1

Ethan

Pierwsze, o czym było mi dane pomyśleć rano, to żeby wyjebać sąsiada zza ściany, przez okno! Jest, kurwa, jebana piąta rano, a on puścił płytę Justina Biebera! Tak się wczoraj schlałem, że najwidoczniej wpadłem do pierwszego-lepszego hotelu. Więcej nie popełnię takiego błędu. Druga myśl, jakże cudnego, tego poranka, to zeszmaciała Lilith. Z tego, co nam powiedziało, kilku zdradzieckich aniołów, mają jej zesłać pedała(anioła) w ludzkim ciele. To jest utrudnianie mojej pracy. Przyczepi się pedał, jeden z drugim i chuj! Masz przejebane! Jak ten koleś spróbuje, jeszcze raz, podgłośnić, to zasrane DVD, to naprawdę, przysięgam, wyjebie go przez to okno. Ja rozumiem, żeby na przykład słuchać, Ramsteina! Ale Bieber?! Mam ochotę zwrócić wczorajsze śniadanie. Wstałem, ubrałem się, wymeldowałem się, wynająłem apartament i wyszedłem na miasto, po tą zdzirę. Nagle zachciało jej się dostać skrzydełek, aureolki i chadzać z pedałami. Co oni tam mają, czego my nie mamy? Nic. Idę sobie ulicą, w kierunku domu tej skurwiałej suki, patrzę, a tu nie pedał(anioł), a Anielica z niezłym wyposażeniem. Oj... Będzie zabawa, skarbie.

Katherine
Lilith jest urocza. Nie pasuje na diablice. Jest nieśmiała i wrażliwa. Anioły bardzo o nas dbają. Mamy przytulny kąt, ubrania i pieniądze. Choć niebardzo rozumiem, co oznaczają te papierki i metalowe kółka... to bezsensu. Wszyscy powinni sobie pomagać bezinteresownie. Naszczęście Lilith rozumie wszystko i to ona pilnuje naszych wydatków. Rankiem ponieważ rzadna z nas nie zna się na gastronomi poszłyśmy do kawiarni. Jak tylko wyszłyśmy czułam jakiś badawczy wzrok. To było dziwne. Jakby dotykał mnie. Czułam to niemal jak fizyczne doznanie. Jak cisza przed burzą. Złe myśli odgoniły pełne entuzjazmu słowa mojej towarzyszki.
- Kati, ty nigdy nic nie jadłaś?
- Nigdy - uśmiechnełam się siadając przy naszym stoliku.
- Musisz spróbować ciasta czekoladowego. Grzechu warte - przemilczałam tą kwestie. Nic nie jest warte grzech, a już na pewno nie ciasto.
- A co chcesz do picia? - spytała. Zerknełam na karte i zaczełam czytać niezrozumiałe nazwy. Latte. Expresso. Co to jest za dziwny napój.
- Emm... wode?
- No weś... tu są cudowne kawy z carmelem na przykład.
- Wierze, ale nigdy o czymś takim nie słyszałam. - dziewczyna zmieszała się i zamówiła dwa ciasta czekoladowe, kawe i cherbate dla mnie. Ciągle obserwował nas jakiś mężczyzna dwa stoliki dalej. Miał ciemne włosy, a na nosie okulary. Uśmiechał się dziwnie... jakby nas wyśmiewał. A to przecież bezsensu. Zachowujemy się normalnie. Podszedł do nas kelner i zamówieniem. Popatrzyłam na Lili i naśladując jej ruchy spróbowałam czekolady.
- Mmmm... boskie - zamruczałam z rozkoszy czując na języku rozpuszczoną czekolade.

Ethan
Chciało mi się śmiać, gdy usłyszałem ich rozmowę. "Grzechu warte"! Miałem ochotę podejść i spytać czy naprawdę jest taką niedoruchaną idiotką, czy tylko udaje. Obserwowałem je z uśmiechem na ustach. Z tego, co jeszcze udało mi się usłyszeć, imię mojej przyszłej łóżkowej przygody brzmi Katherine. Ładnie. Prawie mi się zrobiło przykro, na myśl o tym, że będę musiał ukręcić jej tą niczego nieświadomą główkę. Prawie. Zamówiłem lawę z czekoladą. Bo kto diabłu zabroni? To jeden z lepszych wynalazków ludzkości. Na pierwszym miejscu kluby ze striptizem. Chciałbym zobaczyć Kati w takim wdzianku. Wyjrzałem na ulicę. Jakiś bezdomny żebrał na chleb, ludzie chodzili zapatrzeni w elektroniczne urządzenia nie zważając na nikogo, ani na nic. Westchnąłem przeciągle. Ten świat schodzi na psy, a ludzkość dąży do autodestrukcji, ale to lepiej dla nas. Coś nie jestem w formie. Stałem się ostatnio dziwnie melancholijny, przygnębiony, rozdrażniony, nerwowy (biedny sąsiad wyleciał przez okno?~ dop.aut.). Pewnie za dużo czasu spędziłem na ziemii. Zdarza się. Ta czarnowłosa kurwa odwróciła się w moją stronę, akurat, gdy zapatrzony na głupotę rasy ludzkiej upijałem łyk kawy z czekoladą. Wyprostowała się jak struna i pobladła. Miałem ochotę jej powiedzieć, że jest skurwiałą szmatą i pizdą, której nikt nie śmie tknąć nawet kijem, a na której widok wszyscy mają ochotę rzygać. To by było zbyt nieprofesjonalne. Uśmiechnąłem się tylko, a ona zaczęa ryczeć. Czy ona kurwa myśli, że weźmie mnie na litość? Bardziej się pomylić nie mogła. Mam zamiar stać się jej koszmarem. Zniszczyć szmatę.

-Witaj Lilith.

Katherine
Kiedy Lilith zaczeła płakać natychmiast ją objełam. Co się dzieje?
- Kochanie, co jest? - w odpowiedzi tylko zachlipała głośnie, wtedy usłyszałam głos, który przejął mnie dreszczem. Dopiero po chwili zrozumiałam znaczenie jego słów. To diabeł. Stanełam naprzeciwko niego.
- Witam, czego pan od niej chce? - zadarłam głowe odważnie.
- Nie twoja sprawa. Tobą zajmę się później.
- Nie dane jest ci wybranie takiej kolejności. - powiedziałam chcąc już przejść do sedna.
- Najpierw obowiązki, potem przyjemności.- puścił mi oczko. Przez chwili zapomniałam jak się oddycha.
- Przyjemności? Nie rozumiem o czym mówisz, diable.
-  Dowiesz się w swoim czasie
Lillith chyba widząc, że ja się go nie lękam przestała płakać i w przypływie odwagi rzekła.
- Ethan, niewiedziałam, że jesteś taki tępy, by chodźby marzyć, że anielica ogrzeje ci łoże.
- Lilith, skarbię, zamknij pysk, bo zginiesz prędzej niż myślisz i uwierz mi, że to co ci zgotuję, kurwo, będzie najgorszym co cię spotka. - powiedział z morderczym błyskim. Dziewczyna skuliła się w sobie. Syn Lucyfera ją przerażał. Ja roześmiałam się. To wszystko było takie niedorzeczne.
- A więc, Ethan, skarbie, chcesz gadać z kimś w końcu? Zdecyduj się. Chyba, że przyszedłeś tylko sobie postać.
- W tym momęcie nie mówię do ciebie. Tobą zajmę się później. Nie martw się, zginiesz. A muszę ci powiedzieć, że ludzkie ciało jest bardzo kruche. Będziesz błagać o śmierć, a  teraz, Lilith, ty tępa kurwo, ojciec daje ci ostatnią szanse.- powiedział diabeł. Taki przystojny, a taki zły.
- Lilith już niepodlega Lucyferowi - usiadłam przy mojej podopiecznej. Nie pozwolę mu wygrać. Lili będzie najcudowniejszym aniołem, a Ojciec Wszechmogący będzie z niej dumny.

Ethan
- Bo woli popierdalać z pedalską aureolką i skrzydełkami? Dobrze wiemy, że diabeł, diabłem pozostanie i prędzej czy później, ta wasza "Iskierka Dobra" pryśnie, a rogi powrócą

Czułem, że Katherine wiedziała, że to co powiedziałem jest prawdą. Było kilka takich przypadków. Skurwiała Lilith nie jest wyjątkiem. Mógłbym ją zajebać tu i teraz. Nie pociągała mnie tak bardzo jak ta anielica. Wolę się z nimi pobawić. Przestraszyć, przelecieć, zabić i te sprawy. Czysta przyjemność.
- Chciałbym jeszcze pogawędzić, ale czas mnie goni. Twój brat jest bardzo rozczarowany, Lilith. - Pękła. Pękła jak balon natrafiający na szpilkę. Zaczeła płakać. Tak naprawdę jej brat był już martwy. Zająłem się nim. Ale chce to zachować na koniec.

Katherine
- Lili, nie płacz. Diabły kłamią, przecież wiesz... twój brat napewno chce byś słuchała głosu swego serca - przytuliłam ją.
- Moje serce jest diabelskie - zachlipała.
- Wcale nie. Ono jest twoje, Istoty Bożej, która zbłądziła. - dziewczyna uniosła wzrok na mnie.
- Naprawdę tak sądzisz? - otarłam łzy z jej twarzy i uśmiechnełam się.
- Wierzę w ciebie
- Dziękuje - szepneła i mnie przytuliła. Nie pozwolę, by jakiś przystojniak namieszał jej w głowie.
Cały dzień chodziłyśmy po mieście. W końcu Lili, by zapomnieć o naszych problemach zabrała mnie na impreze. Powiedziała, że to takie tańce. Przebrała się w śliczną fioletową sukienkę. Chciała mi dać czarną, ale w końcu zdecydowałam się na białą koronkową. Na tej "imprezie"  było inaczej niż sobie wyobrażałam. Duszno. Ciasno. I tak... sama nie wiem.... luźno w zbyt poufały sposób. Jednak zostałam, by nie zawieść Lilith. Dała mi jakiś napój.... chyba wódkę, ale nie jestem pewna. Zrobiło mi się po niej niedobrze. Nie mogłam tu zostać. Byłam wiotka i z lekka otumaniona. Wypadłam z klubu prosto w męską pierś. Ethan.

Ethan
Chciałem wejść do pobliskiego klubu i się porządnie zabawić. Nie spodziewałem się jednak lekko wstawionej Katherine, która na mnie wpadnie.

-A ponoć aniołki są grzeczne.-zaśmiałem się.

Spojrzała na mnie spod byka. Jak już wspominałem, ludzkie ciało inaczej reaguje na dane bodźce. Mógłbym wykorzystać sytuacje, ale wolałbym, aby była trzeźwa.

-Dobrze się czujesz?-to pytanie zaskoczyło i mnie i ją.

Sam nie wiem, dlaczego nie wykorzystałem momentu. Coś mnie powstrzymywało. Co ja wyprawiam? Powinienem ją przelecieć i urwać łeb. Ale nie mogę. Za długo siedzę na ziemi.
Dziewczyna w końcu odpowiedziała lekko drżącym głosem.
- Źle się czuje, Lili dała mi coś do picia i chyba to mi zaszkodziło...wódkę chyba
-Uwierz mi aniołku, to nie była, wódka.-chciałem dodać z przekąsem, że diabeł diabłem pozostanie, ale ugryzłem się w język. To nie czas, ani miejsce na słowne potyczki.
- Pomóż mi - popatrzyła mi w oczy i zakręciło jej się w głowie, przez co musiała się oprzeć o moją pierś.
Nie powiem, było fajnie mieć ją przy sobie, ale już mniej fajne było to, że ta kurwa dała jej alkohol. Czy ona  naprawdę jest taka niedojebana? Mimo wszystko Katherine to anioł. Nie jest do tego przystosowana. Zamówiłem taksówkę i pojechaliśmy do mnie. Prawie zasnęła mi na kolanach. Prawie. Chyba za często używam tego słowa.
- Dziękuje ci, Ethan... tak bardzo boli mnie głowa - zamruczała mi do ucha, wtulona w moją pierś Kati.
Aż przeszedł mnie dreszcz. Na trzeźwo by się tak nie zachowywała. Pogładziłem ją po włosach.

Kiedy znaleźliśmy się w apartamencie, zaniosłem ją do łóżka. Ledwo stała. Sam zaś stanąłem przy ogromnym oknie z butelką piwa w ręce i zacząłem się zastanawiać nad własną głupotą.

-Miękniesz, Ethan.-przeszło mi przez myśl.

-Kurwa... -oparłem czoło o zimną szybę.

😘😘😘😘😘😘😘
Mam nadzieję, że się wam podoba.
Brava dla współautorki
NightmareCraft
😈😈😈ty mój diabełku😈😈😈

Prosimy o gwiazdki i komentarze!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: