczej zwane gwiazdami. Latarnie stojące po bokach drogi za to coraz lepiej oświetlały teren, po którym szła dwójka wraz z psem.
-Twoja mama mówiła, że o tej jesteś na dodatkowych zajęciach, więc co tu robisz? -ciszę między nimi przerwała licealistka, tym razem mocniej trzymając za materiał, który był przypięty do szelek białego futrzaka.
-Cóż, moja nauczycielka musiała gdzieś nagle jechać, więc skończyłam je trochę szybciej.
-Ah, a w ogóle, na co chodzisz?
-Na koreański, nadal mam z nim problemy, mimo że przeprowadziliśmy się z rodzicami tutaj ponad rok temu. -wyznała, wkładając swoje zamarznięte dłonie do kieszeni swej kurtki. -Pochodzę z Chin ale pewnie się tego domyślałaś.
-Racja, głównie przez akcent. -przyznała. Resztę spaceru dziewczyny rozmawiały o jakiś głupotach i nawet nie zorientowały się kiedy dotarły pod dom Wang. -Och, jesteśmy już!
-Rzeczywiście, wejdziesz?
-Tak, w końcu muszę odprowadzić do końca Twojego psa. -zaśmiała się, przechodząc wraz z Chinką przez furtkę, a następnie przez próg mieszkania. Yiren zaczęła zdejmować z siebie kurtkę, a Sihyeon za to odpieła szelki Shinju, który od razu podreptał w głąb domu. Kim odetchnęła, mogąc się chociaż przez chwilę ogrzać.
-Już jesteś! O, Yiren, wróciłaś szybciej. -powiedziała zaskoczona, widząc swoje jedyne dziecko w przedpokoju. Wspomniana dziewczyna pokiwała głową, zmieniając swoje adidasy na kapcie.
-Dobry wieczór.
-Shinju nie sprawił ci żadnych problemów? -zaganęła, wchodząc po coś do środka domu. Kim wymieniła z córką kobiety rozbawione spojrzenia.
-Uhm... Nie, był grzeczny. -uśmiechnęła się do starszej, która wróciła do przedsionka.
-To dobrze. Proszę, tutaj jest twoja wypłata za dzisiaj. -rzuciła, podając licealistce pieniądze. Ta podziękowała, chowając je do kieszeni, po czym Pani Wang wróciła do swojego gabinetu, zostawiając nastolatki razem.
-Miło było Cię poznać. -przyznała niższa, uśmiechając się w stronę drugiej, która odwzajemniła to.
-Mi też. Cóż lepiej żebym już wracała, jest późno. -westchnęła po sprawdzeniu godziny w telefonie. -Do zobaczenia.
•.¸♡ ꌗᖘꋪꀤꈤꁅ ꀸꍏꌩ ♡¸.•
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top